Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach
Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rycerze na rozdrożach
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rycerze na rozdrożach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rycerze na rozdrożach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rycerze na rozdrożach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rycerze na rozdrożach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Udałow zbił na ziemię przelatującą w pobliżu pszczołę, która przed śmiercią zdążyła jeszcze wbić mu żądło w dłoń. Dłoń spuchła. Ból, wędrując włóknami nerwowymi, dotarł do mózgu i po drodze przekształcił się w ślepy gniew, który uniemożliwiał trzeźwe myślenie i doprowadził do powzięcia nierozsądnej decyzji: natychmiast zawiadomić kogo należy, uderzyć w dzwon alarmowy. Wtedy oni będą się mieli z pyszna. Udałowa pozbawiono rzeczy mu najbliższej i najcenniejszej — ciała, które teraz będzie musiał ponownie hodować przez wiele lat, pokonując żmudnie poniżające szczeble dzieciństwa i młodości.
Udałow podniósł się gwałtownie z ziemi, przy czym opadły mu spodnie od piżamy. Pochylił się, aby je podnieść, i wtedy spostrzegł, że alejką o parę kroków od niego idzie chłopczyk w tym samym, co on obecnie wieku, z odstającymi uszami i perkatym nosem. Chłopczyk był ubrany w granatowe spodenki do kolan, a w ręku miał siatkę na motyle. Chłopczyk był zdumiewająco znajomy. Chłopczyk był Maksymkiem, rodzonym synem Korneliusza Udałowa.
— Maksym! — powiedział Udałow rozkazującym tonem. — Chodź no tutaj!
Jednak głos zawiódł Udałowa. Nie był głośny — był cienki.
Maksymek zdziwił się i przystanął.
— Chodź tutaj — powtórzył Udałow senior.
Chłopiec nie widział ojca zasłoniętego krzakami, ale w wołającym go głosie usłyszał ton człowieka dorosłego i nie ośmielił się sprzeciwiać. Jak zahipnotyzowany zrobił krok w stronę krzewów.
Udałow wyciągnął rękę, chwycił za sterczący do przodu kijek od siatki i przebierając rękami, choć spuchnięta dłoń bolała i piekła, zbliżył się do dziecka, jakby wspinał się po linie.
— Co ty tu robisz o tej porze? — zapytał pozbawiwszy syna możliwości ucieczki.
— Wybrałem się na motyle — odparł Maksymek.
Gdyby tę scenę obserwował ktoś postronny, kto w dodatku potrafiłby unieść się w powietrze, mógłby stwierdzić zdumiewające podobieństwo chłopców, trzymających za dwa końce siatki. Ale nikogo w pobliżu nie było.
— A gdzie matka?
W duszy Udałowa przebudziły się uczucia rodzinne, zrodzone przez wspomnienie aromatu porannej kawy i skwierczenia jajecznicy.
— Matka płacze — powiedział spokojnie Maksymek. — Ojciec od nas uciekł.
— Tak — mruknął Udałow i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że syn nie traktuje go jak ojca, że rozmawia z nim jak z rówieśnikiem, i że w ogóle nie ma już dawnego Udałowa. Jest po prostu niczyje dziecko. Zdał więc sobie z tego sprawę i ponownie zapłonął sprawiedliwym gniewem. Aby dać mu ujście, musiał złożyć ofiarę z syna.
— Zdejmuj spodnie — powiedział do chłopca.
Nie podtrzymywane już spodnie od piżamy znów opadły na ziemię i Korneliusz stał teraz przed synem w długiej koszulce gimnastycznej, podobnej do sarafanu lub nocnej koszuli.
— Idź sobie — powiedział chłopiec niepewnym tonem do swego sobowtóra. Nikt go dotąd ani razu nie obrabował i dlatego nie wiedział, co należy w podobnej sytuacji mówić.
Udałow senior westchnął i rąbnął syna w nos twardą piąstką. Nos natychmiast poczerwieniał, spuchł i uronił kropelkę krwi, która spadła na białą koszulkę.
— A co będzie ze mną? — zapytał dzieciak, który pojął już, że spodenki trzeba będzie oddać.
— Weźmiesz moje — odparł Udałow. — Moje są większe. Majtki też ściągaj.
— Bez majtek nie można chodzić — upierał się chłopczyk.
— Jeszcze ci mało? Zapomniałeś, jak ci przedwczoraj dałem w skórę?
Maksymek zdziwił się. Przedwczoraj od nikogo, poza ojcem, w skórę nie dostał.
Biała koszulka sięgała Maksymkowi tylko do pępka, wobec czego zasłonił się podniesionymi z ziemi, zwiniętymi spodniami od piżamy.
— Z tych spodni zrobimy ci trzy pary — powiedział łagodnie Udałow zakładając granatowe spodenki. — A teraz leć i powiedz Kseni, żeby się nie martwiła. Wrócę. Jasne?
— Jasne — odparł Maksymek, który niczego nie zrozumiał. Osłaniając się od przodu zwiniętą piżamą pobiegł ulicą, a jego bielutkie pośladeczki żałośnie podrygiwały przy każdym kroku wyzwalając w ojcu gorzkie uczucie osierocenia.
23
Dyżurny oficer komisariatu popatrzył na kobietę, która nieśmiało oparła się biustem o drewnianą, rozklekotaną barierkę. Łzy zostawiły na jej policzkach iskrzące się kryształki soli.
— Syna mi obrabowali — powiedziała interesantka. — Dopiero co. I mąż uciekł. Udałow. Z przedsiębiorstwa budowlanego. W jasny dzień, na skwerze.
— Zbadamy sprawę — powiedział oficer. — Tylko proszę po kolei.
— On ma złamaną rękę, w gipsie — powiedziała kobieta patrząc na dyżurnego wzrokiem domagającym się natychmiastowego działania. Słonymi dróżkami popłynęły nowe strumienie łez.
— Kto ma złamaną rękę? — zapytał oficer.
— Korneliusz. Mam tu zdjęcie, przyniosłam ze sobą. Kobieta podała oficerowi amatorską, szarą fotografię.
Na zdjęciu można się było domyślić, że stojąca w centrum postać to ona. Oprócz niej był tęgi, zamazany mężczyzna i dwoje dzieci.
— W jasny dzień — kontynuowała kobieta. — Akurat wybierałam się do was, bo sąsiedzi poradzili, a tu nagle przylatuje Maksymek, bez spodni, granatowe były. I to przynosi.
Kobieta szerokim gestem siewcy rzuciła na barierkę spodnie od męskiej piżamy.
Oficer popatrzył na nią wzrokiem zaszczutego zwierzęcia.
— Może to pani wszystko napisze? — zaproponował. — Po kolei. Gdzie, kto, co komu zabrał, kto dokąd uciekł. Po kolei, tylko proszę się nie denerwować.
Mówiąc to podszedł do karafki z przegotowaną wodą, nalał do musztardówki i podał interesantce.
Kobieta piła i natychmiast wylewała wodę w postaci obfitych łez, nie chciała niczego pisać i wciąż usiłowała opowiedzieć dyżurnemu co bardziej malownicze szczegóły, pomijając sedno sprawy.
Po jakichś dziesięciu minutach oficer wreszcie zorientował się, że dwa tragiczne wydarzenia, które dotknęły rodzinę Udałowów, nie mają ze sobą żadnego związku. Mąż zaginął wieczorem, a właściwie w nocy, przyszedł ze szpitala, powołał się na pilną delegację i zniknął w piżamie. Syna natomiast obrabowano rankiem, dopiero co, na skwerze przy cerkwi Paraskewy Piatnicy, a rabunku dokonał małoletni przestępca.
Uzyskawszy te informacje, dyżurny zadzwonił do szpitala.
— Macie tam pacjenta nazwiskiem Udałow? — zapytał.
Poczekał na odpowiedź, podziękował. Pomyślał chwilę, a potem zadał jeszcze jedno pytanie:
— A nie mieliście zamiaru go wypisać? Ach, tak. W nocy? O dwudziestej trzeciej? Rozumiem.
Następnie zwrócił się do Kseni:
— Prawdę powiedzieliście, obywatelko. Wasz małżonek uciekł ze szpitala i udał się w niewiadomym kierunku. Personel medyczny przypuszczał, że do domu. A wy sądzicie, że nie?
— Tak właśnie myślę — odparła Ksenia. — W dodatku syna obrabowali. Piżamę mu zostawili.
Oficer rozłożył spodnie od piżamy na biurku.
— Pochodzą z dorosłego człowieka — powiedział. — A wy mówicie, że dzieciak rabował.
— Sama tego nie rozumiem — zgodziła się Ksenia. — A synek jest taki prawdomówny. Cichy i posłuszny. Spodenki były zupełnie nowe. Całkiem jak na tym tu.
Obywatelka Udałowa wskazała palcem chłopca w granatowych spodenkach, który właśnie wszedł do środka i w popłochu cofnął się na jej widok.
Ksenia nie poznała swego męża. Nie poznała też spodenek, należących dawniej do Maksyma, gdyż na Korneliuszu leżały one jak ulał.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rycerze na rozdrożach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rycerze na rozdrożach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rycerze na rozdrożach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.