Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach
Здесь есть возможность читать онлайн «Kir Bułyczow - Rycerze na rozdrożach» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Rycerze na rozdrożach
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Rycerze na rozdrożach: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rycerze na rozdrożach»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Rycerze na rozdrożach — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rycerze na rozdrożach», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
19
Sawicz obudził się nie od razu. Nigdy nie budził się od razu. Najpierw sny, obfite, kolorowe, traciły wyrazistość i prawdopodobieństwo. Już można było oddzielić siebie w tych snach od innych bohaterów, wznieść się ponad akcję i zrozumieć, że chociaż jest to sen podobny do rzeczywistości, to jednak jest to rzeczywistość pozorna.
Obok niego w łóżku, do obrzydzenia znanym i rozchwierutanym, cicho oddychała dziewczyna, zapomniana, świeża dziewczyna, przybyła z jakiegoś innego, starego, nieziszczalnego snu. Sawicz niemal na jawie słyszał ten oddech i zdumiał się sennie, że majak jest tak wyraźny.
Jego ręka odszukała ramię, krągłe i delikatne, i dołek nad obojczykiem. Palce zbiegły w dół i natknęły się na pierś. Pierś była równie świeża i jędrna, jak ramię, a twarda sutka — Sawicz we śnie widział, jak bardzo jest ona różowa — wymknęła się z palców. Dziewczyna jęknęła rozkosznie, poddając się bezwolnie pieszczocie męskich dłoni.
Sawicz obrócił się ku dziewczynie i ona również, posłusznie i nieśmiało — tak bywa tylko we śnie — zwróciła głowę w jego stronę i usta ich spotkały się. Sawicz drugą ręką przygarnął do siebie dziewczęce ciało, a dziewczyna wyszeptała: „Nie trzeba”.
Sawicz bał się przebudzenia, gdyż jakiś maleńki fragmencik mózgu już czuwał i krytykował: otwórz oczy, mówił, obudź się. Wanda już jest w kuchni, strzela garami, przez drzwi widać jej potężne plecy opięte pikowanym szlafrokiem. Zaraz odwróci się i powie porannym, poirytowanym tonem: „Dość tego wylegiwania, znów się spóźnisz”, i zacznie się kolejny dzień.
Ale sen na szczęście był silniejszy, nie odchodził i napawał radością. Brzuch dziewczyny był płaski i silny. Broniła się jeszcze, ale już wiedziała, że się podda — pragnęła Sawicza i jej ciało walczyło z rozsądkiem. Ręce splotły się na jego karku, przyciskały coraz silniej, wargi rozwarły się… Dziewczyna nagle krzyknęła, głośno i gardłowo, bo Sawicz był jej pierwszym mężczyzną i sprawił jej ból.
Taki dziwny i cierpki sen przyśnił się Sawiczowi. I skończył się.
Skończył się dlatego, że krzyk był. To właśnie krzyk obudził Sawicza. Otworzył oczy, do reszty zaplątany w myślach i odczuciach — bowiem sen nie odchodził, choć już nadeszła jawa.
Dziewczyna dygotała w jego objęciach, jej czarne włosy
zakrywały świat, jej paznokcie rozorywały mu plecy, a twarde sutki wpijały mu się w pierś.
Dziewczyna była znajoma. Tę dziewczynę znał tysiąc lat temu. I tysiąc lat temu już tak krzyczała, gdyż on był jej pierwszym mężczyzną. Tysiąc lat temu.
A kiedy wszystko się już skończyło i dziewczyna rozpłakała się, bo był jej pierwszym mężczyzną i sprawił jej ból, Sawicz zrozumiał, że jednak się obudził i nie śnił.
Wanda powiedziała:
— Co ty ze mną zrobiłeś?
I nagle uśmiechnęła się, pokazując błyszczące białe zęby, odrzuciła z oczu kosmyk włosów i rozkazała:
— Natychmiast pogładź się po łysinie.
Sawicz nie odważył się zignorować dziwnej zachcianki. Ręka dotknęła gęstych włosów. Łysiny nie było. Rozzłoszczony już uporczywością i natręctwem snu, jak dziecko uniósł rękę do oczu. To nie była jego ręka, choć właściwie ręka była znajoma, niegdyś to była jego ręka, ale teraz była to ręka cudza.
— Odwróć się — powiedziała Wanda. — I w ogóle wstawaj, trzeba zdjąć prześcieradło.
Sawicz posłusznie zamknął oczy. Wanda zeskoczyła z łóżka, pobiegła na bosaka do łazienki i krzyknęła stamtąd:
— Stary nie kłamał. Mój Boże, jak ja się cieszę! Potem głos dobiegł z sąsiedniego pokoju:
— Wielka szkoda, że nie uwierzyliśmy mu do końca. Nie spalibyśmy i moglibyśmy zobaczyć, jak to się stanie.
Roześmiała się głośno. Dodała:
— Nigdy bym ci nie pozwoliła tak zwyczajnie mnie wziąć. Mój Boże, dziewczęta całymi latami myślą o tej chwili…
Wtedy Sawicz wszystko zrozumiał. Uniósł się na rękach i zerknął w lustro. W pościeli, goły do pasa, siedział młody Sawicz, student Sawicz, rozczochrany i czerwony jak rak.
20
Starannie umyty w zimnej wodzie, z wyczyszczonymi do połysku białymi zębami, w pasiastych skarpetkach i świeżej białej koszuli szedł Grubin przez uśpione jeszcze ulice Wielkiego Guslaru, cieszył się rześkością powietrza, lekkością obłoczków nad rzeką, rozgłośnością ptasiego świergotu, skrzypieniem wozów ciągnących na targ i dalekim rykiem syreny statku.
Nie wiedział, dokąd i po co idzie. Niósł w sobie tajemnicę i radość, chciał się nimi podzielić z innymi ludźmi, zrobić coś dobrego, aby w ten sposób godnie uczcić początek nowego życia.
Zatrzymał się przy zapadlisku. Zajrzał przez ogrodzenie do środka, w ciemność, z której tak niedawno wyłoniło się jego nowe życie, i aż gwizdnął, zdumiony własnym szczęściem. Gdyby Udałow nie poszedł do domu towarowego, gdyby nie lękał się samotnie stawić czoła sprzedawczyniom, siedziałby teraz Grubin w domu i niczego nie podejrzewając dziergałby „Słowo o wieszczym Olegu”. Aż go zatrzęsło z obrzydzenia na myśl, że istnieją ludzie, którzy okradają siebie i ludzkość w tak idiotyczny sposób. Żałował przez chwilę, że razem z ziarnkiem ryżu nie wyrzucił mikroskopu, ale potem zawstydził się tego pomysłu — mikroskop jeszcze się może przydać do pracy, do prawdziwej pracy.
Okno na pierwszym piętrze było otwarte na oścież, a na parapecie wśród doniczek z kwiatami siedziała wytworna syjamska kotka i celebrowała poranną toaletę.
— Kiciu — powiedział do niej Grubin. — Czy ty przypadkiem nie jesteś zwierzakiem pani Bakszt?
Dopiero w tym momencie olśniła go myśl, że cudowna przemiana przydarzyła się nie tylko jemu. Przecież tej samej nocy odmłodniał również jego przyjaciel Udałow (a co z jego żoną?), odmłodniała Helena Siergiejewna i stara pani Bakszt, której przed paroma godzinami pomógł dowlec się do domu. Z tyłu, jak sobie przypomniał, dreptała ciężko stara syjamska kotka. Teraz na parapecie siedzi młoda kocica, ale też syjamska i też z różnobarwnymi oczyma. Jest mało prawdopodobne, aby w Wielkim Guslarze żyły dwie syjamskie kotki z różnobarwnymi oczyma, tym bardziej w jednym domu.
— Kiciu — powtórzył Grubin. — A gdzie twoja pani? Kotka nic nie odpowiedziała. Grubin poszukał jakiegoś przedmiotu, którym mógłby przyciągnąć uwagę staruszki, bo okropnie był ciekaw, co się jej przydarzyło w nocy, ile lat udało się jej zrzucić. A nuż nie podziałało? Zrobiło mu się szczerze żal babci stojącej nad grobem.
Podszedł do tablicy z wczorajszą gazetą, oderwał pół strony, zmiął w twardą bryłkę i z rozmachem rzucił w otwarte okno. Przerażona kotka zeskoczyła z parapetu potrącając doniczkę z nasturcją. Doniczka spadła do wnętrza i narobiła hałasu.
— Ach! — wykrzyknął ktoś w pokoju. Grubin zmieszał się i chciał uciec. Zrobiłby to, gdyby w oknie nie ukazała się urocza, bajecznie piękna dziewczyna. Długie włosy o barwie kruczego skrzydła spadały jej na ramiona bujnymi falami, oczy były ogromne i promienne, nosek prosty i krótki, usta pełne i skore do uśmiechu.
— Ach! — powtórzyła dziewczyna widząc, że z ulicy gapi się na nią z zachwytem kudłaty młodzieniec w białej koszuli. Wstydliwym gestem zgarnęła na piersi stary szlafroczek i nagle perliście się roześmiała, nie lękając się obudzić całej ulicy.
— Głuptasie! — wykrzyknęła przez śmiech. — Ta doniczka stała tu od stu lat, ale wcale mi jej nie żal. Przecież pan jest Grubinem, który wczoraj odprowadzał mnie do domu. Proszę do mnie. Napijemy się dobrej herbaty.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Rycerze na rozdrożach»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rycerze na rozdrożach» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Rycerze na rozdrożach» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.