Arkadij Strugacki - Miasto skazane

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Miasto skazane» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1997, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Miasto skazane: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Miasto skazane»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trwa Wielki Eksperyment. Żaden z mieszkańców Miasta nie wie, jaki jest jego cel. Uczestnikami są zwerbowani przez tajemniczych Nauczycieli ludzie różnych narodowości, wyznań i przekonań. Zagubieni, poddawani niezrozumiałym próbom i sprawdzianom muszą podporządkować się niejasnym prawom rządzącym zaskakująco zmiennym światem.

Miasto skazane — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Miasto skazane», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

A miasta i tak nie oddaliśmy, pomyślał. Ci, którzy zostali, stopniowo wymierali. Składano ich jak sagi w drewutniach, żywych próbowano wywozić. Mimo wszystko władza była i życie, dziwne, niedorzeczne życie szło swoją koleją. Ktoś po prostu spokojnie umierał, ktoś dokonywał bohaterskich czynów, a potem umierał, ktoś do ostatniej chwili pracował w fabryce i umierał, gdy przychodził na niego czas… Ktoś się na tym wszystkim bogacił, za kawałki chleba skupował kosztowności, złoto, perły, kolczyki, a potem i on umierał — sprowadzali go na dół, nad Newę i strzelali, a potem wchodzili na górę, nie patrząc na siebie, zarzucali karabiny na płaskie plecy… Ktoś polował z toporem w zaułkach, jadł ludzkie mięso, próbował nawet handlować tym mięsem, a potem i tak umierał… Nie było w mieście nic bardziej naturalnego niż śmierć. Ale została władza, a dopóki była władza, miasto się trzymało.

Ciekawe swoją drogą, czy było im nas żal? Czy po prostu o nas nie myśleli? Zwyczajnie, wykonywali rozkaz, a w rozkazie była mowa o mieście, nie o nas… To znaczy, o nas oczywiście też, ale dopiero w punkcie „g”… Na dworcu Fińskim, pod jasnym, białym od mrozu niebem stały eszelony. W naszym wagonie pełno było dzieci, takich jak ja, dwunastolatków — wyglądało to jak jakiś dom dziecka. Nic więcej nie pamiętam. Pamiętam słońce w oknach i parę buchającą z ust, i dziecinny głos, który przez cały czas powtarzał to samo zdanie, tym samym bezsilnie złym tonem: „Idź stąd w cholerę!” i znowu: „Idź stąd w cholerę!”, i znowu…

Nie o tym chciałem… Rozkaz i litość — o tym chciałem mówić. Mnie na przykład szkoda żołnierzy. Doskonale ich rozumiem i nawet im współczuję. Wybieraliśmy przecież ochotników, a zgłaszali się przede wszystkim poszukiwacze przygód, szalone pałki, którym znudziło się ustabilizowane, miejskie życie, którzy chcieli zobaczyć kawałek świata, przy okazji pobawić się automatem, połazić po ruinach, a po powrocie — wypchać kieszenie gratyfikacjami, przyczepić nowe belki, pochwalić się dziewczynom… A zamiast tego wszystkiego — biegunka, krwawiące odciski, cholera wie co jeszcze… Jak się tu nie zbuntować!

A mnie? Czy mnie jest lżej? Ja co — po biegunkę tu szedłem? Też nie mam ochoty dalej iść, też nie widzę przed nami nic dobrego, też, do cholery, miałem jakieś nadzieje — własny, żeby was szlag, Kryształowy Pałac na horyzoncie! Może ja z radością wydałbym rozkaz: dosyć tego, chłopaki, wracamy!… Mnie przecież też mdli od tego brudu, ja też jestem rozczarowany, ja też się, do cholery, boję — tego jakiegoś szkodliwego dla ludzi migotania czy ludzi z żelaznymi głowami. Może we mnie też wszystko zamarło, gdy zobaczyłem tych z obciętymi językami: oto przestroga — nie idź, wracaj… A wilki? Gdy szedłem sam w ariergardzie, dlatego że wy wszyscy posraliście się ze strachu, to myślicie, że mi było przyjemnie? Wyskoczy taki z kurzu, wyrwie pół tyłka i tyle go widzieli… Tak, tak, gołąbeczki, łajdaki moje kochane, nie tylko wam jest ciężko, we mnie też już wszystko z gorąca popękało…

No dobrze, powiedział sobie. A po jaką cholerę ty tam idziesz? Od razu jutro możesz wydać rozkaz, pomkniemy jak strzała, za miesiąc będziemy w domu. A Heigerowi rzucisz pod nogi swoje pełnomocnictwa i powiesz: do diabła z tobą, stary, sam sobie idź, jeśli już tak koniecznie potrzebna ci ta ekspansja, jeśli już tak cię świerzbi… Albo nie, po co od razu tak? Bądź co bądź, przeszliśmy osiemset kilometrów, sporządziliśmy mapę, zdobyliśmy dziesięć skrzyń archiwów — co, mało? Dalej już nic nie ma! Jak długo jeszcze można zdzierać buty? To przecież nie Ziemia, nie kula! I żadnego Antymiasta nie ma — nikt nigdy o nim tutaj nie słyszał… Zresztą usprawiedliwienia się znajdą. Usprawiedliwienia… O to właśnie chodzi, że to usprawiedliwienia!

Umówiliśmy się przecież, że będziemy szli do końca. I rozkaz brzmiał: iść do końca. Tak? Tak. A teraz: możesz dalej iść? Mogę. Żarcie jest, paliwo jest, broń w porządku… Ludzie są oczywiście zmęczeni, ale nikt nie zginął i nie ma żadnych rannych… No i nie są w końcu aż tak zmęczeni, skoro mają jeszcze siłę kotłować po nocach Wywlokę… Nie, stary, tak nie da rady. Gówniany z ciebie dowódca, powie Heiger, zawiodłem się na tobie! A jak mu jeszcze Kechada zacznie podszeptywać, Permiak, pewnie i Ellizauer będzie pod ręką…

Tę ostatnią myśl Andrzej starał się jak najszybciej odpędzić, ale było za późno. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że pozycja pana radcy nie jest dla niego bez znaczenia i że wcale mu się nie podoba perspektywa gwałtownych zmian.

A niechby nawet, bronił się w myśli. Czyja z głodu zdechnę bez tej pozycji? Proszę bardzo! Niech pan Kechada zajmuje moje miejsce, a ja zajmę jego. Sprawa od tego ucierpi, czy co?… Mój Boże, pomyślał nagle. Jaka właściwie sprawa? Co ja w ogóle gadam? Już nie jesteś szarym człowieczkiem, teraz o losach świata masz decydować. A świat obejdzie się i beze mnie, i bez Heigera… Każdy powinien wypełniać swoje-obowiązki na swoim stanowisku? Proszę bardzo, nie przeczę. Jestem gotowy spełniać swoje obowiązki na swoim stanowisku. Na swoim. Na tym samym. Na stanowisku posiadającego władzę. Otóż właśnie, panie radco!… A dlaczego nie? Dlaczego były podoficer zwyciężonej armii ma prawo rządzić milionowym miastem, a ja, bez pięciu minut kandydat nauk, człowiek z wyższym wykształceniem, komsomolec — nie mam prawa kierować działem naukowym? Co — gorzej mi to wychodzi niż jemu? O co tu chodzi?…

To wszystko brednie — „mam prawo, nie mam prawa”… Prawo do władzy ma ten, kto ma władzę. A jeśli sobie życzycie, jeszcze dokładniej — prawo do władzy ma ten, kto tę władzę realizuje. Umiesz podporządkować sobie innych — masz prawo do władzy. Nie umiesz trudno!…

Już wy będziecie szli, łajzy! — pogroził śpiącej ekspedycji. I to nie dlatego, że ja sam się wyrywam, jak ten brodaty pawian, w dale niezmierzone, ale dlatego że taki dostaniecie rozkaz. A ja wam rozkażę iść, sukinsyny, niedbaluchy, landsknechci parszywi, nie z poczucia obowiązku przed Miastem ani, nie daj Boże, przed Heigerem, ale dlatego że mam władzę i że muszę tę władzę przez cały czas potwierdzać, i przed wami, kanalie, i przed samym sobą. I przed Heigerem… Przed wami, bo inaczej byście mnie zjedli. Przed Heigerem — bo w przeciwnym razie mnie wygoni i będzie miał rację. A przed sobą… Cóż, królowie i inni tam monarchowie mieli kiedyś fajnie. Władzę mieli od Boga i ani sobie siebie bez władzy nie wyobrażali, ani ich poddani. A i tak mieli kupę problemów. A my, zwykli ludzie, w Boga nie wierzymy. Nie jesteśmy pomazańcami bożymi. Sami musimy się o siebie troszczyć. U nas to tak: kto śmiały, ten i cały. Nie trzeba nam samozwańców — ja tu jestem dowódcą. Nie ty, nie on, nie oni i nie one. Ja. Wojsko mnie poprze…

Ale nakombinowałem, pomyślał z niechęcią. Przewrócił się na drugi bok, i żeby było wygodniej, wsunął rękę pod poduszkę, tam było trochę chłodniej. Jego palce wymacały pistolet.

…No i jak ma pan zamiar wprowadzić w życie te swoje plany, panie radco? Tam przecież strzelać trzeba będzie! I to nie w wyobraźni („Szeregowy Chnojpek wystąp!…”), nie zajmować się myślowym onanizmem, lecz wziąć i strzelić żywemu, może nie uzbrojonemu, może niczego nie podejrzewającemu, może nawet niewinnemu… i w końcu przecież, do licha! — żywemu człowiekowi — w żołądek, w bebechy… Nie, nie umiem tego zrobić. Nigdy tego nie robiłem i nawet nie potrafię sobie tego nie wyobrazić… Oczywiście, na trzysta czterdziestym kilometrze strzelałem, tak jak wszyscy, ze strachu, nic nie rozumiejąc… Ale tam nikogo nie widziałem, tam do mnie, do cholery, też strzelali!…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Miasto skazane»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Miasto skazane» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugackij - Mesto zaslibenych
Arkadij Strugackij
Отзывы о книге «Miasto skazane»

Обсуждение, отзывы о книге «Miasto skazane» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x