Jacek Komuda - Czarna Szabla

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Czarna Szabla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Szabla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Szabla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarna Szabla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Szabla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niemal w ostatniej chwili rotmistrz przysiadł na piętach, uniknął ciosu, rzucając się w lewo, i jednocześnie z całej siły chlasnął Dydyńskiego skośnie, z podlewu.

Był dobry! Porucznik ledwie zdążył cofnąć uzbrojoną rękę. Ostrze zabrzęczało po kabłąku, a Dydyński uświadomił sobie, że gdyby walczył karabelą lub węgierką, być może właśnie straciłby wszystkie palce.

Zwarli się znowu pośrodku podwórza. Ludzie z ich chorągwi tłoczyli się dokoła, krzyczeli, przygryzali wargi i wąsy przy nieudanym ciosie lub zbyt późno złożonej zastawie. Dydyński poczuł nagle, że wszystkie oczy wlepione są w jego przeciwnika, że tutaj, na dziedzińcu przed zrujnowanym dworem, nie ma ani jednej przyjaznej mu duszy; że nawet jego podwładni są po stronie stolnika bracławskiego.

A potem odczuł na dobre siłę Baranowskiego. Rotmistrz bił go bez tchu, uderzał to z łokcia, to z ramienia, zamiast zastaw stosował zbicia, a po każdym cięciu Dydyński mógł spodziewać się odpowiedzi. Już po kilku chwilach porucznik był mokry, czuł, jak pot ścieka mu spod kołpaka, a ręka drętwieje od uderzeń przeciwnika. A przecież był synem największego rębajły na Rusi Czerwonej!

Baranowski bił szybko i strasznie. Zadawał ciosy, nie czując zmęczenia. Dydyński spróbował cięcia łukowego, polskiej czwartej, a w końcu zdesperowany, zziajany, uderzył w pierś od lewej, z pozoru od niechcenia, lecz już w trakcie ruchu dołączył lewą rękę do prawej, aby wybić broń z ręki przeciwnika w cięciu trybunalskim.

Baranowski nawet nie drgnął. Po prostu zdjął zastawę tak szybkim ruchem, że Dydyński zatoczył się, a jego szabla przecięła puste powietrze. Baranowski chlasnął go po boku; Jan poczuł zimną stal między żebrami, jęknął z bólu, potknął się i padł na prawe kolano. Chciał zerwać się, a wtedy poczuł na swej szyi ostrze husarskiej szabli przeciwnika.

- Mam pchnąć? - zapytał Baranowski. - Czy puścisz mnie wolno?

Dydyński jęknął. Oberwał mocno. Krew spływała spod rozciętego boku, robiło mu się ciemno pod oczyma. Pokiwał głową i wsparł się na rękach, aby nie zwalić się w zryty kopytami piach.

Baranowski cofnął szablę. Odwrócił się i ruszył do swoich bez śladu zmęczenia. Bidziński i pocztowi rzucili się do swego porucznika. Szybko podnieśli go z ziemi, podtrzymali. Jan pozbierał się z trudem.

- Do następnego razu! - wydyszał.

5. Polskie drogi

- Co teraz, mości panie bracie? Wracamy do obozu?

- Do Warszawy. Na murwy przy Krakowskiej Bramie! - Dydyński uniósł się z kulbaki. Po cięciu Baranowskiego gorączkował i ledwie trzymał się na nogach. - Czy ty, waszmość, na głowę upadłeś? A może słuch masz przytępiony?! Jutro idziemy za Baranowskim!

- Waszmość chyba oszalałeś.

- Daję mu dzień. Jeden dzień, od wieczora do zmierzchu. A potem ruszymy jego śladem.

- Jesteście ranni, panie poruczniku.

- Nic mi nie będzie.

- Baranowski położył was trzema cięciami - mruknął Policki. - Stawiam moją szablę przeciwko śmierdzącym postołom, że nie wysiedzicie w siodle nawet trzech pacierzy. W betach wam leżeć, nie chorągiew wodzić.

Dydyński poderwał się na nogi. Zakręciło mu się w głowie, ale chwycił za szablę, wyrwał zza pasa buławę i... musiał wesprzeć się na Bidzińskim.

- Cóż to, bunt, mości panie towarzyszu?! Policki splunął. I odwrócił wzrok.

- Skoro świt trąbić przez munsztuk. A potem na koń!

6. Zdrada

Zbudzili go w środku nocy, zdławili, przycisnęli do posłania, narzucili na łeb czaprak śmierdzący końskim potem. Bez trudu wydarli z garści szablę. Dydyński poczuł, jak wykręcają mu ramiona za plecami, jak krępują je konopnym arkanem. Jęknął z bólu, bo odezwała się rana na boku. Wtedy postawili go na nogi, wlekli brutalnie przez chwilę, a potem niespodziewanie zerwali z głowy zasłonę.

Byli na dużej polanie rozświetlonej bladym księżycowym światłem. Dydyński zamrugał oczyma. Zgromadzili się tu wszyscy towarzysze z jego chorągwi. Stali na koniach ustawieni w koło. W półmroku dostrzegał blade oblicze Polickiego ozdobione czarnymi wąsami, czerstwą, szczerą gębę Bidzińskiego, popodgalane, poznaczone bliznami, śladami po prochu, ogorzałe od wichru oblicza reszty panów braci. Czeladź i pocztowi kłębili się z tyłu, wyglądali zza pleców towarzyszy.

- Co to ma znaczyć, waszmościowie?! - zapytał groźnie Dydyński. - Kto zwołał koło chorągiewne bez rozkazu?

Policki podjechał do porucznika, tak iż Jan poczuł na twarzy gorący dech jego konia.

- Panowie towarzystwo mają dosyć rozkazów waszej mości.

- Jeśli nie chcą słuchać mnie, tedy posłuchają kata. Ja nie pozwolę na niesubordynację, a buntownicy skończą na pohyblu! Rozwiązać mnie! Jeśli uczynicie to teraz, zapomnę o całej sprawie, kiedy wrócimy do obozu!

Policki spojrzał mu prosto w oczy. I wtedy Dydyński poczuł chłód. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jest tu sam, otoczony ludźmi, których miał za swych towarzyszy, a którzy zdradzili go równie łatwo jak pijani Zaporożcy nieudolnego atamana.

- Myślałby kto, panie Dydyński, że do swoich ciurów mówisz - wycedził przez zęby Policki. - Panowie towarzystwo mają już dość tej wyprawy. Nie będziemy nastawać na życie zacnego żołnierza, wiśniowiecczyka, który broni szlachty przed czernią i Kozakami! Nie pójdziemy na pana rotmistrza Baranowskiego!

- Buntownik, nie rotmistrz! Będzie wisiał!

- To hektor podolski! - krzyknął pan Krzesz, żołnierz i rębajło, ceniony w kompanii za to, że dokonywał cudów męstwa pod Zbarażem, nade wszystko zaś dla przepaścistego gardła, dzięki któremu wychylić mógł duszkiem dwie kwarty wina.

- Sam jeden czerń znosi!

- Dworów szlacheckich broni!

- Milczeć! - krzyknął Dydyński. - Milczeć!

- Sam zamilcz, hetmański pachołku! - zakrzyknął pan Kopystyński, dawny wiśniowiecczyk. - Nie nam Baranowskiego sądzić.

- Pan stolnik słuszne ma powody do zemsty, ale nawet Chrystus na krzyżu wybaczył swym prześladowcom. Nie może teraz mścić się na Kozakach, bo wtedy i oni zemsty szukać będą i tak... znienawidzimy się na wieki, bo każdy bez ustanku za swoje krzywdy mścić się będzie.

- Co ty wiesz, panie Dydyński!? - zakrzyknął Krzesz. - Alboś to był na Ukrainie, jak czerń szlachtę rezała? Jak Chmielnicki w hetmańskim namiocie ucztował?! Pomsty nam szukać trzeba, bunt we krwi utopić, na pale rezunów powsadzać!

- Pan Dydyński żakiem był wtedy w Krakowie. W karczmie miody pijał i pannom z fraucymeru marmurki jak perlusie lizał! Za co ci porucznikostwo dali? Za ojca zasługi czy żeś jako rękodajny szable w zębach za Potockim nosił!?

Dydyński szarpnął się w więzach.

- Parol, psi synu! - wykrzyknął do infamisa. - Wychodź na szable, synu murwy przemyskiej!

Policki pochylił się i chwycił go za żupan na piersiach.

- Powściągnij język, panie Dydyński! - wysyczał. - I nie wyzywaj mnie, bo moja wola jest jak szabla - nagniesz ją za mocno, a odbije ci w pysk z całej siły!

- Mości panowie! - zakrzyknął Krzesz. - Do Baranowskiego! Towarzysza godnego wspomóc w potrzebie!

- Na pohybel rezunom!

- Na pale!

- To zdrada - jęknął Dydyński. - Przysięgaliście posłuszeństwo Rzeczypospolitej! Matkę naszą mordujecie, Koronę Polską jako postaw sukna rozrywacie! Zatapiacie okręt nasz wspólny, który...

Mowa wywarła piorunujący efekt. Ale zgoła inny niż spodziewał się Dydyński. Towarzysze najpierw wytrzeszczyli oczy, a potem zarechotali tak głośno, że aż konie poprzysiadały na zadach.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Szabla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Szabla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tess Gerritsen - Czarna loteria
Tess Gerritsen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
P. James - Czarna Wieża
P. James
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Czarna Szabla»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Szabla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x