Jacek Komuda - Czarna Szabla

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Czarna Szabla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Szabla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Szabla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarna Szabla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Szabla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Zabiłem go.

- Wiem. Nie miał wiele życia przed sobą. Wtedy, sześć lat temu, skończyło się jego życie. Przyjechał pod kapliczkę ze swoją kompanią. Tam już czekali ludzie Ligęzy. W zasadzkę zwabiła go kasztelanka... Panna Ewa. Kazała go oszpecić. To dlatego ukrywał twarz.

- Pomagałeś mu?

- Dlaczego nie? Ale nie zabijałem.

- Skąd przybył?

- Przyjechał pół roku temu. Mówił, że śmierć lepsza od takiego życia.

- Chciał zemsty?

- Nic mu nie zostało. Co teraz, panie Dydyński? Pójdziemy w lasy?

- Nie. - Jacek uśmiechnął się. - Jeszcze nie wyrównałem rachunków. Pojedziemy.

- Ale dokąd?

Dydyński nie odpowiedział.

12. Castrum Dolores

Płomienie zahuczały, objęły cały dach kościoła. Powiało gorącem, grozą, trzasnęły walące się belki. Ogromna łuna pożaru oświetliła całe miasto.

Czarny rycerz i jeździec na białym koniu stali wśród dymu i płomieni. Konie chrapały przerażone bliskością pożaru, wyrywały się do ucieczki.

- Dokąd, czarny diable! - zakrzyknął Zaklika, przytrzymując stającego dęba konia. - Puść pannę! Zostaw ją w spokoju. Ja nie jestem Dydyński... On był głupcem!

- Panie Zaklika, miłuję cię! - wykrzyknęła kasztelanka. - Zabij go! Zabij go, proszę - zaszlochała. - Ja nie...

Jeździec uderzył ją pancerną rękawicą w skroń. Głowa Ewy zwisła bezwładnie.

Zaklika krzyknął w furii i uderzył konia ostrogami. Pędził wprost na czarnego jeźdźca. Jak burza wpadł na rajtara. Jego szabla świsnęła w powietrzu, zadając morderczy cios.

Brzęk stali... Ostrze odbiło się od klingi.

Świst szabli.

Konie odskoczyły od siebie. Zaklika krzyknął, gdy szabla czarnego jeźdźca chlasnęła go po ręku. Chwycił się za przedramię, wymacał krew.

- Poniechaj mnie - odezwał się jeździec zimnym, lodowatym głosem - a będziesz żyć.

- To puść ją! Uwolnij ją - sokolicę moją najdroższą!

- Nie, panie Zaklika. Ona jest moja!

Szlachcic poderwał konia do biegu. Kopyta załomotały na kamieniach. Jeździec uderzył konia ostrogami. Wierzchowce minęły się o włos. Szabla Zakliki rozminęła się z ostrzem jeźdźca...

Husarski brzeszczot przeciął ogniwa kolczugi jak szmatę, zazgrzytał na kościach.

Zaklika wstrzymał konia, spojrzał z niedowierzaniem na krew płynącą z rany na boku, a potem wypuścił szablę i osunął się po grzbiecie konia na ziemię. Rumak wierzgnął, zrzucił go, popędził w stronę bramy.

Zaklika wsparł się na rękach. Chciał wstać, ale nie starczyło mu sił.

- Umieram! - krzyknął. Odwrócił się w stronę jeźdźca.

- I tak umrę - wyjęczał. - Więc pokaż mi swoje oblicze. Chcę wiedzieć, kim jesteś.

Jeździec zawahał się. A potem uniósł przyłbicę. Blask pożaru oświetlił jego młodą, śniadą twarz poznaczoną kilkoma bliznami. Twarz Jacka Dydyńskiego.

Zaklika zajęczał.

- Dałeś waść słowo - wycharczał. - Dałeś słowo Ligęzie, że zabijesz jeźdźca.

- I dotrzymałem go. A nie obiecywałem nic więcej poza jego śmiercią...

- Dlaczego... Miłuję Ewę... Nikt...

- Śpij - szepnął Dydyński. - Śpij, panie Zaklika. I nie myśl o niej.

Zaklika padł na plecy, rozłożył ramiona i tak już pozostał, martwy, w kałuży krwi, pod boczną furtą płonącego kościoła.

Czarny jeździec ruszył przed siebie. Daleko w noc poniósł się złowieszczy tętent kopyt i zatrważające chrapanie karego wierzchowca. Pędził wprost do piekła, aby oddać diabłu to, co od dawna należało do niego.

13. Ex oriente lux

Siedzieli na dywanie w izbie domu tureckiego kupca Selameta Ułana w Kamieńcu. Czerwony blask płomieni tańczył po ścianach i belkowanym suficie, wydobywał z mroku dwie twarze - zasępioną Dydyńskiego i chytre oblicze Selameta, ozdobione długą, rzadką bródką.

Kupiec wyjął z ust cybuch wodnej fajki. Zastanawiał się. Cena, której żądał ten Lach, była wygórowana. Dziesięć tysięcy czerwonych stanowiło prawdziwy majątek. Jednak branka, którą oferował, warta była i trzy razy tyle. Zwłaszcza gdyby sprzedał ją berlejbejowi oczakowskiemu. Chociaż nie, nie był to zbyt pewny interes. Lepiej byłoby chyba wystawić ją na bazarze w Stambule, choć droga była daleka i niebezpieczna. A może jednak w Oczakowie? Nie! Od kiedy orda budziacka zapuściła się na Podole, ceny młodych niewolnic znacznie spadły. To nie byłby tak dobry interes jak w Stambule.

- Osiem tysięcy - warknął - i ani talara więcej, giaurze! Albo grzbiet ci batogami osmagam!

Dydyński uśmiechnął się szeroko. Groźby zawsze były nieodłączną częścią targowania się z Selametem.

- Bacz, co mówisz, kupcze. Azali znajdziesz na Podolu kogoś, kto ośmieliłby się podnieść na mnie rękę?! A jak sam spróbujesz, to będziesz szukał swej dłoni na tym oto dywanie.

Turek sapnął. Pociągnął nieco wonnego dymu.

- Zgoda! Ale pieniądze wypłacę za dwa dni. Nie mam tu takiej sumy.

- Zapłacisz tutaj i teraz. A pieniądze masz w tej skrzyni.

- Dobrze. Dobrze. - Selamet uśmiechnął się. Przybili sobie ręce na zgodę. Kupiec klasnął w dłonie i kazał słudze przynieść nieco świetnej arabskiej herbaty z ziołami. To był znak, że właśnie dobili targu.

13. Epilog

W dwa dni po nieszczęsnym pogrzebie, w którym zgorzał doszczętnie kościół sidorowski i zwłoki pana kasztelana, do miasta przyjechał znany rycerz, były żołnierz lisowski Jacek Dydyński herbu Nałęcz. Przywiózł ze sobą i złożył na dymiących zgliszczach czarną zbroję okrutnego jeźdźca, który zabił wcześniej synów starego kasztelana i porwał do piekła pannę kasztelankę Ewę. Wieść o tym, iż młody rycerz pokonał czarta, rozeszła się lotem błyskawicy po całym województwie. W Podhajcach i Sidorowie bito w dzwony, a księża odprawiali dziękczynne nabożeństwa za duszę pana Dydyńskiego. Ksiądz przeor Żabczyński w Podhajcach wygłosił nawet długą mowę dziękczynną, w której nazwał pana Jacka obrońcą chrześcijaństwa, defensorem wiary ojców i synem nieodrodnym Korony Polskiej katolickiej, a takoż rycerzem pełnym wszelakich cnót. Wprawdzie złośliwi gadali potem, że wcześniej na rycerzu owym ciążyły banicje i infamie i że pan Dydyński, będąc lisowczykiem, łupił klasztory i nakładał kontrybucję na dobra duchowne. Wiadomo jednak, że gdzie świątobliwy mąż jeden się znajdzie, tedy go zaraz heretyckie, plugawe języki obmawiać poczynają.

Już wkrótce o wyczynach Dydyńskiego poczęły krążyć legendy, jak to czarta za rogi chwycił i z kościoła wyrzucił, a po latach - jak to kasztelankę, co swe dziewictwo Najświętszej Maryi Pannie poświęciła, przed diabłem obronił. Najwięcej opowiadał o nim imć pan Artur z Zabierzowa Machlowski, który był jakoby naocznym świadkiem, gdy diabeł pod postacią rajtara-heretyka wpadł do kościoła w Sidorowie. Niektórzy jednak panowie bracia zadawali kłam tym słowom i twierdzili, iż pan Machlowski, pijanica i warchoł znany, całe te wydarzenia w karczmie przespał i to, co mówi, zna tylko z opowieści innych.

A cóż na to uczynił pan Dydyński? Jako prawdziwie niepokalany szlachcic polski, obrońca wiary chrześcijańskiej świętej katolickiej i rycerz spod kresowych stanic, powołując się na zapisy w księgach, wedle których Ligęza ustanowił go opiekunem panny Ewy, zagarnął szybko obszerne włości kasztelana, w czym pomagał mu jego zaufany klient, szlachetka Wieruszowski. Pan Jacek toczył potem długie procesy i wojny z krewnymi i spadkobiercami Ligęzów, napadał na wsie i folwarki, zajeżdżał dobra sąsiadów, a woźnym, którzy przychodzili do niego z pozwami, kazał zjadać pisma. Będąc jednak prawdziwie miłosiernym katolikiem, pozwalał im odetchnąć pomiędzy zjedzeniem jednego pozwu a drugiego, choć i to nie za długo.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Szabla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Szabla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tess Gerritsen - Czarna loteria
Tess Gerritsen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
P. James - Czarna Wieża
P. James
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Czarna Szabla»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Szabla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x