Jacek Komuda - Czarna Szabla

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Czarna Szabla» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czarna Szabla: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czarna Szabla»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czarna Szabla — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czarna Szabla», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

8. Nobile verbum

Nie spadł w nicość ani nie uderzył o kamienie. Opadł na coś miękkiego. Leżał w ciszy, wsłuchany w potrzaskiwanie ognia na palenisku. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą belkowany, pobielany sufit, po którym skakały odblaski płomieni.

Leżał na ławie w prostej izbie bez podłogi. W otwartej czeluści chlebowego pieca gorzał ogień. W jego blasku zobaczył prosty stół, drewniany ceber, stos drew w kącie, drewnianą balię, kijankę, kilka glinianych garnków. Dydyński poderwał się na nogi. Serce zabiło mu mocno, bo pomyślał, że jest w niewoli. Jednak ta izba wyglądała jak komora w chłopskiej chałupie, a nie zbójeckie siedlisko. Gdy się zerwał na nogi, od razu poczuł ból w lewym boku. Pomacał się tam i poczuł pod palcami grube zwoje bandaża.

Żyję, pomyślał. Nie zabił mnie.

Przeszedł się po izbie Okiennice zamknięto na głucho Ciekaw był czy drzwi - фото 11

Przeszedł się po izbie. Okiennice zamknięto na głucho. Ciekaw był, czy drzwi także. Ruszył ku nim, ale się wstrzymał. Coś było ukryte za piecem.

W szparze ktoś schował szablę - prostą batorówkę z szerokim, zakrzywionym łagodnie ostrzem, długim jelcem i ściętą skośnie nasadą głowicy.

Oprócz szabli Dydyński wyciągnął coś jeszcze. Małe zawiniątko, w którym błysnęło coś złotego... Sygnet! Szlachecki sygnet z wybitym znakiem brogu. To był herb Leszczyc.

Drzwi odskoczyły ze skrzypieniem. Dydyński chwycił za rękojeść szabli. Do izby wszedł niski, pleczysty mężczyzna w baraniej czapie i chłopskiej sukmanie. A za nim... Za nim wmaszerował Jasiek z zakłopotaną miną. Nieznajomy zamarł, widząc szablę w ręku pana Jacka.

- Powoli, panie rębajło - mruknął. - Ledwie wydobrzałeś, od razu chwytasz za szablę?

- Jegomości okrutnie cięto - skłonił się Jasiek. - Znaleźliśmy cię przy trakcie, w lesie. Koń stał nad tobą wylękniony i pogryziony.

- Powoli, Jasiek - powiedział mężczyzna w czapie. - Jak widzisz, panie, nie jesteśmy zbóje, ale cię po chrześcijańsku wyratowaliśmy z opresji. Jam jest Mikołaj Wierusz, ojciec twego pachołka Jaśka. A ty, panie, trzymasz w ręku moją szablę.

- Już oddaję. - Dydyński podał mu batorówkę. - Sygnet też twój?

- Jako żywo.

Dydyński spojrzał na sygnet, a potem na Wierusza.

- To jak to? Jasiek chłop - sam tak mówił - a jego ojciec pieczętuje się sygnetem?

- Zabrali mi szlachectwo.

- Zabrali? Zbójcy? Zaczaili się i cap! - odebrali?

- Nie zbójcy. Jeden zbój, największy w całym powiecie. Pan kasztelan z Sidorowa. Pan Ligęza. Tak sobie upodobał nasz zaścianek, że uczynił naganę naszego szlachectwa i przemienił w chłopy. Jasiek był wtedy mały. Kiedyś nazywałem się Wieruszowski herbu Leszczyc. Dziś nazywam się tylko Wierusz.

- Nie wiedziałem - mruknął Dydyński. - Ale i tak jestem wdzięczny za pomoc i uratowanie życia, panie bracie.

- Więc ty także uczyń coś dla mnie.

- Cóż takiego?

- Przestań ścigać czarnego jeźdźca.

- Co?! Dlaczego?

- Jeździec wypełnia wolę Boga. Słusznie karze grzeszników. Nie w prawie władał pan Ligęza, łamał słowa i przysięgi, zajeżdżał sąsiadów, brał, co chciał - cudze żony, dziewki i córki, wsie, zamki i miasteczka. A tymczasem jeździec wziął to, co Ligęza kochał najbardziej. Jego synów. I weźmie jeszcze córkę.

- Mówisz tak, bo nienawidzisz Ligęzy. Ilu niewinnych ludzi zabił jeździec? Iłu pomordował?

- A czy zabił ciebie?!

Dydyński spuścił wzrok. Pomacał się po boku... Ta rana nijak nie mogła być śmiertelna.

- Zabijał ludzi pana kasztelana. Jego sługi, jego hajduków, jego rękodajnych - ciągnął Wierusz.

- Czym zawinił dzierżawca, którego rozszczepił pierwszego?

- Pan Lubicz był synem kasztelana z nieprawego łoża. Katem nad nami. On ojca mego Sebastiana postawił na cztery noce pod pręgierz, aż starzec umarł...

- Jeździec to człowiek czy upiór?

Mikołaj skinął na Jaśka. Chłopak wyszedł do sąsiedniej izby. Przydźwigał ciężki parciany worek. Podniósł go z trudem i cisnął na stół. Sznur rozsunął się. Zabrzęczało złoto, na stół sypnęły się rulony czerwońców, dukatów, srebrnych groszy, pruskich talarów, florenów, kwartników i miedzianych szelągów...

Dydyński oniemiał. Wsparł się o stół i z niedowierzaniem spojrzał na stos złota.

- Wszyscy wiedzą, że waść najmujesz szablę za pieniądze. Kasztelan obiecał ci dziesięć tysięcy czerwonych. Ot, tutaj jest dwanaście. Zabieraj je i jedź, gdzie chcesz.

Dydyński pokręcił głową.

- Nie bój się, to nie jest złoto Wieruszowskich. Nie tylko Wieruszowskich. Ale myśmy też się dorzucili.

- Tu nie chodzi o złoto! Ja dałem słowo szlacheckie. Verbum nobile debet esse stabile!

- Mało jeszcze?

- Nie chodzi mi o pieniądze.

Wieruszowski odpiął od pasa chudy mieszek i rzucił go na stół.

- Bierz, bierz wszystko.

- To nie pieniądze mnie tu trzymają - powtórzył wolno Dydyński. - Obiecałem, że pokonam jeźdźca, a ja mam swój honor. Chcę zobaczyć, czyja twarz kryje się pod przyłbicą jego hełmu.

- A skąd wiesz, czy nie zobaczysz w niej odbicia własnej?

Dydyński wsparł się pod boki. Popatrzył groźnie na Wieruszowskiego.

- Mów, co wiesz o jeźdźcu.

- Nic nie powiem.

- Mógłbym zawlec cię do kasztelana. Na mękach przyznałbyś się nawet do ukrzyżowania naszego Zbawiciela.

- Nie zrobisz tego. Ty jesteś Dydyński, nie Ligęza.

- Bóg ci zapłać za opiekę, panie Wierusz. Jeśli pokonam jeźdźca, skłonię kasztelana, aby ci szlachectwo wrócił.

- Nie przekonasz.

- Dlaczego?

- Bo zginiesz. Jeździec cię zabije.

- A dlaczego nie zrobił tego do tej pory?

- Wybiłeś mu szablę z ręki, ale dałeś odjechać. A on jest honorowy, podobnie jak ty. I podobnie jak ty dał słowo, że porwie kasztelankę do piekła. Czyje słowo jest mocniejsze, twoje czy jego? Nie licz na to, że okaże ci litość za drugim razem.

Zapadła cisza. Dydyński wsłuchał się w potrzaskiwanie ognia na palenisku.

- Jasiek, przynieś żupan i delię!

- Panie Dydyński - powiedział cicho Wieruszowski - to było inaczej, niż opowiadał Nietyksa. Chrystiana von Thurna nie zabili chłopi rozwścieczeni rabunkami. Wpadł w zasadzkę urządzoną przez ludzi kasztelana Ligęzy. Został zwabiony w pewne miejsce i zabity.

- Kto zwabił go w zasadzkę?

Wierusz nie odpowiadał. Dydyński patrzył na niego długo. A potem wyszedł z chaty w czarną noc.

9. Exitus

Ligęza umierał. Cienie świec ustawione przy łożu kasztelana rzucały złote światło na jego oblicze. Podkreślały czarne cienie pod oczyma, wydobywały na wierzch kości policzkowe. Ta twarz była obliczem trupa. Sprowadzony ze Lwowa malarz skończył już portret trumienny na cynowej blasze, a na wieżach sidorowskiego zamku zawieszano czarne chorągwie.

- Tak, to prawda - wycharczał kasztelan. - Tak jest, żył kiedyś Chrystian von Thurn, którego kazałem chować na dworze, a który umiłował moją dziewkę. A teraz wrócił jako czarny jeździec. Nie wiem, czy to ten bękart, czy ktoś, kto się pod niego podszywa. Sześć lat temu kazałem go zabić, zwabiłem w pułapkę, ale powstał z grobu.

Kasztelan rozkasłał się. Medyk czuwający przy łożu podał mu zioła w kubku. Ligęza przełknął z trudem kilka łyków płynu.

- On przyjdzie tutaj... Przyjdzie po Ewę, zabierze ją. Ale to i tak nie ma znaczenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czarna Szabla»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czarna Szabla» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Tess Gerritsen - Czarna loteria
Tess Gerritsen
Jacek Dąbała - Prawo Śmierci
Jacek Dąbała
Jacek Piekara - Arrivald z Wybrzeża
Jacek Piekara
Jacek Komuda - Imię Bestii
Jacek Komuda
P. James - Czarna Wieża
P. James
Jacek Dukaj - Inne pieśni
Jacek Dukaj
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
libcat.ru: книга без обложки
Jacek Komuda
Jacek Dukaj - Czarne Oceany
Jacek Dukaj
Jacek Piekara - Miecz Aniołów
Jacek Piekara
Отзывы о книге «Czarna Szabla»

Обсуждение, отзывы о книге «Czarna Szabla» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x