Jacek Komuda - Diabeł Łańcucki

Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Diabeł Łańcucki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Diabeł Łańcucki: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabeł Łańcucki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Diabeł Łańcucki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabeł Łańcucki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Łżesz, waćpan, jak pies – mruknął Gedeon. – Takie to bajanie jak opowieści, żeś Turków bił pod Agrą. Bo znajdą się jedni, panie Stadnicki – dodał ściszonym głosem – którzy gadają, jak żeś wtedy z czaty sromotnie uciekał, małoś hajdawerów na chrustach nie zostawił. Znajdą się też i drudzy, co pamiętają, jak żeś o towarzyszach swoich z wieży w Czufut-Kale zapomniał!

Dziwne, ale Stadnicki zbladł i cofnął się, jakby wspomnienie owej Agry bolało go znacznie bardziej niż otwarta potwarz. Do kroćset, co się za tym kryło?

A niech to wszyscy diabli – pomyślał – kiedy Dwerniccy wyruszyli na tę nieszczęsną wyprawę? Czy aby też nie pod Agrę? Czyżby byli tam razem ze... Stanisławem Stadnickim z Łańcuta?!

– Jak tedy będzie z intercyzą, mości panowie? – zapytał Mniszech. – Dojdziecie do zgody czy nie?

– Jeśli taka jest wola mości Dwernickiego – odezwał się zbolałym głosem Stadnicki – tedy mogę zaniechać kwitacji pod warunkiem, iż ustanowisz, panie starosto, zastaw między nami, iż do czasu zakończenia sprawy w sądzie grodzkim, a da Pan Bóg i w trybunale lubelskim, panowie Dwerniccy i ichmość pan Dydyński powstrzymają się od wszelakich gwałtów na osobie mojej, mojej rodzinie i czeladzi. I ad instar Tartarotum nie będą mych wiosek palić ani zbrojnie zajeżdżać.

To było jakieś novum. Rzekłbyś: wyjście suchą nogą z bagna. W każdym razie dawało Dwernickim nieco więcej czasu.

– Zgadzamy się – rzekł niechętnie Gedeon. – Jeśli waść zaniechasz ius caducum i nie będziesz nas prześladował, ślubujemy poniechać dochodzenia naszych pozwów zbrojnie. Ale to nie znaczy, że wycofamy je z grodu i nie będziemy potem włóczyć cię po sądach.

– Włóczcie mnie – rzekł wesoło Stadnicki, jak każdy hultaj obeznany doskonale z procedurami. – I obyście się na sądny dzień wyroków doczekali.

– Zastaw wyznaczam na pięć tysięcy złotych – rzekł starosta. – Która ze stron warunki ugody złamie, tedy musi go wpłacić na rzecz poszkodowanego.

– Zgoda!

– Zgoda.

– Panie pisarzu – rzekł Gedeon – czyń, waszmość, swą powinność. Oblatuj intercyzę, a wcześniej ubierz ją w jakie mądre słowa. Ja zaraz poświadczę ją podpisem.

Pióro zaskrzypiało w księdze. Stadnicki i Gedeon ustalali wolno treść dokumentu, pan Sękowski wtrącał co pewien czas swoje trzy grosze; czasem zaprotestował starosta, znacznie częściej zaś Diabeł Łańcucki.

– Mości panie Dydyński...

Aleksander Sienieński był tuż przy nim. Zawsze przemykał szybko i cicho, niczym dziki zdeb podkradający się do ofiary. I równie okrutnie mordował. Bo nigdy nie cieszyło go zabijanie szybkie, lekkie i litościwe...

– Witam waszmości. I dziwuję się.

– Czemu waszmość pan się dziwisz?

– Temu, że Sienieński Diabłu służy, a nie na odwrót.

– Skoro ostatnio, jak powiadają, stolnikowice sanoccy czapkują chodaczkowym szlachetkom, tedy nie powinno zadziwiać cię nic. Lepiej wszak być sługą Stadnickich niźli pachołkiem u Dwernickich.

– Nie służę za pieniądze.

– Zatem za miskę strawy?

– To moi przyjaciele, mospanie. Od śmierci mnie uchronili. Spłacam dług wdzięczności.

– Wzruszające – chlipnął udawanie Sienieński – podaj tę historię ojcu Skardze i Birkowskiemu do kazań, bo pomiędzy sarmatiae bellatores już tylko ciebie jeszcze im brakuje.

– Bądź pewien, że tak uczynię. Gdy tylko usłyszę od ciebie, jaką cenę wyznaczył waszmości Stadnicki za moją głowę?

– Nic.

– Nic, bo jej nie chce, czy nic nie daje, bo skąpy?

– A nie myślisz, panie bracie, że może po prostu twoja głowa nic nie jest warta?

– Po tym, co się stało w Dwernikach, idę o zakład, że Stadnicki chętnie by ją na wety nosił.

– Bezwzględny z waści człek!

– Gdybym nie był bezwzględny, już dawno bym nie żył. Lecz gdybym nie potrafił być miłosierny, nie zasługiwałbym na to, aby żyć.

– I dlatego nie trzeba mi waszmościnej głowy.

– Zatem czemu zawdzięczam to spotkanie?

– Ciekawość, waszmość panie, pierwszy stopień do piekła. A ten krzyżyk przy rapciach to od kogóż? Od panny?

Dydyński pomacał się z boku. Do diaska, odkładając szablę, zapomniał odczepić od sznura mały krzyżyk z prochem z grobu świętego Jana z Dukli, który dostał od panny Dwernickiej.

– Ciekawość, mości Sienieński... Nie chcę cię do piekła sprowadzać. A jeśli nawet od panny, to co wtedy?

– Wtedy już rozumiem, czemu służysz Dwernickim. Dziewka. Urodziwa, gładka, choć niebogata. Taaaaak. Wszystko jasne. Dziękuję waszmości.

– Za co mi dziękujesz?

– Chciałem posmakować, jak pachnie twój strach, waszmość panie Dydyński.

Stolnikowic milczał. Nie wiedział, jak ma traktować te słowa. Sienieński nie był zwykłym rębajłą, a już na pewno człowiekiem pokroju Stadnickiego. Dydyński znał historie, jakie od kilku lat krążyły o tym szlachcicu. Powiadano, że jako dziecko dostał się w ręce Tatarów pod Baworowem, a choć został odbity, pohański czarownik odmienił mu duszę. Może i była to prawda, bo dla Sienieńskiego niczym było strzelić człowiekowi w łeb jak psu, a zaraz potem opowiadać śmieszne krotochwile, czy rozszczepić chłopa czekanem, bo... zasłonił mu słońce, choć tego dnia od rana siąpiło. Powiadano o nim, że strzelał do Żydów z gwintówki. A gdy kiedyś kazał zabić Andrzeja Rusieckiego w gospodzie w Pomorzanach, zaś ów po pierwszym strzale żył jeszcze i błagał o litość, Sienieński nabił pistolet na nowo, wręczył pachołkowi i kazał ponownie mierzyć w głowę lub w piersi. Innym zaś razem, kiedy stary sługa Strusiów nie dawał mu konia ze stajni, własnoręcznie odrąbał starcowi prawą rękę. O co jednak chodziło mu teraz? Dydyński nie był w stanie tego odgadnąć, bo natura pana Sienieńskiego była równie zawiła co horoskopy postawione przez pijanego astrologa, które w dodatku przez miesiąc leżały w norze pełnej wygłodzonych szczurów.

Szybko złożyli podpisy pod oblatowaną intercyzą wpisaną przez podpiska Sękowskiego do liber decretorum Ziemi Sanockiej. A potem rozstali się z Diabłem i jego inkluzem bez zbędnych słów, czułych pożegnań czy picia strzemiennego.

– Idź, waszmość, do koni – mruknął Gedeon do stolnikowica, gdy za Stadnickim zamknęły się drzwi. – Ja przejrzę jeszcze nasze protestacje i zaraz przychodzę.

* * *

Kiedy dotarli do przeprawy promowej pod Sobieniem, deszcz przestał padać, a zachodzące słońce przedarło się przez ciężkie, ołowiane chmury. Chociaż był dopiero pierwszy poniedziałek po Wszystkich Świętych, czyli piąty novembris, na rzece i traktach panował ruch. Dotarli bowiem do skrzyżowania szlaków, z których jeden, ze Lwowa wychodzący, przechodząc przez Lisko i odgałęziając się w Zagórzu na Węgry, zmierzał prosto jak strzelił na Sanok, Krosno, Pilzno i Tarnów, a drugi, wodny – zmierzał z biegiem Sanu do Wisły, a potem ku Sandomierzowi, Warszawie, Toruniowi i Gdańskowi. Tędy szły szerokim strumieniem dobra, bogactwa i towary. Z jednej strony pędzono na zachód nieprzebrane stada czerwonego i włochatego bydła z Rusi, Podola i Ukrainy, z jarmarków w Trembowli, Kołomyi, Przemyślu i Jaworowie. W drugą jechały wozy wyładowane winem, srebrem, bronią, materiami, jedwabiami, suknem, płótnem i konopiami. Na północ zaś płynęły daniny lasów oraz pól Ziemi Sanockiej i Przemyskiej. Po miesiącach suszy spadły deszcze i poziom wód podniósł się znacznie, więc rzeka na całej swej szerokości usiana była ciężkimi, ozdobionymi białymi żaglami szkutami, płaskodennymi komięgami i dubasami z szerokim, nisko wzniesionym dziobem, wokół których uwijały się mniejsze byki, lichtany, kozy i płty, a środkiem nurtu ciągnęły ciężkie tratwy z dębowych i świerkowych pni. Niektóre statki cumowały przy drewnianych pomostach na lewym brzegu Sanu albo powiązane linami, ze zwiniętymi żaglami i podniesionymi pojazdami oczekiwały na załogi. Na szkutach i komięgach wieziono w dół rzeki żyto, pszenicę, jęczmień i proso. Na tratwach zalegały wielkie bale, całe lasy porąbane na klepki, falby i wanczosy, buk do huty, sośnina na smołę oraz dąb na budowę okrętów w Gdańsku i za morzem. Inne znów statki wyładowane były aż po chorągiewki na dachu skarbówek beczkami ze smołą, potażem i ługiem. Z biegiem wody wieziono na handel wielkie solne bałwany z kopalń i zwykłą sól z solanek pakowaną w pękate dębowe beczki. Dalej szła saletra i siarka, skóry, wosk i gorzałka, a na mniejszych łodziach i promach piętrzyły się antałki piwa jezuickiego, żółkiewskiego i grodziskiego, beczki z lipcem, kufy z małmazją, wołoskim i greckim winem. Nade wszystko zaś z wybornym węgrzynem, który – Hungariae natum et Poloniae educatum – przyczyniał się co roku do szybkiego opróżniania mieszków szlachty z Małej Polski i Rusi Czerwonej. Obok niego szły dubasami, bykami i lichtanami pękate faski masła, kapusta, groch i buraki, bele płótna, miód oraz rzepa ekspediowane aż do Sandomierza i Kazimierza.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Diabeł Łańcucki»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabeł Łańcucki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Diabeł Łańcucki»

Обсуждение, отзывы о книге «Diabeł Łańcucki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x