Jacek Komuda - Diabeł Łańcucki
Здесь есть возможность читать онлайн «Jacek Komuda - Diabeł Łańcucki» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2007, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Diabeł Łańcucki
- Автор:
- Жанр:
- Год:2007
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Diabeł Łańcucki: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Diabeł Łańcucki»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Diabeł Łańcucki — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Diabeł Łańcucki», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Za Stadnickim stał szczupły, młody panek w krótkim rajtroku do konnej jazdy, karmazynowej delii i wysokim kołpaku z kitą czaplich piór. Starczyło, że Dydyński spojrzał na niego, i zaraz poczuł się tak, jakby właśnie stawił się na pogrzeb. To nieprawda, że ten młody szlachcic miał minę jak kapnik czy grabarz. On po prostu wyglądał, jakby właśnie zaprosił w tany Panią Śmierć. I wyszedł z tego żywy.
Dydyński poznał go, lecz był zaskoczony. Zdziwił się, że Aleksander Sienieński, dla którego ubicie człowieka było niczym odgonienie natrętnej muchy, zgodził się zostać sługą i kumotrem Diabła Łańcuckiego. Znając wybujałą fantazję Sienieńskiego, Dydyński mógłby się spodziewać, że powinno być odwrotnie.
Pokłonili się przed starostą, a potem przed Stadnickim.
– Wielmożni, uprzejmi i wielce mnie mili mości panowie bracia – rzekł Mniszech – czyniąc zadość wymogom prawa pospolitego, zgodziłem się oto pośredniczyć w zawarciu ugodowej intercyzy pomiędzy urodzonym Stanisławem ze Żmigrodu Stadnickim, panem na Łańcucie, Krzemienicy, Czarnej, Głuchowie z Saniną i Białobrzegami, Rakszawie, Żołyni, Stadnikach, Rudej et cetera, a mości panem szlachetnym Gedeonem z Dwernik Dwernickim, co czynię przy świadkach i rękodajnych sługach stron, jako: urodzonym Jacku Dydyńskim tudzież urodzonym Aleksandrze Sienieńskim, biorąc na świadka powagę urzędu grodzkiego. Moim zadaniem jest do ugody doprowadzić, waszym ją zawrzeć z dobrej woli, a ichmość pana Jakuba Sękowskiego, podpiska grodzkiego, intercyzę ową do ksiąg grodzkich oblatować. Poczynajcie tedy, mości panie Stadnicki.
– Wielmożni, uprzejmi i zacni mości panowie bracia – rzekł Diabeł głosem statecznym i słodkim jak toruńskie pierniki – znane wam jest, co rzekł Ezopos mądry, iż zgoda buduje, a złość rujnuje. Tedy ja, Stanisław ze Żmigrodu Stadnicki, porzuciwszy zaszczyty i dostojeństwa, zjeżdżam tutaj z jednym czeladnikiem moim, któremu płacę nie ze starostw, tenut ani żup solnych, ale z mego chudego mieszka ziemiańskiego. Aby jako równy z równymi, wolny z wolnymi, szlachcic ze szlachcicem przyjść do zgody. Oświadczam tedy primo: iż żadne z mej strony przeszkody ni pozwy odtąd nie będą już nękać szlachetnych Dwernickich. Pozwu, który przeciwko nim złożyłem, iż sobie uzurpują prawa szlacheckie jako ignobiles, zaniechuję, uroczyście ich deprekuję i oświadczam, iż pan Dwernicki jest verus nobilis ex omnibus antecessoribus suis, razem z całą familią. Lepiej bowiem nie żyć, niż szlachcicem nie być. Lepiej szlachcicem nie być, niż wolności odstąpić, lub też ją innym panom braciom niegodziwie wydrzeć. By też do ostatniej koszuli, choćbym potomstwu swemu i szeląga nie ostawił, tym się samym cieszyć będę, gdy zgoda między naszymi rodami zapanuje, prawo i sprawiedliwość na zawsze! Zapadła cisza. Starosta skinął na Gedeona.
– Cóż wy na to, mości panie Dwernicki?
Gedeon postąpił do przodu. Zamrugał jednym okiem i spojrzał na Stadnickiego tak srogim wzrokiem, że gdyby były w nim ukryte sztylety, pan łańcucki wyglądałby jak Cezar po marcowej pogawędce z Brutusem. A najdziwniejsze, że Stadnicki poruszył się niespokojnie, wyglądał na przestraszonego. A jeśli – błysnęła nagła myśl w podgolonym łbie Jacka – a jeśli ci ludzie znali się wcześniej? Czyżby łączyła ich nie tylko rodowa waśń?
Stadnicki spuścił wzrok, jak gdyby już zaspokoił swoją ciekawość odnośnie wyglądu Gedeona. Ale wciąż był niespokojny. Dydyński dałby sobie uciąć głowę, że Diabeł czuł się w obecności Dwernickiego równie dobrze co potępieniec położony na rozgrzanych węglach.
– Względem kaduka – odezwał się w końcu Gedeon – tedy zgadzamy się zawrzeć ugodę. Waść nie będziesz nas pozwami obrzucał, ciągał do sądów, żądał mundacji, my zaś nie będziemy cię wlec po trybunałach. Wpiszesz nam zaraz deprekację do księgi i po sprawie. Ale kaduk to jedno, a zajazdy na Dwerniki – to druga sprawa. Jak waszmość wynagrodzisz nam straty, zabójstwa i gwałty, których twoi ludzie dokonali w naszej wiosce?!
– Mości panie bracie – rzekł Diabeł – jakże wy śmiecie pozywać mnie o zajazdy? Dlaczego wypominacie rzekome gwałty, gdy ja z dobrej woli rękę do was wyciągam do zgody? Jam nikogo nie zabił ani nie kazał zabijać, kryminałów nie miałem nigdy na sejm ani mnie o wieżę nikt nie pozywał na trybunał. A dlaczego?! Bo grzecznie żyję, wedle praw boskich i ludzkich! Mnie Diabłem zowią tylko z kurwy synowie, a od takowych zelżon być nie mogę! Ja panów swoich nie zdradzam, zamków murowanych nie mam i sklepów w skałach, gdzie chłopi dukaty kują, jako psi syn Jazłowiecki w listach pisał! Moje nakowadła do robienia pieniędzy, chwała Bogu, widują ludzie cnotliwi po Wiśle płynące do Gdańska na szkutach! Ja pobereźników nie chowam i złodziejskich wydzierków nie żywię ani czeladzi swawolnej! Do wieży szlachciców poczciwych miotać nie każę ani za nimi, opiwszy się, po gospodach z dobytą szablą nie biegam! I dlatego ja was z dobrej woli deprekuję i pozwy wycofam o kaduka, wy zaś mnie ze wszystkich dawnych zaszłości między nami skwitujecie!
Stadnicki mówił to wszystko natchnionym głosem, spuściwszy skromnie oczy. Rzekłbyś, że przemawia jak senator na warszawskim zamku albo niczym stateczny posesjonat upomina się na sejmiku o los utrapionej ojczyzny. A tymczasem po głowie pana Dydyńskiego przemykały wspomnienia ostatnich uczynków Diabła Łańcuckiego. A więc krwawe zagarnięcie Wojutycz, zajazdy na Dwerniki, porwanie pana Andrzeja Ligęzy, zajazdy i splądrowanie Chmielnika, Rachwałowej Woli i Błędowej należących do Anny Opalińskiej. Długa i krwawa bitwa w Krzemienicy, gdzie Stadnicki zdobył chorągiew Łukasza Opalińskiego i jeńców, napaście na kupców, mieszczan i Żydów z Leżajska, pospolite zwady i krwawe grabieże na dzierżawców Opalińskiego.
Teraz nastał czas na replikę Gedeona.
– Nie ma zgody, mospanie! – rzekł Dwernicki głuchym, nieprzyjemnym głosem. – Ja niekształcony w retoryce. Więc powiadam prosto z mostu, że zaprawdę, mości panie Stadnicki, jeśli po zajazdach Dwernik, po próbie uczynienia z nas chłopów, po szesnastu martwych naszych braciach, a trzydziestu poranionych, otrzymasz od nas jakąś kwitację i intercyzę, tedy niechaj mi kutas na dłoni wyrośnie i zakwitnie jak akacja na wiosnę! Moja odpowiedź brzmi: nie. Klnę się na wszystkich świętych, że zapłacisz za nasze krzywdy! Dasz basarunki za każdy zajazd, każdy gwałt i każde podpalenie! Choćbym ci miał łeb ukręcić tymi oto rękoma.
– Hola, mości panie! – wtrącił się starosta. – Nie zapędzaj się za daleko, bo w grodzie jesteś. Bacz, abyś tego, co rzekł, nie musiał potem spod ławy odwoływać – dorzucił mniej pewnym głosem, bo nawet jemu trudno było wyobrazić sobie, kto i w jakich okolicznościach mógłby zmusić tego wielkoluda do wejścia pod ławę i odszczekania obelg psim głosem.
– Ja to wszystko rozumiem – mruknął Diabeł. – Sęk w tym, że nie z mojej woli zajazd na Dwerniki uczyniono. Złożyłem już protestację przeciwko memu porucznikowi Michałowi Achacemu Rożniatowskiemu, który zajechał waszą wioskę. Ja posłałem go ledwie ze stem piechoty...
– Trzema stami – wtrącił Dydyński.
– I jeszcze z półtorej setki konnych tam było – uzupełnił jego patron.
– ...do Dwernik, gdzie był szlachetny Gedeon Dwernicki, z tym rozkazaniem, aby żadnego gwałtu nie popełniono i żadnej rzeczy nie brano, ale by pozew doręczono...
Gedeon i Dydyński roześmieli się wesoło.
– ...wszelako Rożniatowski sam z ludźmi powierzonymi na Dwerniki się rzucił, dwory i chaty szturmował, rzeczy niektóre pobrał i wiele krzywd oraz despektów mnie, panu swemu, uczynił!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Diabeł Łańcucki»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Diabeł Łańcucki» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Diabeł Łańcucki» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.