Wladimir Sawczenko - Retronauci

Здесь есть возможность читать онлайн « Wladimir Sawczenko - Retronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1989, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Retronauci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Retronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zebrane opowiadania prezentują rozmaite odmiany literatury sf od „powieści kryminalnej w czterech trupach” do interesującej parafrazy motywu wehikulu czasu. Pisarz rezygnuje niekiedy z zasady prawdopodobieństwa naukowego na rzecz fantazji paradoksalnych hipotez i eksperymentów intelektualnych. Jego utwory dobrze osądzone są w codzienności radzieckiej, wiele tu trafnych obserwacji obyczajowych i humoru.

Retronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Retronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wpadł do pracowni, złapał płaszcz i czapkę, ubrał się w biegu, wyskoczył z instytutu, pomknął na postój taksówek. „Jeśli dopiero zaczęła czytać — zastanawiał się w myśli, złoszcząc się na kierowcę, który ostrożnie prowadził samochód po oblodzonej jezdni — to odbiorę. Wyrwę z rąk. Lepszy taki skandal niż… A jeśli już przeczytała całą? Albo chociażby większą część? Wtedy koniec…”

Piotr Iwanowicz gorączkowo przypominał sobie, co było w książce o jego trwającym jeszcze po ślubie związku z Walą, o innych kobietach i wielu przelotnych przygodach: z Nadią i Szura w Moskwie, ze studentką Galą w Astrachaniu, z dwiema mężatkami (jedna z nich była znajomą Lusi) już tutaj… I rzecz nawet nie w tych grzeszkach — dowie się, że dopuścił się ich nie z powodu porywu serca i nie dlatego, że odczuwał naglącą potrzebę, ale po to, żeby przechwalać się przed samym sobą i innymi, żeby potem niedbale mówić w męskim towarzystwie: a wiecie, miałem… Dowie się, ile nerwów kosztowała go taka pospieszna rozpusta. Wtedy — koniec. Zerwanie. Pogarda do końca życia. Tego się nie wybacza.

,A więc rozwód? Tak od razu, nagle? Z tego powodu, że diabli mnie podkusili kupić w Moskwie tę książkę?…” Piotr Iwanowicz poczuł przypływ okrutnej złości na autora, który ukrył się pod pseudonimem Nieznany, na sprzedawcę, na wszystkich, którzy wpadli na ten diabelski pomysł i zepsuli sprawnie działającą maszynę jego życia. „No, niech mi tylko wpadną w ręce!..”

Wszedł do mieszkania z zamierającym sercem i nikłą nadzieją: być może, nic się jeszcze nie stało, żona zapomniała o książce z Moskwy, zajmuje się domem? Lecz z pokoju słychać było pochlipywanie. „A jednak. Źle…” Piotr Iwanowicz poczuł chęć, żeby zawrócić i wyjść.

Kot Leniuch siedział na szafce do butów, patrzył na Piotra Iwanowicza: po wyrazie oczu kota poznał, że ten widzi swego pana na wylot i że jemu, Leniuchowi, także jest on wstrętny. — Ciągle się wymiguję — pomyślał Piotr Iwanowicz brzydząc się samego siebie. — Skoro potrafiłem tak żyć, to powinienem umieć za to odpowiedzieć. Inni nie mają nic z tym wspólnego, sam jestem autorem swego życia. Cóż… zamiast oszukiwać siebie jeszcze przez długie lata, lepiej rozmówić się i już! — Wszedł do pokoju.

Syn na szczęście nie wrócił jeszcze ze szkoły. Żona siedziała w podomce na kanapie, na kolanach — książka, w ręku drżał papieros. „Całkiem źle” — pomyślał Piotr Iwanowicz. Oczy Ludmiły poczerwieniały, obrzękły, nos spuchł — była teraz tak niepociągająca, że Piotr Iwanowicz nie poczuł nawet litości.

Nie decydując się, żeby cokolwiek powiedzieć, zdjął płaszcz, zmienił buty na domowe pantofle, usiadł przy stole. Kilka minut upłynęło w uciążliwym milczeniu.

— Mimo wszystko nie rozumiem — usłyszał wreszcie wilgotny, wibrujący głos żony — jakże to tak? Co to wszystko znaczy? I skąd nagle to wszystko? Dlaczego? Bardzo to miło z twojej strony, nic dodać, nic ująć. Mógłbyś przynajmniej porozmawiać ze mną… mógłbyś uprzedzić! Ale nie tak — kamieniem po głowie. Jak to się wszystko stało! Jak mamy teraz żyć?! I… jak mogłeś? O—o–o… — zaszlochała, opierając się o wałek kanapy.

Piotr Iwanowicz zapalił, milczał. Chciał podejść, pogłaskać drgające plecy żony, lecz nie mógł się zdecydować. „Może uda mi się jakoś wytłumaczyć? — rozważał. — Ale co powiedzieć, co wymyślić? Co ja jej powiem! W tym dowcip, że teraz jest wszystko jasne, najjaśniejsze, zostały wypowiedziane słowa, których sensu nie zmieni się innymi słowami”.

— No, uspokój się, dość — przemówił wreszcie. Co teraz zrobisz? Naprawdę nie chciałem.

— Czego — nie chciałeś? Czego?! — poderwała się Ludmiła Siergiejewna. — Nie chciałeś zbędnych wyjaśnień, dlatego ułożyłeś to i podsunąłeś mi tę… to?! Schwyciła książkę, potrząsnęła nią, odrzuciła. — Jeśli nie zamierzasz żyć ze mną, to można się było obejść bez tego… bez zbierania informacji, bez kłopotów z drukarnią… „Interesująca zmiana tematu — z oszołomieniem zauważył Piotr Iwanowicz. — Któż to zbierał informacje, zabiegał o druk, przecież nie ja?” — I po co wszystko na jedną kupę zwalać: i to, że trułam się zapałkami w latach szkolnych i że ojciec mnie nie kochał… i mama nie za bardzo, i jak mnie schwytano, kiedy sprzedawałam złoty pierścionek. Co tobie do tego? Po co się w tym grzebać?

Dopiero teraz Piotr Iwanowicz zaczął rozumieć, że żona wcale nie napada na niego — lecz broni się.

— A jeśli chcesz się rozwieść, to wystarczyło powiedzieć — i wszystko, i proszę, i koniec! Nie było potrzeby zbierać… „demaskującego materiału!” — Roześmiała się nerwowo i ze złością. — Ale Andriuszki i tak ci nie oddam. Jeśli zamierzasz wykorzystać… o Innokientiewie, to… po pierwsze nic takiego między nami nie było, a po drugie… po drugie… wszystko jedno, nie oddam! I już! — Znowu zapłakała.

— Poczekaj, Lusia, o czym ty mówisz? — wymamrotał Piotr Iwanowicz. — Jakieś zapałki, tata z mamą, Innokientiew… niczego takiego tam nie ma!

— Jak to nie ma? Jak to nie ma! — Schwyciła książkę, przekartkowała ją i przeczytała z przesadnie dramatyczną intonacją: Była średnią córką i rodzice niezbyt ją kochali. Matka kochała syna i ojca, ojciec — syna i młodszą córkę oraz pewną kobietę na boku… Nie cenili jej nauczyciele — była przeciętna. Nie miała powodzenia u chłopców, potem — u mężczyzn. Stopniowo dojrzewała w niej uraza: przecież nie jest gorsza od innych, po prostu wszystkim się udaje, tylko jej — nie… Kiedy skończyła szesnaście lat, próbowała się otruć zapałkami: po prostu z nudy oraz marzycielstwa. Ale nie udało się, jedynie zepsuła sobie na cały rok żołądek… — Zatrzasnęła książkę. — Ach, jakie to wszystko zajmujące i szalenie interesujące! Jakie to ważne było dla ciebie, żeby dowiedzieć się o tym! I o tym, że wyszłam za mąż za tego, który chciał mnie wziąć — za ciebie… Masz, dowiedziałeś się. Zadowolonyś, co? Ech, jaki ty jednak jesteś… — I żona odrzuciła książkę.

— Poczekaj, Lusiu — Piotr Iwanowicz coraz bardziej panował nad sobą. — W swoim bezwzględnym dążeniu, żeby winić za wszystko mnie, wyraźnie przeciągnęłaś strunę.

Co ty masz z tym wspólnego? Przecież książka… książka jest nie o tobie. O, popatrz — podniósł książkę, otworzył na pierwszej stronie — tu jest napisane: Był sobie chłopczyk

— Jaki chłopczyk, skąd znowu chłopczyk! Tam jest napisane: Była sobie dziewczynka

* * *

Już wcześniej, nim Piotr Iwanowicz ostatecznie zrozumiał, co i jak, poczuł nie dającą się wyrazić ogromną, jak szczęście, ulgę. Człowieka osądzono i skazano, zaraz go stracą: ogłoszono wyrok, czynione są ostatnie przygotowania; z nudów pali papierosa lekarz, gotowy zaświadczyć, że skazaniec pożegnał się już z życiem — kiedy nagle: „Cóż to, bracia, zwariowaliście! To przecież nasz Piotr Iwanowicz, wspaniały facet! Rozwiążcie go. Taak”.

„A więc to tak1 Okazuje się, co to za sztuka! No, no. Masz ci los! A ja — dureń…”

Usiadł na kanapie obok żony, objął ją mocno, przyciągnął do siebie. Ludmiła Siergiejewna próbowała się uwolnić, lecz nie na tyle energicznie, żeby rzeczywiście się uwolnić.

— Uspokójże się. No, dlaczego wpadłaś w panikę, głupiutka? „Rozwodzić się…”, „Jak mogłeś”! To bzdury, że ja jestem winien. Trzeba się najpierw zorientować.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Retronauci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Retronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Retronauci»

Обсуждение, отзывы о книге «Retronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x