Wladimir Sawczenko - Retronauci

Здесь есть возможность читать онлайн « Wladimir Sawczenko - Retronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1989, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Retronauci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Retronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zebrane opowiadania prezentują rozmaite odmiany literatury sf od „powieści kryminalnej w czterech trupach” do interesującej parafrazy motywu wehikulu czasu. Pisarz rezygnuje niekiedy z zasady prawdopodobieństwa naukowego na rzecz fantazji paradoksalnych hipotez i eksperymentów intelektualnych. Jego utwory dobrze osądzone są w codzienności radzieckiej, wiele tu trafnych obserwacji obyczajowych i humoru.

Retronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Retronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Władimir Sawczenko

Retronauci

Ten, kto nie chce nic robić, szuka przyczyny;

ten, kto chce — szuka sposobów.

Przysłowie arabskie

Ałgoritm uspiecha. Powiesti i rasskazy

Przełożyli Walentyna i Zbigniew Dworakowie

Retronauci

W ślepym zaułku (Filozoficzna opowieść kryminalna w czterech trupach)

Był sobie chłopczyk

Algorytm sukcesu

Retronauci

I. Rwetes wokół butli

— …Wszystko zostało zabezpieczone. Laboratorium opieczętowano, ocaleni śpią. Zwłoki Miskina są w chłodni. Rodzina nic jeszcze nie wie. Dobrze, że stało się to wieczorem, po pracy, bo inaczej izolowanie wypadku byłoby znacznie trudniejsze.

— Źle, że to się w ogóle zdarzyło — pouczająco zauważył mocny głos na drugim końcu przewodu.

— To rozumie się samo przez się. Rozważam tylko z praktycznego punktu widzenia.

— Proszę zreferować plan.

— Przerzucimy kogoś o pół doby wstecz. Woznicyna lub Ryndyczewicza. Sekundę przed wybuchem profesor zostanie odciągnięty… wezwaniem, dzwonkiem telefonu, po prostu okrzykiem — tak żeby odwrócił głowę. I wybuch go nie dosięgnie. Najwyżej zdejmie skalp. Niewielka strata, bo i zdejmować nie ma czego. Będzie miał nauczkę na przyszłość — nie lekceważyć przepisów bhp.

— Nie! — sprzeciwił się mocny głos. — To nie jest plan. Żadnych wybuchów więcej. Co pan — taki wybuch w laboratorium!

— Przepraszam, Glebie Aleksandrowiczu, ale inaczej nie można. W żaden sposób! Pan przecież zna metodykę: rzeczywistość należy poprawiać minimalnie. Jest to zgodne z nauką oraz pożyteczne: nieszczęśliwy wypadek pozostaje w pamięci potencjalnych ofiar jako uświadomiona sobie możliwość — tak żeby potem ludzie mieli się na baczności, nie dopuszczali…

— Arturze Wiktorowiczu! Wiem, rozumiem i całkowicie jestem,za” w każdym przypadku oprócz tego. Profesor Miskin powinien być przywrócony do życia cały i nie uszkodzony. Czyli ani on, ani inni uczestnicy doświadczenia nie powinni być narażeni na niebezpieczeństwo, które jest nieuchronne podczas nowego wybuchu. A zatem?…

— Tak… Niech to diabli wezmą! — Gładka twarz mojego szefa purpurowieje.

Biorę drugą słuchawkę (podsłuch, a nawet nagrywanie na taśmę wszystkich rozmów telefonicznych albo radiotelefonicznych to rzecz u nas normalna — konieczna, żeby zaoszczędzić czas) i macham na Bahryja gazetą: niech pan ochłonie. Rzuca mi gniewne spojrzenie… Zbyt wysoko postawiony jest Gleb Worotilin, żeby podnosić na niego głos; a oprócz tego jest to nasz kurator i opiekun. Ma rację Artur Wiktorowicz, lecz i tamten ją ma: mimo wszystko profesor Miskin to nie chłopiec, który utonął, i nie pijak, który zamarzł na drodze.

…Wczoraj wieczorem w jednym z laboratoriów Instytutu Neurologii przeprowadzono doświadczenie na psie. Jakieś wprowadzanie sondy do zwojów nerwowych — połączenie akupunktury z wiwisekcją; prawdę mówiąc, nie bardzo się znam na takich sprawach, na nic mi to. Doświadczenie prowadził sam Miskin, dyrektor instytutu, wielki neurochirurg i zawzięty eksperymentator. Jako neurochirurg jest rzeczywiście specjalistą klasy światowej — należy do tych, których operacje na ośrodkach nerwowych są zbliżone do boskiej interwencji: i ślepi odzyskują wzrok, i paralitycy odrzucają kule. Jeśli nie poprawimy sytuacji, jutro coś takiego napiszą o nim w nekrologu.

Doświadczenie przeprowadzano za pomocą mikromanipulatorów w komorze pod wysokim ciśnieniem stymulującej mieszanki gazowej; pies został przedtem przygotowany do operacji i tam przymocowany. Butla, w której znajdowała się mieszanka, rozerwała się wówczas, kiedy Miskin zbyt niecierpliwie i szybko odkręcił jej zawór. Do pełna nabita butla, jak ta nie nabita broń, strzela raz w roku sama. Profesorowi ścięło pół czaszki; pies w komorze udusił się. Pozostali — laborantka oraz inżynier bionik, asystent Miskina — wyszli z wypadku ze stłuczeniami.

Od niedawna każda tego rodzaju informacja o wypadkach w naszej strefie jest przekazywana najpierw (przez milicję, pogotowie — przez wszystkich) właśnie do Gleba Worotilina — nieoficjalnie i osobiście. On decyduje (także nieoficjalnie — to główna specyfika naszej pracy) albo o nadaniu sprawie zwykłego biegu, albo, po rozważeniu szans, o przekazaniu jej nam. Wielkich spraw mamy na koncie… — można policzyć na palcach; na razie zdobywaliśmy laury za topielców, dokumentowaliśmy założenia, opracowywaliśmy metodykę. Ale dowiedziawszy się tej nocy o nieszczęściu z Miskinem, Worotilin rozstrzygnął, że pogotowie już nie pomoże, milicja może poczekać — i dał nam znać.

— Wypadek, Glebie Aleksandrowiczu — z żarem mówi w tym czasie do słuchawki mój szef — jest, jak wiadomo, przejawem ukrytej prawidłowości. Nie istnieje lepsza ilustracja tej sytuacji niż ten fakt. Proszę przejrzeć protokoły naruszenia przepisów bhp w instytucie, czego w nich nie ma! — Bahryj potrząsa stosem papierów na biurku, jak gdyby Worotilin mógł to zobaczyć. — I przekroczenie norm napromieniowania rentgenowskiego, i lekceważenie zasad pracy z rtęcią, nie ekranowane urządzenia wysokiej częstotliwości, prowadzone w pojedynkę nocne prace w laboratoriach. A czy pamięta pan ten wypadek trzy lata temu, kiedy w kabinie tlenowej spłonęła lekarka!?

(Tak. Zdarzył się taki wypadek podczas podobnego doświadczenia, tylko że wówczas operowano ręcznie. Zaiskrzył przełącznik regulujący ciśnienie w kabinie — a czy dużo trzeba, żeby w obecności czystego tlenu wybuchł pożar? Nawet kabiny nie zdążono rozhermetyzować… Głośna i smutna była to sprawa, całe miasto żałowało tej dwudziestoośmioletniej, sympatycznej kobiety. Inżynier projektujący instalację dostał trzy lata za to, że nie przewidział konieczności wmontowania wyłącznika elektronicznego.)

To wszystko zdarzyło się dawno i już nieodwracalnie.

— I za tym wszystkim stoi jedna i ta sama osoba — Miskin! — kontynuuje Bahryj. — Jego nacisk, pasja eksperymentatora i hazardzisty, pokazowa ofiarność… sam ryzykuje i ludzi wystawia bez potrzeby na niebezpieczeństwo. I doigrał się, doigrał, szanowny Glebie Aleksandrowiczu, właśnie dlatego, że zawsze patrzyło się na to przez palce. Tak więc nie dla mojej przyjemności chcę mu zdjąć skalp — lecz ku przestrodze. Jest to optymalny wariant! A pan teraz w takiej sprawie żąda, żeby go ulgowo traktowano!..

— Podzielam pana obawy, Arturze Wiktorowiczu. Jeśli przywrócicie Miskina do życia, zostanie surowo pouczony. I wióry polecą, a być może skalp. Niemniej z pana planem nie zgadzam się — głos Worotilina, który nie utracił spokoju, stał się mocniejszy. — Żadnych wybuchów, urazów, kontuzji! Proszę poszukać innej możliwości, żeby bardziej zdecydowanie zmienić rzeczywistość. Leży to całkowicie w waszej mocy. I nie traćcie czasu! To wszystko!

Bahryj—Bagriejew (takie jest pełne nazwisko naszego szefa; my zaś dodajemy jeszcze „Zadunajski—Diabolin”, ma on z nami…) także rzuca słuchawkę i folguje sobie słowami wcale nie akademickimi.

— No, no — rozlega się od drzwi i to ma być człowiek z przyszłości!

Oglądamy się: w drzwiach stoi szczupły, lecz barczysty mężczyzna o pociągłej twarzy, z cienkim nosem i energicznym podbródkiem; uśmiecha się odsłaniając ładne zęby. To Światosław Ryndyczewicz, zwany też Ryndą albo Sławkiem, czyli „jedyny żywiciel”.

Od razu bierze się do rzeczy, przewija i natychmiast przesłuchuje na podwójnej szybkości nagranie rozmowy szefa z Worotilinem, jednocześnie przegląda dokumenty dotyczące Instytutu Neurologii, Miskina… Bahryj tymczasem przemierza pokój drobnymi kroczkami, żali się:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Retronauci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Retronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Retronauci»

Обсуждение, отзывы о книге «Retronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x