Wladimir Sawczenko - Retronauci

Здесь есть возможность читать онлайн « Wladimir Sawczenko - Retronauci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Kraków, Год выпуска: 1989, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Retronauci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Retronauci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Zebrane opowiadania prezentują rozmaite odmiany literatury sf od „powieści kryminalnej w czterech trupach” do interesującej parafrazy motywu wehikulu czasu. Pisarz rezygnuje niekiedy z zasady prawdopodobieństwa naukowego na rzecz fantazji paradoksalnych hipotez i eksperymentów intelektualnych. Jego utwory dobrze osądzone są w codzienności radzieckiej, wiele tu trafnych obserwacji obyczajowych i humoru.

Retronauci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Retronauci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dziewczyny zbliżają się. Poryw wiatru rozwiewa faliste, rozpuszczone na ramiona włosy Klaudii — i na moment czyni ją podobną do tamtej kobiety z fotografii, którą pokazywał mi Bahryj; podobieństwo nie zewnętrzne, one nie są do siebie podobne tamta ma pociągłą twarz, ta okrągłą i o wydatnych policzkach, figury też mają różne… więc w czym są podobne? Robi mi się nieswojo, serce przejmuje chłód — chłód zrozumienia i straty nie do odrobienia.

Cóż teraz nastąpi?… Oto zbliża się kobieta, którą kochałem i zdradziłem. Przecież to naprawdę między nami było, naprawdę teraz wyraźnie to rozumiem. I dlaczego do niej nie napisałem? Czyś spotkał „dziewczynę swoich marzeń”, ty idioto, w ciągu minionego roku? Akurat… 1 owo marzenie, obraz przecież to pod wpływem filmów, nagrań, na pokaz. A w tej wszystko jest naturalne, prawdziwe, swoje… jak ona się twarzą do ciebie, gagatku, przytulała, do twojej ręki.

Spotykamy się. W pierwszym odruchu chcę przejść obok, nie patrząc żeby tylko szybciej mieć wszystko za sobą. Ale nie, w celu minimalizacji różnic muszę powtórzyć wszystko do chwili wahania: zawołać czy nie zawołać jej? Warianty realizuje się od momentów wahania.

Zatrzymuję się, rozpoczynam tę samą rozmowę, otrzymuję te same odpowiedzi od wysokiej, rudej Swiety: o autobusie i że są tu na praktyce… Klaudia, której imienia nie znam i nie poznam, tak samo patrzy na mnie: no, wymyśl coś! Zaraz rozstaniemy się na zawsze… I nawet głupawo wydaje mi się, że zaraz rzuci mi się na szyję — co ja wtedy zrobię?

Odchodzą. Patrzę za nimi. Klaudia ogląda się. Nie wołam za nią. Ze dwadzieścia metrów dalej ogląda się jeszcze raz. Przytomnieję: po co tak stoję jak idiota, już realizuje się nowy wariant. Trzeba iść swoją drogą, w swojej sprawie. Zarzucam plecak, idę.

Za kwadrans zniknie z jej pamięci obraz chłopca w białej czapeczce i z plecakiem.

Idę swoją drogą, w swojej sprawie, spieszę do wioski do autobusu — a w głębi duszy mam zamęt spowodowany tęsknotą i samotnością. Idę obok nie naszego stogu na nie naszym zakolu… a tym razem napisałbym do niej! Tak to będę kukać samotnie przez całe życie, jak Bahryj.

I świeci szare słońce na szarym niebie, oświetla ciemnoszary las na tamtym skraju doliny, szare łąki i szarą wstążkę rzeki. Tylko że teraz nie z powodu wyobcowania. Całkiem odwrotnie.

Potem było już łatwo. Autobusem do Sławgorodu, stamtąd innym do Bychowa. Z powodu rozpoczynającego się sezonu urlopowego nie było biletów na pociągi idące na południe dałem więc dziesięć rubli konduktorce wagonu sypialnego, dojechałem do miasta, na którego peryferiach znajdowały się zakłady lotnicze i Biuro Konstrukcyjne Bekasowa.

Najtrudniej było dostać się do samego szefa. „Główny konstruktor dzisiaj nie przyjmuje. Główny konstruktor w ogóle bardzo rzadko przyjmuje postronnych interesantów. Proszę zwrócić się ze swoją sprawą do zastępcy, piąte drzwi na lewo w korytarzu. Nie życzy pan sobie? W takim razie proszę złożyć prośbę na piśmie, zostawić w sekretariacie zostanie rozpatrzona…’” Byłem zmuszony oświadczyć wprost:

— Jestem tu z powodu niedawnej katastrofy BK–22 na Syberii. Znam przyczynę.

Przestraszony referent zniknął za obitymi skórą drzwiami — i Bekasow osobiście wyszedł do mnie.

Dalej było wszystko: moja informacja o nacięciach, natychmiastowy telefon Bekasowa do zakładów — sprawdzić, bardzo szybka odpowiedź z wydziału, że sprawdzili i potwierdzają, natychmiastowy rozkaz, żeby poddać takie śmigła kompleksowym próbom aerodynamicznym, zwołać komisję, skontrolować magazyny, sprawdzić śmigła we wszystkich zmontowanych oraz eksploatowanych samolotach… Ale już w momencie spotkania się z Bekasowem poczułem: przestało mnie gnębić, ulżyło mi. Spokojnie poleci tamten samolot nad Gawrońcami, spokojnie doleci i wyląduje. Nie będzie więcej rys na śmigłach.

Poprosiłem jeszcze Bekasowa jedynie o to, żeby Piotr Lemiech (pracował w Biurze Konstrukcyjnym ostatnie tygodnie) został koniecznie kooptowany do komisji. Główny konstruktor nie sprzeciwiał się — a w pozostałych sprawach można było zdać się na okoliczności i charakter Lemiecha. Wrogości do nieszczęsnego kierownika wydziału więcej nie odczuwałem, ale zasada najmniejszych różnic między wariantami powinna zostać zachowana.

— Skąd pan dowiedział się o nacięciach? — dopytywał się Bekasow.

— Nie mogę powiedzieć, Iwanie Władimirowiczu, nic mam prawa.

— Pan jest z Syberii?

— Nie.

— Więc… może… i do tego już doszło — ściszył głos — pan jest z przyszłości? Stało się coś jeszcze z „dwudziestym drugim”, czy tak?

Światły umysł, popatrzcie no! Albo to zostało w nim od tamtego wariantu? Bahryj miałby teraz złośliwą satysfakcję — „z przyszłości”.

VII. Powrót

15.00. Jestem nad urwiskiem przy tamtym zakolu Oskołu. Obłoki stały się w ciągu tych dwóch godzin pulchniejsze, a wiatr pędzi je szybciej… Do teraźniejszości łatwiej wrócić z przeszłości posługując się pamięcią, z prądem, można powiedzieć: kabina nie jest konieczna. Ale mimo to musiałem nurkować w największe głębiny wyobcowania i uogólnienia, gdzie czai się niebezpieczeństwo, że stanę się chichoczącym idiotą albo nawet gorzej. To poważna sztuka — daleki przerzut, zwłaszcza po raz pierwszy.

Tu wszystko jest w porządku: spokój. Jakby nic się nie stało… bo przecież nie stało się. Przepiękny widok na dolinę Oskołu, na łąki, zagajniki osin i czarnych topoli. Stop — jest zmiana: starorzecze w tym miejscu, gdzie leżał samolot! Tu było? Nie, nie tu, poszukiwacze chodzili tam po suchym gruncie. A teraz wygiął się tam łuk błyszczącej wody zarośniętej grzybieniami, okolony zaroślami i małymi drzewkami. W rzeczy samej powinno tu być starorzecze: nie zawsze przecież Oskoł wyginał się w pętlę pod samym urwiskiem.

Patrzcie no… zakarbowane w pamięci. Dlatego zapewne tak lubię rzeki, że przypominają życie ludzi; starorzecza zaś — to jakby warianty. Rzeka zmieniwszy koryto płynie dalej, a warianty — starorzecza zarastają, wysychają… znikają z pamięci.

A tu, na górze, są jeszcze ślady: owalne wgniecenia na trawie, gdzie leżałem, wydeptane ścieżki, otwory po kołkach dwóch namiotów, niedopałki. Lecz to wszystko już o niczym nie świadczy: z różnych przecież powodów mogli tu przyjechać ludzie, rozbić namioty! Te ślady znikną po pierwszym deszczu.

Nie ma, jakby niczego nie było. I nieco żal, że „jakby niczego nie było” — przecież było. 1 Bekasowowi niczego nie mogłem powiedzieć… Przykra jest ta specyfika naszej pracy, że nie wolno się demaskować. Z jednej strony słusznie, nie ma po co ogłaszać, że wiele nieszczęść można naprawić dzięki retromisjom — wtedy dopiero zaczęliby wszyscy tak swawolić i szarżować, że nie nadążylibyśmy. A z drugiej strony wygląda na to, że brak wyników naszej pracy. Samolot przeleciał pomyślnie? I co z tego? Dziwne, gdyby było inaczej. Rzeczywiście dziwne.

Dobrze byłoby, gdyby istniała jakaś wariantowa kamera filmowa albo wideomagnetofon dla utrwalenia wariantów. Leci, powiedzmy, samolot, wznosi się — i rozdwaja: jeden spada, drugi leci dalej. Albo chłopak wypływa na tor wodny i tam dzieli się: jeden tonie rozcięty ostrym skrzydłem wodolotu, drugiego zaś Ryndyczewicz wypędza na brzeg i sprawia mu lanie pasem; wtedy nawet mamusia nie miałaby pretensji… Zapewne powstaną kiedyś takie aparaty, skoro nasza działalność okazała się realna. Nieźle byłoby je posiadać, żeby podać do wiadomości ogółu, iż nasza rzeczywistość — mądra noosferyczna rzeczywistość ludzi — tym się różni od rzeczywistości kotów lub krów, że nie jest całkowicie jednoznaczna, pozwala na przejście od możliwego do realnego oraz odwrotnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Retronauci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Retronauci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Retronauci»

Обсуждение, отзывы о книге «Retronauci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x