Bohdan Petecki - W połowie drogi

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - W połowie drogi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W połowie drogi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W połowie drogi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzkość odkrywa na jednej z planet Układu Słonecznego monumentalne budowle stworzone przez obcą cywilizację. Trwa ich żmudne odkrywanie przeplatane niezwykłymi i pasjonującymi przygodami. Odkrycie wszystkich tajemnic tej obcej cywilizacji pozwoli na odniesienie niewyobrażalnych korzyści przez ludzkość. W trakcie badań okazuje się, że owa cywilizacja ingerowała wielokrotnie w historię ludzkości...
W tej debiutanckiej powieści wyraźnie widać wyraźne zainteresowanie autora danikenowskimi teoriami. I chociaż troszkę trąci myszką, czyta ją się lekko i z przyjemnością. Jeszcze brak w niej późniejszych, trochę manierycznych, herosowatych bohaterów. Szczególnie warta jest uwagi warstwa opisowa niesamowitych konstrukcji obcej cywilizacji sugerująca późniejsze popisy autora ogromną wyobraźnią w kreowaniu światów.

W połowie drogi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W połowie drogi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jeżeli pokażesz mi jeszcze ich zdjęcie… — powiedział to ciepłym tonem, bez krzty ironii — a wiesz — dodał szybko — wcale bym się nie zdziwił, gdybyś to zrobiła…

— Gdybym ci dwie godziny temu pokazała zdjęcie tego dwuwymiarowego muchojada czy raczej drapieżnego latającego dywanu, to powiedziałbyś, że to fotomontaż. Są ludzie, których można przekonać o tym, że ogień parzy, tylko w ten sposób, że wrzuci ich się do pieca…

— Jestem empirykiem.

— Jesteś nudny.

Uśmiechał się dalej, chociaż ten, tak bardzo kobiecy

argument, sprawił mu nieoczekiwaną przykrość. Musiała to odgadnąć, bo odwróciła się w jego stronę i powiedziała przepraszającym tonem:

— Nie gniewaj się.

— Nie jestem twoim mężem — odparował. — Na razie — dodał z naciskiem.

— Jeżeli wybrali do lądowania ten sam teren co my — mówiła szybko, przechodząc do porządku nad jego ostatnimi słowami — to znaczy, że odpowiadają im te same warunki, które zadecydowały o naszym wyborze. Temperatura, woda, rośliny. Tam, w podziemiach, jest tlen. Czegóż trzeba więcej?

— Ich samych, żywych — odpowiedział poważnie.

Zapanowało milczenie.

Nie informowali bazy o nowym odkryciu. Nie ulegało wątpliwości, że zagadkowa płyta z nieruchomą wieżyczką wymaga zbadania przez większy zespół. Grupa, pracująca w podziemiach, miała teraz ważniejsze zadania. Tak czy owak trzeba będzie tu wrócić.

Pół do drugiej w nocy przekroczyli przełęcz. Kilka metrów poniżej szklistego siodła Batuzow zatrzymał komara. Nie miało sensu forsować po ciemku zasłanej głazami stromizny. Zresztą obojgu należał się odpoczynek.

Pierwsza zbudziła się Lena. Na wschodzie czerń nieba ustępowała już przed zagonami przezroczystego granatu. Świt wstawał zza horyzontu jak gigantyczna ręka z rozcapierzonymi palcami. Zasypiając zapomnieli ustawić regulator klimatyzatora. W kabinie było zimno i duszno równocześnie. Czuli się podle. Na dobre rozbudził ich dopiero obłąkańczy taniec w czasie zjazdu skalnym piarżyskiem.

Odetchnęli, wydostawszy się wreszcie na pustynię. Wyciągając z silników co się dało, pomknęli prosto jak strzelił w stronę podziemnej bazy.

Wzdłuż bocznych ścian gigantycznej hali płonęły dwa rzędy żółtobłękitnych jupiterów. Światło zamiast przybliżyć do siebie mury nawy, potęgowało jeszcze jej ogrom. Prowizoryczne laboratorium, urządzone przez ekipę badawczą w pobliżu przerwy w przecinającym halę trójrzędzie ekranów, wyglądało jak kojec dla niemowlęcia, ustawiony na rynku wielkiego, bezludnego miasta. Strop tonął nadal w plątaninie konstrukcji i przewodów, tylko ogniki i wijące się świetliste taśmy nieco przybladły, ich pastelowe barwy spłowiały, punkty i przecinki świetlne na tarczach ekranów stały się mniej wyraziste.

Z bliska laboratorium przypominało pokój o obciętych do połowy wysokości ścianach, zbudowanych z pulpitów analizatorów i neuraksa. Tarcze wskaźników i manipulatory sterowni były skierowane do wewnątrz; po przeciwnej stronie, wzdłuż obwodu pomieszczenia czerniała gęsta plątanina kabli i łącz, oblepionych naroślami miniaturowych wzmacniaczy. Nieco dalej wszystkie te przewody wpływały w spięte na kształt warkoczy wiązki i równoległymi ścieżkami biegły w stronę wylotu korytarza. Tam rozdzielały się, niektóre szły do anten, inne znikały w korpusach agregatów energetycznych i rozdzielniach, jeszcze inne biegły dalej, do stacji sprężarek.

Wewnątrz oświetlonego dwoma bezcieniowymi reflektorami laboratorium panował pozorny bezruch. Zgięty nad pulpitem neuraksa Potton przypominał posąg astrofizyka z kuluarów Pałacu Astronautów. Ruszkin wodząc wskazującym palcem po szkicu podziemi, drugą ręką wybierał klawisze w centralce komunikacyjnej. Za każdym dotknięciem ręki na mlecznej, matowej tarczy na wprost jego twarzy zapalały się i gasły kolejne cyfry. Każdy z członków połączonych załóg miał tutaj swój numer. Oczywiście, łączność można było prowadzić automatycznie, wprowadzając ją do programu neuraksa, ale ten i tak był już przeciążony. Z ośmiu cyfr dwie pozostawały ciemne. W podziemiach pracowało jak wiadomo sześć osób.

Ann Thorson siedziała obok Pottona, wpatrzona w leżącą na jej kolanach końcówkę kabla, opatrzoną wskaźnikiem poboru mocy. Kabel ten podpięty do jakiejś ażurowej belki, przekraczał ścianę pomieszczenia i ginął we wnętrzu baniastej konstrukcji przechodzącej dalej w kolankowato złamany, rozszerzający się ku górze lejek wysokości fabrycznego komina. Cori, uzbrojony w przyrząd przypominający kilka sprzężonych stetoskopów, trwał nieruchomo, przegięty nieznacznie do tyłu, u podnóża bani. W głowicy przyrządu zapalały się światełka, gasły równocześnie z nieznacznymi poruszeniami palców Pottona na pulpicie neuraksa. W przejściu pomiędzy ekranami ukazał się nagle Whiten.

— Kolego Potton — powiedział, spoglądając odruchowo na Giovanniego. — Rankon czeka na was w Rotundzie.

— Zaraz — rzucił Piotr. Nie odrywając wzroku od ekranu zgasił papierosa i na oślep wyciągnął rękę, szukając ramienia Puszkina.

— Znalazł coś ciekawego — nalegał Whiten.

— Niech czeka — zezłościł się niespodziewanie Potton.

— Już kończymy — odezwała się pojednawczo Ann.

— Ile? — spytał podchodząc bliżej chemik.

— Ile? — nie odkładając instrumentów krzyknął Como.

Zza półścianki wystawał tylko czubek jego czupryny. Ann odłożyła nagle kabel ze wskaźnikiem i wstała.

— Zero — powiedziała głośno. Whiten znieruchomiał. — Jak to… — zdołał wykrztusić. Ann uśmiechnęła się.

— Zero poboru mocy — wyjaśniła.

— Myślałeś, że jeszcze tu siedzą, w którejś z tych dziur? — zaśmiał się Ruszkin. Okręcił się z fotelem i spojrzał na Pottona. — A więc tak… — westchnął.

— Powiedzcież coś wreszcie — zniecierpliwił się Whiten.

— Sto trzydzieści pięć do stu czterdziestu — przeciągając sylaby odpowiedział Potton. — To znaczy… — zamyślił się.

— Piotrze — zachrypiał nagle głośnik. Poznali zniekształcony głos Rankona.

— Powiedz mu, że skończyliśmy— Potton zwrócił się do Puszkina.

Ten skinął głową i uruchomił nadajnik.

— Ile? — wychrypiał Rankon.

— Sto czterdzieści — odparł Ruszkin.

Łączność była piętą achillesową techniki pracy w podziemiach. Fale głosowe z największym trudem przebijały granice pól siłowych. Odbiornik w laboratorium przekazywał jeszcze od biedy głosy ludzi mówiących z odległych korytarzy. Jeśli jednak ktoś znajdujący się w hali chciał wezwać osobę pracującą poza nią, musiał uciekać się do nadajnika centrali, sprzężonego z satelitą komunikacyjnym. W pionie fale rozchodziły się swobodnie.

— Idę do was — domyślili się raczej, niż usłyszeli słowa Rankona.

— Tamci wracają — powiedział nagle Ruszkin. Oczy wszystkich zwróciły się na ekran. Z boku mlecznej tarczy zapłonęły cyferki: siedem i osiem.

— Coś się musiało stać — zaniepokoiła się Ann.

— Znudziło im się — burknął Potton. Ann otworzyła usta, ale ubiegł ją Ruszkin:

— Gdyby im się coś stało, neuraks dałby nam znać. Myślę raczej, że odkryli coś takiego, o czym chcą nas zawiadomić osobiście. Zresztą — dodał uśmiechając się łobuzersko — najwyższy czas. Wy tutaj znacie już wszystkie moje kawały. Jeszcze dzień, dwa, a zanudziłbym was na śmierć.

— Trzeba im powiedzieć — Ann podeszła do Piotra i oparła dłoń na jego ramieniu. Spojrzał na nią z wyrzutem, ale nic nie powiedział.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W połowie drogi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W połowie drogi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «W połowie drogi»

Обсуждение, отзывы о книге «W połowie drogi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x