Bohdan Petecki - W połowie drogi

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - W połowie drogi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W połowie drogi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W połowie drogi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzkość odkrywa na jednej z planet Układu Słonecznego monumentalne budowle stworzone przez obcą cywilizację. Trwa ich żmudne odkrywanie przeplatane niezwykłymi i pasjonującymi przygodami. Odkrycie wszystkich tajemnic tej obcej cywilizacji pozwoli na odniesienie niewyobrażalnych korzyści przez ludzkość. W trakcie badań okazuje się, że owa cywilizacja ingerowała wielokrotnie w historię ludzkości...
W tej debiutanckiej powieści wyraźnie widać wyraźne zainteresowanie autora danikenowskimi teoriami. I chociaż troszkę trąci myszką, czyta ją się lekko i z przyjemnością. Jeszcze brak w niej późniejszych, trochę manierycznych, herosowatych bohaterów. Szczególnie warta jest uwagi warstwa opisowa niesamowitych konstrukcji obcej cywilizacji sugerująca późniejsze popisy autora ogromną wyobraźnią w kreowaniu światów.

W połowie drogi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W połowie drogi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ze śpiewu turbin, unoszących stutonowy ciężar na poduszce powietrznej, pozostawiając za sobą rozpłomieniony ogniem odrzutu, stożkowaty wir pyłu i żwiru, Uzbekistan przetaczał się nad piaszczystymi siodłami, przebiegał garby wydm, zmierzając prosto jak strzelił na południe. Z zawieszonego przez ludzi satelity, z kabiny Kopernika wiodły go sygnały namiarowe i jednostajny ruch radarów. Byli tam wszyscy, wpatrzeni w ekrany centrali komunikacyjnej, kiedy przybysz z Ziemi zacieśniał orbity wokół planety. W napięciu śledzili jego manewry, prowadząc go w bezpiecznej odległości od wyrzutni i jej promienistego słupa. Potem Batuzow został sam ze swoją centralą, jej sygnalizatorami i czujnikami przeliczeniowymi. Bezpośrednia łączność radiowa urwała się, kiedy podchodząca do lądowania rakieta ostatni raz przetoczyła się po niebie, niknąc za linią horyzontu. Pozostała trójka po krótkiej, mozolnej wspinaczce zajęła stanowiska obserwacyjne na grzbiecie Kopernika. Teraz cała północ stała już w łunie, statek rósł w oczach, nikły początkowo odblask wylotowych dysz jego silników pomocniczych przeobraził się w strzelający wybuchami pożar. Wreszcie, przeszywając jaskrawym blaskiem soczewki noktowizorów odwrócił się bokiem, ominął szerokim łukiem pozostawioną przez przybyszów z kosmosu wyrzutnię, podpełzł do Kopernika na odległość dwustu metrów i znieruchomiał.

Wydmy dudniły jeszcze milknącym echem atomowych grzmotów, w powietrzu wirowały rozpłomienione strzępy żwiru, kiedy, nie czekając na opadnięcie kurzawy, biegli już w stronę ciemniejącego, pomarańczowego światła rozżarzonych dysz rakiety.

W połowie kwietnia śniegowe czapy pokrywające skalne masywy u północnego wybrzeża półwyspu Skandynawskiego poczęły się kurczyć. Z dolin kipiała wiosna. Wokół nitrobetonowego kręgu, opasującego stopniami szerokich tarasów kopułę Obserwatorium Zdobywców pod Bergen zakwitły rododendrony. Pastelowe domki, przyssane do stromych granitowych stoków, otoczyły się kolorowymi parawanami bzów i złotego deszczu.

Niewiele pozostało już miejsc na Ziemi, gdzie tokiem pór roku, klimatem, wegetacją flory, władała jak. przed wiekami natura. Doktor Paweł Kulski, urodzony na południowym wybrzeżu Bałtyku, zachował z dni wczesnego dzieciństwa wspomnienie wielkiej przemiany. Działo się to w latach pięćdziesiątych, kiedy po rozruchu podmorskich baterii jądrowych i pokryciu atmosfery szczelną siatką satelitów korekcyjnych, wokół domku jego rodziców na mierzei wiślanej po raz pierwszy zakwitły drzewka cytrusowe. Pamiętał także katastrofę, jaka wydarzyła się niewiele lat później. Dla ratowania załogi eksperymentalnego batyskafu, który uległ awarii w bezpośrednim sąsiedztwie reaktorów, trzeba było na kilka tygodni odciąć dopływ energii do głównego stosu, wbudowanego w dno Zatoki Botnickiej. Były to pierwsze dni stycznia. Ludzie, przyzwyczajeni już do nowego klimatu, masowo zapadali na zapalenie płuc, kwitnące sady pomarańczowe porastające cały nadbałtycki obszar rekreacyjny w ciągu jednej nocy przeobraziły się w upiorny szklisty step pełen dziwacznych szkieletów. Od tego czasu entuzjazm, z jakim chłonął nowy krajobraz swoich stron ojczystych, został raz na zawsze skażony sceptycyzmem zaprawionym jakąś nieokreśloną tęsknotą. Niespodziewanie, kiedy patrzał na smagłe dziewczęta wpinające we włosy kwiaty pomarańczy, kiedy rozsuwał szklane ściany swojego pokoju czyniąc go jakby zaciszną muszlą w zieleni sadu lub też kiedy w czasie wypraw wędkarskich układał się do snu na dnie łodzi — martwiał nagle, porażony powracającą wizją tamtego zeszklonego lasu. „To wszystko fałsz — dźwięczało w uszach. — Fotoplastykon. Eldorado dla ubogich duchem…”

Złościły go te natrętne głosy, tym bardziej, że jako historyk lepiej od innych zdawał sobie sprawę z nieoszacowanej społecznej wartości przemian klimatycznych. Mimo to urlopy spędzał niezmiennie w rezerwatach, w górach Tybetu i Kordylierach, na wyspach Oceanii lub na Spitsbergenie, gdzie wszystko działo się po staremu. Wiosny czekały tam posłusznie na swoją porę, a burze, jeżeli się zdarzały, to prawdziwe, z uczciwymi piorunami, a nie konstruowanymi przez meteorologów. Rezerwatem był także obszar obejmujący północne wybrzeże Skandynawii, kraina fiordów opływających granitowe stopy rudych od mchu skalnych kolosów. Ich grzbiety wieńczyło kilkanaście dużych obserwatoriów, połączonych wspólną siecią mózgów elektronowych. Centrala programowo-odbiorcza znajdowała się w największym z tych ośrodków, wzniesionym w najwyższym punkcie grzebienia otaczającego Bergen, dawną stolicę Norwegii. Nosił on nazwę Obserwatorium Zdobywców, na pamiątkę pionierskich rejsów pramieszkańców tej ziemi, odkrywców wielu lądów, a wśród nich kontynentu amerykańskiego,

Od kilku tygodni jedynym zadaniem tego właśnie obserwatorium, a za jego pośrednictwem całego nadmorskiego systemu badawczego, było utrzymanie łączności z załogą pierwszej bazy marsjańskiej. Nad Morzem Północnym zawieszono w tym celu sześć specjalnie zakodowanych stacjonarnych satelitów komunikacyjnych. Łączność pomiędzy Marsem a Obserwatorium przebiegała bowiem poza Centralną Rozdzielnią.

Od kilku tygodni ośrodek był okupowany przez uczonych, stanowiących coś w rodzaju sztabu operacyjnego Zespołu Koordynacyjnego Programu Marsjańskiego. Tam też skierowano młodego historyka. Po upływie kilkunastu dni do Obserwatorium przybył ponadto profesor Corton, kierownik macierzystego instytutu Kulskiego. Przybycie uczonego mogło oznaczać tylko jedno: z jakichś niewyjaśnionych przyczyn Rada Astronautyczna w całokształcie aktualnych zadań zespołu przeznacza szczególnie poczesne miejsce badaniom historycznym.

Opuściwszy Obserwatorium, Kulski zatrzymał się przy balustradzie ogradzającej najwyższy z betonowych tarasów. Widok, który roztaczał się z tego miejsca, mógł przyprawić o utratę tchu człowieka nawet bez porównania mniej wrażliwego na surowe piękno przyrody. Z lewej i prawej strony horyzont zamykały bielejące jeszcze od północy majestatyczne łańcuchy gór. Na wprost widnokrąg wpływał jaśniejącym w miarę odległości granatem w pasmo mlecznej mgły, nad którym był już tylko błękit. Nisko w dole ścieliła się głęboka zieleń fiordu, podobnego do narzuconego na ląd fantazyjnego liścia figowca. Nieruchome stąd lustro zdobiły błękitne, pomarańczowe i złote punkciki: żaglówki. Mleczne, czekoladowe i żółte domki wyglądały również jak pociągnięte świeżą farbą łódki, zakotwiczone na stromych, skalnych zboczach. Do połowy wysokości góry pokryły się już kwiatami, na szczycie, wokół kopulastego gmaszyska Obserwatorium zieleniały pierwsze kiełki naturalnego alpinarium.

Powolnym, jakby niechętnym ruchem oderwał ręce od balustrady i wyprostował się. „Powinna być obita czymś miękkim” — przemknęło mu przez myśl. Opuścił nisko głowę. Poruszył parokrotnie palcami prawej dłoni, jakby zdziwiony, że nie czuje śliskiego dotyku błony z tekstem ostatniego radiogramu. Tekstem zaszyfrowany m… Perforowany pasek, kolejny meldunek podpisany przez kierownika ekipy marsjańskiej — Adama Rankona, został wprowadzony do zespołu pamięciowego maszyny, po czym, jak wszystkie poprzednie, zniszczony. Szyfr… Kulski zagryzł wargi…

W latach czterdziestych dwudziestego pierwszego wieku skołatana długowiecznymi konfliktami wewnętrznymi i wojnami ludzkość wstąpiła na nową drogę rozwoju. Upadek ostatniego separatystycznego rządu w roku 2052-gim przyjęto uważać za moment otwierający nową epokę. Paweł Kulski był wówczas kilkuletnim chłopcem. Jedną z ostatnich ofiar krwawych zamieszek, wśród których torowała sobie drogę era integracji, stał się jego ojciec, młody korespondent warszawskiego radia. Wśród nazwisk, wykutych w czarnym marmurze u stóp strzelistej bryły Pomnika Pamięci w Nowym Jorku widniało nazwisko Tadeusza Kulskiego. Zginął na posterunku dziennikarskim w czasie pacyfikacji miast Teksasu, objętych pożogą wojenną wznieconą przez byłych dowódców niektórych armii na kontynencie amerykańskim, sprzymierzonych z międzynarodówką wielkiego kapitału. Cień tej tragedii, która zaciążyła na najwcześniejszych latach życia Pawła, odegrał być może decydującą rolę w jego późniejszym wyborze kierunku studiów i pracy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W połowie drogi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W połowie drogi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «W połowie drogi»

Обсуждение, отзывы о книге «W połowie drogi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x