Bohdan Petecki - W połowie drogi

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - W połowie drogi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W połowie drogi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W połowie drogi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzkość odkrywa na jednej z planet Układu Słonecznego monumentalne budowle stworzone przez obcą cywilizację. Trwa ich żmudne odkrywanie przeplatane niezwykłymi i pasjonującymi przygodami. Odkrycie wszystkich tajemnic tej obcej cywilizacji pozwoli na odniesienie niewyobrażalnych korzyści przez ludzkość. W trakcie badań okazuje się, że owa cywilizacja ingerowała wielokrotnie w historię ludzkości...
W tej debiutanckiej powieści wyraźnie widać wyraźne zainteresowanie autora danikenowskimi teoriami. I chociaż troszkę trąci myszką, czyta ją się lekko i z przyjemnością. Jeszcze brak w niej późniejszych, trochę manierycznych, herosowatych bohaterów. Szczególnie warta jest uwagi warstwa opisowa niesamowitych konstrukcji obcej cywilizacji sugerująca późniejsze popisy autora ogromną wyobraźnią w kreowaniu światów.

W połowie drogi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W połowie drogi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Żaden sygnał ostrzegawczy, brzęczenie, migotanie światła nie poprzedziło tego, co się stało. Na Batuzowa runął koszący pęd, strumień rozpędzonego do szybkości huraganu gazu, powietrzna lawina, która ścięła go momentalnie z nóg, paraliżując mięśnie. Na plecach i barkach spoczął stukilowy ciężar. Pojawieniu się tej burzy towarzyszył rozdzierający grzmot, spotęgowany do granic odporności nerwowej człowieka syk, bezdźwięczne wycie. W odruchu rozpaczy Batuzow zebrał wszystkie siły i rzucił się w bok. Udało się. Pomiędzy nim a źródłem powietrznego strumienia stanęła ściana konstrukcji. Czekał chwilę, skulony, bez ruchu, wreszcie odetchnął głęboko i wyprostował się. W tym właśnie momencie dostrzegł ich… ludzi — oczywiście, nie ludzi, sylwetki przypominające coś znajomego… Przysiadły nisko przy posadzce, może odpoczywały, nie, w ich ruchu było coś niedobrego, jakieś napięcie, jak gdyby czaiły się tam na coś lub na kogoś…

W ciągu kilku sekund przeleciały mu przez myśl wszystkie punkty regulaminu kontaktowego, jakiego uczono ich w szkole pilotów rakietowych. „Pierwszą czynnością przy nawiązywaniu kontaktów z przedstawicielami jakiejkolwiek obcej cywilizacji winna być w miarę możliwości pełna demonstracja znajdujących się aktualnie w zasięgu wytworów ziemskiej techniki, dających się przełożyć na język symboli matematycznych…” Jeszcze jedna porażka teorii w konfrontacji z rzeczywistością.

Doprawdy trudno sobie wyobrazić gorsze warunki dla wprowadzenia w czyn owej zasady. Ogrom tej hali, rozjarzonej przenikliwym światłem, przez którą przelewał się ponadto ogłuszający grzmot, wichura, z której strumienia cudem tylko udało mu się wyrwać przed chwilą… „…Wytworów ziemskiej techniki…” — mimo woli wzruszył ramionami. Ileż w tym sformułowaniu ludzkiej buty, ślepej wiary w potęgę własnej cywilizacji. Wobec tego, co wypełniało tę bezkresną halę, urządzeń i gigantycznych konstrukcji błyskających milionami pastelowych świateł, wobec rozmachu tych podziemi, potężnych emitorów — wszystko, w co wyposażyła go Ziemia, mogło przypominać co najwyżej zabawki politechniczne dla chłopców. Jedynym rozsądnym wyjściem wydawało się opuścić jak najszybciej to miejsce, możliwie dyskretnie, starając się pozostać niezauważonym. Przeprowadzenie tego było zresztą co najmniej wątpliwe, ów ryczący powietrzny nurt i płonąca kula, mogły, a nawet musiały, zaalarmować prawowitych gospodarzy hali.

Ostrożnie, wstrzymując oddech cofnął się o krok, potem drugi. Wtedy właśnie targnęło nim straszne uderzenie w pierś, tracąc grunt pod nogami runął w pędzący strumień, potoczył się kilkanaście metrów poza jego obręb, wprasował całym ciałem w ścianę i dopiero tracąc przytomność spostrzegł kątem oka wąski jak najcieńsza igła promień, który tryskał z miejsca, gdzie znajdowały się obce postacie, i leciał wprost w niego.

ROZDZIAŁ V

Winda wyniosła ich do połowy wysokości studni. Podobnie jak przedtem tamci, dłuższą chwilę starali się ją skłonić do dalszej jazdy, na wyższe poziomy. W końcu dali spokój; wnosząc słusznie, że to, co nie udaje się im, nie powiodło się także Ann i Piotrowi, opuścili kabinę. Ogarnął ich mrok szerokiego, nie oświetlonego korytarza.

— Nie mam pojęcia — kończył Andrzej — w jaki sposób udało mi się stamtąd wydostać. Pamiętam, że obiema rękami zaciskałem szramę w skafandrze, ale i tak nałykałem się sporo gazu z atmosfery. Chwilami traciłem przytomność. Znalazłem windę — była jedna szansa na tysiąc, że do niej trafię — i wtedy skończył się tlen… Nie wiem, jak dowlokłem się do wieżyczki.

— Tam cię znalazłam — powiedziała po chwili Lena. Przenikając przez powietrzną ścianę i tym razem zamknęła oczy. Nie mogła opanować odruchowego lęku, skurczu nerwów, które posłuszne temu, co dyktował wzrok, przygotowały ciało na przyjęcie gwałtownego uderzenia.

— To tutaj — szepnął Batuzow. Starając się zachowywać jak najciszej przemknął pod ścianą, przylegając do niej całym ciałem. Wyciągnął rękę i łagodnym szarpnięciem przyciągnął Lenę do siebie. W milczeniu, jakie zapadło, głos, który rozległ się nagle w słuchawkach, zabrzmiał jak krzyk. W rzeczywistości Ann mówiła szeptem:

— Słyszałeś coś?

Odpowiedziało niechętne mruknięcie.

Batuzow skulił się w sobie. Jego dłoń powędrowała odruchowo ku prowizorycznie zlepionym brzegom osmalonej wyrwy w skafandrze. Wprawdzie wielowarstwowa tkanina, nasycona parami metali powstrzymała trwające ułamek sekundy uderzenie laserowego ognia, ale siła ciosu była tak wielka, że miejsce trafienia do teraz pozostało martwe, nieczułe, tylko z jego obrzeża rozchodził się promieniście dotkliwy ból.

Poczuł, że jego ręka, ściskająca kurczowo ramię Leny, opada bezwładnie, usłyszał tupot i niemal równocześnie jej głos dobiegający już z głębi poświęcającej setkami tysięcy kolorowych gwiazdek hali.

— Ann! Piotrze! To my! — Jej głos, brzmiący radością zawisł nagle. Zatrzymała się.

— Wszystko w porządku. Macie tlen? — Słowa Piotra brzmiały coraz głośniej, zbliżał się, słychać było jego kroki dudniące metalicznym echem. Nagle stanął. — Co… — zaczął.

— Piotr?… — Głos Leny brzmiał niepewnie.

— O co chodzi?… Aaa, nasze maski? — zrozumiał wreszcie.

— Nie bój się. Znaleźliśmy je tutaj. Dzięki temu żyjemy. W hali jest tlen, pewnie jakieś sprężarki, a ich maski mają filtry przepuszczające całkiem znośne powietrze…

— Gdzie jest Andrzej? — Ann teraz dopiero dołączyła do nich wychodząc zza jakiejś szerokiej konstrukcji z prawej strony hali.

Batuzow zdecydował się wreszcie opuścić korytarz i miejsce pod ścianą, które zapewniało jaką taką ochronę. Pierwszą rzeczą, która przykuła jego spojrzenie, były leżące na posadzce, porzucone głowice skafandrów Thorson i Pottona. Oni sami stali kilka kroków dalej, zwróceni twarzą w stronę milczącej Leny. Na ich głowach widniały okrągłe szklane banie, zakończone krótkimi stożkami.

Radość niezwykłego odnalezienia ich żywych i zdrowych przesłoniło budzące grozę wspomnienie.

— Ich maski… — szepnął. — A… oni? — Rozglądał się, usiłując przeniknąć głęboką, migocącą pełzającymi wśród konstrukcji światłami, perspektywę. Mówił szybko, gorączkowo. — Znam tę halę. Wszedłem z innego korytarza, po przeciwnej stronie — wskazał ręką kierunek. — Byli tutaj. Tutaj, w przejściu między ekranami… Nie mogłem się ruszyć. Wchodząc, uruchomiłem jakiś automat czy inne diabelstwo, które mnie odrzuciło, a potem po prostu… sparaliżowało. Ledwie się stamtąd wydostałem… A potem zobaczyłem ich… Chciałem odejść. Wtedy jeden z nich strzelił…

Idąc za mimowolnym ruchem jego ręki, oczy Ann i Piotra spoczęły na czarnej bliźnie w skafandrze.

— Kiedy? — wykrztusiła po chwili Ann. — Kiedy to było?

Potton milczał. Andrzej spojrzał na zegarek.

— Jakieś półtorej godziny temu… Jeszcze jedno. Nad nimi wisiała taka pałająca kula, potwornie ostre światło…

— Jak się tutaj dostałeś? — spytał głucho Potton. Lena poczuła, że po plecach zaczynają jej wędrować lodowate mrówki. Utkwiła wzrok w ziemi.

— Przyjechałem… — zaczął Piotr, ale przerwał mu drżący, chciałoby się powiedzieć: błagalny, głos Ann:

— Trafili cię?

— Jak widzisz — powiedział ponuro. Odwróciła się powoli. — Piotrze — wyszeptała — Piotrze… ten automat…

Potton poruszył się niespokojnie. — Później — rzucił niespodziewanie ostro. — Coś wam pokażę. — Zniknął za krawędzią trapezoidalnego rusztowania, zmierzając ku środkowi hali. Ociągając się, podążyli za nim.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W połowie drogi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W połowie drogi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «W połowie drogi»

Обсуждение, отзывы о книге «W połowie drogi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x