Bohdan Petecki - W połowie drogi

Здесь есть возможность читать онлайн «Bohdan Petecki - W połowie drogi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1971, Издательство: Czytelnik, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W połowie drogi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W połowie drogi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ludzkość odkrywa na jednej z planet Układu Słonecznego monumentalne budowle stworzone przez obcą cywilizację. Trwa ich żmudne odkrywanie przeplatane niezwykłymi i pasjonującymi przygodami. Odkrycie wszystkich tajemnic tej obcej cywilizacji pozwoli na odniesienie niewyobrażalnych korzyści przez ludzkość. W trakcie badań okazuje się, że owa cywilizacja ingerowała wielokrotnie w historię ludzkości...
W tej debiutanckiej powieści wyraźnie widać wyraźne zainteresowanie autora danikenowskimi teoriami. I chociaż troszkę trąci myszką, czyta ją się lekko i z przyjemnością. Jeszcze brak w niej późniejszych, trochę manierycznych, herosowatych bohaterów. Szczególnie warta jest uwagi warstwa opisowa niesamowitych konstrukcji obcej cywilizacji sugerująca późniejsze popisy autora ogromną wyobraźnią w kreowaniu światów.

W połowie drogi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W połowie drogi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— To złudzenie. Idź śmiało — powiedział, wnikając w litą, jak się zdawało, poprzeczną ścianę.

Winda pojawiła się natychmiast, zapraszając otwartym bokiem, przylegającym szczelnie do progu korytarza.

— Oni weszli pierwsi — tłumaczył, kiedy przelatywali wzdłuż pionowej gładzi. — Zanim zdążyłem coś zrobić, winda ruszyła. Zostałem sam… — zamilkł. Trudno to będzie opowiedzieć. Chyba że w obecności Ann i Piotra… żywych. Zacisnął szczęki. Jak dzieci — przeleciało mu przez myśl. Tak się właśnie zachowujemy. Jak małe dzieci. Nie przyznajemy sami przed sobą… och, oczywiście, zrobimy wszystko, żeby ich znaleźć. Ale przecież oni nie mają tlenu już od kilkudziesięciu minut. Jeżeli…

— I co zrobiłeś? — Głos Leny przywołał go do porządku. Zaczął opowiadać.

Nie przejął s[ą, kiedy Ann,i Piotr, zamknięci w przezroczystej kabinie, zniknęli w głębi studni. Początkowo sytuacja wydawała mu się nawet zabawna. Czekał, oparty o krawędź korytarza, pewny, że tamci lada chwila powrócą. Obiecywał sobie przywitać ich żartobliwymi docinkami na temat par, które poszukują samotności w marsjańskich podziemiach. Przypomniał sobie jakąś starą fraszkę o zakochanych badaczach.

Niepokój przyszedł po kilkunastu minutach, kiedy wskazówka manometru tlenowego przesunęła się o jeden odcinek skali, a wielokrotnie ponawiane próby wywołania drugiej kabiny windy nie dały żadnego rezultatu. Pochylony nad dudniącą głębią przepaści ostatni raz obrzucił wzrokiem zwartą caliznę pionowych ścian, kontury wylotu korytarza, po czym odwrócił się i z ciężkim sercem ruszył tą samą drogą, która doprowadziła ich tutaj z pustyni.

Znalazłszy się w miejscu, gdzie wejście do podziemi zamykała spiczasta wieżyczka, przystanął. Nad głową miał jakby okrągłe okno, obrzeżony ciemną cembrowin włazu kawałek marsjańskiego nieba. Kiedy tylko przekroczył próg komory wejściowej, wieżyczka cofnęła się, przepłynęła tuż nad jego głową unoszona niewidzialną siłą, przyjmując w locie pozycję poziomą i zniknęła w ścianie. Jeżeli dalsze czekanie nad studnią, do której zjechali tamci, nie miało sensu, to tym bardziej nie warto było wychodzić na powierzchnię — Do tej komory — rozumował — trafię tak czy owak, kiedy zacznie brakować tlenu. Kilkadziesiąt metrów od zamkniętego wieżyczką zagłębienia stał komar ze sprężarkami i zbiornikami tlenu. Pozostając w podziemiach zyskiwał szansę przypadkowego trafienia na chodnik lub szyb, prowadzący do miejsca pobytu zaginionych.

Przed opuszczeniem komory spojrzał jeszcze raz w górę. Niebo miało barwę morza o zachodzie słońca. Granat, czerwień i grafit, rozcieńczone bladawą mgiełką tworzyły tło, na którym przesuwały się niepodobne w niczym do ziemskich chmur, rudawe plamy. Prywatną namiętnością Andrzeja była speleologia. Każdy niemal urlop spędzał w górach środkowej Azji na myszkowaniu w skalnych rozpadlinach i wywierzyskach lub wielodniowych wyprawach w głąb bezwodnych jaskiń o kruchych ścianach. Znał dobrze smak ostatniego spojrzenia w jasny, zasnuty obłokami błękit, przed zjazdem w podziemia. To niebo nie budziło takich uczuć. Było obce. Żegnało się je bez żalu.

Po piętnastu minutach marszu drugą, nieznaną odnogą korytarza, wychodzącą z komory wejściowej dotarł do prostokątnej niszy o gładkich ścianach, zamkniętej czymś w rodzaju dwóch pustych boksów przedzielonych cienką, pionową grodzią. Korytarz kończył się tutaj, daremnie opukiwał mury szukając ukrytych drzwi, które otwarłyby dalszą drogę. Zanim zawrócił, postanowił wejść jeszcze do jednego z boksów. Zaledwie przekroczył próg — właściwie tam nie było progu — wąskiego, zamkniętego z trzech stron pomieszczenia, podłoga drgnęła, rozległo się znane, ostrzegawcze brzęczenie i cala skalna klatka ruszyła w dół. Jej ściany stały się natychmiast przezroczyste. Za przegrodą migały uciekające w górę poprzeczne ścianki kabin sąsiedniego szybu. Wszystko to przypominało starą windę typu „paternoster”.

Opowiadanie Andrzeja przerwało zatrzymanie się windy, którą zjeżdżał z Leną w głąb gigantycznej studni.

Osiągnęli już niemal jej dno, było to miejsce, gdzie Piotr i Ann toczyli walkę z czasem i zwątpieniem, usiłując przywołać kabinę, gdzie za krótkim przedsionkiem znajdowała się zapadająca ściana, za którą płonął stos. Stali, podobnie jak tamci, porażeni okrutnym blaskiem, buchającym z jego obnażonych trzewi — krócej jednak, każda sekunda była na wagę złota, zmniejszała szansę ocalenia ludzi od dawna pozbawionych tlenu. Komora stosu nie miała odnóg ani zakamarków, nie można było nawet przypuścić, aby tutaj właśnie znaleźli zaginionych. Po chwili więc zawrócili. Ponieważ nie gasili swoich świateł czołowych, szklana kabina przypłynęła natychmiast, jak tylko stanęli na progu pionowej ściany. Nie było żadnych śladów wskazujących na to, że Ann i Piotr dotarli do tego miejsca, ani też, tym bardziej, jak tragiczne chwile tutaj przeszli. Milcząc gonili wzrokiem śmigające teraz z kolei w dół wyloty korytarzy, unikali nawzajem swojego wzroku, aby nie wyczytać w nim ostatecznego zwątpienia w ocalenie towarzyszy.

— Dokąd dojechałeś tą windą? — drgnął, usłyszawszy jej głos. Tak, trzeba było mówić. Mówić jak najwięcej. Chociaż to, co miał do powiedzenia…

— Zatrzymała się po kilku minutach — zaczął szybko. — Korytarz, w który wszedłem, był tutaj szerszy, po kilku krokach wypłynęła mi naprzeciw ta optyczna ściana, czy też zasłona magnetyczna, taka sama jak tam, na górze… — zamilkł. Trzeba teraz będzie mówić o tym przed czym wzdragała się cała jego świadomość, na wspomnienie czego teraz jeszcze przenikał go paraliżujący lęk.

Zaraz za ową ścianą, nieprzenikliwą jedynie dla oczu, korytarz przeszedł w rozszerzającą się, łagodnie opadającą pochylnię. Jeszcze kilkanaście kroków i stanął jak wryty. Wzrok nie był w stanie ogarnąć ogromu hali, jej boczne ściany uciekały poza obszar wypełniony pełganiem tysięcy kolorowych świateł, perspektywa tonęła w nieodgadnionej głębi, za plątaniną kratownic, wysięgników, przewodów, konstrukcji, oplecionych poświęcającymi serpentynami. Stał kilka minut, usiłując odnaleźć w tym widoku coś znajomego, odkryć jakąś prawidłowość, logiczny ciąg, mieszczący się w kategoriach pojmowania ludzkiego umysłu. Zrezygnował wreszcie, zszedł po kilku stopniach na poziom hali, zbliżył do podstawy pierwszego z brzegu urządzenia, które rozrosło się, wypełzając z mroku, w potężny pionowy walec, wsparty na skrzyżowanych dźwigarach, przypominających stare kotwice. Mógłby to być korpus statku kosmicznego, zbudowanego z czarnego szkła; między dwiema jego ściankami, zewnętrzną i wewnętrzną, poruszały się łagodnie maleńkie, barwne ogniki. Spostrzegł nagle, że stoi w cieniu, rzucanym na posadzkę przez ową konstrukcję. Cień gęstniał jakby, jego kontury wyostrzały się w oczach. To nie było złudzenie. Zrozumiał. Postąpił dwa kroki w bok, wydostając się poza podstawę walca, który zasłaniał perspektywę hali.

Sponad majaczących pod stropem konstrukcji wypłynęła jaskrawo płonąca kula, miniatura słońca. Sunąc wolno w dół, łagodnie.zakrzywionym torem, oświetliła szeroką półkolistą ławę, przegradzającą jakby wnętrze nawy na dwie połowy. Znalazłszy się nad wąskim przejściem, widniejącym pośrodku łuku, zafalowała lekko i znieruchomiała, W ułamku sekundy natężenie światła zwielokrotniało, buchało teraz przeraźliwym blaskiem, ściany hali, konstrukcje, wiązania, wszystko to cofnęło się z pola widzenia, zalane jaskrawą poświatą. Jak zaczarowany, chroniąc porażony wzrok, postąpił jeszcze krok do przodu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W połowie drogi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W połowie drogi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Prosto w gwiazdy
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Tylko cisza
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Pierwszy Ziemianin
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Operacja Wieczność
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Messier 13
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Królowa Kosmosu
Bohdan Petecki
Bohdan Petecki - Strefy zerowe
Bohdan Petecki
Отзывы о книге «W połowie drogi»

Обсуждение, отзывы о книге «W połowie drogi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x