Robert Heinlein - Dubler

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Heinlein - Dubler» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dubler: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dubler»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2100. Lorenzo Smythe, bezrobotny aktor, ma zagrać największą rolę w życiu — wcielić się w postać zaginionego na Marsie przywódcy Ziemian. Stawką jest pokój lub międzyplanetarna wojna. Lecz galaktyczna maskarada nieoczekiwanie się przedłuża, a Lorenzo może zostać uwięziony w swojej roli na zawsze...
Otrzymała nagrodę Hugo w 1956.

Dubler — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dubler», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Rog Clifton odczytał mi długi zwój, zawierający listę nazwisk osób nominowanych przeze mnie na stanowiska ministrów, i wetknął mi drukowaną jej kopię do wewnętrznej kieszeni fraka. Oryginał, pisany ręcznie, został już wcześniej, to znaczy tuż po lądowaniu, złożony na ręce sekretarza stanu Imperatora. Teoretycznie celem audiencji było poinformowanie mnie, że Imperator z przyjemnością sformuje dla mnie rząd, jak również przedstawienie przeze mnie moich skromnych sugestii co do jego obsady. Moje nominacje miały być tajne, dopóki władca łaskawie ich nie zaaprobuje.

W istocie wybór już dawno został dokonany. Rog i Bill spędzili większość podróży na formowaniu gabinetu i upewnianiu się, za pomocą kosmicznego kodu, że nominowani przyjmą teki. Przeczytałem dokładnie akta na temat każdego nominowanego i ewentualnej postaci alternatywnej, ale lista była tajna w tym sensie, że prasa miała ją dostać dopiero po zatwierdzeniu przez Imperatora.

Wziąłem zwój i buławę życia. Rog spojrzał ze zgrozą.

— Na litość boską, człowieku, nie możesz nosić tego w obliczu Imperatora!

— A dlaczego nie?

— Przecież to broń!

— To broń ceremonialna, Rog. Każdy książę i każdy pieprzony baronet nosi dworską szpadę. A ja wezmę to. Potrząsnął głową.

— Oni muszą. Nie rozumiesz starożytnej teorii prawniczej, jaka się za tym kryje? Ich szpady symbolizują obowiązek, jaki mają wobec swego suzerena, by wspierać go i bronić orężem i własną osobą. Ty jednak, jako wezwany przed oblicze, możesz stawić się jedynie nieuzbrojony.

— Nie, Rog. Oczywiście, zrobię, co mi każesz, ale przeoczyłeś wspaniałą szansę… może jedyną, aby złapać wiatr w żagle. To dobry teatr, to prawdziwy teatr.

— Obawiam się, że nie rozumiem.

— No to słuchaj. Czy Marsjanie dowiedzą się o tym, że dziś na audiencji miałem przy sobie buławą? Mówię o wewnętrznych gniazdach, oczywiście.

— Co? Myślę, że tak. Na pewno.

— Oczywiście. Śmiem twierdzić, że każde gniazdo ma swój odbiornik stereowizji. Przynajmniej w gnieździe Kkkaha zauważyłem ich mnóstwo. Słuchają nowin z Imperium tak samo uważnie, jak my. Mam rację?

— Tak, przynajmniej starsi.

— Jeśli będę miał buławę, będą o tym wiedzieli. Jeśli jej nie będę miał, też się o tym dowiedzą. To ma dla nich znaczenie, związane z poczuciem przyzwoitości. Żaden dorosły Marsjanin nie pojawi się poza gniazdem bez swojej buławy życia, a nawet wewnątrz, jeśli okazja jest uroczysta. Marsjanie już wcześniej stawali przed Imperatorem… Mieli ze sobą buławy, prawda? Mogę ręczyć głową.

— Tak, ale ty…

— Zapominasz, że jestem Marsjaninem. Twarz Roga nagle straciła wszelki wyraz.

— Nie tylko jestem Johnem Josephem Bonforte — ciągnąłem. — Jestem również Kkkahjijent z gniazda Kkkah. Jeśli nie będę miał buławy, popełnię poważne wykroczenie przeciwko przyzwoitości… i nie wiem, doprawdy, jak to się skończy, jeśli sprawa się rozniesie. Nie znam na tyle zwyczajów Marsjan. A teraz spójrz na to z innego punktu widzenia. Idę sobie wzdłuż nawy, niosąc tę buławę. Jestem obywatelem marsjańskim, który wkrótce ma zostać mianowany premierem Jego Imperialnej Wysokości. Jak to wpłynie na gniazda?

— Chyba tego dokładnie nie przemyślałem — przyznał Rog po chwili namysłu.

— Ja też bym na to nie wpadł, gdybym nie musiał zdecydować, czy mam wziąć buławę, czy nie. Nie sądzisz jednak, że Pan Bonforte dobrze tą sprawę przemyślał… zanim jeszcze zdecydował, że pozwoli się zaprosić do adopcji? Rog, trzymamy tygrysa za ogon. Możemy jedynie wskoczyć mu na grzbiet i ujeździć. Nie mamy szans się wycofać.

W tym momencie zjawił się Dak i zgodził się z moją opinią. Był chyba nawet zdumiony, że Clifton spodziewał się czegoś innego.

— Oczywiście, ustanawiamy nowy precedens, Rog… Ale wprowadzimy ich więcej, zanim skończymy.

Dopiero kiedy zobaczył, jak noszę buławę, wrzasnął:

— Człowieku! Chcesz nas tu pozabijać? A może tylko wyciąć dziurę w ścianie?

— Nie przycisnąłem guzika.

— Dzięki Bogu za drobne błogosławieństwa! Nie włączyłeś nawet zabezpieczenia. — Bardzo skwapliwie wziął ode mnie buławę i powiedział. — Patrz. Przekręcasz ten pierścień i wciskasz go w szczelinę. Teraz to zwykły patyk. Siup!

— Och, przepraszam.

Zaprowadzili mnie do antyszambrów pałacu, gdzie zostałem przekazany w ręce koniuszego króla Willema, pułkownika Pateela, przystojnego Hindusa o doskonałych manierach, odzianego w olśniewający uniform imperialnych sił kosmicznych. Ukłon, jaki mi złożył, musiał być wyliczony na suwaku logarytmicznym: sugerował, że mogę zostać premierem, ale jeszcze nim nie zostałem, że jestem starszy od niego, ale jednocześnie pozostaję cywilem — i minus pięć stopni za to, że nosił na prawym ramieniu iglicę Imperatora.

Objął wzrokiem buławę i rzekł niewinnie:

— Czy to nie marsjańska buława, sir? Interesujące. Przypuszczam, że zechce ją pan tu zostawić. Będzie tu całkowicie bezpieczna.

— Biorę ją — odparłem.

— Sir? — Brwi podskoczyły mu w górę i wyraźnie czekał, że poprawię swą oczywistą pomyłkę.

Sięgnąłem do zasobu powiedzonek Bonforte’a i wybrałem to, którego używa, aby zganić bufonadę.

— Synu, co powiesz na to, żeby zająć się swoimi sprawami, a ja zajmę się swoimi.

Twarz Hindusa straciła cały wyraz.

— Doskonale, sir. Proszę udać się za mną.

Zatrzymaliśmy się przy wejściu do sali tronowej, skąd widać było pusty tron na podwyższeniu. Po obu stronach, przez całą długość ogromnej jaskini stali w oczekiwaniu szlachta i dworzanie. Podejrzewam, że Pateel przekazał im jakiś znak, bo rozległ się hymn imperialny i wszyscy jak jeden mąż stanęli na baczność; Pateel sztywny jak robot, ja lekko pochylony, jak przystoi przepracowanemu człowiekowi w średnim wieku, który musi stanąć na baczność, bo musi, a reszta dworu niczym manekiny na wystawie. Mam nadzieję, że nigdy tak naprawdę nie rozstaniemy się z dworzanami — te wspaniałe stroje i dumni halabardnicy tworzą doprawdy imponujący widok.

Gdy wybrzmiały ostatnie nuty hymnu, wyłonił się zza zasłony i zajął miejsce na tronie on — Willem, Książę Orański, Diuk Nassau, Wielki Książę Luksemburga, Rycerz na czele Świętego Imperium Rzymskiego, Admirał-Generał Sił Imperialnych, Doradca Gniazd Marsjańskich, Obrońca Ubogich i, z łaski Bożej, Król Lowlands i Imperator Wszech Planet oraz Przestrzeni Między Nimi.

Nie mogłem widzieć jego twarzy, ale sam symbolizm wywołał we mnie nagły przypływ ciepła i współczucia. Nie czułem już wrogości w stosunku do monarchii.

Król Wllem usiadł i hymn dobiegł końca. Skinął głową, odbierając pozdrowienie i fala lekkiego odprężenia przemknął przez tłum dworaków. Pateel wycofał się, a ja, z buławą wetkniętą pod ramię, ruszyłem w długą drogę, kulejąc trochę pomimo niskiej grawitacji. Czułem się prawie tak samo, jak wtedy gdy szedłem w stronę Wewnętrznego Gniazda Kkkah, ale tym razem się nie bałem. Czułem tylko ciepło i lekkie łaskotanie. Imperialny tłum ruszył za mną, a muzyka zmieniała się od Króla Chrześcijan poprzez Marsyliankę aż po Gwieździsty Sztandar i całą resztę.

Przy pierwszej linii zatrzymałem się skłoniłem, to samo przy drugiej, wreszcie złożyłem ostatni głęboki ukłon przy trzeciej, tuż przed stopniami. Nie ukląkłem. Szlachta musi klękać, ale plebs dzieli władzą z władcą. W stereowizji i w teatrze nieraz widać, że ten szczegół jest błędnie wyreżyserowany i Rog upewnił się, że będę wiedział, co robić.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dubler»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dubler» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Heinlein - Sixième colonne
Robert Heinlein
Robert Heinlein - En terre étrangère
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Piętaszek
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Viernes
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Csillagközi invázió
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Fanteria dello spazio
Robert Heinlein
libcat.ru: книга без обложки
Robert Heinlein
Robert Heinlein - Citizen of the Galaxy
Robert Heinlein
Отзывы о книге «Dubler»

Обсуждение, отзывы о книге «Dubler» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x