Ursula Le Guin - Lewa ręka ciemności

Здесь есть возможность читать онлайн «Ursula Le Guin - Lewa ręka ciemności» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1988, ISBN: 1988, Издательство: Wydawnictwo Literackie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Lewa ręka ciemności: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Lewa ręka ciemności»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na planetę Gethen (zwanej również Zimą) przybywa pierwszy reprezentant Ekumeny z wydaje się prostą misją - zjednania sobie wielkich tego świata i nakłonienia ich do wstąpienia w jej szeregi . Genly Ai - bo takie imię nosi czarnoskóry "mobil", przybywa samotnie, bez żadnego uzbrojenia - wyposażony jedynie w przedmiot do komunikacji z najbliższym ludzkim światem, odpowiednie umiejetności oraz dobre chęci. Niestety Zima jest światem niezwykle nieprzyjaznym, panuje na niej permanentna epoka lodowcowa a na dodatek jej mieszkańcy to androgeni (osobniki dwupłciowe) z diametralnie odmienną od głównego bohatera filozofią życiową.
Powieść otrzymała nagrodę Nebula w 1969, nagrodę Hugo w 1970.

Lewa ręka ciemności — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Lewa ręka ciemności», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Czułem lekkie ukłucia sumienia, ale nic nie zrobiłem, żeby je uspokoić. Chciałem go zniechęcić do dalszych wizyt i niestety wymagało to poniżenia go.

Spojrzał mi prosto w twarz. Był, oczywiście, niższy ode mnie, krótkonogi i krępy, niższy nawet niż większość kobiet mojej rasy. A jednak, kiedy na mnie patrzył, nie miałem uczucia, że patrzy na mnie z dołu. Nie odwzajemniłem mu się spojrzeniem przyglądając się z abstrakcyjnym zainteresowaniem stojącemu na stole radioodbiornikowi.

— Nie należy wierzyć wszystkiemu, co się tutaj słyszy przez radio — powiedział miłym głosem. — Tymczasem wydaje mi się, że tu, w Misznory, będzie panu potrzebna informacja i rada.

— Odnoszę wrażenie, że jest tu dużo osób gotowych z nimi pośpieszyć.

— A dużo to dobrze, co? Dziesięciu budzi większe zaufanie niż jeden. Przepraszam, zapomniałem, że nie powinienem używać języka karhidyjskiego. — I dalej mówił już po orgocku. — Banici nie powinni nigdy używać swojego ojczystego języka, brzmi on w ich ustach gorzko. Poza tym myślę, że ten język bardziej przystoi zdrajcy, bo spływa z warg jak syrop. Panie Ai, mam prawo wyrazić panu wdzięczność. Oddał pan przysługę zarówno mnie, jak i mojemu staremu przyjacielowi i kemmeringowi Asze Forethowi, dlatego we własnym i jego imieniu skorzystam z tego prawa. Moje podziękowanie będzie miało formę rady. — Zamilkł i ja też się nie odezwałem. Nigdy nie słyszałem z jego ust tego rodzaju cierpkiej, wyszukanej uprzejmości i nie miałem pojęcia, co to oznacza. — Jest pan w Misznory kimś ciągnął dalej — kim nie był pan w Erhenrangu. Tam mówiono, że pan jest, tutaj będą mówić, że pana nie ma. Jest pan narzędziem w rękach określonej frakcji. Powinien pan uważać na to, w jaki sposób pozwoli się pan wykorzystywać. Radzę panu dowiedzieć się, kto jest w przeciwnej frakcji, i nigdy nie dać się wykorzystać przez nich, bo nie zrobią tego w dobrym celu.

Umilkł. Chciałem zażądać, żeby sprecyzował swoje słowa, ale on powiedział tylko: — Do widzenia, panie Ai odwrócił się i wyszedł. Stałem osłupiały. Ten człowiek był jak porażenie prądem elektrycznym: nie wiadomo było, co się stało i co robić.

Niewątpliwie zepsuł mi nastrój pogodnego samozadowolenia, w jakim jadłem śniadanie. Podszedłem do wąskiego okna i wyjrzałem. Śnieg padał teraz jakby mniej gęsto. Przepływał białymi obłokami i wirował jak płatki kwiatów wiśni z sadów mojej ojczyzny, kiedy wiosenny wiatr wieje wzdłuż zielonych zboczy Borlandu, gdzie się urodziłem. Na Ziemi, ciepłej Ziemi, gdzie drzewa okrywają się na wiosnę kwiatami. W jednej chwili opadło mnie przygnębienie i tęsknota za domem. Dwa lata spędziłem na tej przeklętej planecie, i teraz zaczęła się trzecia zima, zanim jeszcze odeszła jesień. Długie miesiące nieustannego zimna, lodu, wiatru, deszczu, śniegu, śniegu z deszczem, zimna w środku, zimna na zewnątrz, zimna przenikającego do kości i do szpiku kości. I cały czas zdany tylko na siebie, obcy i izolowany, bez jednego choćby człowieka, któremu mógłbym ufać. Biedny Genly, może się rozpłakać? Zobaczyłem, jak tam, w dole, Estraven wychodzi z domu na ulicę, ciemna, skrócona perspektywą postać w jednostajnej, zacierającej kontury szarobiałości śniegu. Rozejrzał się, poprawił pas swojego hiebu (był bez płaszcza) i ruszył ulicą krokiem zdecydowanym, pełnym zręczności i wdzięku, z energią, która sprawiała, że w tej chwili zdawał się jedyną żywą istotą w całym Misznory.

Odwróciłem się od okna do ciepłego pokoju. Jego luksusy wydały mi się zatęchłe i gnuśne, grzejnik, miękkie fotele, łóżko zarzucone futrami, dywany, draperie, narzuty.

Włożyłem zimowy płaszcz i wyszedłem na spacer, w ponurym nastroju, w ponury świat.

Miałem tego dnia jeść obiad z reprezentantami Obsle'em, Yegeyem i innymi poznanymi poprzedniego wieczoru, a także miałem poznać kilku nowych. Wczesny obiad jest zwykle spożywany przy bufecie na stojąco, może żeby człowiek nie miał uczucia, że spędził cały dzień siedząc za stołem. Tym razem jednak uroczyście nakryto stół, bufet zaś był oszałamiający, osiemnaście lub dwadzieścia dań zimnych i gorących, głównie z jaj sube i chlebowych jabłek. Przy bufecie, zanim zaczęło obowiązywać tabu co do rozmów, Obsle nakładając sobie na talerz górę jajecznicy powiedział:

— Ten gość nazwiskiem Mersen jest szpiegiem z Erhenrangu, a ten tam, Gaum, jest jawnym agentem Sarfu. Powiedział to tonem swobodnym, roześmiał się, jakbym zrobił dowcipną uwagę, i przesunął się do półmiska z marynowaną rybą.

Nie miałem pojęcia, co to jest Sarf.

Kiedy zaczęto siadać do stołu, wszedł jakiś młody człowiek i szepnął coś gospodarzowi przyjęcia Yegeyowi, który zaraz odwrócił się do nas.

— Nowości z Karhidu — powiedział. — Król Argaven urodził dziś rano dziecko, które zmarło po godzinie. Zapanowała cisza, potem podniósł się gwar i przystojny młody człowiek nazwiskiem Gaum podniósł w górę kufel. — Oby wszyscy królowie Karhidu żyli tak długo! zawołał.

Niektórzy wypili z nim, większość nie.

— Na imię Mesze, śmiać się ze śmierci dziecka powiedział tłusty starzec w purpurze siadając ciężko obok mnie z wyrazem potępienia na twarzy.

Rozgorzała dyskusja, którego ze swoich synów od kemmeringów Argaven może mianować następcą tronu, bo będąc już dobrze po czterdziestce nie mógł liczyć na potomka z własnego łona, i jak długo pozostawi Tibe'a na stanowisku regenta. Jedni uważali, że regencja skończy się natychmiast, inni wyrażali co do tego wątpliwości.

— A co pan sądzi, panie Ai — spytał człowiek nazwiskiem Mersen, którego Obsle zidentyfikował jako agenta karhidyjskiego, a więc zapewne jednego z ludzi Tibe'a. Przybywa pan świeżo z Erhenrangu, co się tam mówi w związku z plotkami, że Argaven właściwie abdykował bez ogłaszania tego faktu i przekazał sanie kuzynowi?

— Tak, dotarły do mnie te plotki.

— Czy sądzi pan, że mają one jakieś podstawy?

— Nie mam pojęcia — odpowiedziałem i w tym momencie wkroczył gospodarz z uwagą o pogodzie, bo zaczęto już jeść.

Kiedy wreszcie służba sprzątnęła talerze oraz górę resztek pieczeni i marynat z bufetu, zasiedliśmy wszyscy za długim stołem i podano w małych naczyńkach palący płyn zwany, podobnie jak w wielu innych miejscach, wodą życia, po czym zaczęto zadawać mi pytania.

Od czasu badań przez lekarzy i uczonych w Erhenrangu nie znajdowałem się przed grupą ludzi, którzy chcieli, żebym odpowiadał na ich pytania. Niewielu Karhidyjczyków, nawet spośród rybaków i rolników, wśród których spędziłem pierwsze miesiące, śpieszyło zaspokoić swoją, często palącą, ciekawość przez proste zadawanie pytań. Byli zamknięci w sobie, pełni rezerwy, nie lubili pytań i odpowiedzi. Pomyślałem o stanicy Otherhord, o tym, co Tkacz Faxe powiedział mi na temat odpowiedzi… Nawet eksperci ograniczali swoje pytania do problemów ściśle fizjologicznych, takich jak funkcjonowanie gruczołów i układu krążenia różniące mnie najbardziej od getheńskiej normy. Nigdy nie przyszło im do głowy spytać na przykład, jak nieprzerwana seksualność mojej rasy wpływa na nasze instytucje społeczne, jak sobie radzimy z naszym "permanentnym kemmerem". Słuchali, jeżeli im mówiłem, psychologowie słuchali, kiedy opowiadałem o myślomowie, ale nikt nie zdecydował się na postawienie ogólnych pytań pozwalających na wytworzenie sobie pełniejszego obrazu społeczeństwa Ziemi lub Ekumeny — może z wyjątkiem Estravena.

Tutaj ludzie nie byli tak skrępowani względami prestiżu i honoru, a pytania nie obrażały ani pytających, ani pytanego. Wkrótce jednak zorientowałem się, że niektóre pytania miały za cel przyłapanie mnie na kłamstwie i wykazanie, że jestem oszustem. To mnie na chwilę zbiło z tropu. W Karhidzie spotykałem się oczywiście r niedowiarstwem, ale rzadko ze złą wolą. Tibe urządził wprawdzie wymyślny pokaz pod tytułem "udaję, że wierzę w tę komedię" w dniu parady w Erhenrangu, ale, jak teraz wiedziałem, była to część jego gry mającej na celu dyskredytację Estravena i, jak sądzę, Tibe w głębi duszy wierzył mi. Widział przecież mój statek, mały lądownik, który sprowadził mnie na powierzchnię planety, miał też podobnie jak wszyscy dostęp do raportów inżynierów z badania statku i astrografu. W Orgoreynie nikt nie widział statku. Mógłbym pokazać im astrograf, ale nie stanowił on zbyt przekonywającego "dzieła obcych", gdyż był tak niezrozumiały, że mógł równie dobrze potwierdzać teorię oszustwa. Stare prawo kulturalnego embarga zabraniało przywozu na tym etapie urządzeń zrozumiałych i nadających się do kopiowania, nie miałem więc przy sobie nic poza statkiem i astrografem, pudełkiem ze zdjęciami, niewątpliwą osobliwością mojego ciała i niemożliwą do udowodnienia osobliwością mojego umysłu. Zdjęcia, które puściłem w obieg, były oglądane z obojętnym wyrazem twarzy, z jakim ogląda się cudze fotografie rodzinne. Pytaniom nie było końca. Obsle spytał, co to jest Ekumena — świat, liga światów, jakieś miejsce czy rząd?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Lewa ręka ciemności»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Lewa ręka ciemności» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Lewa ręka ciemności»

Обсуждение, отзывы о книге «Lewa ręka ciemności» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x