Jednak nie był to przykład degeneracji. Skończywszy z konieczności z kanibalizmem, dywan odkrył metody kontrolowania własnego wzrostu i takiej modyfikacji metabolizmu, która pozwoliła mu produkować narzędzia do wydobywania minerałów potrzebnych układowi nerwowemu oraz penetrowania powierzchni. Ryby farmerskie były zapewne pierwotnie zdobyczą, która — jak się okazało — mogła przetrwać w żołądkach dywanów niczym legendarny Jonasz. Potem zaś zasadziły jeszcze las zębów mających chronić je same oraz nosiciela. Skąd wzięły się „leukocyty”, nie było jasne, ale toczki widywały mniejsze i stojące niżej ewolucyjnie stworzenia, które mogły być przodkami meduz.
— Zastanawiając się nad naszym pacjentem, nie możemy ani na chwilę zapominać o jednym: ta istota nie dość, że jest ślepa, głucha i opóźniona w rozwoju, to jeszcze najpewniej nigdy nie zamieniła słowa z innym przedstawicielem swojego gatunku — zauważył Conway poważnym tonem. — Problem zatem leży nie tylko w nauczeniu się obcego języka, ale i w znalezieniu sposobu skomunikowania się z istotą, w której słowniku nie ma słowa „komunikacja”.
— Jeśli próbujesz dodać mi otuchy, to na razie ci się nie udaje — powiedziała Murchison.
Conway wbił wzrok w przestrzeń przed nimi, głównie po to, aby nie patrzeć na rzeź widoczną na ekranach transmitujących walki wokół instalacji transfuzyjnych i żywieniowych. Narzędzia atakowały coraz zajadlej i Korpus ponosił ciężkie straty.
— Obszar, w którym może znajdować się mózg, jest zbyt rozległy, żeby szybko go przeszukać, ale jeśli się nie mylę, to gdzieś tam właśnie wylądował po raz pierwszy Descartes — rzekł nagle. — Narzędzia dotarły do mego bardzo szybko, może więc spróbowalibyśmy prześledzić trop, którym podążyły? Została przecież blizna…
— Zgadza się! — zawołała Murchison.
Harrison bez rozkazu przekazał nowe koordynaty załodze śmigłowca. Kilka minut później byli już na dole, a wiertła wnikały hałaśliwie w ciało pacjenta.
W zagłębieniu pozostałym po lądowaniu Descartes’a nie znaleźli wyciętej z tkanki platformy, ale coś na kształt lejkowatego czopu, który zwężał się dość szybko w cienki prawie jak włos kanał. Kanał ten skręcał niemal natychmiast w kierunku, gdzie być może mieścił się mózg.
— Statek nie zostałby wciągnięty głęboko — powiedziała Murchison. — Widać chodziło tylko o to, żeby narzędzia mogły mieć dostęp do całego kadłuba bez opuszczania środowiska dywanu. Ale zauważyliście, że choć musiały ciąć tkankę z dużą szybkością, bardzo starannie omijały wszystkie nerwy, które przekazywały im instrukcje…?
— Przy obecnym tempie schodzenia za dwadzieścia minut będziemy przy podłożu — wtrącił Harrison. — Sonar podaje, że pod nami są jakieś jaskinie albo głębokie studnie.
Zanim jednak którekolwiek zdążyło odpowiedzieć, na głównym ekranie pojawiła się twarz Edwardsa.
— Doktorze, puściły bariery w tunelach trzydziestym ósmym i czterdziestym pierwszym. Utrzymujemy obecnie nacisk w osiemnastym, dwudziestym szóstym i czterdziestym trzecim, ale…
— Zastosować wszędzie tę samą procedurę — rzucił Conway.
Coś huknęło na zewnątrz i zaczęło skrobać kadłub wehikułu. Hałas narastał z minuty na minutę.
— Narzędzia, doktorze — oznajmił Harrison, nie patrząc nawet na ekrany. — Dziesiątki narzędzi. W tych warunkach nie mogą nabrać wystarczającego impetu, by przebić dodatkowe opancerzenie. Nie wiem jednak, jak będzie z osłoną anteny.
Nim Conway zdążył zapytać dlaczego, Murchison odwróciła się od iluminatora.
— Zgubiłam ślad — powiedziała. — Ta okolica to niemal wyłącznie tkanka bliznowata. Od dawna musi tu panować olbrzymi ruch.
Boczne ekrany ukazywały rozmieszczenie jednostek, urządzeń, wyposażenia odkażającego i zamieszanie panujące wokół instalacji. Na głównym ekranie Conway dojrzał zaś nagle, jak Vespasian schodzi niespodziewanie z pozycji nad zaślepionym tunelem i wirując, zaczyna spadać na ziemię. Po manewrach można się było domyślić, że jego pilot desperacko walczy, żeby nie dopuścić do przewrócenia się krążownika.
Przy następnym obrocie Conway zauważył, że kadłub wokół jednego z czterech emiterów wiązki został zmiażdżony, jakby uderzyła weń gigantyczna pięść. Domyślił się natychmiast, że ten właśnie emiter musiał podtrzymywać zawał w tunelu czterdziestym trzecim. Już chciał zamknąć oczy, żeby nie patrzeć, jak krążownik wbija się w grunt, ale pilotowi udało się wreszcie zahamować ruch obrotowy, a roślinność w dole została wprasowana w podłoże polami emitowanymi przez trzy pozostałe moduły.
Vespasian wylądował dość ciężko, lecz bez katastrofalnych skutków. Inny krążownik przesunął się zaraz na jego pozycję, a śmigłowce ruszyły czym prędzej, aby udzielić pomocy załodze uszkodzonej jednostki. Dotarły do celu równocześnie z całą grupą narzędzi, które ani myślały pomagać.
Na ekranie pojawiło się oblicze Dermoda.
— Doktorze Conway, zdarzało mi się już dowodzić jednostkami, które doznawały ciężkich uszkodzeń, ale mimo to za każdym razem stwierdzam, że do tego akurat nie można się przyzwyczaić — powiedział głosem, w którym pobrzmiewała lodowata furia. — Wypadek spowodowała próba wsparcia całego praktycznie ciężaru jednostki na jednej tylko, mocno skupionej wiązce. Konstrukcja kadłuba poddała się i o mały włos byśmy się rozbili. — Po jakimś czasie uspokoił się nieco, ale nie oznaczało to wcale lepszych wieści. — Owszem, możemy zakładać opaski uciskowe na każdy tunel, a ponieważ narzędzia atakują wszystkie chyba bariery, niebawem będziemy do tego zapewne zmuszeni. Mogę więc albo nakazać zmodyfikowanie moich jednostek, albo wyznaczyć plan dyżurów nad zawałami i sprawdzać potem dokładnie stan zmęczenia materiału, żeby nie doszło do kolejnego wypadku. Niemniej uprzedzam, że oznacza to poważne spowolnienie prac, gdyż część okrętów będzie zajęta czymś całkiem nieproduktywnym. Ponadto, im dalej pójdziemy z cięciem, tym więcej tuneli będziemy musieli chronić. W ten sposób dość szybko spotkamy się z problemami logistycznymi nie do pokonania. Już teraz liczba ofiar i straty w sprzęcie powodują, że niewiele to się różni dla nas od prawdziwej bitwy. Jeśli zaś skutkiem miałoby być wyłącznie zaspokojenie pańskiej lekarskiej ciekawości oraz ambicji ekip kontaktowych, to proponuję już teraz wstrzymać całą operację. Jestem bardziej policjantem niż żołnierzem, co zresztą dotyczy niemal wszystkich Kontrolerów Federacji, i nie uważam wojaczki za chwalebne zajęcie…
Wehikuł zakołysał się i przez moment Conway czuł się tak, jakby leciał, co w tym otoczeniu nie powinno być możliwe. Chwilę później rozległ się łomot. Pojazd wylądował na skalnym podłożu, przetoczył się dwa razy i znowu spróbował ruszyć, ale zaczął się tylko kręcić w kółko. Hałas powodowany przez atakujące narzędzia zaczął wręcz ogłuszać. Prawie nie pozwalał zebrać myśli.
Na czole dowódcy floty pojawiły się dwie dodatkowe zmarszczki.
— Jakieś kłopoty, doktorze?
Conway pokiwał głową.
— Nie spodziewałem się, że bariery też będą atakowane, ale teraz rozumiem, że pacjent po prostu usiłuje się bronić wszędzie tam, gdzie według niego najbardziej ingerujemy w jego funkcje życiowe. Domyślam się też, że potrafi odczuwać nie tylko to, co się dzieje na powierzchni. Owszem, jest ślepy i głuchy i myśli powoli, lecz najwyraźniej potrafi lokalizować swoje odczucia w trzech wymiarach. Rośliny i ich korzonki nerwowe przekazują ogólne bodźce dotykowe, a szczegółowym ich opisem zajmują się narzędzia, które są bardzo czułe. Na tyle czułe, że potrafią przeanalizować ruch powietrza opływającego skrzydła szybowca i odtworzyć najkorzystniejszy ich kształt. Nasz pacjent uczy się bardzo szybko, a mój pomysł z szybowcem kosztował nas już wiele ofiar. Szkoda, że…
Читать дальше