James White - Galaktyczny smakosz

Здесь есть возможность читать онлайн «James White - Galaktyczny smakosz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2006, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Galaktyczny smakosz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Galaktyczny smakosz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Gurronsevas, olbrzymi sześcionożny obcy, jest powszechnie znany jako najlepszy w Galaktyce szef kuchni. Jednak u szczytu swej kariery odkrywa, że sława, honor i armie pochlebców to za mało. Pragnie nowego wyzwania. Wyzwania na miarę wielkości swego ciała, talentu i pychy. Tylko Szpital Kosmiczny — potężny kompleks, w którym leczą i są leczeni zarówno ludzie, jak i obcy — pozwala na realizację takich marzeń. Gurronsevas, obecnie Naczelny Dietetyk, postanawia zrobić coś, co nie udało się przed nim żadnemu kucharzowi: chce sprawić, by szpitalne jedzenie było smaczne. Tylko czy pacjenci to przeżyją?

Galaktyczny smakosz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Galaktyczny smakosz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Nie przejmuj się, przyjacielu Gurronsevas — rzekł Prilicla. — Wyczuwam, że większość z nich jest zaciekawiona, chociaż niektórzy jeszcze się wahają. Ich emocje są wciąż bardzo słabe, prawie na granicy moich…

— Zgadza się, doktorze — odezwał się z mostka Fletcher. — Widzimy sporą grupę tubylców wyłaniających się z podziemnych korytarzy. Stoją w ciemności niedaleko wyjścia. Są zbyt stłoczeni, aby ocenić, ilu ich jest i w jakim są wieku, ale szacuję, że zebrała się już co najmniej setka. Nie mają żadnych narzędzi, nie wykrywamy też obecności metalu czy broni. Trzech, pewnie ci najostrożniejsi, o których mówiłeś, stanęło im na drodze i chyba próbują powstrzymać resztę przed wyjściem. Jakie rozkazy?

— Na razie żadne, przyjacielu Fletcher. Poczekajmy, aż się zbiorą. Pozostańmy na nasłuchu.

Wszyscy stali, siedzieli lub polatywali wokół ekranu ukazującego ciemny wylot tunelu. Boja nadawała nieustannie przygotowaną wcześniej przemowę. Głos brzmiał głośno i wyraźnie. Nawet powracające od ścian urwiska echo nie zniekształcało słów. Po półgodzinie Gurronsevas musiał przyznać, że dawno nie słyszał czegoś równie nudnego.

„Jesteśmy przyjaciółmi i nie chcemy was skrzywdzić. Nasz statek może wydać wam się dziwny i napełniać lękiem, ale mamy pokojowe zamiary. Przybyliśmy, by wam pomóc, szczególnie waszym dzieciom, jeśli nam pozwolicie. Jesteśmy inni niż nasi poprzednicy. Mamy tylko mały statek z zapasami dla załogi, nie będziemy więc was obrażać ofiarowywaniem jedzenia, dopóki sami go nie zechcecie. Nie wiemy, czy możemy wam pomóc. Chcielibyśmy jednak porozmawiać i dowiedzieć się o was jak najwięcej, aby zrozumieć, jak mogłaby wyglądać udzielana wam pomoc. Jesteśmy przyjaciółmi i nie chcemy…”

— Doktorze, podczas gdy tak czekamy, chciałbym o coś spytać — odezwał się coraz bardziej znudzony Gurronsevas. — Wcześniej padła sugestia, że dołączyłem do zespołu jako doradca do spraw żywienia. Wprawdzie nastąpiło to bez mojej wiedzy i zgody, ale skoro dzięki temu nie jestem już ukrywającym się przed władzami Szpitala pasażerem na gapę, chciałbym wiedzieć, czy to O’Mara mnie wysłał.

Prilicla nie odpowiedział od razu. Zadrżał lekko, jednak dietetyk nie odniósł wrażenia, że był to skutek jego ciekawości czy lekkiej irytacji. Mogło chodzić o emocje kogoś całkiem innego. Możliwe też, że mały empata przygotowywał się w ten sposób do wygłoszenia nieprawdy, co zawsze było dla niego bardzo niemiłym zadaniem.

— Przyjaciel O’Mara wyraża wiele złożonych emocji — odparł w końcu. — Ilekroć wspomina o tobie, wyczuwam aprobatę połączoną z irytacją oraz pragnieniem, by ci pomóc. Jednak nie jestem telepatą i nie potrafię czytać w myślach. Jeśli przyjaciel O’Mara postanowił, żebyś dołączył do nas na czas wyprawy…

— To musiał być naprawdę zdesperowany — dokończyła za niego Naydrad. — Patrzcie, wychodzą!

Wemaranie wylewali się z tunelu na otwartą przestrzeń niczym woda z węża po odkręceniu kurka. Biegli, odbijając się ogonami, i wydawali trudne do rozpoznania dźwięki. Zmierzali w kierunku Rhabwara. Poza trzema dorosłymi, którzy stali teraz obok wylotu tunelu, wszyscy byli młodzi. Niektórzy nawet tak młodzi i niezgrabni, że upadali, ile razy chcieli użyć w biegu ogona. Niemniej nie powstrzymywało ich to i szybko dołączali do pokrzykujących i okrążających statek tuż przed osłoną przyjaciół. Murchison roześmiała się nagle.

— Tylko łuków i tomahawków im brakuje — powiedziała.

— Ja zaś mam wrażenie, że są bardzo zaciekawieni i podekscytowani. Hałasują jak większość dzieci w podobnych sytuacjach. Nie stanowią zagrożenia.

— Przepraszam, żartowałam — wyjaśniła Murchison. — Skojarzyli mi się z pewnym obrazem z historii Ziemi. Analogia jest nazbyt złożona i mało śmieszna, aby ją wyjaśniać. Ale dorośli też podchodzą. Przynajmniej dwóch.

Zbliżali się wolniej i jakby ostrożniej niż dzieci. Nie mieli broni, tylko jeden z nich niósł drewnianą laskę. Dwóch posuwało się na ogonach, przystając na krótko po każdym skoku. Trzeci podchodził jeszcze wolniej, jedynie na tylnych kończynach i podpierając się laską.

— Wydają się dość słabi — zauważyła Murchison, wypowiadając myśl, która również Gurronsevasowi przyszła do głowy. — Poruszają się ostrożnie, w sposób charakterystyczny dla osobników starych, niekoniecznie jednak chorych. Cała trójka to samice i… Patrzcie, ta z laską idzie na komunikator!

— Podzielam te odczucia, przyjaciółko Murchison — odezwał się Prilicla. — Jednak twoja nie wypowiedziana obawa, że laska ma zostać użyta do zniszczenia komunikatora, wydaje mi się bezzasadna. Starsza Wemaranka emanuje wprost zaciekawieniem. Może jest też lekko zdenerwowana, ale nie pragnie niczego rozbijać.

— Do tego potrzebowałaby zresztą czegoś więcej niż zwykły kij — zauważył kapitan.

— Zgadza się, przyjacielu Fletcher. Gdy tylko podejdzie, wyłącz nagranie i ustaw urządzenie na łączność dwustronną. Wydaje mi się, że ona chce z nami porozmawiać.

— O ile pamiętam, twoje wrażenia z reguły są trafne — odezwał się milczący od dłuższego czasu Danalta. — Poza szczególnymi przypadkami…

Tłum młodzieży na zewnątrz zmęczył się już chyba trochę, ale nie przycichł. Tyle że zamiast skakać, dzieciarnia podzieliła się na małe grupki i napierała na prawie niewidzialną barierę. Niektórzy nawet kładli się na niej pod kątem czterdziestu pięciu stopni i krzyczeli z radości, gdy się nie przewracali. Najodważniejsi uderzali z rozpędu, by z radosnym wrzaskiem dać się odrzucić. Dorośli, którzy dołączyli tymczasem do młodych, stali i rozmawiali cicho, jednak powszechny zgiełk nie pozwalał wyłowić ich słów. Trzecia istota przystanęła przy komunikatorze, który natychmiast umilkł.

— Wreszcie upragniona cisza — powiedziała Wemaranka bez śladu nieśmiałości. — Myślicie, że jesteśmy głusi? Albo na tyle tępi, że trzeba nam bez końca powtarzać to samo? Naprawdę uważacie, że podobne zapewnienia działają tym lepiej, im głośniej zostaną wykrzyczane? Po istotach przybyłych z gwiazd spodziewałabym się więcej rozumu. Czy ta głupia maszyna potrafi nie tylko wydzierać się, ale i słuchać? Czego od nas chcecie?

— Zredukowałem głośność do jednej trzeciej — powiedział cicho kapitan. — Dalej, doktorze.

— Dziękuję — rzekł Prilicla, podpłynął do komunikatora i włączył nadawanie. — Przepraszamy, że nasze urządzenie narobiło tyle hałasu. Nie zamierzaliśmy nikogo urazić ani zasugerować, że jesteście głusi czy ograniczeni. Chcieliśmy tylko, by słyszano nas na dużym obszarze. Chcemy porozmawiać z tobą i twoimi przyjaciółmi i dowiedzieć się, czy moglibyśmy wam jakoś pomóc. Jesteście dla nas obcy, tak jak my wydamy się obcy wam, gdy nas zobaczycie. Opowiemy wam o sobie i chcemy prosić, abyście wy opowiedzieli nam o swoim życiu. O ile nie ma żadnych przeciwwskazań i nie wzbraniasz się przed rozmową z obcym, najpierw chciałbym cię spytać o twoje imię. Ja nazywam się Prilicla i jestem uzdrawiaczem.

— Dziwne imię — stwierdziła Wemaranka. — Brzmi jak grzechotanie garści kamieni. Ja jestem Tawsar, pierwsza nauczycielka. Uzdrawianie i rozmnażanie się zostawiłam innym. Jakie jest twoje drugie pytanie?

— Czy młodzi są tutaj bezpieczni? Jesteśmy dość daleko od tuneli. Z naszej strony nic im nie grozi, ale niebawem zrobi się ciemno. Nie napadnie ich żaden drapieżnik?

Gurronsevasa zdziwiło to pytanie. Przecież na pewno jest całe mnóstwo istotniejszych spraw, które należałoby wyjaśnić, pomyślał. Jednak po chwili zrozumiał. Prilicla wyrażał troskę o dzieci, co było dobitniejszym znakiem przyjacielskich zamiarów niż wszelkie deklaracje.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Galaktyczny smakosz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Galaktyczny smakosz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


James White - The Escape Orbit
James White
James White - Jenseits des Todes
James White
James White - Chef de Cuisine
James White
James White - Radikaloperation
James White
James White - Major Operation
James White
James White - Hospital Station
James White
James White - Zawód - Wojownik
James White
James White - Sektor dwunasty
James White
James White - Statek szpitalny
James White
Отзывы о книге «Galaktyczny smakosz»

Обсуждение, отзывы о книге «Galaktyczny smakosz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x