Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru

Здесь есть возможность читать онлайн «Nancy Kress - Żebracy nie mają wyboru» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Prószyński i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Żebracy nie mają wyboru: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Żebracy nie mają wyboru»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Żebracy nie mają wyboru
Hiszpańskich żebraków
W zaciszu stworzonej przez siebie wyspy opracowują własny porządek świata, od czasu do czasu zadziwiając ludzkość wynalazkami. Ameryka, przytłoczona ciężarem wielomilionowej populacji bezczynnych trutni, wstrząsana nieodpowiedzialnymi eksperymentami genetyków i nanotechników, pogrąża się w chaosie i chyli ku upadkowi.

Żebracy nie mają wyboru — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Żebracy nie mają wyboru», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Widziałam wyraźnie jego twarz. Wykrzywiał ją grymas okropnej, nieustępliwej nienawiści, jakiego nie rozluźni żaden rozsądny argument i którego stanowczość zwietrzeć może dopiero po długich latach. Tego wyrazu twarzy nie wywołały same tylko obraźliwe słowa, jakie padły dzisiaj z ust Mirandy Sharifi. Mężczyzna biegł ku niej, wyszarpując coś z kieszeni marynarki. Ku niemu zaś sunęło siedemnaście robokamer i trzy roboty ochrony.

Uderzył z całej siły w niewidzialne pole Y przed stołami stron rozprawy i rozpłaszczył się na nim ze słyszalnym chrupnięciem. Oszołomiony, mężczyzna osunął się na ziemię dokładnie tak jak po ceglanym murze. Roboty ochrony wywlekły go na zewnątrz.

— …natychmiastowe przywrócenie porządku na sali obrad…

— Miranda, uśmiech! Tylko jeden mały uśmiech!

— Niczym nie uzasadnione przekonanie o własnej moralnej wyższości i pogardę dla Stanów Zjednoczonych, podczas gdy w rzeczywistości…

— … a wygląda na to, drodzy widzowie naszego programu, że całe to zamieszanie zostało z rozmysłem sprowokowane przez Mirandę Sharifi dla jakichś sekretnych celów Huevos Verdes, których możemy jedynie się…

Miranda Sharifi nawet nie drgnęła.

W końcu arbiter Yongers, nie mając innego wyjścia, ogłosiła przerwę na lunch.

Przepchnęłam się przez tłum na sam przód sali Forum, próbując przykleić się do Mirandy, ale okazało się to oczywiście niemożliwe. Między nami stanęło pole Y, a ją i Leishę Camden wyprowadzili tylnym wyjściem ochroniarze o pokazowej wręcz budowie. Po raz wtóry zdołałam zobaczyć ich na dachu, przewróciwszy po drodze co najmniej czworo ludzi, żeby się tam dostać. Ich helikopter właśnie startował. Za nimi ruszyło kilka innych helikopterów, ale byłam przekonana, że nikomu — ani reporterom, ani agentom ANSG, ani FBI, ani genetykom-szarlatanom, ani nikomu innemu — nie uda się dowiedzieć więcej niż mnie.

A czegóż to udało mi się dowiedzieć?

Dziennikarz w żółtych prążkach miał rację. Swoim wystąpieniem Miranda Sharifi pogrążyła sprawę 1892-A ostatecznie. Podważyła nie tylko intelektualne i techniczne kompetencje ośmiu naukowców, ale i ich moralność. A ja przedtem sprawdziłam dokładnie troje z nich, tych noblistów, i wiem, że nie są drobnymi sprzedawczykami, ale ludźmi dogłębnie uczciwymi. Miranda także musiała o tym wiedzieć. A więc dlaczego?

Może mimo wyników badań jest święcie przekonana, że wszyscy Śpiący są zepsuci do szpiku kości. Jej babka, kobieta o olśniewającej przecież inteligencji, głęboko w to wierzyła. Ale nie wiedzieć dlaczego byłam pewna, że Miranda tak nie uważa.

Może wierzyła, że pozostałych pięcioro ekspertów — średniaków z politycznymi koneksjami — przegłosuje bezstronnych noblistów? Ale jeśli tak, to dlaczego starała się zrazić swoich potencjalnych sprzymierzeńców? No i dlaczego od początku nie przeciwstawiła się powoływaniu tamtych? Skład ławy ustalano przecież z obiema stronami.

Nie. Miranda Sharifi wyraźnie chciała przegrać tę sprawę. Chciała, żeby zapadła decyzja przeciwko czyścicielowi komórek.

Ale może rozumuję zbyt antropomorficznie. W końcu Miranda Sharifi ogromnie się ode mnie różni. Jej procesy myślowe są różne od moich, a co za tym idzie, pewnie i motywy działania. Może chciała wyalienować ławników, żeby… Żeby co właściwie? Żeby utrudnić sobie otrzymanie oficjalnej aprobaty dla tego patentu. Może tylko wtedy ceni zwycięstwo, jeśli kosztowało ją wiele wysiłku. Może utrudnianie sobie życia wchodziło w skład jakiegoś kodeksu honorowego Bezsennych, opartego na przesłance, że im wszystko przychodzi łatwo. Ale skąd ja to mam, do kurwy nędzy, wiedzieć?!

Całe to rozumowanie przełożyło się na obrzydzenie do własnej osoby. Mimo upału w Waszyngtonie była piękna pogoda — jeden z tych cudownych dzionków, kiedy niebo jest przejrzyście niebieskie i wyzłocone od słońca, dzionków, którym zdarza się od czasu do czasu przydryfować tu z miast cieszących się większą łaską niebios. Szłam jakąś handlową uliczką, przyciągając spojrzenia przechodniów — stuknięta Wołówka, ubrana jak jakiś tubylczy Amator. Handlarze narkotyków, kochankowie i nastolatki na poduszkodeskach szybko dali mi jednak spokój, a mnie i tak było wszystko jedno. Przechodziłam właśnie przez jedno z tych krótkich, ostrych autoprzesłuchań, co to zostawiają człowieka bez sił, za to w głębokim zakłopotaniu. Co ja właściwie wyprawiam, włócząc się w tych plastikowych ciuchach i próbując śledzić ludzi, którzy w oczywisty sposób są ode mnie lepsi?

Bo Bezsenni byli ode mnie lepsi, i to nie tylko pod względem intelektu. Także pod względem autodyscypliny i szerokiego spojrzenia na świat. I tej pozazdroszczenia godnej pewności, która towarzyszy im, kiedy obiorą jakiś cel — mniejsza już o to, że nawet nie wiem, co to za cel — podczas gdy ja mam tylko bezcelowy, bezwładny niepokój o to, dokąd zmierza mój kraj. Niepokój, wzbudzony widokiem prawie rozumnego różowego psa przelatującego przez barierkę tarasu. Kiedy teraz o tym myślę, przedstawia się to zgoła idiotycznie.

Nie potrafię nawet określić, dokąd powinien zmierzać mój kraj. Mogę co najwyżej utrudniać mu ten marsz, ale nie mogę nadać mu innego kierunku, a nawet nie jestem pewna, w czym właściwie miałabym przeszkadzać. A chodzi tu o coś znacznie większego niż sprawa 1892-A — tego to ja już jestem cholernie pewna.

Nie mam pojęcia, co chcą zrobić Bezsenni. Nikt nie ma pojęcia. Więc skąd biorę tę cholerną pewność, że powinnam im w tym przeszkodzić?

Z drugiej znów strony nic, co dotąd zrobiłam i co będę w stanie zrobić w najbliższej przyszłości, nie wywarło — i nie wywrze — najmniejszego wpływu na działania Mirandy Sharifi. Nie doniosłam na nią ANSG, nie śledziłam jej ani nawet nie zdołałam wyrobić sobie na jej temat żadnej opinii — nawet w najintymniejszych zakamarkach mego mózgu. Jestem całkowicie bez znaczenia. Czyli nie mam czego żałować, nie mam nad czym się głowić ani czego zmieniać. Zero, bez względu na to, przez ile je pomnożysz czy podzielisz, będzie zawsze zerem.

Nie wiem dlaczego, ale ta myśl jakoś mnie nie pocieszyła.

* * *

Następne cztery dni przyniosły wszystkim wielkie rozczarowanie. Ludzie nastawieni na naukowe co prawda, ale jednak widowisko — w tej liczbie i ja — otrzymali zamiast tego całe godziny pełne niezrozumiałych wykresów, tabel, równań, wyjaśnień i holomodeli komórek, enzymów i tym podobnych. Wiele czasu poświęcono trzy- i czterorzędowym strukturom białkowym. Odbyła się też bardzo uduchowiona debata nad równaniami transferencyjnymi Worthingtona, stosowanymi przy kodach redundantnych DNA. Właśnie podczas tej debaty zasnęłam. I nie ja jedna. Z każdym dniem na sali pojawiało się coraz mniej ludzi. A z tych, którzy jeszcze przychodzili, tylko naukowcy zdawali się być tym wszystkim naprawdę zainteresowani.

Nie wiem dlaczego, ale to wszystko wydało mi się jakoś nie w porządku. Miranda Sharifi oświadczyła, że oto mamy przed sobą największe odkrycie medyczne ostatnich dwustu lat, a dla nas większość z tego wyglądało jak czysta alchemia. Naród powinien sprawować nadzór nad nauką i techniką. No, zgoda. Ale jak my, prostacy, możemy decydować o magii, o której nie mamy zielonego pojęcia?

W końcu odrzucili ten projekt.

Dwoje spośród noblistów wyraziło opinie sprzeczne z werdyktem: Barbara Poluikis i Martin Exford. Byli za tym, żeby zezwolić na przeprowadzenie testów na ochotnikach, i nie wykluczyli możliwości przyszłego przyznania licencji. Chcieli posiąść tę wiedzę, widać to było wyraźnie, mimo ostrożnych sformułowań ich wspólnego oświadczenia. Widziałam, że Miranda Sharifi przygląda się im uważnie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Żebracy nie mają wyboru» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru»

Обсуждение, отзывы о книге «Żebracy nie mają wyboru» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x