• Пожаловаться

Arthur Clarke: Światło minionych dni

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke: Światło minionych dni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, год выпуска: 2001, ISBN: 83-7245-544-9, издательство: Amber, категория: Фантастика и фэнтези / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

Arthur Clarke Światło minionych dni

Światło minionych dni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światło minionych dni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szef wielkiej stacji telewizyjnej dokonuje epokowego odkrycia — znajduje metodę tworzenia mikrotuneli podprzestrzennych, które pozwalają zajrzeć kamerze w każde miejsce w teraźniejszości i przeszłości... W przezroczystym świcie nic nie ukryje się przed kamerą. Ludzie zaczynają szukać sposobów na ukrycie swojej prywatności i swoich zbrodni…

Arthur Clarke: другие книги автора


Кто написал Światło minionych dni? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Światło minionych dni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światło minionych dni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Raz jeszcze opuścili się w głąb oceanu i pozwolili, by program śledzący doprowadził punkty widzenia do nieciekawej plątaniny alg. Gdzieś pośród nich kryła się niewielka komórka, będąca przodkiem wszystkich ludzi.

Ponad nimi w błękitnej wodzie płynęła ławica prostych stworzeń podobnych do meduz. Dalej Bobby widział istoty bardziej złożone: liście, bulwy, pikowane maty, czasem umocowane do dna, a czasem unoszące się swobodnie.

— Nie wyglądają na wodorosty — oświadczył.

— Mój Boże! — zdumiał się David. — To chyba ediakarany. Wielokomórkowe formy życia. Ale ediakarany nie powinny wyewoluować jeszcze przez kilkaset milionów lat. Coś się tu nie zgadza.

Znowu ruszyli przez czas. Ślady istot wielokomórkowych szybko zniknęły, gdy życie pozbywało się wszystkiego, czego z takim trudem się nauczyło.

Na głębokości miliarda lat zapadła ciemność.

— Znowu lód? — zapytał Bobby.

— Chyba rozumiem — odparł posępnie David. — To był skok ewolucji, bardzo wczesny, którego nie odkryliśmy na podstawie skamielin. Życie podjęło próbę pokonania etapu pojedynczych komórek. Ale było skazane na zagładę w zlodowaceniu. Dwieście milionów lat rozwoju poszło na marne. A niech to…

Gdy lód się cofnął — po kolejnych stu milionach lat — znowu pojawiły się złożone, wielokomórkowe istoty, szukające pożywienia wśród algowych mat: kolejny falstart, wyeliminowany przez zlodowacenie. Bracia znów musieli patrzeć, jak życie wraca do form pierwotnych.

Opadali przez długie, niczym się nie wyróżniające epoki. Jeszcze pięć razy śmiertelny cios zlodowacenia spadał na planetę, zabijał oceany i miażdżył wszystkie formy życia prócz najprymitywniejszych, trwających w ciasnych niszach. Tak działało mordercze sprzężenie zwrotne, inicjowane, gdy tylko życie wystarczająco się rozwinęło w płytkich wodach na wybrzeżach kontynentów.

Tragedia Syzyfa — mruknął David. — Według mitu Syzyf miał wtaczać na górę wielki kamień, który zawsze staczał się z powrotem. Życie walczy o osiągnięcie złożoności, po czym raz po raz jest zgniatane i wraca do najbardziej prymitywnego poziomu. To jak ciąg lodowych Wormwoodów. Może ci filozofowie nihilizmu mieli rację; może tylko tego możemy oczekiwać od wszechświata: nieustannego niszczenia życia i ducha, ponieważ stanem równowagi kosmosu jest śmierć…

— Ciołkowski nazwał kiedyś Ziemię kolebką ludzkości — rzekł Bobby. — I jest nią, a nawet kolebką życia. Ale…

— Ale marna to kołyska, która zabija śpiące dziecko. Przynajmniej dzisiaj coś takiego nie mogłoby się zdarzyć. W każdym razie nie w ten sposób. Życie rozbudowało złożone sprzężenia, które kontroluj ą przepływ masy i energii przez systemy planetarne. Zawsze uważaliśmy, że żyjąca Ziemia jest piękna. Nie jest. Życie musiało nauczyć się obrony przed geologiczną brutalnością planety.

W końcu dotarli w czasie głębiej niż zlodowacenia.

Młoda Ziemia niewiele miała wspólnego ze światem, którym kiedyś się stanie. Powietrze było gęste, nie nadające się do oddychania. Zniknęły wzgórza, brzegi, urwiska i lasy. Większą część planety pokrywał płytki ocean bez śladu kontynentów. Dno morskie zmieniło siew cienką skorupę, spękaną i przełamywaną przez rzeki lawy. Często na całe lata okrywały planetę gęste gazy, aż wulkany wysuwały się nad powierzchnię i wsysały je do wnętrza.

Z rzadka widoczne przez dymy i mgły Słońce było ognistą, jaskrawą kulą. Księżyc wydawał się ogromny jak talerz, choć już teraz widoczne były na jego powierzchni znajome rysy.

Ale i Słońce, i Księżyc wręcz pędziły po niebie. Młoda Ziemia obracała się szybciej, częściej zanurzała w ciemności nocy swoją powierzchnię i kruchy ładunek życia; gigantyczne fale przypływu zalewały planetę.

Przodkowie w tym nieprzyjaznym świecie nie przejawiali wielkich ambicji: generacje pojedynczych komórek żyły w wielkich koloniach niedaleko powierzchni płytkiego morza. Każda z nich zaczynała jako gąbczasta masa, odrzucająca warstwę po warstwie, aż pozostawała tylko niewielka plama zieleni; wypływała na powierzchnię i dryfowała po morzu, aż połączyła się z jakąś starszą kolonią.

Niebo wyglądało wspaniale, ożywione błyskami powracających w kosmos wielkich meteorów. Często — przerażająco często — wysoka na kilka kilometrów ściana wody przesuwała się wokół globu i zbiegała w płonącej uderzeniowej bliźnie, skąd wzlatywał w kosmos wielki lśniący obiekt, kometa lub asteroida. Przez krótki czas rozjaśniał niebo, aż całkiem znikał w ciemności.

Częstotliwość i siła tych odwróconych zderzeń zdawała się wzrastać.

Potem, niespodziewanie, zielone maty alg zaczęły migrować po powierzchni młodych, burzliwych oceanów, ciągnąc za sobą łańcuch przodków, a wraz z nim punkt widzenia Bobby’ego. Kolonie alg łączyły się, malały, łączyły znowu, jakby powracały do wspólnego źródła.

I wreszcie bracia znaleźli się w odciętym jeziorze na dnie szerokiego, głębokiego krateru meteorytowego, jak gdyby na zalanym wodą Księżycu. Bobby widział wyszczerbione ściany krateru i tępy wierzchołek centralny. Jezioro miało barwę jaskrawej, jadowitej zieleni. Gdzieś w głębi jego przodkowie kontynuowali wysiłki, prowadzące ich ku materii nieożywionej.

I nagle zielona plama skurczyła się, zredukowana do osobnych punkcików, a powierzchnię jeziora pokryła brunatna szumowina.

— Och… — westchnął zaszokowany David. — Właśnie straciliśmy chlorofil. I możliwość wytwarzania energii ze światła. Rozumiesz, co się stało? Kolonia organizmów została odizolowana od reszty przez uderzenie meteorytu albo jakieś zjawisko geologiczne, może to, które uformowało krater. I skończyło się pożywienie. Organizmy musiały mutować albo zginąć.

— I zmutowały — dokończył Bobby. — Gdyby nie…

— Gdyby nie, toby nas nie było.

Nastąpił gwałtowny wybuch aktywności, szybki ruch, potężny i niezrozumiały — może właśnie to zdarzenie, o którym wspominał David.

Kiedy wszystko się skończyło, Bobby znów znalazł się pod wodą, patrząc na warstwę brunatnej piany wokół parującego wylotu wulkanicznego, słabo rozświetlonego przez blask wnętrza Ziemi.

— Czyli doszliśmy do tego — rzekł David. — Nasi najdalsi przodkowie byli skałożerni: termofile, a może nawet hipertermofile. To znaczy, że żyli tylko w wysokich temperaturach. Pochłaniali minerały wprowadzane do wody wylotami wulkanicznymi: żelazo, siarkę, tlen… Prymitywne, nieefektywne, ale skuteczne. Nie potrzebowali tlenu, światła ani nawet materii organicznej.

Bobby zapadł się w ciemność. Przemieszczał się przez tunele i szczeliny, zmniejszony, ściśnięty, w całkowitym mroku, z rzadka tylko rozjaśnianym słabymi czerwonymi błyskami.

— David? Jesteś tu?

— Jestem.

— Co się z nami dzieje?

— Przepływamy pod dnem morza. Migrujemy przez porowate skały wulkaniczne. Całe życie na planecie zbiega się w jedno miejsce, Bobby, cofa się wzdłuż brzegów i pokładów bazaltu na dnie i łączy w jednym punkcie.

— Ale gdzie? Dokąd migrujemy?

— W głębokie skały, Bobby. Do punktu kilometr pod powierzchnią. Całe życie na Ziemi wyszło z tej kryjówki, z głębokiego schronu.

— A przed czym musiało się chronić? — Bobby’ego ogarnęły złe przeczucia.

— Obawiam się, że wkrótce zobaczymy.

David podniósł oba punkty widzenia; zawiśli w trującej atmosferze martwej Ziemi.

Było tu światło, ale mętne i pomarańczowe, jak zmierzch w spowitym smogiem mieście. Słońce wznosiło się zapewne nad horyzontem, ale Bobby nie potrafił znaleźć ani jego, ani Księżyca. Atmosfera wydawała się gęsta, przytłaczająca. W dole pienił się czarny ocean; w kilku miejscach wrzał, a spękane dno przecinały ogniste szczeliny.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światło minionych dni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światło minionych dni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Arthur Clarke: El fin de la infancia
El fin de la infancia
Arthur Clarke
Arthur Clarke: La estrella
La estrella
Arthur Clarke
Arthur Clarke: Who's There?
Who's There?
Arthur Clarke
Arthur Clarke: Gwiazda
Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke: S. O. S. Lune
S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke: The Stroke Of The Sun
The Stroke Of The Sun
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Światło minionych dni»

Обсуждение, отзывы о книге «Światło minionych dni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.