Arthur Clarke - Światło minionych dni

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Światło minionych dni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2001, ISBN: 2001, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Światło minionych dni: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Światło minionych dni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szef wielkiej stacji telewizyjnej dokonuje epokowego odkrycia — znajduje metodę tworzenia mikrotuneli podprzestrzennych, które pozwalają zajrzeć kamerze w każde miejsce w teraźniejszości i przeszłości... W przezroczystym świcie nic nie ukryje się przed kamerą. Ludzie zaczynają szukać sposobów na ukrycie swojej prywatności i swoich zbrodni…

Światło minionych dni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Światło minionych dni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przez cały czas łańcuch maleńkich przodków czepiał się życia w błotnistych jamach na brzegach śródlądowych mórz, które prawie — ale nie całkiem — wyschły, zmieniając się w zagłębienia martwego marsjańskiego pyłu.

Ziemia w tej erze była zupełnie inna, stwierdził David. Dryf tektoniczny zebrał wszystkie kontynenty w jedną ogromną masę lądową, największą w całej historii planety. W regionach tropikalnych dominowały rozległe pustynie, a na dużych wysokościach tworzyły się lodowce. W głębi lądu klimat zmieniał się gwałtownie od zabójczego upału do mrozu.

Ten delikatny świat spotkała kolejna katastrofa: olbrzymia nadwyżka dwutlenku węgla w atmosferze. Gaz dusił zwierzęta i do i tak już zabójczego klimatu dodawał skutki efektu cieplarnianego.

— Ucierpiały przede wszystkim zwierzęta, cofnięte niemal do poziomu życia w stawie. Ale dla nas to już się prawie kończy, Bobby. Nadmiar dwutlenku węgla wraca tam, skąd pochodzi: do morskich wulkanów i syberyjskich kraterów, wyrzucających płynny bazalt i gazy, które ulotniły się z wnętrza Ziemi, by zatruć powierzchnię. Wkrótce ten monstrualny kontynent się rozpadnie. Pamiętaj o jednym: życie przetrwało. Więcej nawet: nasi przodkowie przetrwali. To najważniejsze. Inaczej by nas tu nie było.

Bobby, wpatrzony w częściowo gadzi, częściowo gryzoniowaty pyszczek w centrum pola widzenia, odkrył, że świadomość ta daje mu pewną pociechę.

Przesunęli się przez czas zagłady w głębszą przeszłość.

Powracająca do życia Ziemia wydawała się całkiem inna. Nie pozostał żaden ślad gór, a przodkowie usiłowali przetrwać na brzegach ogromnych i płytkich śródlądowych mórz, które przez wieki przesuwały się tam i z powrotem. Z wolna, po milionach lat, gdy trujące gazy cofnęły się z powierzchni, na planetę powróciła zieleń.

Przodek stał się niskim, człapiącym niezgrabnie stworzeniem, pokrytym krótką, szarobrązową sierścią. Gdy mijały pokolenia, szczęka wydłużała się, czoło cofało, zniknęły zęby, pyszczek pokryła twarda tkanka, upodabniając go do dzioba. Potem cofnęła się także sierść, a pyszczek wydłużył jeszcze bardziej. Przodek, według Bobby’ego, stał się istotą nieodróżnialną od jaszczurki.

Uświadomił sobie, że zanurzyli się już tak głęboko w czasie, iż wielkie rodziny zwierząt lądowych: żółwie, ssaki i jaszczurki, krokodyle i ptaki, łączą się w jedną grupę macierzystą: gady.

Potem, ponad trzysta pięćdziesiąt milionów lat w przeszłość, przodek znowu się zmienił. Głowa stała się bardziej tępa, kończyny krótsze i grubsze, ciało bardziej opływowe. Być może był już płazem. I w końcu te krótkie nogi zmieniły się w zwykłe płetwy, a te wtopiły się w tułów.

— Życie wycofuje się z lądu — oświadczył David. — Ostatni z bezkręgowców, prawdopodobnie skorpion, czołga się do morza. Na lądzie rośliny wkrótce strącaliście i przestaną rosnąć pionowo. Potem jedyną formą życia pozostałą na lądzie będą proste organizmy…

Nagle Bobby znalazł się pod wodą, wciągnięty przez cofającą się prababkę do płytkiego morza.

W wodzie było tłoczno. W dole rafa koralowa ciągnęła się w mglistą, błękitną dal. Porastały ją jakieś wielkie kwiaty na długich łodygach, a między nimi szukała pożywienia niewiarygodna rozmaitość stworzeń w skorupach. Bobby rozpoznał nautilusa i coś, co wyglądało jak ogromny amonit.

Przodek był małą, wąską rybką, jedną z wielkiej ławicy. Ich poruszenia zdawały się tak samo szybkie i nerwowe jak u współczesnych gatunków.

W oddali krążył rekin — znajoma sylwetka mimo upływu czasu. Ławica ryb ze strachem skręciła i odpłynęła. Bobby’ego ogarnęło współczucie.

Znów przyspieszyli: czterysta milionów lat temu, czterysta pięćdziesiąt…

Widzieli migotanie ewolucyjnych eksperymentów; na smukłych ciałach przodków pojawiały się rozmaite odmiany kostnego pancerza, a niektóre wersje trwały chyba tylko kilka pokoleń — całkiem jakby te prymitywne ryby straciły talent do udanego planowania ciała. Bobby wiedział, że życie komplikuje się, gromadzi informacje przechowywane w samych strukturach żywych istot — informacje zdobywane z trudem przez miliony pokoleń, kosztem cierpień i śmierci. Teraz, w ruchu wstecznym, odrzucało je niedbale.

A potem brzydka pierwotna ryba zniknęła. David zwolnił tempo.

W tym pradawnym morzu nie było żadnych ryb. Przodek stał się bladym robakiem, kryjącym się w piasku na dnie.

— Od teraz wszystko się upraszcza — stwierdził David. — Istnieje tylko parę wodorostów… Aż w końcu, na głębokości miliarda lat, pozostanąjedynie organizmy jednokomórkowe, aż do samego początku.

— Daleko jeszcze?

— Bobby, dopiero zaczęliśmy. Musimy sięgnąć trzy razy głębiej niż teraz.

Ruszyli.

Przodek był prymitywnym robakiem o zmiennym kształcie, a potem skurczył się do drobinki protoplazmy w dywanie alg. Kiedy zanurzyli się jeszcze głębiej, zostały tylko algi. I nagle ogarnęła ich ciemność.

— Niech to szlag — mruknął Bobby. — Co się stało?

— Nie wiem.

David przesunął ich w głąb: milion lat, dwa… Ciemność nie ustępowała.

Zniecierpliwiony David zerwał kontakt z przodkiem z tego okresu — mikrobem czy prymitywnym wodorostem — przeniósł punkt widzenia ponad ocean i zawiesił go tysiąc kilometrów nad krzywizną Ziemi.

Ocean był biały, od bieguna po równik pokryty lodem; wypiętrzenia i szczeliny długości setek kilometrów przecinały wielkie lodowe pola. Nad zamarzniętym horyzontem wschodził Księżyc; poorana kraterami tarcza nie zmieniła się przez cały ten czas — znajomy rysunek twarzy już w tej odległej epoce był niewyobrażalnie stary. Ale ciemna zwykle część Księżyca tutaj lśniła niemal równie jasno w świetle odbitym od Ziemi, co jego sierp w blasku słońca.

Ziemia stała się oślepiająco jasna, może jaśniejsza niż Wenus — gdyby istniały oczy, które mogłyby je porównać.

— Popatrz na to — szepnął David.

W pobliżu ziemskiego równika wyrastał kolisty wał o zaokrąglonych ścianach, ze zniszczoną przez erozję bryłą w środku.

— Krater meteorytowy. I to stary. Ta pokrywa lodowa leży już bardzo długo.

Zaczęli się cofać. Zmienne nierówności lodowej pokrywy — pęknięcia, wyszczerbione wały, łańcuchy zasp śnieżnych — rozmyły się w perłową gładź. Ale sama lodowa powłoka nie ustępowała.

Nagle, po pięćdziesięciu milionach lat, lód zniknął jak szron, parujący z ogrzanej szyby. I natychmiast, ledwie Bobby zdążył odetchnąć z ulgą, na nowo skuł planetę od bieguna po biegun.

Widzieli jeszcze trzy przerwy w zlodowaceniu, zanim cofnęło się na dobre.

Lód odsłonił świat podobny do Ziemi, ale inny. Były tu błękitne oceany i kontynenty, ale kontynenty całkiem nagie, zdominowane przez góry z ośnieżonymi szczytami i rdzawe pustynie. Ich kształty wydały się Bobby’emu całkowicie obce.

Obserwował powolny taniec tych kontynentów, kiedy skupiały się na skutek ślepych pchnięć sił tektonicznych w jedną lądową masę.

— Oto odpowiedź — stwierdził ponuro David. — Przyczyną zlodowaceń jest sam superkontynent, na przemian skupiający się i rozpadający. Kiedy się rozłamuje, powstaje o wiele dłuższa linia brzegowa. Stymuluje rozwój życia, w tej chwili ograniczonego do mikrobów i alg w śródlądowych morzach i wodach przybrzeżnych. Życie pochłania dwutlenek węgla z atmosfery, kończy się efekt cieplarniany, a że słońce jest nieco słabsze niż w naszych czasach…

— Marny zlodowacenie.

Tak. Tam i z powrotem, przez dwieście milionów lat. Przez miliony lat bez przerwy zanikać musi praktycznie cała fotosynteza. Zadziwiające, że życie w ogóle przetrwało.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Światło minionych dni»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Światło minionych dni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - A Meeting with Medusa
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Grădina din Rama
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Rendezvous with Rama
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Światło minionych dni»

Обсуждение, отзывы о книге «Światło minionych dni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x