Ale to wszystko nie było teraz ważne. Teraz chciał się tylko pobawić.
Stanowczo stuknąwszy w ekran, skręcił punktem widzenia i przesunął go wprost przez pordzewiałą blachę ściany Wormworks. Nie mógł powstrzymać odruchowego mrugnięcia, kiedy blacha sunęła wprost na niego.
Przez chwilę widział tylko ciemność.
A potem był już po drugiej stronie, zanurzony w oślepiającym nagle blasku słońca.
Zwolnił ruch i opuścił punkt widzenia mniej więcej do poziomu oczu. Był teraz na terenie otaczającym Wormworks: trawa, strumyki, ozdobne mostki. Słońce stało nisko, rzucając długie ostre cienie, a rosa migotała na źdźbłach trawy.
Punkt widzenia poszybował naprzód — najpierw w tempie spaceru, potem szybciej. Trawa przesuwała się pod nim, a przesadzone tu przez Hirama drzewa rozmywały się z boku. Poczucie szybkości było ekscytujące.
Wciąż nie opanował sterowania i od czasu do czasu punkt widzenia zanurzał się niezręcznie w drzewo lub kamień: chwile ciemności w odcieniu brązowym albo szarym. Ale zaczynał się już orientować; poczucie szybkości, wolności i wyrazistości było uderzające. Jakbym znowu miał dziesięć lat, pomyślał, zmysły świeże i ostre, ciało tak pełne energii, że był lekki jak piórko.
Dotarł na podjazd firmy. Uniósł punkt widzenia na dwa czy trzy metry, pomknął wzdłuż drogi i znalazł autostradę. Tam wzleciał wyżej i poszybował nad szosą, spoglądając z góry na strumienie lśniących, podobnych do żuków samochodów. Szeregi gęstniały z wolna przed godziną szczytu, ale poruszały się szybko. Widział pewne wzorce w ich przepływie, zgęstnienia, które przemieszczały sią i znikały, kiedy niewidzialna pajęczyna oprogramowania sterującego optymalizowała strumień danych autoszoferów.
Nagle zniecierpliwiony wzniósł się jeszcze wyżej, tak że autostrada stała się szarą wstążką wijącą się po ziemi, a szyby samochodów błyszczały jak sznur diamentów.
Widział rozciągnięte pod sobą miasto. Przedmieścia przypominały prostokątną siatkę, ułożoną na wzgórzach, poszarzałą we mgle. Wysokie budynki w centrum strzelały w górę niczym pięść z betonu, szkła i stali.
Wzleciał jeszcze wyżej, przebił się przez cienką warstwę chmur ku jaśniejszemu wyżej słońcu, a potem zawrócił znowu i zobaczył błysk oceanu — splamiony daleko od brzegu groźną ciemną plamą kolejnego układu burzowego. Widział teraz wyraźnie zakrzywienie horyzontu: ląd i morze zwijały się w sobie, a Ziemia stała się planetą.
David z trudem powstrzymał odruch, by krzyknąć z radości. Zawsze marzył o tym, żeby latać jak Superman. Ta zabawka, pomyślał, będzie się sprzedawać jak gorące bułeczki.
Wychudły sierp księżyca wisiał nisko na błękitnym niebie. David obrócił punkt widzenia, aż ten odprysk światła znalazł się w samym centrum wizji.
Za sobą słyszał jakiś hałas, podniesione głosy, biegnące stopy. Może gdzieś nastąpiło naruszenie bezpieczeństwa Wormworks. To nie jego sprawa.
Z determinacją pchnął punkt widzenia naprzód. Poranne niebo ściemniało do fioletu. Widział już pierwsze gwiazdy.
Przespali się trochę.
Kiedy Kate się ocknęła, poczuła, że jest jej zimno. Uniosła dłoń i rozjaśnił się tatuaż — szósta rano. We śnie Bobby odsunął się od niej, ściągając okrycie. Szarpnęła koc i osłoniła nagą pierś.
Pozbawione okien laboratorium Wormworks było olbrzymie i ciemne jak wtedy, kiedy tu przyszli. Sprawdziła, że wormcamowy obraz gabinetu Billyboba jest nieruchomy, tak jak poprzednio. Widziała biurko, skóry nosorożców i dokumenty. Od chwili kiedy otworzyli łącze, wszystko było rejestrowane. Poczuła nagłe podniecenie, uświadamiając sobie, że ma już może dość materiału, by załatwić Meeksa na dobre.
— Obudziłaś się.
Odwróciła głowę. Zobaczyła opartą o złożony koc twarz Bobby’ego i jego szeroko otwarte oczy.
Grzbietem palca pogładził jej policzek.
— Chyba płakałaś-powiedział.
To ją zaskoczyło. Powstrzymała odruch, by odepchnąć jego rękę i ukryć twarz. Westchnął.
— Znalazłaś implant. Czyli przespałaś się z zadrutowanym facetem. Czy masz jakieś opory? Wiem, że nie lubisz implantów. Może ci się wydaje, że tylko przestępcy i chorzy psychicznie powinni podlegać modyfikacji funkcji mózgu…
— Kto ci to założył?
— Ojciec. To był jego pomysł. Kiedy jeszcze byłem mały.
— Pamiętasz?
— Miałem trzy lub cztery lata. Tak, pamiętam. I pamiętam, że rozumiałem, dlaczego to robi. Nie szczegóły techniczne, oczywiście, ale to, że mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej. — Uśmiechnął się zawstydzony. — Nie jestem aż tak doskonały, jak się wydaje. Byłem trochę nadaktywny, miałem lekką dysleksję. Implant to naprawił.
Sięgnęła mu za głowę i zbadała profil implantu. Próbując robić to dyskretnie, dopilnowała, żeby tatuaż na przegubie przesunął się ponad metalową powierzchnią. Uśmiechnęła się z przymusem.
— Powinieneś poprawić swój hardware. Wzruszył ramionami.
— Pracuje dobrze.
— Gdybyś pozwolił mi ściągnąć jakiś sprzęt do analizy mikroelektronicznej, mogłabym go zbadać.
— Ale po co? Dowiedzielibyśmy się, co robi.
— Powiedziałem ci już, co robi.
— Powiedziałeś mi to, co Hiram powiedział tobie. Podparł się na łokciach i spojrzał na nią badawczo.
— Coś sugerujesz?
Właśnie, Kate, co takiego? Może jesteś zła, ponieważ nie zdradza oznak zakochiwania się w tobie, a ty w oczywisty sposób zakochujesz siew nim, w tym skomplikowanym, skażonym mężczyźnie.
— Czasem wydaje mi się, że masz luki. Na przykład czy myślisz czasem o swojej matce?
— Nie — odparł. — A powinienem?
To nie jest kwestia tego, co powinieneś, Bobby. Po prostu większość ludzi czasem myśli, bez podpowiadania.
— Myślisz, że ma to związek z moim implantem? Posłuchaj, ufam ojcu. Wiem, że wszystko, co robi, robi w moim najlepszym interesie.
— No dobrze. — Pochyliła się i go pocałowała. — To nie moja sprawa. Nie będziemy już o tym mówić.
A przynajmniej, pomyślała, dręczona lekkim poczuciem winy, dopóki nie przeanalizuję danych, które już zebrałam o tym wszczepie bez twojej wiedzy ani zgody.
Przytuliła się do niego i objęła opiekuńczo. Może to ja mam jakieś luki w duszy, pomyślała.
Szokująco nagle rozbłysło nad nimi światło latarki.
Kate błyskawicznie podciągnęła koc pod szyję; czuła się bezsensownie odsłonięta i bezbronna. Latarka świeciła jej w oczy, maskując grupę ludzi z tyłu. Było ich dwoje, nie, troje. Nosili ciemne mundury.
Dostrzegła też charakterystyczną postać Hirama, z rękami opartymi na biodrach; patrzył na nią.
— Nie ukryjecie się przede mną — powiedział. Skinął na obraz z WormCamu. — Wyłączcie to draństwo.
Obraz zmienił się w chaos, kiedy przerwano tunelowe łącze z gabinetem Billyboba.
— Pani Manzoni, włamując się tutaj, złamała pani całkiem sporo paragrafów, nie mówiąc już o próbie naruszenia prywatności Billyboba Meeksa. Policja już tu jedzie. Wątpię, czy uda mi się zamknąć panią w więzieniu, chociaż będę się starał. Ale zapewniam, że już nigdy nie będzie pani pracować w swoim zawodzie.
Kate patrzyła na niego wyzywająco, ale czuła, że ogarnia ją rozpacz; wiedziała, że Hiram ma dość władzy, by tego dokonać. Bobby spokojnie leżał na plecach. Szturchnęła go łokciem.
— Nie rozumiem cię, Bobby. On nas szpiegował. Czy to cię nie obchodzi?
Hiram stanął nad nią.
— Dlaczego powinien się tym przejmować? — Choć oślepiona latarką, widziała pot błyszczący na jego nagiej czaszce, jedyną oznakę gniewu. — Jestem jego ojcem. I obchodzi mnie przede wszystkim pani, Manzoni. Widzę wyraźnie, że stara się pani zatruć umysł mojego syna. Tak jak… — przerwał nagle.
Читать дальше