Kiedy FBI wreszcie dotarło do Hirama, Kate poczuła ulgę. Owszem, była zadowolona, że może szukać sensacji na całym świecie, ale robiła to i tak, nawet bez WormCamu. Coraz bardziej irytowała ją świadomość, że tak potężna technika znalazła się w rękach takiego egoistycznego, megalomańskiego kapitalisty jak Hiram Patterson.
Całkiem przypadkiem była w gabinecie Hirama tego dnia, kiedy prawda wyszła na jaw. Ale wydarzenia nie potoczyły się tak, jak się spodziewała.
Kate krążyła po gabinecie tam i z powrotem. Jak zwykle kłóciła się z Hiramem.
— Na miłość boską, Hiram, jak bardzo chcesz być trywialny? Hiram zastanowił się nad odpowiedzią. Rozpierał się w swoim fotelu z syntetycznej skóry i wyglądał przez okno na Seattle.
Kate wiedziała, że kiedyś był to apartament prezydencki jednego z lepszych hoteli w mieście. Wprawdzie okno widokowe pozostało, ale Hiram nie zachował żadnej z imponujących ozdób. Miał liczne wady, ale nie był pretensjonalny. Pokój stał się teraz zwykłym miejscem pracy, a jedyne umeblowanie stanowił długi stół konferencyjny i zestaw prostych krzeseł oraz eskpres do kawy i pojemnik z wodą. Krążyły plotki, że Hiram ma tutaj łóżko schowane w ściennej szafie. Jednak widać tu brak zwykłego ciepła, pomyślała Kate. Nie było nawet jednego zdjęcia kogoś z rodziny — na przykład jego dwóch synów.
Może zresztą nie potrzebuje obrazów, pomyślała niechętnie. Może sami synowie są wystarczającym trofeum.
— A więc, Manzoni — powiedział wolno Hiram — teraz chce pani popracować jako moje sumienie.
— Daj spokój, Hiram. To nie jest kwestia sumienia. Zrozum, dysponujesz technicznym monopolem, którego zazdroszczą ci wszystkie agencje informacyjne na planecie. Nie rozumiesz, że urządzenie się marnuje? Plotki o rosyjskiej rodzinie królewskiej, zdjęcia z ukrytej kamery czy boiskowe ujęcia z meczu piłki nożnej… Nie mówię nawet o fotografowaniu cycków sekretarz generalnej ONZ.
— Te cycki, jak to pani określiła — odparł oschle — przyciągnęły miliard ludzi. Moim głównym celem jest pokonanie konkurencji. I to właśnie robię.
— Ale zamieniasz się w krańcowego paparazzo. Czy to jest kres twojej wizji? Masz przecież moc, by czynić dobro.
— Dobro? — Uśmiechnął się. — Co dobro ma z tym wspólnego? Muszę dawać ludziom to, czego chcą, Manzoni. Jeśli ja tego nie zrobię, zrobi to jakiś inny skurwiel. Zresztą nie wiem, na co się pani uskarża. Puściłem ten pani materiał o Anglii atakującej Szkocję. To była prawdziwa porządna sensacja.
— Ale strywializowałeś ją, owijając w brukowe śmieci! Tak jak trywializujesz całą tę sprawę wojen o wodę. Przecież konferencja hydrologiczna ONZ stała się tematem żartów…
— Nie potrzebuję kolejnego wykładu o sprawach dnia dzisiejszego, Manzoni. Jest pani pompatyczna, ale tak mało pani rozumie. Przecież to oczywiste. Ludzie nie chcą wiedzieć o „sprawach”. To dzięki pani i pani piekielnemu Wormwoodowi ludzie zrozumieli, że sprawy nie mająjuż znaczenia. Nieważne, jak przepompujemy wodę dookoła planety, ani też cokolwiek innego, bo i tak Wormwood skasuje wszystko. Ludzie chcą tylko rozrywki. Zabawy.
— I to jest kres twoich ambicji? Wzruszył ramionami.
— A co jeszcze można zrobić? Prychnęła z pogardą.
— Wiesz przecież, że ten monopol nie potrwa wiecznie. W filmie i w mediach ciągle się spekuluje, w jaki sposób zdobywamy te sensacje. Prędzej czy później ktoś odgadnie prawdę i powtórzy twoje badania.
— Mam patenty…
— Jasne, patenty cię ochronią. Jeśli dalej będziesz tak działał, nie zostanie ci nic, co mógłbyś przekazać Bobby’emu.
Zmrużył oczy.
— Proszę nie mówić o moim synu, Manzoni. Codziennie żałuję, że panią tu sprowadziłem. Owszem, trafiła pani na kilka niezłych tematów. Ale nie ma pani wyczucia równowagi, żadnego wyczucia.
— Równowagi? Tak to nazywasz? Wykorzystywanie WormCamu, żeby różnym sławom robić zdjęcia bez majtek?
Rozległ się cichy brzęk dzwonka. Hiram uniósł głowę.
— Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać.
W powietrzu zabrzmiał dyskretny głos wyszukiwarki:
— Obawiam się, że zakaz został unieważniony, panie Patterson.
— Przez kogo?
— Chce się z panem widzieć Michael Mavens. I z panią także, pani Manzoni.
— Mavens? Nie znam żadnego…
— Jest z FBI, panie Patterson. Z Federalnego Biura…
— Wiem, co to jest FBI. — Hiram walnął pięścią w biurko. — Jedna cholerna komplikacja po drugiej.
Nareszcie, pomyślała Kate. Hiram spojrzał na nią.
— Proszę tylko uważać, co pani mówi temu dupkowi. Zmarszczyła czoło.
— Masz na myśli tego dupka z rządowej agencji śledczej? Nawet ty podlegasz prawu, Hiram. Powiem to, co uznam za najlepsze.
Zacisnął pięść, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale tylko pokręcił głową. Podszedł do okna; przefiltrowane przez barwione szkło błękitne niebo budziło błyski na jego łysinie.
— Niech to szlag — powiedział. — Niech to cholerny szlag.
Michael Mavens, agent specjalny FBI, nosił typowy grafitowoszary garnitur, koszulę bez kołnierzyka i wąski jak sznurówka krawat. Miał jasne włosy, był chudy jak patyk i wyglądał, jakby dużo grał w sąuasha, z pewnością w jakiejś pozakonkurencyjnej akademii FBI.
Kate wydał się zadziwiająco młody — miał dwadzieścia parę lat, na pewno nie więcej niż trzydzieści — a także nerwowy. Niezgrabnie odsunął krzesło, które zaproponował mu Hiram, chwilę manipulował przy swoim neseserze, wreszcie otworzył go i wyjął softscreenowy ekran.
Kate spojrzała na Hirama, dostrzegła wyraz kalkulacji na jego szerokiej smagłej twarzy — on także zauważył dziwny niepokój agenta.
Mavens zaczął od pokazania swojej odznaki.
— Cieszę się, że spotkałem państwa oboje, panie Patterson, pani Manzoni. Prowadzę śledztwo w sprawie rzekomego naruszenia bezpieczeństwa.
Hiram przeszedł do ataku.
— Czy ma pan zezwolenie, by nas nachodzić? Mavens zawahał się.
— Panie Patterson, mam nadzieję, że będziemy zachowywać się trochę bardziej konstruktywnie.
— Konstruktywnie? — burknął Hiram. — Co to za odpowiedź? Czyżby działał pan bez zezwolenia? — Wyciągnął palec w stronę ikony telefonu na ekranie.
— Znam pańską tajemnicę — oświadczył spokojnie Mavens. Dłoń Hirama zawisła nad lśniącym symbolem, potem się cofnęła. Mavens się uśmiechnął.
— Wyszukiwarka. Ekran bezpieczeństwa FBI, poziom trzy cztery, autoryzacja Mavens M.K. Proszę o potwierdzenie.
Po kilku sekundach wyszukiwarka odpowiedziała:
— Ekran na miejscu, agencie specjalny Mavens. Mavens skinął głową.
— Teraz możemy mówić otwarcie.
Kate usiadła naprzeciw niego, zaintrygowana, zdziwiona i niespokojna.
Mavens rozłożył ekran na biurku. Ukazywał on obraz dużego białego helikoptera wojskowego.
— Czy państwo to rozpoznają? — zapytał agent. Hiram pochylił się bliżej.
— To chyba Sikorsky.
— Dokładnie YH-3D — dodał Mavens.
— To Marinę One — stwierdziła Kate. — Śmigłowiec prezydencki. Mavens spojrzał na nią z ukosa.
— Słusznie. Jak pewnie państwo wiedzą, prezydent wraz z małżonkiem spędziła ostatnie kilka dni na Kubie, na konferencji hydrologicznej ONZ. Używali tam Marinę One. Wczoraj, podczas krótkiego lotu, miała miejsce prywatna rozmowa między prezydent Juarez i angielskim premierem Huxtable’em. — Stuknął w ekran, który ukazał uproszczony schemat wnętrza śmigłowca. — Sikorsky to spora maszyna jak na taki antyk, ale jest wyładowana sprzętem komunikacyjnym. Ma tylko dziesięć miejsc. Pięć zajmowali agenci Secret Service, lekarz oraz wojskowy i osobisty doradca pani prezydent.
Читать дальше