Isaac Asimov - Równi Bogom

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Równi Bogom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równi Bogom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równi Bogom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiek XXI. Wykorzystanie niezwykłej technologii Obcych umożliwia transfer materii między Ziemią a światami równoległymi i zapewnia ludzkiej cywilizacji niewyczerpane zasoby energii. Wydaje się, że darmowa energia rozwiąże wszystkie problemy. I tylko kilku ludzi wie, że może oznaczać zagładę planety...

Równi Bogom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równi Bogom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A jednak? — zachęcił Gottstein.

— Coś tu się kroi… nie wiem dokładanie co… coś, co może okazać się niebezpieczne.

— Niebezpieczne? Co mogą zrobić? Wszcząć wojnę przeciwko Ziemi? — Gottstein z trudem powstrzymywał się od chichotu.

— Nie, nie. To coś bardziej subtelnego. — Montez przesunął ręką po twarzy, przecierając nerwowo oczy. — Pozwoli pan, że powiem to bez ogródek. Ziemia straciła śmiałość.

— Co to ma znaczyć?

— A jakby to pan nazwał? Mniej więcej wtedy, kiedy założono kolonię na Księżycu, Ziemia przeszła wielki kryzys. Sam pan o tym dobrze wie.

— Tak, tak — powiedział z niesmakiem Gottstein.

— Zaludnienie wynosi teraz dwa miliardy, dawniej sześć.

— Ziemi to wyszło jednak na dobre, nieprawdaż?

— Bez wątpienia, chociaż wolałbym, żeby istniał lepszy sposób osiągnięcia tego spadku zaludnienia… Kryzys jednak pozostawił po sobie permanentną nieufność do technologii, spowodował ogromną inercję, brak chęci do ryzykowania zmian z powodu możliwości wystąpienia skutków ubocznych. Zaniechano wielkich, potencjalnie niebezpiecznych przedsięwzięć, ponieważ wyżej stawiano niebezpieczeństwa niż monumentalność dzieł, które mogły powstać.

— Jak sądzę, nawiązuje pan do programu badań genetycznych.

— To akurat przypadek najbardziej spektakularny, ale nie jedyny — powiedział z żalem Montez.

— Prawdę mówiąc, jakoś nie przejmuję się zrezygnowaniem z inżynierii genetycznej. Był to nie kończący się ciąg niepowodzeń.

— Straciliśmy szansę na intuicjonizm.

— Tak naprawdę nie potrzebowaliśmy intuicjonizmu, a kto wie, może był on nawet niewskazany… Ponadto co to ma wspólnego z kolonią na Księżycu? Nie jest to przecież dowód stagnacji na Ziemi.

— Jednak ma coś wspólnego — gwałtownie zaprzeczył Montez. — Kolonia lunarna jest ostatnią pozostałością z czasów przed kryzysem. Zachowała w sobie żałosne resztki siły, która pchała ludzkość do przodu przed wielkim odwrotem.

— Trochę pan przesadza, Montez.

— Nie sądzę. Ziemia się cofa. Ludzkość wszędzie się poddaje z wyjątkiem Luny. Kolonia stanowi przyczółek ludzkości — nie tyle fizycznie, co raczej psychologicznie. Luna nie musi się obawiać, że naruszy kruchą strukturę biologicznego świata, bo nie posiada złożonego ekosystemu z delikatną równowagą podatną na wstrząsy. Wszystko na Księżycu, co ma jakieś znaczenie dla człowieka, zostało przez niego stworzone. Luna jest światem zbudowanym przez człowieka od podstaw. I nie ma tu przeszłości.

— Tak?

— Na Ziemi ludzkość krępują wspomnienia idyllicznej przeszłości, która w rzeczywistości nigdy taka nie była. A gdyby nawet istniała, nie mogłaby zostać odtworzona. W czasie kryzysu naruszono znaczną część systemu ekologicznego, pozostały nam tylko nędzne resztki, toteż boimy się. Ciągle się czegoś obawiamy… Na Księżycu nie ma przeszłości, za którą można by tęsknić. Jest tylko jeden kierunek — do przodu.

Montez wydawał się rozpalać własnymi słowami.

— Gottstein, obserwowałem ich przez dwa lata, ty będziesz to robił przez co najmniej następne dwa. Na Księżycu żarzy się nieustannie podsycany ogień. Lunarianie rozwijają się w każdym kierunku. Zwiększają swe terytorium. Z miesiąca na miesiąc drążą następne korytarze, tworzone są nowe mieszkania, powiększa się przestrzeń życiowa populacji. Lunarianie dążą do otrzymywania własnych bogactw naturalnych. Odkrywają nowe materiały budowlane, nowe źródła wody, nowe pokłady rzadkich minerałów. Zwielokrotniają liczbę baterii słonecznych, rozbudowują zakłady elektronicznie… Jak sądzę, wie pan, że te dziesięć tysięcy ludzi na Księżycu produkuje większość urządzeń mikroelektronicznych i specjalistycznych środków biochemicznych.

— Wiem, że mają istotny udział w globalnej produkcji.

— Ziemia sama się okłamuje dla własnej wygody. Luna jest głównym producentem. Przy obecnym tempie rozwoju w najbliższej przyszłości może się stać jedynym… Rozwija się także intelektualnie. Panie Gottstein, na Ziemi chyba nie ma bystrego, młodego naukowca, który by choć trochę — albo więcej niż trochę — nie marzył o wyjeździe na Księżyc. Kiedy Ziemia się wycofuje, Księżyc jest miejscem, gdzie coś się dzieje.

— Odnosi się pan do synchrotronu protonowego, jak sądzę?

— To tylko jeden przykład. Kiedy na Ziemi ostatnio wybudowano nowy synchrotron? Synchrotron to największy i najbardziej widoczny dowód, ale bynajmniej nie jedyny i, co więcej, wcale nie najważniejszy. Chce pan wiedzieć, co jest najważniejszym naukowym urządzeniem na Księżycu?…

— Coś, o czym nigdy mi nie wspomniano?

— Nie, bo jest to coś tak oczywistego, że nikt nie zdaje się tego dostrzegać. To dziesięć tysięcy umysłów. W Lunie zgromadzono dziesięć tysięcy najlepszych ludzkich umysłów.

To unikalna ściśle współpracująca grupa dziesięciu tysięcy mózgów etycznie i emocjonalnie nastawionych na rozwój nauki.

Gottstein poruszył się niecierpliwie, usiłując przestawić krzesło. Ani drgnęło, było przyśrubowane do podłogi, ale próba poruszenia go posłała Gottsteina w powietrze. Montez wysunął rękę, żeby go podtrzymać.

Gottstein zaczerwienił się. — Przepraszam.

— Przywyknie pan do grawitacji.

— Czy jednak nie przedstawia pan sytuacji w zbyt czarnych barwach? Ziemia nie jest przecież aż tak zacofanym ignorantem. Przecież skonstruowaliśmy Pompę Elektronową. To całkowicie ziemskie osiągnięcie. Żaden Lunarianin nie miał z nią nic do czynienia.

Montez pokręcił głową i wycedził kilka słów po hiszpańsku. Nie brzmiały bynajmniej łagodnie.

— Czy spotkał pan kiedyś Fredericka Hallama?

Gottstein uśmiechnął się. — Tak, w gruncie rzeczy spotkałem Ojca Pompy Elektronowej. Myślę, że kazał sobie ten tytuł wytatuować na klatce piersiowej.

— Już to, że się pan uśmiecha i pozwala sobie na takie uwagi, świadczy, że mam rację. Niech się pan zapyta: czy taki człowiek jak Hallam mógł naprawdę wymyślić Pompę? Ta wersja nadaje się dla bezmyślnych rzesz, ale faktem jest — gdyby się pan nad tym zastanowił głębiej, sam by pan to stwierdził — że Pompa Elektronowa nie ma żadnego ojca. To paraludzie, mieszkańcy paraświata, kimkolwiek są i czymkolwiek jest ten świat, ją wynaleźli. Hallam był tylko ich przypadkowym narzędziem.

— Byliśmy wystarczająco roztropni, by skorzystać z ich inicjatywy.

— O tak, podobnie jak krowy są wystarczająco mądre, żeby jeść siano, które się im podaje. Pompa nie jest oznaką ludzkiego patrzenia w przyszłość. Całkiem przeciwnie.

— Jeśli Pompa jest krokiem wstecz, to oby więcej takich kroków. Nie potrafiłbym bez nich żyć.

— Któż by potrafił? Ale problem w tym, że to całkowicie pasuje do obecnych nastrojów na Ziemi. Mamy źródło nieskończonej energii przy praktycznie zerowych kosztach, oprócz konserwacji, i bez żadnych zanieczyszczeń. Na Księżycu jednak nie ma Pompy Elektronowej.

— Myślę, że nie ma takiej potrzeby. Baterie słoneczne dostarczają Lunarianom wystarczającą ilość energii. „Źródło nieskończonej energii przy praktycznie zerowych kosztach, oprócz konserwacji, i bez żadnych zanieczyszczeń…” Czyż nie brzmi to jak reklama?

— Prawda. Sedno sprawy w tym, że baterie słoneczne zostały zbudowane w całości przez ludzi. Kiedyś usiłowano zrealizować projekt Pompy Elektronowej dla Luny…

— I?

— Nie działała. Paraludzie nie przyjmowali wolframu.

— Nic mi o tym nie wiadomo. Dlaczego nie działała? Montez podniósł znacząco brwi i wzruszył ramionami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równi Bogom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równi Bogom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równi Bogom»

Обсуждение, отзывы о книге «Równi Bogom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x