Isaac Asimov - Równi Bogom

Здесь есть возможность читать онлайн «Isaac Asimov - Równi Bogom» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Równi Bogom: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Równi Bogom»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wiek XXI. Wykorzystanie niezwykłej technologii Obcych umożliwia transfer materii między Ziemią a światami równoległymi i zapewnia ludzkiej cywilizacji niewyczerpane zasoby energii. Wydaje się, że darmowa energia rozwiąże wszystkie problemy. I tylko kilku ludzi wie, że może oznaczać zagładę planety...

Równi Bogom — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Równi Bogom», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Człowiek jest nadal kształtowany przez swoje otoczenie — westchnął Luiz Montez. — Przebywałem na Księżycu przez dwa lata i bywało, że kusiło mnie, aby tu zostać, ale… Z biegiem czasu starzeję się. Właśnie stuknęła mi czterdziestka, i to jest najlepsza pora, jeśli mam w ogóle wrócić. Jeszcze kilka lat i nie mógłbym się przystosować do normalnej grawitacji.

Konrad Gottstein miał tylko trzydzieści cztery lata, ale wyglądał na młodszego. Jego szeroką, okrągłą twarz Lunarianie użyliby jako modelu, rysując karykaturę Ziemiaka. Nie był zbyt dobrze zbudowany, na Księżyc nie opłacało się przysyłać dobrze zbudowanych mężczyzn. Jego duża głowa wydawała się nie pasować do reszty ciała.

Gottstein powiedział (mówił standardem planetarnym, zwracał uwagę jego akcent inny od? tego, który zauważało się w mowie Monteza): — To brzmi, jakby się pan usprawiedliwiał.

— A usprawiedliwiam się, usprawiedliwiam — potwierdził Montez. — Podczas gdy twarz Gottsteina wydawała się z natury sympatyczna, długie cienkie linie na twarzy Monteza sprawiały tragikomiczne wrażenie. — Usprawiedliwiam się w podwójnym tego słowa znaczeniu. Wstyd mi, że opuszczam Księżyc, bo jest to atrakcyjny świat pełen niespodzianek, a z drugiej strony wstyd mi, że tak niechętnie przyjmę ciężar Ziemi.

— Tak, wyobrażam sobie, jak trudno będzie znowu dźwigać pozostałe pięć szóstych grawitacji — przyznał Gottstein. — Przebywam na Księżycu dopiero kilka dni i już czuję, że jedna szósta ziemskiej grawitacji doskonale mi odpowiada.

— Nie będzie to panu tak doskonale odpowiadać, kiedy zaczną się obstrukcje i trzeba będzie pić olej rycynowy — powiedział wzdychając Montez — ale to minie… I niech pan się nie łudzi, że będzie skakać jak gazela dlatego tylko, że czuje się lżejszy. To cała sztuka.

— Rozumiem.

— Tak się panu tylko wydaje, Gottstein. Widział pan, jak się porusza kangur, prawda?

— W telewizji.

— To nie daje pełnego obrazu. Musi pan spróbować. Jest to właściwy sposób na przemierzanie powierzchni Księżyca z dużą prędkością. Trzeba się odbić od gruntu, stopy złączone razem, i leci się, jakby wykonując skok w dal. W locie wysuwa się nogi do przodu, a kiedy zaczynają opadać, tuż przed zetknięciem się z powierzchnią trzeba się odbić ponownie, i tak dalej. Ruch ten wydaje się wolny, z ziemskiego punktu widzenia, z powodu małego ciążenia, ale każdy taki skok dochodzi do sześciu metrów i ilość energii zużywanej przez mięśnie, aby utrzymywać się w powietrzu — jakby tu było powietrze — jest minimalna. Ma się wrażenie, że się leci…

— Próbował pan? Potrafi pan to robić?

— Próbowałem, żaden Ziemianin jednak tak naprawdę tego nie potrafi. Wytrzymywałem najwyżej pięć skoków pod rząd, dość by zrozumieć, jak to jest. Miałem ochotę dalej to robić, ale wtedy następował nieunikniony błąd, utrata synchronizacji, upadek i szorowanie spodniami kombinezonu przez pół kilometra. Całe szczęście, że Lunarianie są dobrze wychowani i nigdy się z nas nie śmieją. Dla nich naturalnie takie poruszanie się jest łatwe. Zaczynają jeszcze jako dzieci i nabywają tę umiejętność bez większego trudu,

— To ich świat — powiedział Gottstein, po czym parsknął śmiechem. — Niech pan pomyśli, jak by się zachowywali na Ziemi.

— Nie mogą przebywać na Ziemi. Jak sądzę, mamy nad nimi tę przewagę, że możemy mieszkać zarówno na Ziemi, jak i na Księżycu. Oni mogą żyć tylko na Księżycu. Zapominamy o tym nieraz, bo mylimy Lunarian z Migami.

— Z czym?

— Tak nazywają imigrantów z Ziemi. Tych, którzy mieszkają na Księżycu mniej lub bardziej na stałe, ale urodzili się i wychowali na Ziemi. Imigranci mogą oczywiście powrócić na Ziemię, ale kości i mięśnie prawdziwych Lunarian nie mogłyby funkcjonować normalnie w ziemskiej grawitacji. W historii Księżyca zanotowano kilka tragicznych wypadków tego rodzaju.

— Tale?

— Tak, tak. Ludzie wracali z dziećmi urodzonymi na Księżycu. Zapominamy o tym. Mieliśmy kryzys i kilka zgonów dzieci nie wydaje się ważne w porównaniu z ogromnymi liczbami ofiar pod koniec lat dwudziestych i następnych. Ale tu na Księżycu każdy martwy Lunarianin, który uległ ziemskiej grawitacji, jest dobrze pamiętany… Pozwala im to rozgraniczać oba światy.

— Myślałem, że na Ziemi przygotowano mi dobre informacje, ale zdaje się, że muszę się jeszcze wiele nauczyć.

— Nie można się dowiedzieć wszystkiego o Księżycu, przebywając na Ziemi, dlatego przygotowałem dla pana pełny raport, podobnie jak dla mnie zrobił to mój poprzednik. Księżyc będzie pana fascynował, ale i dręczył. Wątpię, by zjadł pan dość lunarnych racji. Jeśli opiera pan swoją wiedzę tylko na opisach, nie jest pan przygotowany na rzeczywistość..: Ale nauczy się pan ją lubić. Przywożenie ziemskich produktów nie ma sensu. Powinniśmy jeść i pić lokalne produkty.

— Jadam lunarne dania od dwóch lat. Jak sądzę, przeżyję to.

— Chociaż nie robiłem tego regularnie, wyjeżdżałem jednak na okresowe urlopy na Ziemię. Są obowiązkowe, czy chce pan, czy nie. Z pewnością już to panu mówiono.

— Tak — potwierdził Gottstein.

— Mimo ćwiczeń, jakie pan tu będzie wykonywał, musi pan raz na jakiś czas wracać do normalnej grawitacji, żeby nie dać swym mięśniom i kościom od niej odwyknąć. A kiedy jest się na Ziemi, trzeba się dobrze najeść. Niekiedy przemyca się trochę żywności.

— Mój bagaż dokładnie przejrzano, ale okazuje się, że do kieszeni mego płaszcza jakimś sposobem trafiła konserwa z wołowiny. Zupełnie jej nie zauważyłem. Celnicy chyba też jej nie zauważyli.

Twarz Monteza przyoblekł uśmiech. Po chwili wahania komisarz powiedział: — Podejrzewam, że miał pan zamiar się ze mną podzielić.

— Nie — powiedział Gottstein z udawaną powagą, marszcząc swój bulwiasty nos. — Miałem zamiar, zebrawszy w sobie całą szlachetność, tragicznym tonem rzec: „Proszę, panie Montez, weźcie wszystko! Czymże wszak jest ma potrzeba wobec pańskiej!” — Zacinał się trochę, nieczęsto bowiem używał archaicznych form standardu planetarnego.

Montez uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym spoważniał. Pokręcił głową. — Nie. Za tydzień na Ziemi będę mógł zjeść, czego dusza zapragnie. Pan nie. Przez najbliższe kilka lat rzadko będzie miał pan okazję raczyć się czymś smacznym i nieraz żałowałby pan obecnej szczodrości. Niech pan to zostawi dla siebie… Nalegam. Zasłużyłbym sobie później na pańską nienawiść.

Wyglądało na to, że mówi poważnie. Położył rękę na ramieniu następcy, spojrzał Gottsteinowi prosto w oczy. — Jest jeszcze coś, o czym chciałbym z panem pomówić. Odkładałem to, ponieważ nie wiem, jak się do tego zabrać, a kwestia jedzenia wydała mi się w sam raz na odwleczenie sprawy.

Gottstein od razu odłożył puszkę. Powaga na jego twarzy nie mogła w żaden sposób dorównać dostojeństwu oblicza Monteza, ale jego głos przybrał ton stanowczości. — Czy jest coś, o czym nie wspomniał pan w swoich raportach, panie Montez?

— Jest coś, co próbowałem w nich zawrzeć, ale z powodu moich trudności z właściwym sformułowaniem problemu i niechęci Ziemi do jego zrozumienia skończyło się na niczym. Może panu się uda lepiej. Mam nadzieję. Nie prosiłem o przedłużenie swej służby między innymi dlatego, że nie potrafię się już godzić z moją bezsilnością w próbach przedstawienia tego problemu.

— To brzmi bardzo poważnie.

— Chciałbym, żeby brzmiało jeszcze poważniej. Szczerze mówiąc, wydaje się to głupie, niemądre. Kolonię na Księżycu zamieszkuje jedynie prawie dziesięć tysięcy ludzi. Mniej niż połowa tej liczby to rodowici Lunarianie. Dotknięci brakiem bogactw mineralnych, przestrzeni życiowej, egzystujący w surowym świecie, a jednak… jednak…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Równi Bogom»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Równi Bogom» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Równi Bogom»

Обсуждение, отзывы о книге «Równi Bogom» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x