Do górnego miasta wracałam jedynie po to, by się przespać. Zatrzymaliśmy się w „Vicksburg Hilton” (nawet bar przekąskowy był tu bliźniaczo podobny do tego w Bellingham), lecz to, co chciałam załatwić, mogłam załatwić jedynie na dole, w porcie. Georges doskonale zdawał sobie sprawę, że tutaj nieodwołalnie kończy się nasza wspólna podróż. Nie zabierałam go ze sobą nawet do dolnego miasta i uprzedziłam, iż pewnego dnia nie wrócę. Możliwe nawet, że nie zdążę zostawić żadnej wiadomości. Jeśli trzeba będzie decydować szybko, po prostu zniknę.
„Dolny” Vicksburg wygląda tak, jak większość miast portowych na całym świecie. Za dnia policjanci chodzą tu parami, a po zapadnięciu zmroku — w ogóle. Ulice i zaułki żyją wtedy swoim własnym życiem. Miasto należy do drobnych kanciarzy i spekulantów, do dziwek i ich alfonsów, do werbowników, najemników, przemytników, fałszerzy i handlarzy narkotyków, do kieszonkowców, paserów i fachowców od mokrej roboty oraz ludzi trudniących się handlem bronią i niewolnikami. Nie brakuje nawet prawdziwych specjalistów od chirurgii plastycznej. Tak, w dolnym mieście za odpowiednią cenę można kupić wszystko. Ktoś, kto znajdzie się tu po raz pierwszy, musi jednak stale mieć się na baczności. Tutejsi mieszkańcy bywają nerwowi i często sprawdzają, czy krew przybyszów także jest czerwona.
Dzielnica portowa jest jedynym znanym mi miejscem, gdzie żywy artefakt (cztery ręce, brak nóg lub dwie pary oczu po bokach czaszki) może spokojnie wstąpić do baru i zamówić piwo, nie wzbudzając najmniejszego zainteresowania sobą i swoją brzydotą. Dla takich jak ja bycie „sztuczniakiem” nie miało tu praktycznie żadnego znaczenia — tutejsza społeczność w dziewięćdziesięciu procentach składała się z ludzi, którzy nigdy nie ośmieliliby się wejść na schody prowadzące do górnego miasta.
Chwilami zastanawiałam się, czy tu nie zostać. Było coś przyjaznego i serdecznego w każdym z tych wyrzutków. Żadnemu z nich nawet przez myśl by nie przeszło, by gardzić innym człowiekiem tylko dlatego, że został stworzony w laboratorium genetycznym. Gdyby nie Szef z jednej strony, a Georges z drugiej, mogłabym zamieszkać w Vicksburgu. Bez trudu znalazłabym kogoś, kto potrafiłby wykorzystać moje zdolności. Znałam jednak miejsca, w których panował znacznie przyjemniejszy zapach.
Ubrana tak, jakbym była bezrobotnym najemnikiem starającym się wywrzeć jak najkorzystniejsze wrażenie, przemierzałam portowe nabrzeża w poszukiwaniu kapitana łodzi, który zgodziłby się przeszmuglować żywy ładunek. Nie muszę opisywać, jak bardzo byłam zawiedziona, gdy dowiedziałam się, że ruch na rzece niemalże zamarł. Z Imperium nie docierały tu praktycznie żadne wieści, toteż rzadko kto ryzykował wyprawę w górę rzeki.
Zaczęłam więc przesiadywać w portowych barach. Popijając piwo, dyskretnie rozpuszczałam pogłoskę, że gotowa jestem sporo zapłacić za wycieczkę wodą na północ.
Przeglądałam też lokalne ogłoszenia, których treść była tu daleko bardziej przejrzysta niż treść tych, które widzieliśmy w Bellingham. Jeżeli w Vicksburgu funkcjonowała w ogóle jakaś cenzura, najwyraźniej nie ingerowała ona w treść ogłoszeń. Przynajmniej tak długo, dopóki dotyczyły one jedynie dolnego miasta.
Jeśli nienawidzisz nawet własnej rodziny, Jeśli jesteś sfrustrowany, znudzony, rozgoryczony, zawiedziony; Jeśli twój mąż/żona jest jeszcze jednym, zbędnym meblem, PRZYJDŹ DO NAS ü!
POMOŻEMY CI ZACZĄĆ ŻYCIE OD NOWA!!!
Chirurgia plastyczna — Reorientacja — Relokacja Transseksualizacja — Dyskretna Mokra Robota Kontakt — Doktor Frank Frankenstein Grill-Bar „U SAMA"
Po raz pierwszy widziałam publiczne ogłoszenie o płatnych mordercach do wynajęcia. A może źle to zrozumiałam?
Masz jakiś PROBLEM?
Pamiętaj — wszystko, co zrobisz, będzie zgodne z prawem; musisz jednak wiedzieć, jak się do tego zabrać!
Najlepszych doradców znajdziesz w firmie LOOPHOLES, Inc.
kod LEV 10101 Czytając tę reklamę warto wiedzieć, iż symbol „LEV” używany jest jedynie dla zamydlenia oczu. Utrudnia on ustalenie nazwiska właściciela kodu.
Firma ARTISTS, Ltd.
Dokumenty Każdego Typu, Waluty Wszystkich Krajów, Dyplomy, Akty Urodzenia, Akty Małżeństwa, Świadectwa Zgonu, Dokumenty Tożsamości, Paszporty, Karty Kredytowe, Testamenty, Licencje, Patenty, Pełnomocnictwa, Fotografie, Hologramy, Taśmy Audio-Video.
Gwarantowana Jakość poręczona przez Towarzystwo Ubezpieczeniowe Lloyda ü!
LEV 10111 Oczywiście, wszystkie te usługi dostępne były w każdym z większych miast, lecz praktycznie nigdzie nie były tak otwarcie reklamowane. Zaś co do gwarancji… Cóż, ja po prostu w nie wierzyłam.
Przez jakiś czas zastanawiałam się, czy również nie dać ogłoszenia. Ostatecznie jednak porzuciłam ten pomysł. Mając do załatwienia coś dyskretnego, wolałam zawsze polegać na prostytutkach, właścicielach barów i ulicznych handlarzach. Nadal jednak przeglądałam ogłoszenia, mając nadzieję, że znajdę tam coś, co może okazać się przydatne. I znalazłam. Nie wiem co prawda, na co miałoby się to przydać, z pewnością jednak było interesujące.
W.K. — Sporządź testament. Zostało ci tylko dziesięć dni.
A.C.B.
— Co o tym sądzisz? — zapytałam Georgesa, gdy po powrocie do hotelu opowiedziałam mu o wszystkim.
— Za pierwszym razem W.K. miał zaledwie tydzień. Minęło więcej niż tydzień, a W.K. nadal żyje, prawdopodobnie świetnie się czuje i ma tym razem dziesięć dni. Jak tak dalej pójdzie, dożyje sędziwego wieku — odrzekł Georges.
— Sam w to nie wierzysz.
— Zgadłaś, skarbie. Nie wierzę. To jest szyfr.
— Jakiego rodzaju szyfr?
— Najprostszy, i dzięki temu niemożliwy do złamania. Pierwsze ogłoszenie mogło na przykład powiedzieć zainteresowanemu — bądź zainteresowanym — by zrobili coś zgodnie z punktem siedem, by spodziewali się, że coś zostanie tak zrobione, lub też była to jakaś informacja o czymś, co oznaczono numerem siedem. To ogłoszenie oznacza prawdopodobnie to samo, zmieniła się jedynie liczba, a więc przedmiot, którego ono dotyczy. Znaczenia tych liczb nie można odkryć za pomocą analizy statystycznej, ponieważ kod może się zmienić na długo przedtem, nim zostanie w nim odkryta jakakolwiek statystyczna prawidłowość. Jest to więc szyfr idioty, Piętaszku, i jako taki nie da się złamać. Ktoś, kto go używa, musi tylko mieć na tyle zdrowego rozsądku, by nie myśleć logicznie zbyt często.
— Georges, to zabrzmiało tak, jakbyś był specjalistą w dziedzinie tworzenia i łamania szyfrów wojskowych.
— Jest w tym trochę prawdy, choć nigdy nie miałem nic wspólnego z armią. Najtrudniejszym kodem, który od dawna już próbuje złamać wielu ludzi i którego tak do końca nigdy złamać się nie da, jest kod genetyczny. W pewnym sensie jest on podobny do tego z ogłoszenia, lecz powtarza się tyle milionów razy, że udało się odkryć znaczenie pojedynczych jego sylab. Wybacz, że mówię o tym akurat tobie.
— Nie dbam o to. Zresztą sama zaczęłam. A więc nie ma żadnego sposobu, by dowiedzieć się, co miał na myśli A.C.B.?
— Żadnego.
Tej nocy zamachowcy uderzyli po raz drugi; dokładnie według listy. Naturalnie, nie twierdzę, by te dwie sprawy miały ze sobą coś wspólnego.
Od chwili, gdy dowiedzieliśmy się o pierwszych zabójstwach, minęło dokładnie dziesięć dni; prawie co do godziny. Oczywiście, na tej podstawie trudno było powiedzieć, kto ponosi za nie odpowiedzialność. Taki właśnie termin zapowiedziała zarówno samozwańcza Rada Ocalenia, jak i Liga Stymulatorów. Aniołowie Pana nie wyznaczyli żadnej, nawet przybliżonej daty.
Читать дальше