Robert Silverberg - Maski czasu

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Silverberg - Maski czasu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1994, ISBN: 1994, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Maski czasu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Maski czasu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest schyłek stulecia. Narasta chaos i szerzy się upadek moralny. Na świecie pojawia się tajemniczy nieznajomy imieniem Vornan-19, który podaje się za człowieka z przyszłości, i twierdzi, że ma do spełnienia ważną misję. W krótkim czasie pociąga za sobą miliony ludzi, oferując im pełną niebezpieczeństw, ekscytującą odyseją, która całkowicie zmieni przyszły kształt społeczeństwa Ziemi…

Maski czasu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Maski czasu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Każdy z nas miał wiele okazji, aby zadać dręczące pytania. Przesłuchania tego typu wyraźnie nudziły naszego gościa, lecz mimo znużenia zręcznie unikał podawania jakichkolwiek konkretów. Pewnego popołudnia, podczas pobytu w St. Louis, odbyłem z Vornanem wielogodzinną rozmowę, starając się usilnie wydobyć informacje o podstawowym znaczeniu. Doznałem jednak rozczarowania.

— Nie miałbyś ochoty opowiedzieć mi, w jaki sposób dotarłeś do naszego czasu? Coś o waszym urządzeniu transportującym?

— Chodzi ci o mój wehikuł czasu?

— Właśnie. Twój wehikuł czasu.

— W zasadzie trudno mówić tu o wehikule, Leo. Nie posiada żadnych dźwigni i zegarów.

— Mógłbyś powiedzieć coś bliższego? Wzruszył ramionami.

— To nie takie proste. Trzeba wysilić wyobraźnię. Niewiele widać z zewnątrz. Wchodzi się do pomieszczenia i zaczyna działać pole, a potem… — jego głos zamarł. — Przykro mi. Nie jestem naukowcem. Widziałem tylko samo pomieszczenie.

— Inni obsługiwali aparaturę?

— Tak. Ja byłem jedynie pasażerem.

— A ta siła, która przeniosła cię poprzez czas…

— Szczerze mówiąc, mój drogi, nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie, co to takiego.

— W tym cały problem, że ja również. Z tego, co wiem na temat fizyki, wynika jasno, że nie można wysłać żywej istoty w przeszłość.

— Ale ja tutaj jestem, Leo. Stanowię żywy dowód.

— Pod warunkiem, że w ogóle podróżowałeś w czasie. Był wyraźnie zbity z tropu. Chwycił mnie za rękę; palce miał zimne i delikatne.

— Masz jakieś wątpliwości, Leo? — spytał urażony.

— Próbuję jedynie wywnioskować, na jakiej zasadzie działa twój wehikuł czasu.

— Wierz mi, Leo, że powiedziałbym ci, gdybym sam wiedział. Osobiście bardzo cię lubię, tak samo jak resztę zapracowanych, uczciwych ludzi tutaj. Ale nie mam nawet bladego pojęcia o tej aparaturze. Popatrz na to z innej strony: gdybyś wsiadł do samochodu i przeniósł się za jego pomocą do roku 800, to czy umiałbyś wyjaśnić ówczesnym mieszkańcom Ameryki, jak działa silnik?

— Potrafiłbym podać choć kilka podstawowych zasad. Oczywiście, że nie byłbym w stanie samemu zbudować samochodu, ale wiem na jakiej zasadzie porusza się do przodu. Ty nie wyjaśniłeś nawet tego.

— Tutaj w grę wchodzi urządzenie dużo bardziej skomplikowane.

— Nie przeczę. Chciałbym obejrzeć twój wehikuł.

— Nie, to wykluczone — odparł Vornan z uśmiechem. — Został o tysiąc lat w przyszłości. Dostarczył mnie tutaj i zabierze z powrotem, gdy uznam, że pora wracać. Jednak sam wehikuł, który zresztą, jak już wspominałem, trudno nazwać w ogóle wehikułem, został na miejscu.

— W jaki sposób dasz sygnał do powrotu? — spytałem. Udał, że nie słyszy. Spytał za to o zakres moich obowiązków na uczelni. Standardowy chwyt — odeprzeć niewygodne pytanie, zadając natychmiast własne. Nie byłem w stanie wycisnąć z niego nawet okrucha informacji. Poczułem, jak znów budzi się we mnie sceptyk. Vornan nie potrafił wyjaśnić mechanizmu podróży w czasie, gdyż nigdy nie podróżował w czasie. Zwyczajny oszust i naciągacz — co należało dowieść. Gdy spytałem o przemianę form energii, znów napotkałem te same ogólniki. Nie potrafił jasno sprecyzować, kiedy wprowadzono ten system do użytku, na jakiej zasadzie działał, ani kto był wynalazcą.

Jeśli chodzi o wyciskanie informacji, pozostałym członkom naszego komitetu wiodło się trochę lepiej. Szczególne sukcesy w tej materii święcił Lloyd Kolff, dlatego zapewne, że nie omieszkał głośno artykuować swych wątpliwości. Z początku nie nękał naszego gościa zbytnio, w obawie przed gwałtowną reakcją, a może z powodu wrodzonego lenistwa. Podstarzały filolog wykazał się wyjątkową opieszałością. Zawodowe laury zbierał jakieś ćwierć wieku temu, obecnie jednak swój czas wolał poświęcać na rozrywki, sprawy naukowe pozostawiając młodszym kolegom. Podobno staruszek Lloyd począwszy od roku 1980 nie opublikował żadnego artykułu w prasie fachowej. Wszystko wskazywało na to, że traktuje naszą obecną misję jako zwykłą zabawę, interesujący sposób na spędzenie zimy, którą wypełniłaby inaczej nuda i rutyna. Jednak pewnego wieczoru w Denver, kiedy za oknem hulała śnieżyca, Kolff postanowił wreszcie zagadnąć Vornana o parę spraw z zakresu lingwistyki. Do dziś nie mam pojęcia, co go wówczas podkusiło.

Siedzieli razem zamknięci przez długi czas. Z pokoju hotelowego, który zajęli, dolatywał tubalny głos Kolffa. Zawodził coś rytmicznie w nieznanym nam języku — może recytował erotyczne ballady w sanskrycie. Potem zaczął tłumaczyć te wiersze na angielski i od czasu do czasu łapaliśmy pojedyncze słowa, najczęściej sprośne, a raz nawet całą swawolną strofkę opiewającą uroki cielesnej miłości. Po chwili znudziło nas słuchanie — znaliśmy repertuar Kolffa z poprzednich recitali. Kiedy znów nastawiłem ucha, doleciał mnie śmiech Vornana, tnący niczym srebrny skalpel tubalne ryki Kolffa. Wydawało mi się również, że Vornan zaczął przemawiać w nieznanym języku. Sprawy najwyraźniej przyjęły poważny obrót. Kolff przerwał gościowi, zadał pytanie, sam zaczął coś recytować, a potem na nowo rozległ się głos Vornana. W tym momencie do naszego pokoju wkroczył Kralick i rozdał każdemu plan zajęć na najbliższe przedpołudnie — ni mniej ni więcej, mieliśmy zwiedzać kopalnię złota. Rozmowa, jaką toczył Kolff z Vornanem, odeszła na dalszy plan.

Jakąś godzinę później do pokoju, w którym siedziała reszta komitetu, wszedł Kolff. Sprawiał wrażenie mocno poruszonego. Pociągał co chwila za swoje mięsiste małżowiny, skubał wałki skóry na szyi, w końcu zaczął strzelać kostkami palców, co przypominało rykoszety pocisków z pistoletu maszynowego.

— Niech to cholera — mruknął. — Niech to ciężka, zaraźna cholera!

Przemierzał pomieszczenie wielkimi krokami, przystawał co jakiś czas przy oknie, spoglądając na pokryte śnieżnym całunem wieżowce.

— Macie tu coś do picia? — spytał wreszcie.

— Rum, burbon, szkocka — oznajmiła Helen. — Nie krępuj się.

Kolff podszedł do stołu, gdzie stały na wpół opróżnione butelki, wybrał burbona i pociągnął łyk, który mógłby swobodnie powalić hipopotama. Potem wziął jeszcze kilka podobnych łyków, przechylając coraz wyżej denko flaszki, a na końcu cisnął nią o podłogę. Stał pewnie na obu nogach i tarł w zamyśleniu ucho. Usłyszałem, jak przeklina, zapewne w staroangielszczyźnie.

— Dowiedziałeś się czegoś ciekawego? — spytała Aster.

— Owszem. Całkiem sporo — odparł Kolff, opadł na fotel i uruchomił wibrator. — Dowiedziałem się mianowicie, że Vornan nie jest oszustem.

Heymanowi opadła szczęka z wrażenia. Helen sprawiała wrażenie mocno zaskoczonej, a nie sądziłem dotąd, aby cokolwiek było w stanie wytrącić ją z równowagi.

— Co chcesz przez to, u diabła, powiedzieć, Lloyd? — wybuchnął Fields.

— Vornan rozmawiał ze mną… w swoim własnym języku — odparł Kolff. — Przez bite pół godziny. Wszystko mam skrzętnie nagrane. Jutro oddam taśmę do komputerowej analizy. Ale już teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że to nie żaden numer. Jedynie geniusz mógłby wymyślić podobny język.

Kolff potarł nerwowo czoło.

— Dobry Boże! Człowiek z innego czasu! Kto by pomyślał?

— Rozumiałeś, co mówi? — zapytał Heyman.

— Dajcie mi jeszcze pić — zażądał Kolff.

Wziął od Aster kolejną butelkę burbona i przytknął ją do ust. Później poklepał się po brzuchu i zamachał dłonią przed oczami, jakby chciał odgarnąć pajęczyny. Wreszcie podjął przerwany wątek.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Maski czasu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Maski czasu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Silverberg - He aquí el camino
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Rządy terroru
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Poznając smoka
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Czekając na koniec
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Old Man
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Choke Chain
Robert Silverberg
Robert Silverberg - The Man In The Maze
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Księga Czaszek
Robert Silverberg
Robert Silverberg - Prądy czasu
Robert Silverberg
Отзывы о книге «Maski czasu»

Обсуждение, отзывы о книге «Maski czasu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x