Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2005, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przełęcz. Osada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przełęcz. Osada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To jedne z najsłynniejszych dylogii SF Kira Bułyczowa. Historia załogi statku kosmicznego, który rozbija się na obcej planecie i traci kontakt z Ziemią. Rozbitkowie powoli zapominają, skąd pochodzą, a nowe pokolenie jest już zżyte z otaczającym światem. Są jednak tacy, którzy interesują się utraconym dziedzictwem…Wspaniałe dwie powieści mistrza rosyjskiej fantastyki, przeznaczone dla czytelnika w każdym wieku, wzruszają, bawią, przenoszą nas w niezwykłą i groźną rzeczywistość obcej planety, na której rozbija się ziemski statek badawczy. Wielka wyobraźnia Bułyczowa oszałamia, a akcja trzyma w napięciu dosłownie do ostatniego zdania.

Przełęcz. Osada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przełęcz. Osada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Z początku były to zdania pełne medycznych słów. Dick wiedział, że to są medyczne słowa. Z samego tonu zorientował się, że Mariannę wyleczą, ale w ich głosach dźwięczał niepokój, kiedy zaczynali mówić o Kaziku. Ku swemu zdumieniu i przesądnej, nieśmiałej radości Dick zrozumiał, że Kazik nie jest martwy. A może ci ludzie potrafią ożywiać zmarłych? Dick o niczym takim od Starego nie słyszał. Mówiły o tym tylko bajki, które kiedyś opowiadała mu matka.

— Trzeba go nakarmić — powiedziała cicho duża kobieta w sąsiednim pokoju. Malutka kobieta gdzieś wyszła.

Dick zrozumiał, że mówią o nim.

— A nie ugryzie? — jeszcze ciszej, z uśmiechem w głosie zapytał mężczyzna, którego między sobą nazywali Sławą.

— Kłopoty dopiero się zaczynają — odparła kobieta.

— Fenomen Mowgliego?

Dick zdziwił się, że wiedzą o Mowglim, ale zaraz domyślił się, że mają na myśli innego Mowgliego, który żył w lesie i którego wychowały wilki. Nie wiedział tylko o jaki fenomen chodzi. Jednak dźwięk znajomego imienia tak go zaskoczył, że zapomniał się na mężczyznę obrazić.

— Ciekawe, czy on kiedyś widział talerz? — powiedziała kobieta.

„Widział — omal nie odpowiedział Dick. — Łyżkę również”. Też niemądrze.

— Ale przecież on bardzo wyraźnie mówi — powiedział mężczyzna. — A przeżyli tu dwadzieścia lat!

— To jakaś nieprawdopodobna tajemnica — powiedziała rosła kobieta. — Ilu ich jest, jak bytują, gdzie? Jak zdołali zachować ludzką postać czy chociażby odzież?

— Balon — powiedział mężczyzna.

— I porozbijany magazyn… Sława — odezwała się głośniej kobieta. — Ona przytomnieje.

— Dick — usłyszał Dick słaby głos Marianny. — Dick…

Wyskoczył z fotela jak z procy, zapominając o swojej dumie i o tym, że trzeba milczeć. Wbiegł do pokoju. Marianna leżała na łóżku. Okazało się, że rozebrali ją i przykryli.

— Marianna — powiedział, pochylając się nad nią. — Jak się czujesz?

— Dobrze — Marianna otworzyła oczy. — Kazik żyje? Jej wzrok zatrzymał się przez moment na twarzy Dicka, prześlizgnął się po Pawłyszu i znieruchomiał na widok uśmiechu Sally.

— Dziękuję — powiedziała. — Tak się baliśmy, że was nie odnajdziemy…

— Dziecko — powiedziała Sally i nagle się rozpłakała.

— Biedne dziecko! Twój Kazik będzie żył, obiecuję! Wszystko będzie dobrze, naprawdę!

W drzwiach stanęła Klaudia. Milczała.

— Dick wam opowiedział? — zapytała Marianna.

— Nie — powiedział Dick. — Nie było kiedy, a zresztą oni nie pytali.

— Zaszło pewne nieporozumienie — wyjaśnił Pawłysz.

— Ale to już było ostatnie.

— Macie statek, żeby polecieć do osady? — zapytała Marianna. — Nasi tak na was czekają!

* * *

Z Dickiem do osady poleciała Sally. Pawłysz i Klaudia zostali z rannymi.

Dick najadł się, najadł się po raz pierwszy od wielu dni i teraz go mdliło. Nie śmiał się jednak skarżyć, bo Sally bardzo się spieszyła do osady. I Marianna, zanim zasnęła — Pawłysz dał jej silny środek uspokajający — też powiedziała:

— Dick, pospieszcie się, oni tak się denerwują…

Dick pomyślał, że boi się, iż Oleg, nie czekając na nich pójdzie na statek. Lękała się o niego.

Gdyby go tak nie mdliło. Dick nie mógłby się doczekać, aż kuter wyląduje. Teraz było mu wszystko jedno.

Lecieli nisko, pod chmurami, niemal dotykając wierzchołków drzew. Dick dokładnie znał kierunek i był pewien, że trafią. Oglądany z góry las wyglądał jak szarozielone morze.

Przelecieli przez rzekę. Trudno sobie było nawet wyobrazić, że przeprawa przez nią zajęła im trzy dni. To była całkiem wąska rzeka. Z lewej strony przemknęły pnie gigantycznych drzew.

— Byliśmy tam — powiedział Dick. — Na górze.

— Tak — powiedziała Sally. — Widzieliśmy balon, ale nie od razu się zorientowaliśmy. A ja nie uwierzyłam. Dopiero Sława…

— Szkoda — przerwał jej Dick. — Trzeba się było wcześniej domyślić.

Patrzył na jej ręce. Ręce były takie białe i gładkie, że kobieta chyba prawie nigdy nie zdejmowała rękawiczek. Teraz ręce tkwiły na sterach i lekkimi muśnięciami palców zmuszały kuter do wznoszenia się, opadania, zmiany kierunku. Dick zapragnął poprosić Sally, żeby pozwoliła mu poprowadzić, ale naturalnie niczego nie powiedział.

Sally zwiększyła prędkość i zieleń pod nimi zlała się w rozmytą masę, a jednak to właśnie Sally pierwsza spostrzegła polanę w lesie i osadę.

Natychmiast zwolniła, ale mimo tego kuter przeleciał nad osadą i wysforował się tak daleko, że musieli ostro zakręcić, aby wylądować koło palisady. Stary dyżurował przy wrotach z głową przykrytą narzutką z rybiej skóry, bo znów się rozpadało, a on był przeziębiony. Jednak jakiś szósty zmysł kazał mu zrzucić narzutkę akurat w tym momencie, kiedy kuter wyskoczył znad drzew i zaczął zataczać koła nad osadą.

Stary dziko wrzasnął i zaczął bić kołatką na trwogę, jakby wieś atakowała cała horda szakali. Ludzie wyskakiwali z domów i niczego nie rozumieli, bo Stary łomotał, krzyczał i jednocześnie podskakiwał w miejscu, jakby go ukąsiła jadowita żmija.

Sally zobaczyła z góry obszerną polanę ogrodzoną długim, pokrzywionym płotem. Na polanie rosły gdzieniegdzie niewysokie krzewy, ciągnęły się nierówne grządki i leżały plamy kałuż, w których odbijały się chmury.

Zobaczyła też domy, w których mieszkali ludzie. Krzywe, żałosne, powykręcane szałasy stały dwoma rzędami wzdłuż błotnistej uliczki. Dróżka podchodziła łukiem do wrót w płocie i rozgałęziała się, wiodąc do dwóch jednospadowych dachów, nad jednym z których unosił się szary dymek. Jeśliby ktoś chciał umyślnie przedstawić nędzę i ubóstwo ludzkiego istnienia, to z pewnością nie potrafiłby narysować smutniejszego obrazu.

Kuter wylądował koło skrajnego domu.

Sally wyłączyła silnik i popatrzyła na Dicka.

Dick jednak milczał. Sally patrzyła na niego i czuła się jak ostatnia świnia, bo miała na sobie skafander i nie odważyła się go zdjąć. Dick wolno odwrócił się i popatrzył jej prosto w oczy. Dickowi było duszno w kabinie, czuł się bardzo niedobrze, ale resztkami sił usiłował się trzymać, nie dać niczego po sobie poznać. Dziwna rzecz, ale Sally to zrozumiała.

Chłopak zaczął szarpać drzwiczki. Sally pomogła mu otworzyć właz i Dick wyskoczył na zewnątrz. Sally wyszła za nim.

Wówczas zobaczyła dzieci. Dzieciarnia biegła przez błoto, przez kałuże, naga, kudłata i bosa. Malcy krzyczeli i machali rękami.

A za nimi biegli dorośli. Trzy lub cztery kobiety, potem mężczyzna z potężną rudą brodą, z której wystawał jedynie czerwony czubek nosa, a nad nim lśniły błękitne oczy. Jedna z kobiet była bardzo tęga i Sally zdążyła się zdziwić na ten widok. Potem zobaczyła wysokiego, przygarbionego starca z jedną ręką, który kuśtykał, ciężko wspierając się na lasce. Otworzyły się drzwi najbliższego domu i jasnowłosa dziewczyna wyprowadziła z niego niewidomą kobietę, która zdawała się wolną ręką wymacywać drogę przed sobą.

Sally stała, czekając aż wszyscy podbiegną i drętwiała na myśl, że mogli odlecieć i zostawić tutaj tych ludzi.

Zatrzymali się o parę kroków od niej. Było bardzo cicho. Nikt nie powiedział słowa przez całą minutę.

Sally nagle zobaczyła, że tęga kobieta płacze. Płakała bezdźwięcznie, połykając łzy, a jej palce przesuwały się po piersiach, jakby szukały guzika.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przełęcz. Osada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przełęcz. Osada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przełęcz. Osada»

Обсуждение, отзывы о книге «Przełęcz. Osada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x