Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada

Здесь есть возможность читать онлайн «Kirył Bułyczow - Przełęcz. Osada» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2005, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przełęcz. Osada: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przełęcz. Osada»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

To jedne z najsłynniejszych dylogii SF Kira Bułyczowa. Historia załogi statku kosmicznego, który rozbija się na obcej planecie i traci kontakt z Ziemią. Rozbitkowie powoli zapominają, skąd pochodzą, a nowe pokolenie jest już zżyte z otaczającym światem. Są jednak tacy, którzy interesują się utraconym dziedzictwem…Wspaniałe dwie powieści mistrza rosyjskiej fantastyki, przeznaczone dla czytelnika w każdym wieku, wzruszają, bawią, przenoszą nas w niezwykłą i groźną rzeczywistość obcej planety, na której rozbija się ziemski statek badawczy. Wielka wyobraźnia Bułyczowa oszałamia, a akcja trzyma w napięciu dosłownie do ostatniego zdania.

Przełęcz. Osada — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przełęcz. Osada», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dick zobaczył ciało Kazika zanurzone do połowy w wodzie, dopadł go w kilku susach i wziął na ręce. I w tym właśnie momencie w błysku piorunów i ogłuszającym łomocie grzmotów znów lunął deszcz.

Głowa Kazika bezsilnie opadła i Dick, niosąc go na brzeg, starał się ją podtrzymywać.

– Żyjesz? — pytał. — No powiedz, żyjesz?

Położył Kazika na brzegu i pochylił się, osłaniając go przed strugami ulewy.

— Szkoda — powiedział nagle cicho, lecz wyraźnie Kazik.

— Tak prosiłem, a ona mnie nie wpuściła.

— Co? — nie zrozumiał Dick.

— Nie chcą nas wpuścić — powiedział spokojnie Kazik.

— Boją się nas, bo jesteśmy dzicy… — i zamilkł.

Dick zrozumiał, że Kazik umarł. Porwał go na ręce i popędził pod górę. Wydawało mu się, że coś jeszcze można zrobić. Podbiegł do stacji, położył ciało Kazika na ziemi i zaczął walić pięściami w iluminator wmontowany w drzwi, chcąc wejść do środka, ale szyba tylko się lekko uginała pod jego ciosami.

— Dranie! — krzyczał Dick. — Zabiliście go! Puśćcie, nie chowajcie się po kątach!

Doskonale wiedział, że nikogo na stacji nie ma, że w domu jest pusto, ale nadal szarpał się z drzwiami.

Odwrócił się, rozejrzał rozpaczliwie dookoła, odbiegł i podniósł wielki kamień. Takiego głazu w innej sytuacji nigdy by mu się nie udało nawet unieść, teraz jednak złapał go, skoczył ku drzwiom i z całej siły rąbnął w okno.

Zarówno szyba, jak i sama kopuła obliczone były na wielkie obciążenia, ale tym razem słabym punktem okazała się metalowa rama. Uderzenie było tak gwałtowne i silne, że szyba w całości z niej wyleciała, wpadła z brzękiem do środka i podskakując potoczyła się po podłodze.

Dick dał nurka w okno, potem wciągnął do środka Kazika i spróbował go ocucić. Bez skutku.

Pobiegł do drugiego pokoju, zaczął otwierać szafy próbując znaleźć jakieś lekarstwo, ale nie wiedział, gdzie szukać, a przede wszystkim nie wiedział, jakie lekarstwo trzeba dać człowiekowi, który już umarł…

— Zabije was — powtarzał. — Dopadnę was i wszystkich pozabijam! Stacja była pusta i nie odpowiadała.

Nagle w końcu długiego korytarza Dick zauważył jakiś ruch. Dziwny metalowy przyrząd, płaska platforma nie większa od koźlątka wolno niosła błyszczącą skrzynkę. Dick rozwścieczony tym, że w pierwszej chwili się przestraszył i dlatego, że musiał na kimś wyładować gniew, z całej siły kopnął platformę, która natychmiast się zatrzymała. Złapał skrzynkę, która okazała się bardzo ciężka i rąbnął nią w platformę. Platforma przekrzywiła się i zamarła.

— Dobrze ci tak! — wrzasnął.

I zaraz przypomniał sobie o Mariannie. Marianna jest w lesie. Sama. Na nią również mogą napaść. Wyskoczył na zewnątrz i pognał przez ciemny las, chłostany ulewą.

33

Sally, która zastąpiła Pawłysza, prowadziła kuter planetarny na maksymalnym ciągu silników, żeby jak najprędzej dotrzeć do radiolatarni. Klaudia nie odzyskiwała przytomności, ale Pawłysz stale kontrolujący jej stan przekonał się, że ten się nie pogarsza.

Wszystko było dziwne. Dziwności, jak w kalejdoskopie, układały się w pozornie nielogiczny ornament, w którym jednak można było odczytać wyraźny rytm i symetrię, ukryty sens, który jednak niełatwo dawał się rozszyfrować.

Pawłysz miał czas na zastanowienie.

Nagle, przebierając, przeglądając w poszukiwaniu dziwności i nielogiczności wszystkie ostatnie wydarzenia i wizerunki planety, przypomniał sobie gigantyczne drzewo z wierzchołkiem ginącym w chmurach i zwisającą z konaru szmatę..

Sięgnął po zabrany ze stacji pojemnik z taśmami. Indykator momentalnie odnalazł potrzebny fragment i Pawłysz włączył projektor. Na ekranie ukazała się gigantyczna gałąź, rosnące na niej krzewy i zwisająca błona, pod którą kołysał się na wietrze zewłok… Nie, to wcale nie było ciało zwierzęcia, jak mu się w swoim czasie wydało, tylko kosz. Zatrzymał taśmę i dał maksymalne powiększenie. Oczywiście, to pusty kosz. I sznurki. Że też od razu nie spostrzegł, że to są sznurki…

— Sally, popatrz — powiedział.

— Co to jest? Jakieś zwierzę? Chyba to już widziałam.

— A ja ci mówiłem, że to balon.

— Być może — odparła Sally obojętnie, bo w tej chwili interesowała ją tylko Klaudia.

„Co jeszcze? — zastanawiał się Pawłysz, nie wyłączając wizerunku balona. — Aha, rozszabrowany magazynek na statku… Trzeba odszukać również tę taśmę… Po podłodze poniewierają się otwarte puszki i pudełka. Rozdarta torebka, zgnieciony strzęp folii… Jakoś dziwnie zgnieciony, jakby to była odbitka dłoni”.

— Sally!

— Ciszej! Przestraszyłeś mnie. Co to jest?

— Czyżbyś nie widziała?

— Ręka. Skąd?

— Oni byli w magazynie. Pamiętasz?

— Wydaje mi się, że to jest ręka małpy.

— Uwierz mi, bo na tym się akurat znam — powiedział Sława twardo — że to nie małpa zostawiła te ślady. Żadna małpa nie ma przeciwstawnego kciuka. Tylko człowiek.

— Wobec tego wszystko jest jasne — domyśliła się Sally. — Umierali na statku, ale ratowali dzieci. Wreszcie na statku zostały same dzieciaki, stąd ten dziki bałagan w magazynie.

— A balon?

— Balon to tylko twoje przypuszczenie.

* * *

Dick niczego Mariannie nie powiedział, wróciwszy po nią i ciągnąc potem na kawałku błony, przez las w stronę kopuły, do Kazika. Nie miał już sił, ale musiał to zrobić. Nie mógł zostawić Kazika i Marianny, bo był najstarszy i najsilniejszy z nich i dlatego musiał znieść wszystko.

Marianna była ciężka, rozgorączkowana i nieprzytomna. Dick dociągnął ją do kopuły i wniósł do środka, gdzie na kanapce leżał nieruchomy Kazik.

W pokoju coś się zmieniło. Światło było słabsze, jakby dopalał się kaganek. I dziwna rzecz, gdzieś zniknęły, złożyły się, zwinęły w rulony dwie mniejsze kopuły, a w dużej kopule ubyło rzeczy.

Dick położył Mariannę na łóżku, które znalazł za przepierzeniem. Łóżko było zasłane bardzo białym prześcieradłem, ale Dick nawet nie pomyślał, że Marianna je zabrudzi.

Usiadł na kanapie w nogach Kazika.

Siedział tak bez ruchu z pięć minut, bo był śmiertelnie zmęczony, a poza tym nie wiedział, co robić.

Jeszcze jeden żelazny potworek wjechał do pokoju i zaczął zwijać leżący na podłodze dywan. Dick, nie wstając, wyciągnął blaster i rozstrzelał go. Potworek zamienił się w kupkę popiołu.

— Jeśli jeszcze ktoś spróbuje wejść… — powiedział Dick. — Tylko, spróbujcie!

Siedział na kanapie obok martwego Kazika i umierającej Marianny i nic nie mógł zrobić. Mógł tylko przysiąc, że całe swoje pozostałe życie poświęci na to, żeby zemścić się na Ziemianach, którzy zabili Kazika i uciekli, pozwalając Mariannie umrzeć.

Znajdzie ich nawet pod ziemią i zabije jak nędzne szakale.

* * *

— Sława — powiedziała Sally. — Popatrz.

Pochylała się nad Klaudią, która przed momentem głęboko westchnęła. Indykatory na konsoli medycznej wskazywały, że puls jej nieco przyspieszył, a oddech się wyrównał i pogłębił. Klaudia przytomniała.

Upłynęło prawie półtorej godziny lotu.

Klaudia otworzyła oczy.

— Sally, dlaczego tu jesteśmy? — zapytała.

Od razu zorientowała się, że są na pokładzie kutra.

— Leż spokojnie — powiedziała Sally. — Wszystko będzie dobrze.

— Ale co to było? — Klaudia zmarszczyła czoło, usiłując sobie coś przypomnieć. — Był las, tak? Dmuchawce. Bardzo piękne dmuchawce. I ta małpa. Odpędziłam ją, bo pchała się do okna… A co potem?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przełęcz. Osada»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przełęcz. Osada» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Przełęcz. Osada»

Обсуждение, отзывы о книге «Przełęcz. Osada» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x