— Zna się na fizyce?
— Mniej więcej tak jak ty. Jest księgową i porobiła pewne kursy z różnych nauk. Ale czyta wszystko, co jej wpadnie w ręce, i jej ogólne pojęcie o sprawach naukowych jest lepsze niż moje.
— Oczywiście tak naprawdę wcale ich nie wyrzuca? — zapytała. — Zerkasz na nie?
— Hm, owszem. Przynajmniej na te, które mają jakąś wartość rozrywkową. Mówimy na nie „archiwum X”. Co piątek przeglądam je razem z Jan, naszym kosmologiem. Naprawdę są zabawne. — Nadział kolejny kwadracik chleba. — Czyste szaleństwo.
— Znajdujecie czasem coś przydatnego?
— Na razie nic. — Spoważniał. — Ale niedługo wszystko się zmieni. Zamierzamy ujawnić… pewien aspekt, który dotąd trzymaliśmy w tajemnicy. Szkoda, że nie mogę ci powiedzieć nic więcej.
Ona osobiście była z tego zadowolona. To, że wiedziała o reakcji artefaktu, zwiększało jej szanse na objęcie stanowiska po Michelle. Ukończyła zaawansowane kursy z matematyki, statystyki…
— Och, nie bądź taki. Powiedz!
Uśmiechnął się.
— Twoje kobiece sztuczki nic tu nie dadzą. Ale powiem ci w poniedziałek, jeśli pozwolisz znowu zaprosić się na obiad.
— OK. Mogę przyprowadzić kolegę z „Weekly World News”?
— Pewnie będzie już siedział w biurze. Oświadczenie zaplanowano na dziewiątą.
— I naprawdę sądzisz, że po tym wszystkim będziesz mógł wyrwać się na obiad?
— Za wiele ci mówię. — Rozejrzał się na prawo i na lewo. — Dlatego wybraliśmy poniedziałek. Żadnych planów aż do wtorkowego poranka. Co daje nam pewną kontrolę nad relacjami w mediach.
Sprawiał wrażenie lekko zaniepokojonego. Uzurpatorka wyciągnęła rękę i poklepała go po dłoni.
— Ani mru-mru.
— Ani mru-mru? — Zaśmiał się. — Nie słyszałem tego od dzieciństwa.
O, kurczę.
— Moja mama tak mówiła. Ciekawe, skąd się wzięło to powiedzonko.
— Diabli wiedzą, skąd one się biorą. — Rozluźnił się. — A jak tam w banku?
— Ludzie w porządku — powiedziała szybko. — Ale praca nie jest zbytnim wyzwaniem. Kilka razy dziennie muszę zagadać w jakimś języku, żeby uspokoić klienta, pomóc mu wypełnić dokument albo zrozumieć jakieś wyliczenia. W opisie mojej pracy było napisane „kontakty międzynarodowe”. Cóż, technicznie to chyba zgodne z prawdą.
— Apia jest mniejsza, niż myślałaś?
Wzruszyła ramionami.
— Trochę o niej czytałam, więc nie jestem specjalnie zdziwiona… chyba że wami. Oczekiwałam czegoś wielkiego.
— Cóż, jest nas tylko pięćdziesięcioro. Do niedawna siedzieliśmy jak mysz pod miotłą. Dopiero kilka tygodni temu coś się zmieniło.
— Kosmita. W Honolulu był na pierwszych stronach gazet. Znaleźliście go? — Zamknęła oczy i pokręciła głową. — Przepraszam. To nie moja sprawa.
— Chciałbym, żebyśmy go znaleźli. Brukowce byłyby zachwycone.
— Nie wierzysz, że spoczywa w tajnym skrzydle szpitala lotnictwa wojskowego w Pago Pago?
— Nie, jest zamknięty w Roswell, w Nowym Meksyku. — Zaśmiał się. — Leżał tam, kiedy jeszcze nie było cię na świecie.
Była tam dwa razy. Raz — jako żonglujący karzeł, innym razem — jako student antropologii.
A zatem w poniedziałek mieli ujawnić zakodowaną odpowiedź artefaktu, a przynajmniej jej istnienie. Uzurpatorka zastanawiała się, jak to wpłynie na jej sytuację i co może zrobić zawczasu, by zwiększyć swoje szanse na pracę.
Russell dał jej sposobność.
— Pracujesz jutro?
— Nie, wszyscy idą do kościoła. Wszyscy oprócz mnie.
— Ja też mam wolne. Może wybierzemy się gdzieś na rowerach?
— Rany, nie siedziałam na rowerze od czasu studiów. Ale mogę spróbować. Chyba można gdzieś jakiś wypożyczyć.
— Mam drugi. — Podrapał się po brodzie. — W niedziele zwykle jeżdżę do Fatumes Pool albo Fagaloa Bay, ale to trochę za daleko, jeśli nie masz wprawy. Możemy się trochę pokręcić po okolicy, zobaczyć kilka widoków, a zakończyć piknikiem albo kąpielą w Palolo lub przy projekcie.
— Rafa ciągnie się aż tak daleko?
— Nie, tam jest zwykła plaża z białym piaskiem. Miejscowe dzieciaki często się przy niej kąpią. W zeszłym tygodniu zbudowaliśmy nawet barierę przeciw rekinom.
— Dużo ich tu?
— Wystarczy jeden. Wielki rekin młot zaatakował łódź na płyciźnie i zrobił wielką dziurę w kadłubie, więc rodzina, aiga, która jest właścicielem terenu, poprosiła nas o pomoc przy budowie bariery, która ochroni pływaków. To zwykła siatka druciana z dużymi okami. — Nakreślił palcami sześciocalowy kwadrat. — Na te naprawdę wielkie ryby. Kupiliśmy ją, a oni zapewnili siłę roboczą.
Ciekawe wyzwanie, pomyślała. Młot mógłby udać delfina i przeskoczyć nad siatką.
— Brzmi nieźle. Mają tam stoły piknikowe i tak dalej?
Skinął głową.
— Plus grill. Bądźmy amerykańscy: znam miejsce z dość przekonującymi hot dogami. Kupię kilka dziś po południu i wstawię do lodówki w biurze.
Ustalili, że spotkają się rano przy Vaiala Beach Cottages, ze strojami kąpielowymi. Następnie Sharon wróciła do klimatyzowanego banku.
Pedałując w stronę sklepu rzeźniczego, Russell rozmyślał o tym, w co się pakuje. Nie mógł sobie pozwolić na to, żeby naprawdę się z kimś związać — musiał być „dostępny” dla Obcego-Rae na wypadek jego powrotu. To był jeden z elementów ich planu schwytania kosmity, było bowiem prawdopodobne, że po powrocie ten ponownie zastosuje tę samą strategię i spróbuje uwieść Russella. Albo może Jacka lub Jan. Każda nowa osoba wkraczająca w ich życie musiała przejść badanie DNA.
Zastanawiał się przez chwilę nad zwróceniem pozostałym uwagi na to, że Obcy mógł znaleźć sposób na produkcję DNA, więc powinno się nadal mieć oko na Sharon, mimo iż przeszła test — w imię nauki, rzecz jasna.
Apia, Samoa, lipiec 2021
Russell wiedział, że nie jest jedynym, który desperacko poszukuje Obcego. Nie wiedział natomiast, że jego konkurencja jest o wiele straszniejsza niż agenci CIA, którzy właśnie zaczynali się interesować Sharon.
Kameleon spędzał w Apii sporo czasu, odkąd się dowiedział, że znaleziono pojazd z innej planety. Wiedział, że jeśli na Ziemi jest ktoś taki jak on, także powinien się tam pojawić.
Uzurpator także spędził znaczną część swego ludzkiego żywota na poszukiwaniach innego uzurpatora. Postrzegał ich spotkanie jako pewnego rodzaju zjazd — „znowu razem, po raz pierwszy”. Mogliby sobie usiąść, pogadać i może wspólnie rozwiązać zagadkę swego pochodzenia.
Kameleona jednak nie interesowały zagadki. Interesowała go eliminacja konkurencji.
Nie był głupi. W ciągu tysiącleci uzyskał największy stopień wykształcenia w swojej kulturze. Wiedział, że jego pragnienie zniszczenia konkurencji nie jest racjonalne. Był jednak zaprogramowany aż po najmniejszą komórkę swego ciała: ten instynkt zastępował mu potrzebę reprodukcji. Pragnienie seksualne było dla niego bladym ognikiem w porównaniu z namiętnością niszczenia, by chronić siebie.
Według jego zasad łatwo było to zracjonalizować: gdyby ten drugi był taki jak on, to ich jedyne spotkanie okazałoby się krótkie i brutalne. Lepiej uderzyć jako pierwszy. Żaden człowiek nie mógł go zabić, ale i żaden człowiek nie wiedział, jak dogłębnie trzeba go uszkodzić, by naprawdę umarł.
On zaś to wiedział — musiał więc zakładać, że wie to także jego konkurent.
Apia, Samoa, 24 lipca 2021
Żałowała impulsu, który ją skłonił do powiedzenia, że od lat nie jeździła rowerem. Jeździła jeszcze przed narodzinami Russella, a udawanie niezdary na jednobiegowym schwinnie wymagało umiejętności godnych Oscara.
Читать дальше