— Trochę, czyli ile? Felka uśmiechnęła się.
— Dowiemy się, gdy dolecimy.
* * *
Clavain podjął decyzję — w istocie dał błogosławieństwo oczywistej opcji — i powrócił do snu. Wśród załogi miał niewielu lekarzy, i ci przeważnie nie otrzymali formalnego szkolenia, tylko kilka pośpiesznych ładowań pamięci. Ale wierzył im, gdy mówili, że przeżyje jeszcze najwyżej jeden czy dwa cykle mrożenia i odmrażania.
— Jestem już starcem — odparł. — Jeśli pozostanę ciepły, też prawdopodobnie nie dożyję lądowania.
— To musi być twój wybór — oznajmili mu.
Starzał się, to wszystko. Miał bardzo przestarzałe geny i choć po opuszczeniu Marsa przeszedł kilka programów odmładzających, cofały one tylko zegar, który zaraz zaczynał tykać od nowa.
W Matczynym Gnieździe mogliby mu podarować jeszcze pół wieku autentycznej młodości, gdyby sobie tego życzył… ale nie poddał się temu ostatniemu odmładzaniu. Nigdy nie miał na to ochoty po dziwnym powrocie Galiany i jej jeszcze dziwniejszej półśmierci.
Nawet nie wiedział, czy teraz tego żałuje. Gdyby udało im się dokuśtykać do dobrze wyekwipowanej kolonii, jeszcze niespustoszonej przez parchową zarazę, może byłaby dla niego nadzieja. Ale cóż za różnica? Galiana pozostałaby martwa. Wewnątrz czaszki był nadal stary, widział świat oczyma znużonymi czterystu latami wojny. Zrobił, co mógł, brzemię emocjonalne wiele go kosztowało i nie sądził, by miał zapas energii na nowe życie. Wystarczyło, że w tym życiu nie poniósł całkowitej klęski.
I tak poddał się po raz ostatni kasecie zimnego snu.
Tuż przed uśpieniem zezwolił na transmisję wąskim promieniem do układu Resurgamu. Wiadomość została zaszyfrowana kluczem jednorazowego użytku i przeznaczona dla „Światła Zodiakalnego”. Jeśli tamten statek nie został doszczętnie zniszczony, istniała szansa, że przejmie i zdekoduje ten sygnał. Inne statki Hybrydowców nigdy nie zobaczą tej wiadomości — nawet jeśli siły Skade zdołały jakoś rozsiać odbiorniki w kosmosie wokół Resurgamu, nie zdołają złamać szyfru.
Przekaz był bardzo prosty: Remontoire, Khouri, Cierń i inni, którzy zostali z nimi, mają zwolnić i zatrzymać się w układzie Żonglerów Wzorców. Statek Clavaina poczeka tam na nich dwadzieścia lat. W tym czasie „Światło Zodiakalne” zdąży tam dotrzeć. Dwadzieścia lat wystarczy również, by założyć samowystarczalną kolonię z kilkudziesięciu tysiącami ludzi. Stanowiliby zabezpieczenie na wypadek, gdyby statki spotkała jakaś katastrofa w dalszej podróży.
Czując, że w mały, lecz znaczący sposób uporządkował swoje sprawy, Clavain poszedł spać.
* * *
Zbudził się i przekonał, że „Nostalgia za Nieskończonością” zmieniła się sama, bez konsultacji z kimkolwiek.
Nikt nie wiedział dlaczego.
Zmiany były zupełnie niewidoczne od wnętrza; dopiero z zewnątrz — widziane z promu inspekcyjnego — rzucały się w oczy. Zmiany nastąpiły w fazie opóźnienia, kiedy wielki statek, hamując, wlatywał do nowego układu. Centymetr po centymetrze, z prędkością erozji gruntu, tył stożkowatego kadłuba — tworzący zwykle odwrócony mniejszy samodzielny stożek — stał się spłaszczony jak podstawa bierki szachowej. Opanowanie tej transformacji było niemożliwe i w zasadzie zmiany zaszły, zanim ktoś to zauważył. Wielki statek miał sektory, które odwiedzano tylko raz czy dwa razy na stulecie i tył kadłuba do nich należał. Maszyneria została ukradkiem rozebrana lub przeniesiona stamtąd w górę kadłuba, do innych nieużywanych pomieszczeń. Ilia Volyova mogłaby to zauważyć — jej oczom niewiele umykało — ale teraz liii Volyovej nie było, a statek miał nowych lokatorów, którzy nie badali jego terytorium z takim oddaniem.
Zmiany nie zagrażały życiu i nie zakłóciły funkcjonowania statku, ale pozostawały zagadką i stanowiły dalszy dowód — jeśli trzeba by było dowodów — że psychika kapitana nie zanikła całkowicie i można się spodziewać, że zaskoczy ich jeszcze czasami w przyszłości. Nie było wątpliwości, że kapitan odgrywał pewną rolę w transformacji statku, którym się stał. Trudno odpowiedzieć na pytanie, czy zmianę kształtu przeprowadzono świadomie, czy tylko wynikła z jakiegoś irracjonalnego sennopodobnego kaprysu.
Na pewien czas, z powodu natłoku spraw bieżących, zawieszono drążenie tej sprawy. „Nostalgia za Nieskończonością” weszła na niską orbitę wokół wodnego świata. Posłano sondy do badania atmosfery i rozległego turkusowego oceanu, który pokrywał niemal całą planetę od bieguna do bieguna. Miejscami kremowe chmury tworzyły nad oceanem nieuporządkowane, bujne zawijasy. Nie było wielkich obszarów lądowych; widoczny ocean plamiło jedynie kilka rozrzuconych niedbale archipelagów wysp — plam ochry na tęczówkowej niebieskawej zieleni. Im bardziej się zbliżali, tym mieli większą pewność, że to Świat Żonglerów i że pierwsze wskazówki okazały się trafne. Tratwy żywej biomasy o powierzchni kontynentów pływały po szarozielonym oceanie.
Atmosfera nadawała się dla ludzi, a w glebie i skalnym podłożu wyspy znajdowało się wystarczająco wiele pierwiastków śladowych, by kolonie mogły stać się samowystarczalne.
Nie było to idealne środowisko. Wyspy na światach Żonglerów lubiły znikać pod tsunami wywoływanymi przez te wielkie, półrozumne biomasy oceanu. Ale na dwadzieścia lat wystarczy. Jeśli koloniści zechcą tu pozostać, będą mieli czas na zbudowanie pływających po morzu pontonowych miast.
Wybrano łańcuch wysp — północnych, zimnych, ale tektonicznie stabilnych.
— Dlaczego właśnie tutaj? — spytał Clavain. — Na tej samej szerokości są inne wyspy i muszą być tak samo stabilne.
— Coś tam jest — odpowiedział mu Scorpio. — Odbieramy stamtąd słaby sygnał.
Clavain nachmurzył się.
— Sygnał? Ale przecież miało tu nie być nikogo.
— To tylko impulsy radiowe, bardzo słabe — wyjaśniła Felka. — Ale modulacja jest ciekawa. To kod Hybrydowców.
— Umieściliśmy tutaj radiolatarnię?
— Widocznie kiedyś tak. Ale nie ma zapisów o jakichś statkach Hybrydowców, które kiedyś by tu wylądowały. Chyba, że…
— Co takiego?
— To prawdopodobnie nic nie znaczy, Clavainie. Ale Galiana mogła tutaj przylecieć. Nie jest to wykluczone, a wiemy, że na pewno zbadałaby wszystkie światy Żonglerów, na jakie by się natknęła. Oczywiście nie wiemy, dokąd poleciał jej statek, zanim znalazły ją wilki, a kiedy dotarła do Matczynego Gniazda, wszystkie zapiski na pokładzie uległy zniszczeniu. Ale któż inny mógłby tu zostawić hybrydowską radiolatarnię?
— Każdy, kto działał w ukryciu. Nawet teraz nie wiemy, czym zajmowała się Ścisła Rada.
— Uważałam, że warto o tym wspomnieć, to wszystko. Kiwnął głową. Czuł wielki przypływ nadziei, ale potem zalała go fala smutku. Niemożliwe, żeby Galiana odwiedziła tę planetę. Co za głupia myśl. Ale tam w dole trzeba zbadać zjawisko i warto umieścić osiedle obok interesującego obiektu. Nie miał z tym żadnych problemów.
* * *
Sporządzono szczegółowe plany osiedla. Próbne obozy na powierzchni planety ustawiono miesiąc po przybyciu.
I wtedy właśnie to się wydarzyło. Powoli, niespiesznie, jakby to była najbardziej naturalna rzecz dla czterokilometrowego statku kosmicznego, „Nostalgia za Nieskończonością” zaczęła obniżać swą orbitę, schodząc spiralą w górne warstwy atmosfery. Wcześniej zwolniła, hamując do szybkości suborbitalnej, tak że tarcie o atmosferę nie spaliło powłoki kadłuba. Gdzieniegdzie wybuchła panika, statkiem bowiem nie sterował żaden człowiek. Większość osób przyjęła wydarzenie ze spokojną, cichą rezygnacją. Clavain i triumwirat nie rozumieli intencji statku, ale nie wierzyli, że chce on akurat teraz zrobić im coś złego.
Читать дальше