Ani służeniem mu. Istota problemu była dziecinnie prosta: mógł oddać broń i zaakceptować swój udział w nadchodzącym wytępieniu ludzkości, wiedząc, że odegrał rolę w ostatecznym przeznaczeniu życia rozumnego. Albo też mógł wziąć teraz tyle broni, ile się uda, i stawić opór tyranii.
Może to bezcelowe? Może to tylko odwlekanie nieuniknionego? Ale co szkodziło spróbować?
[Clavainie…]
Czuł dogłębny spokój. Wszystko było jasne. Właśnie miał jej powiedzieć, że się zdecydował: weźmie broń, da odpór i do diabła z przyszłą historią. On, Nevil Clavain, nigdy w życiu się jeszcze nie poddał.
Ale nagle coś innego przyciągnęło jego uwagę. „Światło Zodiakalne” zostało trafione. Wielki statek rozłamywał się na dwie części.
— Cześć, Clavainie. — Głos llii Volyovej przypominał cichy szelest. — Miło cię w końcu widzieć. Podejdź bliżej, dobrze?
Podszedł do łóżka, nie chcąc wierzyć, że to triumwir. Wyglądała na bardzo chorą, a jednak wyczuwał w niej głęboki spokój. Wyraz jej twarzy — o ile mógł go odczytać, bo oczy skrywały szare gogle — świadczył o spokojnym spełnieniu, o znużonej euforii, która towarzyszyła zakończeniu długiej i trudnej sprawy.
— Miło cię widzieć, Ilio — powiedział.
Uścisnął jej dłoń — bardzo delikatnie. Wiedział, że była już ranna, kiedy wyleciała w kosmos, do bitwy. Niczym nieosłonięta, otrzymała taką dawkę promieniowania, że nawet medmaszyny o szerokim spektrum nie mogły nic pomóc.
Umierała.
— Jesteś bardzo podobny do swojej kopii, Clavainie. — Głos Volyovej był cichym zgrzytem. — Ale też bardzo różny. Jest w tobie powaga, której nie było w maszynie. A może to po prostu fakt, że znam cię obecnie jako przeciwnika? Nie jestem pewna, czy cię wcześniej poważałam.
— A teraz?
— Dałeś mi materiał do przemyśleń, tyle przynajmniej muszę przyznać.
W pomieszczeniu było ich dziewięcioro. Obok łóżka Volyovej stała Khouri, kobieta, którą Clavain uważał za jej zastępczynię. Clavainovi z kolei towarzyszyli Felka, Scorpio, dwaj żołnierze Scorpia, Antoinette Bax i Xavier Liu. Prom Clavaina zadokował przy „Nostalgii za Nieskończonością”, natychmiast gdy tylko otrzymał deklarację zawieszenia broni. „Burzyk” przyleciał wkrótce po nim.
— Czy rozpatrzyłaś moją propozycję? — spytał łagodnie Clavain.
— Twoją propozycję? — Pogardliwie pociągnęła nosem. — Więc moją skorygowaną propozycję. Która nie wymaga twego jednostronnego poddania się.
— Nie bardzo możesz sobie pozwolić na składanie propozycji komukolwiek, Clavainie. Kiedy ostatni raz patrzyłam, została ci tylko połowa statku.
Miała rację. Większość załogi i Remontoire nadal żyli, ale uszkodzenie statku było bardzo poważne. Tylko cud sprawił, że silniki Hybrydowców nie wybuchły.
— Miałem na myśli… sugestię. Wspólne porozumienie, korzystne dla nas obojga.
— Odśwież moją pamięć, Clavainie, dobrze?
— Antoinette, czy możesz się przedstawić? — zwrócił się do dziewczyny.
Podeszła bliżej do łóżka, z tą samą tremą, którą wcześniej okazał Clavain.
— Ilio…
— Jestem triumwir Volyova, młoda damo. Przynajmniej do czasu, kiedy poznamy się bliżej.
— Chciałam powiedzieć, że… mam statek… ten frachtowiec… Volyova spojrzała gniewnie na Clavaina. Wiedział dlaczego.
W pełni świadoma, że nie zostało jej wiele czasu, chciała rozmowy wprost.
— Bax ma frachtowiec — powiedział szybko Clavain. — Teraz przy nas dokuje. Ma ograniczoną zdolność manewrowania w atmosferze, nie najlepszą, ale da sobie radę.
— Co chcesz przez to powiedzieć, Clavainie?
— Chcę powiedzieć, że ma wielkie, uszczelnione ładownie. Może zabrać pasażerów, ogromną liczbę pasażerów. Nie w warunkach luksusowych, ale…
Volyova przywołała gestem Bax. — Ilu?
— Cztery tysiące z łatwością. Może nawet pięć. Aż się prosi, by go wykorzystać jako arkę.
Clavain kiwnął głową.
— Pomyśl o tym, Ilio. Wiem, że realizujesz tutaj plan ewakuacji. Wcześniej podejrzewałem, że to wybieg. Teraz zobaczyłem dowody. Ale prawie nic nie uszczknęliście z ludności planety.
— Zrobiłyśmy, co się dało — broniła się Khouri. Clavain uniósł dłoń.
— Wiem. Przy istniejących ograniczeniach dobrze się spisałyście. Ale obecnie możemy się spisać znacznie lepiej. Broń wilków… urządzenie Inhibitorów prawie dowierciło się do serca Delty Pawia. Po prostu nie ma czasu na inny plan. Z „Burzykiem” potrzebujemy jedynie pięćdziesięciu lotów tam i z powrotem. Może czterdziestu. Ma rację — to jest arka. I to szybka.
Volyova westchnęła.
— Gdyby to było takie proste, Clavainie.
— Co masz na myśli?
— My nie przenosimy z powierzchni Resurgamu bezosobowych jednostek. Przenosimy ludzi. Przestraszonych, zdesperowanych ludzi. — Szare gogle nachyliły się nieco. — Prawda, Khouri?
— Ma rację. Na dole jest bałagan. Administracja…
— Wcześniej byłyście tylko wy dwie — powiedział Clavain. — Musiałyście współpracować z rządem. Teraz mamy armię i możemy wymusić nasze żądania. Prawda, Scorpio?
— Możemy opanować Cuvier — oznajmił świnia. — Już nad tym myślałem. To łatwe jak zajęcie grupy budynków w Chasm City. Albo tego statku.
— Nigdy nie zajęliście mojego statku — przypomniała mu Volyova. — Nie przeceniaj więc swoich możliwości. — Gdy zwróciła się do Clavaina, a jej głos stał się ostrzejszy, bardziej dociekliwy. — Czy serio myślicie o siłowym przejęciu rządów?
— Jeśli to jedyny sposób, by wydostać tych ludzi z planety… Volyova spojrzała na niego chytrze.
— Zmieniłeś swoją śpiewkę, Clavainie. Odkąd to ewakuacja Resurgamu jest twoim najwyższym priorytetem?
Spojrzał na Felkę.
— Zdałem sobie sprawę, że przejęcie broni to nie tak jedno znaczny problem, jak uważałem wcześniej. Trzeba było dokonać trudnych wyborów i zrozumiałem, że ich nie podejmuję, bo są trudne.
— Czy mam przez to rozumieć, że nie chcesz tej broni? — spytała Volyova.
Clavain uśmiechnął się.
— Chcę. Tak samo jak ty. Myślę jednak, że możemy dojść do porozumienia.
— Mamy tutaj pracę do wykonania, Clavainie. Nie mówię tylko o ewakuacji Resurgamu. Czy naprawdę myślisz, że pozwolę Inhibitorom kontynuować ich dzieło?
Pokręcił głową.
— Nie. Już dawno przypuszczałem, że nie.
— Umieram, Clavainie. Nie mam przyszłości. Przy prawidłowej opiece przeżyję jeszcze kilka tygodni, ale nie więcej. Przypuszczam, że mogliby zrobić coś dla mnie na jakiejś planecie. Zakładając, że ktoś jeszcze dysponuje techniką sprzed zarazy. Ale to łączyłoby się z uciążliwym zamrażaniem, a mnie już za często zamrażano. Uznaję, że nadszedł mój czas. — Uniosła nadgarstek o ptasich kościach i uderzyła w łóżko. — Zapisuję ci ten potworny statek. Możesz zabrać statek i ewakuowanych, kiedy już przywieziemy ich z Resurgamu. Oto przekazuję ci statek. Jest twój. — Podniosła głos z wysiłkiem, który musiał ją wiele kosztować. — Czy słuchasz, kapitanie? To teraz statek Clavaina. Niniejszym rezygnuję ze stanowiska triumwira.
— Kapitanie? — zaryzykował Clavain. Uśmiechnęła się.
— Dowiesz się o nim, spokojna głowa.
— Zajmę się ewakuowanymi — powiedział Clavain, poruszony. — Masz co do tego moje słowo. Obiecuję, triumwirze, że cię nie zawiodę.
Volyova machnęła ze znużeniem ręką.
— Wierzę ci. Sprawiasz wrażenie człowieka, który potrafi działać.
Читать дальше