Scorpio już wpinał się do trycykla przy trzecim promie. Ponieważ tutejsze trycykle nie musiały lecieć aż od „Światła Zodiakalnego”, niosły znacznie więcej opancerzenia i broni niż inne jednostki. Pancerz Scorpia bił w oczy zestawem błyszczących kolorów i lustrzanych łat. Broń pociskowa i promieniowa o wyrazistych lufach niemal całkowicie przesłaniała ramę trycykla. Xavier odłączył kompnotes od portu pod siodełkiem trycykla i pomagał Scorpiowi w końcowym sprawdzaniu systemów. Uniósł kciuk i poklepał Scorpia po pancerzu.
— Wszystko wskazuje na to, że jesteś gotów — powiedziała Antoinette na ogólnym kanale komunikacyjnym swego skafandra.
— Nie musiałaś ryzykować statku — odparł Scorpio. — Ale ponieważ zaryzykowałaś, ponownie skalkulowałem zapasy.
— Nie zazdroszczę ci, Scorpio. Wiem, że już straciłeś sporo swoich żołnierzy.
— To nasi żołnierze, Antoinette, nie tylko moi. Uruchomił deskę rozdzielczą trycykla. Rozbłysły displeje, świecące tarcze i siatki celownicze. Za nim drugi prom opuszczał hangar — na puste miejsce pchały go tarany ładunkowe. Zapłon jego napędu malował ostrą niebieską poświatę na pancerzu Scorpia.
— Posłuchaj — powiedział — gdybyś wiedziała, ile średnio trwa życie świni w Mierzwie, wszystkie dzisiejsze wydarzenia nie wydałyby ci się tak bardzo tragiczne. Większość osób z mojej armii umarłaby już przed laty, gdyby się nie zapisała na krucjatę Clavaina. To one coś zawdzięczają Clavainowi, a nie odwrotnie.
— To nie oznacza, że powinny dzisiaj umrzeć.
— I większość nie umrze. Clavain zawsze wiedział, że musimy zaakceptować pewne straty i moje świnie też to wiedziały. Każde zajęcie budynku w Chasm City oznaczało dla nas rozlew świńskiej krwi. Ale większość wróci i wrócimy z bronią. Już wygrywamy, Antoinette. Kiedy Clavain wykorzystał kod pacyfikacyjny, wojna Volyovej się skończyła. — Scorpio ściągnął swoją przyłbicę jedną krótką rękawiczką. — Teraz już nawet nie toczymy wojny. To po prostu operacja sprzątania.
— A jednak życzę ci powodzenia.
— Życz, co ci się podoba. To nie gra roli, bo i tak jestem dostatecznie dobrze przygotowany.
— Powodzenia, Scorpio, tobie i całej twojej armii.
Na miejsce startu pchano trzeci prom. Antoinette patrzyła, jak wylatuje razem z pozostałymi trycyklami — łącznie z trycyklem Scorpia — po czym poleciła statkowi, by się uszczelnił i opuścił pole walki.
Volyova dotarła bez szwanku do broni siedemnaście. Choć bitwa o statek nadal szalała wokół, Clavain najwidoczniej włożył wiele wysiłku, by łupy pozostały nieuszkodzone. Przed wylotem przestudiowała wzorzec ataku jego trycykli, promów i korwet, i doszła do wniosku, że prawdopodobieństwo ostrzelania jej pojazdu wynosi siedemnaście procent. Zwykle taki wynik uznałaby za zły i nie do przyjęcia, ale teraz z pewnym przerażeniem, stwierdziła, że szanse są raczej sprzyjające.
Podleciała do broni siedemnaście i przy niej zaparkowała prom. Jeśli ktoś chciałby zniszczyć prom, musiałby uszkodzić broń. Potem, aby uniknąć korowodów ze śluzą, rozhermetyzowała całą kabinę. Wspomagany skafander ułatwiał ruchy, dając jej fałszywe poczucie siły i żywotności. Ale może nie cały ten efekt zawdzięczała skafandrowi.
Wciągnęła się przez otwartą śluzę promu i przez chwilę zastygła w bezruchu między statkiem a wielkim bokiem broni siedemnaście. Czuła się odsłonięta, jak na celowniku, ale widok bitwy działał hipnotycznie. Gdziekolwiek spojrzała, widziała pędzące statki, tańczące iskierki żagwi i przelotne, niebieskobrzegie kwiaty eksplozji jądrowych i anihilacyjnych. Radio trzeszczało od ciągłych interferencji. Czujnik promieniowania skafandra terkotał, wskazując przekroczenie wszystkich poziomów alarmowych. Wyłączyła obydwa urządzenia — wolała ciszę i spokój.
Zaparkowała prom dokładnie nad włazem broni siedemnaście. Niezgrabnymi palcami wklepywała polecenia w grube ćwieki na bransolecie skafandra, ale nie śpieszyła się i nie popełniała pomyłek. Ponieważ Clavain przekazał broni rozkaz wyłączenia systemu, nie spodziewała się, że broń wykona jej polecenia.
Ale luk się otworzył, wypluwając chorobliwie zielone światło.
— Dziękuję — powiedziała Volyova, nie zwracając się do nikogo w szczególności.
Głową naprzód wsunęła się w zieloną studnię. Wszystkie oznaki wojny zniknęły jak zły sen. Nad sobą widziała tylko opancerzony dolny luk swego promu, a wokół siebie wewnętrzną maszynerię broni, skąpaną w mdłej zielonej poświacie.
Volyova powtarzała tę samą procedurę, którą przechodziła wcześniej, na każdym kroku spodziewając się niepowodzenia. Wiedziała jednak, że nie ma absolutnie nic do stracenia. Generatory trwogi broni pracowały pełną mocą, ale tym razem wywoływany przez nie strach dodawał liii raczej otuchy, niż przeszkadzał. Oznaczał bowiem, że istotne funkcje urządzenia są nadal aktywne i że Clavain tylko ogłuszył broń. Nie spodziewała się niczego innego, ale w jej umyśle wciąż gościł cień zwątpienia. A jeśli sam Clavain nie rozumiał tych kodów należycie?
Ale broń nie była martwa, jedynie spała.
A potem wydarzyło się, dokładnie to, co za pierwszym razem. Luk zatrzasnął się nagle, wnętrze broni przesuwało się niepokojąco i poczuła, że coś się zbliża, że pędzi ku niej niewypowiedziana wrogość. Volyova wiedziała, że ma do czynienia tylko z wyrafinowaną podosobą, ale to nie zmniejszało niepokoju. I oto nadeszła. Obecność sączyła się za nią — cień, który zawsze unosił się tuż przy peryferiach jej pola widzenia. Volyova znowu była sparaliżowana i jak przedtem jej trwoga wzrosła dziesięciokrotnie.
[Niegodziwi nie mają spoczynku, prawda Ilio?]
Przypomniała sobie, że broń może czytać jej myśli.
Wpadłam, żeby zobaczyć, jak ci się wiedzie, Siedemnastko. Nie masz nic przeciw temu, prawda?
[Więc to tylko wizyta towarzyska?]
Prawdę mówiąc, chodzi o coś więcej.
[Pomyślałam, że tak może być. Przychodzisz tutaj tylko wtedy, kiedy czegoś chcesz]
Nie okazujesz specjalnej radości z moich wizyt, Siedemnastko.
[Nie lubisz wymuszonego paraliżu i poczucia trwogi?]
Chyba tak to zaplanowano, żebym nie lubiła, Siedemnastko.
Broń odpowiedziała z leciutkim tonem nadąsania.
[Być może]
Siedemnastko… musimy o czymś porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko temu…
[Nigdzie się nie wybieram. Ty też nie]
Nie, raczej nie. Czy zdajesz sobie sprawę z trudności, Siedemnastko? Z kodów, które nie pozwalają ci strzelać?
Teraz dąsy — jeśli były to dąsy — przeszły w oburzenie.
[Jak mogłabym o tym nie wiedzieć?]
Tylko sprawdzałam, to wszystko. Co do tych kodów, Siedemnastko…
[Tak?]
Czy są jakieś szanse, żebyś je zignorowała?
[Zignorować kody?]
Coś w tym rodzaju. Masz w pewnym stopniu wolną wolę, więc pomyślałam, że może warto o tym wspomnieć, jako — powiedzmy — o kwestii przynajmniej do dyskusji… Oczywiście wiem, że to nierozsądne spodziewać się, że będziesz zdolna zrobić taką rzecz…
[Nierozsądne?]
Masz swoje ograniczenia. I jeśli, jak mówi Clavain, ten kod powoduje zatrzymanie systemu na poziomie podstawowym… cóż, nie mogę się spodziewać, że zrobisz wiele w tej sprawie, prawda?
[Co taki Clavain może wiedzieć]
Podejrzewam, że więcej niż ty czy ja…
[Nie bądź głupiutka, Ilio]
Więc mogłoby się zdarzyć…?
Broń milczała. Volyova myślała przez chwilę, że być może odniosła sukces. Nawet dawka strachu się zmniejszyła — wywoływała tylko ostrą, wypełnioną wrzaskiem histerię.
Читать дальше