Gleb Anfiłow - Ostatni z Atlantydy

Здесь есть возможность читать онлайн «Gleb Anfiłow - Ostatni z Atlantydy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatni z Atlantydy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni z Atlantydy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Radzieccy i amerykańscy uczeni głowią się nad wysłaniem człowieka na Księżyc, ale w kosmolocie fantazji możemy już dzisiaj podróżować na krańce Galaktyki, poznawać inne, dziwne cywilizacje.

Ostatni z Atlantydy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni z Atlantydy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Sam pan jest chory, panie Michale! — usłyszał jakby przez sen.

Wiktor podtrzymał go pod rękę. „Co to będzie?” — przeraził się Tałanow. Krocząc przez tęczową mgłę, jakoś niepostrzeżenie znalazł się w izolatce i dostrzegł, że Wiktor zdejmuje pościel z łóżka Karela. A potem zrozumiał, że leży na łóżku. Przedmioty dookoła stały się wyraźniejsze i bardziej ustabilizowane, ale poblakły i utraciły wygląd realny. Potem wszystko nabrało prawidłowych kolorów, białe światło lampy u sufitu utraciło trupi odblask, stało się normalne, jakieś bliskie. Tałanow westchnął z ulgą i usiadł na łóżku.

— No… Już poskutkowało! — powiedział Wiktor. Wtedy dopiero Tałanow zrozumiał, a może przypomniał sobie, że Wiktor dał mu tabletkę energiny i przed oczami pociemniało mu ze strachu. Sam zachorował! On — kierownik ekspedycji. Wiktor pewno także, Władysław — to doświadczony kosmonauta, niewątpliwie sprowadziłby rakietę na Ziemię, ale on przecież również zachoruje. A wtedy… wtedy wszyscy zginą.

Diabli wiedzą, do czego prowadzi ta choroba? Do pomieszania zmysłów?

Do samobójstwa?

— Trzeba i panu dać środek nasenny — powiedział Wiktor. — Już wszystko przygotowałem do sekcji. Zaraz pójdę z Kazimierzem. A jak pan się czuje?

— Tak jak wszyscy — niechętnie odparł Tałanow. — Przecież już wiesz, jak to jest.

Wiktor w milczeniu patrzył na niego. I Tałanowowi nagle z całego serca zrobiło się żal tego szczupłego, zręcznego młodzieńca o jasnym, wesołym obliczu. Nie wyglądał na swoje dwadzieścia sześć lat. Świetny chłopak.

Tak się rwał do swego pierwszego dalekiego lotu. Czyżby ten pierwszy lot miał się stać dla niego ostatnim? Cóż, zdarzało się i tak. Różnie bywa w Kosmosie.

— Daj mi proszek nasenny — powiedział wreszcie.

Tałanow przełknął tabletkę, położył się, zamknął oczy i zaczął rozmyślać o Ziemi. Zanim zasnął, zobaczył płowe wydmy, zielonkawe srebrzyste morze i czysty błękit nieba, usłyszał miarowy plusk fal nabiegających na płaski, piaszczysty brzeg. Zasnął uśmiechając się radośnie, gdyż zdawało mu się, że wciągnął w płuca zapach morza, sosen i piasku rozgrzanego łagodnym letnim słońcem świecącym nad brzegami Bałtyku.

— Przeszkadza mi maska — powiedział Kazimierz. — I na co mi ona?

Albo kombinezon? Już i tak wszyscy zdążyliśmy się zarazić. Jeżeli nie zachorujemy, to znaczy, że mamy wrodzoną odporność. Ot co!

— Nie gadaj głupstw! Ty i Władysław chwyciliście pewno tylko niewielką dawkę infekcji, dlatego jesteście zdrowi. Ale jeżeli tę dawkę powiększyć… Herbert mieszkał we wspólnej kabinie z Karelem.

— A Tałanow?

— Nie wszyscy są jednakowo wrażliwi. Poza tym, gdy pierwszy raz badałem Karela, Tałanow siedział obok. A to może być zakażenie kropelkowe. Przecież nic nie wiemy. Jednym słowem, nie grymaś! Podaj mi flakon z gencjaną, trzeci na lewo. Dobrze. Teraz przygotuj preparat z probówki numer sześć. Ostrożnie, Kaziu! Rób wszystko nad naczyniem z lizolem — pamiętaj!

— Można zwariować! — wymamrotał Kazimierz spod maski.

— Przestań gderać — cicho ofuknął go Wiktor.

Kazimierz spojrzał na niego z niepokojem.

— Jesteś bardzo chory! Połóż się i mów, co trzeba robić. Dam sobie radę.

Wiktor rękawem fartucha przetarł czoło, zroszone wielkimi kroplami potu.

— Chyba masz rację. Położę się. — Odszedł o jeden krok od stołu i zachwiał się.

Wszystko dookoła, spowite huczącym mrokiem, runęło w przepaść.

Ocknął się z zimna. Kazimierz opryskiwał go wodą. „On jest bez maski”

— z niepokojem pomyślał Wiktor, ale nie potrafił poruszyć wargami.

— Powiedz, co ci dać? — zapytał Kazimierz, nachylając się nad nim.

— Na drugiej półce od góry… ampułki… — Wiktor z trudem odwrócił twarz od Kazimierza i mówił w bok. — Nie, nie potrafisz zrobić zastrzyku… Podaj mi energinę. Na trzeciej półce….biały słoik.

— Po co energina? — zapytał Kazimierz, a jego niebieskie oczy rozszerzyły się i pociemniały. — Przecież ty nie jesteś…

— Nie bój się! Energina dodaje siły, nic więcej. — Wiktor spróbował uśmiechnąć się zachęcająco, ale zdawał sobie sprawę, że uśmiech wypadł nędznie. — I natychmiast włóż maskę, nie wygłupiaj się!

Energina szybko zaczęła działać. Wiktor wstał, chociaż z pewną trudnością, przygotował ampułkę i strzykawkę. Kazimierz, wykrzywiając się boleśnie, zrobił mu zastrzyk.

— Co ci jest, powiedz — zapytał Kazimierz. — Serce?

— Na pewno!.. Jestem bardzo zmęczony, dlatego…

— No, poleź spokojnie. Już w czasie sekcji przyglądałem ci się i byłem przerażony. Myślałem, że zaraz upadniesz. Miałeś zieloną twarz.

— Nie wymawiając, ale i ty także byłeś zielony.

— Ja? Z braku doświadczenia, ale ty…

— Przypuszczasz, że nic innego w życiu nie robiłem, tylko sekcje swoich przyjaciół?

— Też racja — wyszeptał Kazimierz, odwracając wzrok. — Ale gadaj, co robić? „Ciekaw jestem, czy uda mi się długo wytrzymać bodaj w takim stanie?

— rozmyślał Wiktor leżąc na łóżku i przyglądając się Kazimierzowi, który z wielką uwagą coś majstrował przy mikroskopie i statywie z probówkami. — Jak się to wszystko skończy? Co było z Karelem? Skąd się u niego wziął ten ropień w prawej okolicy ciemieniowej? Jeżeli miał już przedtem uraz czaszki, to jak go puścili na taki lot? A jeżeli nie wiedział, co z nim jest, to… Nie, nic nie wiadomo… Niepotrzebnie tylko zachciało mi się robić tutaj jakieś analizy. Przecież wszystkiego nie da się wydezynfekować jak należy. Łóżko należałoby wyrzucić. Ale jak? Jeżeli będę je ciągnął przez różne przejścia, to rozniosę mnóstwo wirusów. Nie!

Trzeba będzie zamknąć wejście tutaj, do pierwszej kabiny. A jeżeli ja…

To co wtedy? Nie! Kazimierz będzie musiał mimo wszystko tutaj przychodzić, ale w kombinezonie, masce i rękawiczkach. Władysława trzeba chronić za wszelką cenę… Energina działa na mnie doskonale.

Tylko że dzisiaj przeholowałem z dawką i dlatego zemdlałem… Trzeba będzie zadziałać na serce, bo bez energiny nie dam sobie rady…”

— No, już dodałem tego, jak tam? Chyba soli srebra — powiedział Kazimierz. — I co dalej? Ale po co ty wstajesz?

— Muszę — powiedział Wiktor zaciskając zęby, chociaż nogi się pod nim uginały. — Nic się na to nie poradzi: sam muszę popatrzeć. Zresztą, jest mi już lepiej.

— To patrz — powiedział z obawą Kazimierz.

— Właśnie patrzę — mamrotał Wiktor, przysunąwszy się do okularu mikroskopu. — Właśnie patrzę…

— Jesteś przemęczony, to zupełnie pewne.

— Zupełnie pewne — powtórzył Wiktor. — Rzecz jasna, że pewne…

Odchylił się na oparcie krzesła i zamknął oczy. Przed przymkniętymi powiekami płynęły cieniutkie, lekko wygięte pręciki. Nawet w okularze mikroskopu elektronowego, chociaż rozsadzone taniną i oblepione pancerzem z różnych soli, wydawały się one wiotkie, lekkie i bezbronne.

Ale pod ich wpływem komórki nerwowe miękły, rozpadały się i znikały.

Maleńkie, cieniutkie, nielitościwe, zachłanne i płodne pasożyty. Nic ich nie interesowało w skomplikowanej machinie, jaką stanowi ludzki organizm. Prosto i nieomylnie dążyły do mózgu, wyszukiwały tam najodpowiedniejsze dla siebie odcinki, przenikały do komórek nerwowych, do jąder komórkowych i tam zaczynały się rządzić po swojemu. Potrzebna im była żywa, prawidłowo funkcjonująca komórka, z jej białkiem i skomplikowanym, już wyregulowanym mechanizmem działania. W osłabionej, chorej komórce czuły się źle, a w martwej czy rozpadającej się — ginęły. Ale przed śmiercią zdążyły wydać liczne potomstwo i młode wirusy atakowały sąsiednie komórki, pozostawiając na swojej drodze nowe, jeszcze większe zniszczenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatni z Atlantydy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni z Atlantydy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ostatni z Atlantydy»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni z Atlantydy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x