Gleb Anfiłow - Ostatni z Atlantydy
Здесь есть возможность читать онлайн «Gleb Anfiłow - Ostatni z Atlantydy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ostatni z Atlantydy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ostatni z Atlantydy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatni z Atlantydy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ostatni z Atlantydy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatni z Atlantydy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Czy oni umieją się śmiać?
— Przypuszczam. Istota rozumna bez poczucia humoru? To chyba niemożliwe. — Kazimierz szybko napisał coś na arkusiku papieru i przytknął go do ściany. — Zapytałem ich: „Jak wyglądają glegi i gdzie je można zobaczyć?” Spójrz, jak się śmieją.
— Chyba raczej się dziwią. Po prostu ich oszołomiłeś! — Władysław przyglądał się szeroko roztwartym ptasim ustom. — Moim zdaniem, nie mają zębów.
— Jednolita kostna płytka na brzegach szczęk. Jest mało widoczna.
— A włosy mają?
— Owszem, tylko nie takie jak my. Coś w rodzaju krótkiej, lśniącej sierści na głowie i plecach. Na twarzy nie mają zarostu. Czego się otrząsasz? Myślisz, że jak masz co golić i strzyc, to jesteś piękny jak bóstwo? Czego jeszcze chcesz? Ciesz się i bądź szczęśliwy. Acha, odpowiadają! No oczywiście, jest tak, jak przypuszczałem. Glegi — to są te pałeczki, którymi się tak zachwycałem wczoraj przy mikroskopie.
— Wirusy?
— Właśnie! Prawdopodobnie przed wirusami ukryli się w podziemiach.
Ale skąd się wzięły te glegi? Czyżby zostały zawleczone z innej planety?
Gdyby były miejscowe, mieszkańcy mieliby dość czasu, żeby się do nich przyzwyczaić i przystosować. Zaraz o to zapytam. — Skreślił parę słów i natychmiast przytknął do ściany. — Napisałem im: „Musimy wszystko wiedzieć o glegach, gdyż inaczej nie potrafimy wam pomóc”.
— A jak możemy im pomóc w ogóle?
— Właściwie wcale nie możemy. Nawet nie wiemy, czy się jakoś dostaniemy na Ziemię. Ale jeżeli się dostaniemy, to tam już te glegi przyskrzynią. Daliśmy sobie radę i z wścieklizną, i z chorobą Heinego-
Medina, i z grypą. A przecież wirusów grypy było licho wie ile rodzajów.
Czytałeś, jak szalała grypa jeszcze dwadzieścia lat temu? Epidemia za epidemią. Tylko żeby się dostać do swoich. Odbędziemy kwarantannę na stacji Księżycowej, wyleczą naszych chorych…
— Ech ty, niepoprawny optymisto! — westchnął Władysław. — Dlaczego przypuszczasz, że nie zachorujemy wszyscy?
— Okres wylęgania tych glegów jest bardzo krótki, a ty i ja do tej pory jakoś chodzimy. Może jesteśmy odporni? Ty posterujesz rakietą, a ja z Wiktorem będę pielęgnował chorych i robił wszystko, co potrzeba.
Chociaż, moim zdaniem, Wiktor także jest chory, mimo że stara się jakoś trzymać. Może ma lżejszą postać choroby?
— Wiktor jest chory? — nachmurzył się Władysław. — Od dawna?
— Już wczoraj mi się nie podobał. Dzisiaj stracił przytomność. Co prawda, to może być i coś innego, niekoniecznie glegi.
— A co jeszcze? Wiktor jest zdrowy jak byk i zupełnie młody. — Władysław zamilkł. — Długo się czegoś naradzają. Niee!! Dotrzemy jakoś na Ziemię na pewno. Tylko że wrócimy tutaj nieprędko.. Najwcześniej za dziesięć lat. My czy inni, to wszystko jedno. Ile oni już tak siedzą pod ziemią?
— Zaraz się dowiemy. Napisali do nas znów krótki, ale rzeczowy list. „Za dwa sinemi…” To jest ich miara czasu. Sinemi — to tyle, co naszych czterdzieści albo czterdzieści pięć minut. To znaczy za półtorej godziny. „Weźcie książki, są tam, gdzie i listy”. To znaczy w bocznym korytarzu? „W książce wszystko jest napisane”. Cóż, doskonale! — Dwukrotnie machnął ręką z prawa na lewo. Istoty za ścianą spojrzały po sobie i szeroko otworzyły usta. — Oni się tak śmieją lub uśmiechają, zapewniam cię. Ale poczekaj, zadajmy im jeszcze jakieś pytanie. Zaraz! — sięgnął po nowy arkusz papieru. — „Jak długo żyjecie na dole?”
— Zapytaj o najważniejsze — ponuro zauważył Władysław. — Co się dzieje z chorymi? Umierają, wariują czy co? I jak uchronić się przed chorobą?
— Masz rację! — Kazimierz się wzdrygnął. — Aż strach pytać… No, już napisałem.
Władysław poczuł, że jego także obleciał strach. Czekał w napięciu przyglądając się, jak wysoki starzec kreśli białym prętem znaki na cienkiej płytce. „Pręt jest biały, a znaki ciemnoczerwone — mimochodem pomyślał Władysław. — Szybciej by już skończył pisanie”.
Tabliczka mocno przylgnęła do ściany. Kazimierz zaczął tłumaczyć:
— Pod ziemią są niedawno. Według naszej rachuby mniej więcej siedem lat. Ich rok jest krótszy. Co do choroby, to nie wszystko rozumiem.
Powiadają, że sami dokładnie nie wiedzą. „Przedtem umierali tylko słabi i starzy. Teraz, być może, jest inaczej, nie wiemy. Zresztą, to jest gorsze niż śmierć. O wszystkim przeczytacie w książce. Włożę do niej list”. Widzisz, starzec usiadł i już pisze. Jeszcze jedno zdanie: „Glegi przenikają razem z oddechem”. To znaczy zakażenie kropelkowe.
— Zapytaj, czy dużo ich tam jest pod ziemią, czy są zabezpieczeni przed glegami i w ogóle, jak im się żyje. I kto oni są, członkowie rządu czy co?
Tym razem odpowiedź pisała kobieta. Starzec tylko przeczytał kartkę i znów wrócił do swego listu.
— Mówią, że jest ich bardzo dużo, że jest im ciasno, że ciągle kopią nowe korytarze i budują podziemne miasta. Glegi tu nie przenikają, ale wielu spośród nich przeszło chorobę, kiedy jeszcze mieszkali na górze.
Książkę przyniesie ten, co przebył chorobę, byśmy popatrzyli, do czego ona doprowadza. Wszystkim jest bardzo źle pod ziemią, psuje się wzrok, wielu choruje i umiera od skąpego pożywienia i braku powietrza.
Rozmawiają z nami w tajemnicy przed rządem. Są uczonymi. Te trzy splecione koła na piersi, to symbol ich wiedzy. Czytałem już o tym. Jeżeli uda się oczyścić planetę od glegów, wszyscy wyjdą na górę i będą żyć normalnie. A jeżeli rząd będzie temu przeciwny, lud się zbuntuje i obali go. Ponownie pytają, czy możemy im pomóc i kiedy będziemy mogli wrócić. No i co im odpowiedzieć?
— Napisz całą prawdę. Że jesteśmy chorzy. Że mamy nadzieję dotarcia do Ziemi. Że tam znajdą środki przeciwko glegom. Że wrócimy nieprędko, ale wrócimy na pewno. Zapytaj jeszcze, czy istnieje odporność przeciwko glegom?
— Nie wiem, jak się to u nich nazywa. Ale dobra jest, jakoś napiszę. — I Kazimierz zaczął kreślić znaki, co rusz zaglądając do słownika.
Władysław oparł się o ścianę, patrząc w migocącą dal podziemnego korytarza. „Chciałbym wiedzieć, czym się to wszystko skończy…
pomyśleć tylko, co by było, gdyby Karel nie natknął się na tego zwierzaka! Ale rzucić wszystko i ukryć się pod ziemię ze strachu przed tymi przeklętymi glegami?… Skąd się jednak one wzięły, to zagadkowa historia… No, wkrótce się wszystkiego dowiemy”. I znów popatrzył na podziemnych mieszkańców miasta. I siedmiopalczaste istoty o wyłupiastych oczach wydały mu się teraz jakoś bardziej sympatyczne. „Ostatecznie można się do nich przyzwyczaić. Do czarnej skóry i kręconych, wełnistych włosów też trzeba było przywyknąć, a ja do Luisa Mbonge tak się przyzwyczaiłem, że jest mi bliższy niż brat… Czytają notatkę. Kobieta odrzuciła do tyłu głowę i skrzyżowała ręce na piersiach.
Rozpacz? Zmartwienie? Dlaczego tak przypuszczam? No tak, gwałtowny gest… a poza tym jest rzeczą wątpliwą, żeby treść naszej notatki mogła ich ucieszyć. U pozostałych twarze także się zmieniły. Aha, piszą… Co oni nam napiszą?” „Wasza choroba, to wielkie zmartwienie dla nas — tłumaczył Kazimierz. — Jak to się stało? Czyżby skafandry nie zabezpieczały?
Chcemy mieć nadzieję i wierzyć razem z wami. Będziemy czekać. Są tacy, wobec których glegi są bezsilne. Ale jest ich bardzo mało. Życzymy wam szczęścia!”
Astronauci spojrzeli po sobie.
— No cóż — powiedział po chwili Władysław. — Wierzmy i nie traćmy nadziei. Nic nam innego nie pozostaje. Szybciej by dostarczyli tę książkę. Bo jeżeli z Wiktorem jest zupełnie źle…
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ostatni z Atlantydy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatni z Atlantydy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ostatni z Atlantydy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.