Akurat skończył wywijać nad nimi ósemkę, gdy w pajęczynę wpadła mechaniczna mucha, czemu towarzyszył niewielki błękitny rozbłysk. Podczas gdy Dom wyjaśniał tajniki sterowania wiatropławem, pajączek metodycznie rozmontował protestującą muchę, używając pary odnóży w kształcie kluczy francuskich.
Spomiędzy drzew wypadł jeszcze jeden koń — siedział na nim Tarli, prawie niewidoczny zza grubego skórzanego pancerza, którego elementy zachodziły na siebie. Zsiadł, zdjął hełm i otarł rękawicą czoło.
— Witaj, stryjku. — Uśmiechnął się radośnie do Doma. — Tak sobie myślałem, że was tu znajdę. Mam nadzieję, że nie wynudziłeś się za bardzo?
— Zupełnie się nie nudziłem — zapewnił go Dom. — Słuchaj, twój kostium…
— Ćwiczyłem walkę w stylu Sham. Nie znacie tej sztuki walki na Widdershins?
Dom przypomniał sobie kilka walk na nabrzeżach, których był świadkiem, z użyciem półto… noży rybackich, i z lekka się wzdrygnął.
— Wiesz, u nas przeważnie biją się na serio… Sham?
Tarli odczepił od siodła długi pakunek i wyjął z niego miecz prawie tak długi, jak sam był wysoki. Rękojeść była obciągnięta skórą i pozbawiona ozdób, astrze zaś niewidoczne, póki nie odbiło się w nim światło — wtedy ukazała się cieniutka zielonkawa klinga.
— Ostrze ma ledwie parę mikronów grubości — wyjaśnił Tarli. — Wykute jest jako molekuła w specjalnym świetlnym piecu. Jest niezwykle wytrzymałe. Jesteś dobrym szermierzem?
— Potrafię używać mnemomiecza. — Dom wyciąglął swoją broń i zademonstrował jej możliwości.
Tarli wziął go delikatnie.; — Jak działa?
— Tu jest mały generator matrycy, mogący konfigurować resztę w dziesięć zaprogramowanych rodzajów uzbrojenia.
Tarli oddał mu broń z wyraźnym żalem.
— Niestety, niehonorowa broń. Miałbyś może ochotę na pojedynek w stylu sham? — spytał i widząc ninę Doma, dodał: — Do ćwiczeń używa się drewnianych mieczy, mam dwa ze sobą. Inaczej nowicjusze traciliby zbyt wiele kończyn w trakcie nauki. Jetem drugim shamuri na Laoth. Dom poczuł na sobie wzrok Sharli.
— Niech będzie — powiedział nieszczęśliwie: w końcu w rozgrywkach tstame całkiem dobrze sobie radził, choć sterował jedynie dwucalowym ostrzem trzymanym przez holograficzną postać.
A teraz mieli się bić tylko na kije…
Tarli rozpakował najpierw drewnianą broń, potem hełm i elementy skórzanego pancerza, a Sharli omogła Domowi je włożyć.
— Lepiej wytłumacz mi zasady.
— Są proste: wszystkie chwyty dozwolone, dopóki ciosy zadajesz kijem. Sharli da nam sygnał.
Dziewczyna obserwowała ich z zainteresowaniem. Teraz potrząsnęła głową i powiedziała coś ostro.
— Mówi, że musimy walczyć o coś — wyjaśnił. — Proponuje mój miecz przeciwko twoim sandałom. Nie uważam, żeby to było uczciwe.
— Niech będzie. — Dom zdjął sandały i położył je obok miecza przeciwnika.
Sharli pomachała chusteczką.
Miecze skrzyżowały się i obaj ostrożnie ruszyli po okręgu, próbując wybadać się nawzajem. Dom poczuł przypływ pewności siebie i spróbował dwóch pchnięć, które Tarli z łatwością odparował. Potem uśmiechnął się i zakręcił mieczem młynka — zaczął od obracania go wokół dłoni. Przerzucił broń przez plecy, złapał ją drugą dłonią i trzasnął Doma w hełm, po czym przerzucił miecz do drugiej ręki i łupnął go z boku w głowę. Gdyby nie wyściółka hełmu, na tym właśnie skończyłaby się walka. Dom potrząsnął głową, w której zadzwoniło cicho, acz nachalnie, i ciął na odlew. Tarli odskoczył i pchnął, równocześnie wykonując obrót, co dodało siły ciosowi i w efekcie Dom przejechał ładny kawałek na brzuchu.
Sharli osłoniła dłonią usta i odwróciła się, trzęsąc się ze śmiechu.
Nie wstając, Dom trafił przeciwnika w nieosłoniętą stopę, zerwał się i z półobrotu ciął go w ramię z siłą, od której Tarli cofnął się i desperacko machając rękoma, próbował utrzymać równowagę. Kolejne pchnięcie w pierś pozbawiło go jej ostatecznie.
Tarli zniknął.
Dom podbiegł do brzegu stawu, akurat na czas, by dostrzec jego białą twarz znikającą pod wodą. Podbiegł, zrywając hełm i elementy pancerza, i skoczył. Towarzyszyło temu wściekłe dzwonienie lilii wodnych. Głęboko w dole kształt szybko pogrążał się w mroku. Zanurkował, złapał Tarliego za ramię i gwałtownym wyrzutem skierował się ku powierzchni. Gdy do niej dotarli, grawitacja ponownie dała o sobie znać i ciężar pancerza wciągnął obu z powrotem w odmęty. Desperacko próbował wypłynąć i rozpiąć równocześnie paski uprzęży Tarliego, gdy masywne ramię przebiło taflę wody tuż obok niego. Złapał się go kurczowo i obaj z Tarlim zostali wyciągnięci na powierzchnię.
Olbrzymka odepchnęła go, ledwie złapała bezwładnego Tarliego, przerzuciła go przez ramię i pobiegła wielkimi susami między drzewa. Dom wypłynął już bez trudu i powoli wyczołgał się na skały po przeciwnej stronie zbiornika. Wypluł wodę i czekał, aż przestanie mu dudnić w głowie.
Usłyszał świst ostrza i rzucił się w tył, już pod wodą dotarł do metalowych, grubych na palec łodyg i wynurzył się między liliami. Sharli spojrzała na niego i czubkiem ostrza odcięła kolejny, na oko półmetrowy pas czarnej skały, gdzie przed chwilą spoczywała jego dłoń.
— On się tylko bawił — syknęła w doskonałym j angielskim. — Jest drugim z najlepszych shamuri w galaktyce i bawił się z tobą. Ale ty musiałeś wygrać! Ja się nie bawię!
Z półobrotu przecięła grubą miedzianą gałąź — ostrze przeszło przez nią, nie zwalniając.
Dom zanurkował, wypłynął przy przeciwległym brzegu i pospiesznie wygramolił się nań, gorączkowo sięgając po porzucone części zbroi — nie mogły być osłoną przed prawdziwym ostrzem, jeśli nie miały generatorów pola statycznego, które odchylałoby cienką i niesamowicie ostrą klingę…
Nie zauważył ciosu — coś błysnęło zielonkawo i napierśnik, którym się osłaniał, stał się nagle dwuczęściowy. Niewielką pociechę stanowił widok części rozciętego generatorka, wysypujących się spomiędzy warstw skóry.
— Potnę cię powoli — obiecała — zaczynając od kończyn!
Czubek ostrza rozciął mu jedynie skórę na ramieniu tylko dlatego, że Dom odskoczył z godną pochwały zręcznością.
— Powiedziałeś, że przez kilka najbliższych dni nie umrzesz. Nadal jesteś tego pewny?
Skrzywił się i zamknął oczy.
Miecz trafił go w szyję.
Otworzył oczy, czując jej pogardliwe spojrzenie, i pomacał się po karku.
— Poczekaj, aż spróbujesz ruszyć głową — poradziła, podchodząc. — Dostałeś płazem, ty zarozumiały i nudny barbarzyński gówniarzu!
I wymierzyła mu siarczysty policzek.
Próbował utrzymać równowagę, balansując na krawędzi skały, ale mu się nie powiodło — z głośnym pluskiem trzeci raz wylądował w wodzie. Gdy wynurzył się, parskając, Sharli dodała, trzęsąc się ze złości:
— Jeśli on umarł… jeśli umarł… — i niewprawnie cisnęła weń kamieniem.
Na wszelki wypadek zanurkował ponownie i posiedział pod wodą, ile zdołał. Gdy się wynurzył, dziewczyna i jej wierzchowiec zniknęli między drzewami. Wydostał się na brzeg i zwalił się na skały. Czekał, aż wrócą mu siły, i obserwował mrówki, które zebrały się wokół odciętej przez dziewczynę gałęzi. Właśnie kończyły odcinać jedną z gałązek — widać było błękitny punkcik palnika. Kiedy opadła, szybko odciągnęły ją do włazu, który otworzył się w pniu drzewa.
Читать дальше