Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna strona Słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna strona Słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dom Sabalos odziedziczył ogromną fortunę i ma zamiar zostać władcą całej planety. Obsługuje go olbrzymia armia robotów, jego ojcem chrzestnym jest inteligentne ciało niebieskie, a na dodatek szef ochrony Doma jest tak skrupulatny, że sprawdza nawet siebie. Mimo to komuś udaje się zamordować Sabalosa, tyle że nie do końca…

Ciemna strona Słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna strona Słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Sub-Lunar odleciał zaraz po przedstawieniu, gdyż otrzymał jakieś niezwykle pilne wezwanie z Ziemi. Wielki okrągły stół sprzątnięto, za to na blacie pod oknem zostawiono rozmaite półmiski przykryte pokrywami. Dom zajął się doświadczalnym sprawdzaniem zawartości: pod pierwszą znalazł wędzoną rybę czerwonej barwy, pod drugą pozostałości po dziku, pod trzecią owoce. Zdecydował się na rybę, przeniósł danie na stół i z czystej ciekawości uniósł kolejną pokrywę, którą natychmiast z łoskotem opuścił imperator musiał podejmować co najmniej jednego droska na śniadaniu.

Kilka minut później otworzyły się niewielkie drzwi i do sali weszła dziewczyna — drobna, zgrabna i śniada jak Tarli. Dom uśmiechnął się, ona zaczerwieniła i nie spuszczając z niego wzroku, podeszła do blatu. Wybrała rybę i siadła po przeciwnej strome stołu. A Dom gapił się na nią, bo zdawała się promieniować złocistym blaskiem — każdy jej ruch pozostawiał w powietrzu powoli niknący ślad. Był to prosty efekt elektrofizyczny, ale robił duże wrażenie.

Jedli w milczeniu przerywanym jedynie przez szum antycznego standardowego zegara. W końcu Dom zebrał się na odwagę i spytał:

— Mówisz po jangilsku?… Linaka Comerks diwac?… To może droskański?… upaquaduc, uh lapidi-quac nunquackuqc quipaduckuadicquakak?

Nalała sobie filiżankę kawy i uśmiechnęła się do niego. Dom jęknął w duchu: droskański był zły, ale phnobijski jeszcze gorszy. Przygotował narządy mowy do ostatecznego testu i wysyczał:

— Ffnbassshsss sssFFssshsss… fusss sssfghn Gsss?

Trafiła go drugim uśmiechem i klasnęła w dłonie. Chwilę później poczuł na plecach czyjś wzrok i obejrzał się. Stał za nim olbrzym równie szeroki jak wysoki, a dochodził prawie do dwóch metrów. Potężna postać zakończona była małą głową i ubrana w skórzany przyodziewek w znajomy czerwono-niebieski wzorek. Za szeroki pas pozatykane były rozmaite egzemplarze ręcznej broni, a ich właściciel przyglądał mu się obojętnie. Był to drosk — i to stary, więc oczywiście była. Gdyby w pałacu znajdowały się jakieś samce, skończyłyby w jej prywatnej lodówce.

Dziewczyna zaśpiewała coś melodyjnym jak dzwoneczek głosem.

Czerwone oczka dwa metry nad ziemią mrugnęły.

— Imperatorka pytać, co ty powiedzieć?

— Po prostu próbowałem być towarzyski. Kim jesteś?

Po krótkiej wymianie zdań z dziewczyną olbrzymka odparła:

— Ochroniarz i przyzwoitka.

— Ekonomiczne połączenie.

— Lady Sharli pytać, czy ty się przejechać?

I nie czekając na odpowiedź, podniosła go jedną ręką, co obudziło Iga. Warknął, wyszczerzył zęby i miauknął, gdy delikatnie złapała go w drugą dłoń, mrucząc coś. Ig zamrugał i wdrapał się po jej ręce i ramieniu na głowę, gdzie rozsiadł się wygodnie.

Sharli zdążyła wyjść na patio i przyjrzała się Domowi życzliwie, gdy wylądował u jej stóp niczym worek śmieci. A potem tupnęła, co wprawiło go w szczere zdumienie — nawet jego matka, a była ekspertką w atakach złości, nie posuwała się tak daleko. Dziewczyna pogroziła palcem, olbrzymka skłoniła się i pomogła mu wstać.

Przed patio stał robot turystyczny i trzymał uzdy dwóch innych robotów o kształtach koni. Dom widział konia tylko raz — gdy odsyłał prezent urodzinowy. Teraz miał okazję zobaczyć oryginalne laothańskie konie. Sharli dosiadła tego, który miał sierść z drapowanego aluminium i uprząż uplecioną z drutów ozdobionych dzwoneczkami i klejnotami. Koń Doma miał barwę miedzi i gdy jeździec wdrapał się na siodło sterujące, odwrócił łeb o sto osiemdziesiąt stopni, przyjrzał się wielopłaszczyznowymi oczyma i spytał:

— Umiesz jeździć konno, facet?

— Nie wiem. Nigdy nie próbowałem.

— Dobra, to mi nie przeszkadzaj, co? — zaproponował koń, grzebiąc kopytem.

Powoli ruszyli, mając za plecami maszerującą olbrzymkę.

— Dlaczego wsadzili mózg klasy piątej w konia? — zainteresował się Dom.

— Bo jestem tylko dla gości, a z niektórymi trzeba inteligentnie pogadać. Ty masz odkryć to wielkie El-Ay na niebie?

— Ja. Spotkałeś kiedyś klasę piątą z rejestracją TR-3B4-5?

— Jasne: razem nas programowano. Wylądował na jakimś zadupiu jako zaufany tamtejszego króla. A mnie się trafiła ta fucha.

— Tak mi się wydawało, że znasz mojego Isaaca. Macie podobny styl konwersacji.

— Być koniem to w końcu nie tak źle — koń zmienił temat, potrząsając łbem. — Muszą mnie dobrze traktować, bo oficjalnie jestem człowiekiem. Ma się regularne przeglądy, trzy ładowania dziennie… Mówiłeś coś?

— Myślę. — Dom przygryzł wargę i rozglądał się ciekawie.

Na Laoth nie rosło nic — planeta była sterylna, a przylatujące statki i goście przechodzili niezwykle rygorystyczną dekontaminację, w trakcie której pozbawiano ich wszystkiego poza niezbędnymi do życia bakteriami. Atmosfera była z importu. Trudno zresztą się dziwić — cała ekonomia planety oparta była na produkcji elektronicznych cudów, toteż nie można było pozwolić, by wirusy łaziły, gdzie im się podoba.

Nagi, pusty świat jest jednak nieludzki, toteż pierwszy imperator Ptarmigan, założyciel dynastii, zapoczątkował budowę ogrodu wokół pałacu. Zakorzenione w jałowej glebie, zasilane przez światło słoneczne, liczące obecnie wiele hektarów ogrody były całkowicie zrobotyzowane. Roboty-humanoidy były od dawna czymś naturalnym — jedna piąta ludzi była metalowa. Elektroniczna natura to było coś całkiem nowego — była równie martwa jak zwłoki i tak samo tętniła drobnoustrojami.

Miedziane drzewa i tak miały wygląd poskręcanych przez wiatr dębów, selenowe liście szeleściły na wietrze. Kolibry kręciły się wokół srebrzystych kwiatów, w których złote pszczoły ładowały mikro-baterie i odlatywały do swych mrocznych akumulatorów. Niewielki, bogaty w minerały strumyk wił się wśród trzcin zakwitających siarkowymi kwiatami. W jego głębinach przemykały cynkowe pstrągi, a na jeziorkach otwierały kielichy aluminiowe lilie.

Jechali wysypaną żwirem ścieżką wśród drzew i kiwających główkami kwiatów. Sharli dotarła na szczyt niskiego pagórka, skąd wypływał podziemny strumień, płynął między kamieniami i opadał ze skalnej półki, tworząc mały wodospad kończący się głębokim niebieskim stawem. Na jego brzegu wśród złotych, przetykanych miedzą lilii zbudowano miniaturową pagodę. Sharli zsiadła z wierzchowca i wskazała mu miejsce obok, mówiąc coś przy tym.

— Lady Sharli chcieć, żeby ty opowiedzieć o sobie — orzetłumaczyła opiekunka, podrzucając dla zabawy lóż o ponadpółmetrowym ostrzu i łapiąc za nie.

Opowiedział. Z długimi przerwami na tłumaczelie — wtedy z nudów obserwował pajączka z brązu, ttóry na dwóch metalowych gałęziach parę stóp nad ego głową plótł sieć z cienkiego miedzianego drutu, skacząc z gałązki na gałązkę. Sharli była dobrą słuchaczką, a być może tłumaczka miała też dar opowiadania, w każdym razie dziewczyna reagowała żywiołowo, klaszcząc w dłonie, gdy opowiadał o przygodach w Banku, i śmiejąc się, gdy wyjaśnił, jak opuścił Band.

— Lady Sharli pytać, czy ty się nie bać?

Dom spróbował wytłumaczyć, co to takiego przepowiednie obliczeniowe ale i tak pajączek był szybszy — nim skończył wyjaśniać, tamten uplótł już pajęczynę i wycofał się w załom gałęzi, ciągnąc za sobą parę kabli zasilających. Sharli przyglądała się Domowi szeroko otwartymi oczyma w sposób, któremu nie mógł się oprzeć, a w dodatku jej perfumy zaczynały mu uderzać do głowy, toteż opowiadał dalej, a potem zademonstrował jej działanie sandałów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna strona Słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna strona Słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciemna strona Słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna strona Słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x