Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna strona Słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna strona Słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dom Sabalos odziedziczył ogromną fortunę i ma zamiar zostać władcą całej planety. Obsługuje go olbrzymia armia robotów, jego ojcem chrzestnym jest inteligentne ciało niebieskie, a na dodatek szef ochrony Doma jest tak skrupulatny, że sprawdza nawet siebie. Mimo to komuś udaje się zamordować Sabalosa, tyle że nie do końca…

Ciemna strona Słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna strona Słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Ig, siedząc już na ramieniu Doma, posłał mu pełne nienawiści spojrzenie obiecujące zemstę i zanurkował właścicielowi za koszulę.

— I jeszcze taki drobiazg… — Ways pomacał torbę, sprawdził schowek. — Przepraszam za opóźnienie, ale wiesz, jak to jest, kiedy się czegoś szuka… A, jest!

Dom odruchowo złapał niewielką szarą kulkę, nim zdołał nad sobą zapanować. Była przyjemnie ciepła. Dopiero wtedy zorientował się, że Ways bacznie mu się przygląda.

— To silnik matrycowy bez zabezpieczeń — wyjaśnił. — Właśnie powinien urwać ci głowę. Prymitywne, ale skuteczne. Jak dotąd.

Dom cisnął kulę ponad najbliższą ścianę — mignęła w promieniach słońc, nim wylądowała ciężko w następnej alejce. Ways wpadł na niego z impetem. Obaj wylądowali na posadzce, ale Dom zdołał odchylić głowę, dzięki czemu pięść Waysa rąbnęła o płyty podłogi z siłą wystarczającą do zniszczenia sztucznej skóry. Ways machnął na odlew i czubkami palców zdołał skaleczyć go w głowę, na co zareagował Ig, skacząc mu do oczu. Robot strącił go niedbałym machnięciem i odskoczył, zaciskając dłonie w pięści.

— Nie wierzę w niewrażliwość — oznajmił. — Musi istnieć sposób, by cię zabić. Załatwmy to w stary sprawdzony sposób.

W tym momencie silnik eksplodował. Siła wybuchu cisnęła robota na przeciwległą ścianę, ale w locie zdołał trafić Doma stopą w klatkę piersiową.

Wysoko nad nimi podchodził do lądowania jakiś statek.

10

Podstawowym narzędziem rolniczym na Laoth jest śrubokręt.

Galaktyczne miscellanea

Słuchając zdarzeń
Liści jesienią, łoskotu
Kryształowych liści

Charles Sub-Lunar, Planetarne haiku

Łoże było reliktem — określenie „zabytek” było zdecydowanie zbyt młode. Był to czarny potężny mebel z symbolem dynastii Taminic-Ping. Z niego Dom obejrzał resztę pokoju poprzez rzednącą błękitną mgiełkę.

Znajdował się w skarbonce. Albo w muzeum. Ktoś zwiózł tu meble, ozdoby i drobiazgi z całej galaktyki i porozstawiał je, beztrosko ignorując miejsce i czas pochodzenia. Pamięciowe gobeliny, na których dawno zapomniani bohaterowie w kółko odtwarzali równie zapomnianą historię, pokrywały dwie ściany. Figury tstame w uroczystych strojach prężyły się na szachownicy, umieszczonej w gigantycznym sztucznym rubinie. Nieaktywna wodna rzeźba spoczywała; na dnie zbiornika obok gabloty z Wczesnego Chroj mu, zawierającej świątynną ceramikę przemycone z Phnobis. Ściany pokrywały purpurowe draperie] nieśmiało prześwitujące spod obrazów i makat.

Dom przypomniał sobie rodzinną posiadłość, gdzie królował oszalały funkcjonalizm. Jedynymi ozdobami było logo sadhimistów i Przykazanie w stosownej oprawie. Nawet elektryczności nie wpuszczono dalej niż do kuchni. A ród Sabalos był bogaty — tak bogaty, że stać go było na prostotę. Właściciel tego pokoju był albo znacznie biedniejszy, albo tak majętny, że przy nim wyglądaliby jak żebracy.

Koło ucha poczuł coś ciepłego. Odwrócił głowę — Ig zwinięty w kłębek leżał na polu sypialnym i czując jego wzrok, otworzył jedno oko i zamruczał. Dom niezgrabnie wstał i omal nie rozłożył się jak długi na podłodze — przyciąganie było nieco większe niż w domu. Podszedł do okna, rozsunął story i ujrzał rozpłaszczone przez refrakcję anemiczne czerwone słońce opadające za górzysty horyzont. Coś małego przeleciało zrywami za oknem, znalazło otwarty lufcik i wleciało do pokoju. Miało metalowe skrzydła, małe śmigiełko i kierowało się do światła, a więc musiała to być laothańska ćma. Słońce, które zaszło, to była Tau Ceti, a wydawało się blade, ponieważ atmosfera prawie zupełnie pozbawiona była kurzu. Gdy Dom już doszedł do tych wniosków, poczuł się dumny z własnej bystrości.

Odrzwia z brązu po przeciwnej stronie pokoju otworzyły się i wszedł Isaac.

— Cześć, szefie — odezwał się zniechęcony. — Jak się szef czuje?

— Jakby mi ktoś powtykał pogrzebacze w korpus. Ostatnie, co pamiętam, to Labirynt na Minos.

— Zgadza się. Znaleźliśmy cię przy wejściu z zapadniętą klatką piersiową. Wyglądała jak lej po bombie. Ig tak się darł, że omal nie stracił głosu.

Dom siadł ciężko.

— Przy wejściu? — zdziwił się. — Jak ja się tam dostałem?… Zaraz… sprawdziliście centrum Labiryntu?

Sprawdziliśmy, ale każdy swoje. Kolejny zamach? Dom opowiedział mu o przebiegu spotkania.

— No tak… — mruknął robot. — Babcia szefa zjawiła 'się zaraz potem, a ponieważ miała szybki statek, a obaj z Hrsh-Hgnem sądziliśmy, że szef umiera, no to…

— W porządku. Ale nie jesteśmy na Widdershins.

— Zatrzymaliśmy się tu, żeby szefa podleczyli. Nawet ciało szefa ma ograniczone możliwości autonaprawy.

— Fakt. To twój dom, prawda? Isaac zesztywniał.

— Jestem obywatelem galaktyki, szefie — przypomniał. — Natomiast tu mnie zbudowano. Konkretnie w Warstwie Trzeciej fabryki Dziewiętnastej. I nigdy nie byłem w pałacu. Tak między nami, nie podoba mi się tu. Wie szef, że jestem jedynym robotem w budynku?

— Nie wygłupiaj się! Tu musi być służba. — Dom zaczął się rozglądać za ubraniem.

— Pewnie, że są. Ludzie. I proszę nie mówić, że łżę, bo to prawda, panie. Dom spojrzał na niego z bezbrzeżnym zdumieniem.

— Na dodatek jeden taki powiedział do mnie: „sir”! Każdy człowiek mówiący tak do robota prosi się o wzięcie w pysk.

— Uspokój się i znajdź mi jakieś ubranie. Chcę obejrzeć te dziwy, zanim zniknę!

Wyszli na długi, szeroki i wyłożony puszystym dywanem korytarz. Isaac powiódł go przez szereg zagraconych meblami sal i korytarzy do pokrytych srebrem drzwi, przy których stało dwóch mężczyzn w brązowo-złocistych liberiach. Pospiesznie otworzyli je na całą szerokość i wyprężyli się jak struny. Isaac zaczął warczeć.

W sali stał duży okrągły stół, a dominowała za nim Joan I w długiej ciemnopurpurowej sukni i czarnej peruce. Obok niej siedział wysoki grubas, zbudowany prawie jak drosk, w którym Dom rozpoznał imperatora Ptarmigana. Przy nim siedziała Keja — ta na widok brata zerwała się, obiegła stół i uściskała go. Obok niej siedział chłopak w wieku Doma. Przyglądał mu się z namysłem. Resztę stanowili zwykli członkowie rasy i inni planetarni oficjele.

— Wiedziałam, że się pokażesz — oznajmiła Keja, całując go, i nagle sapnęła z wrażenia. — Jesteś zielony… łowiłeś?

— W pewnym sensie.

— Siadaj, właśnie zaczęliśmy kolację. Tarli, mógłbyś się przesunąć? Jak się trochę ścieśnicie, to Isaac też się zmieści.

— Jasne. — Chłopak wyszczerzył się do Doma.

— Ja, szanowna pani? Mam jeść z ludźmi? — zdziwił się lodowato Isaac, wpatrując się w lokajów stojących za krzesłami.

— Nie ma się czego wstydzić, wszyscy jesteśmy tu jednym wielkim obwodem scalonym — zapewniła go Keja.

Dom pochylił się i szepnął:

— Siadaj i wyglądaj na zadowolonego albo osobiście cię rozmontuję, choćby zębami!

Skończyło się na tym, że Dom siadł między imperatorem a Keją. Ptarmigan powitał go uprzejmie i powrócił do rozmowy z Joan I, tak więc Dom mógł się spokojnie rozejrzeć. Znajdowało się tu sporo phnobów, wśród których królował niezwykle nadęty samiec alfa, łaskawie posykujący z Hrsh-Hgnem.

— Zawsze tak jadacie? — spytał Keję.

— Ptarmigan woli mieć pozostałych na oku. — Uniosła palec i służba ruszyła do obsługi gości.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna strona Słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna strona Słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciemna strona Słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna strona Słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x