Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2000, ISBN: 2000, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna strona Słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna strona Słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Dom Sabalos odziedziczył ogromną fortunę i ma zamiar zostać władcą całej planety. Obsługuje go olbrzymia armia robotów, jego ojcem chrzestnym jest inteligentne ciało niebieskie, a na dodatek szef ochrony Doma jest tak skrupulatny, że sprawdza nawet siebie. Mimo to komuś udaje się zamordować Sabalosa, tyle że nie do końca…

Ciemna strona Słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna strona Słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

…Mogę się opiekować waszymi rybami i pilnować porządku w morzu. Mogę dodać waszemu przypływowi sił, a poetom inspiracji. Kto się mnie napije, będzie pił ze studni wszechświata. Proszę…

Dom zawahał się; Chatogaster zrozumiał dlaczego.

…Nie mam tyle sił. Mogę pomagać, ale nie walczyć. A poza tym dlaczego miałbym chcieć podbojów? Jestem…

Znów nieprzetłumaczalne: wyobrażenie umysłu, nie siły, idee formujące się w wodzie i przekonanie, że nie kłamie, ponieważ mógł, ale nie chciał tego robić…

— Dobrze, rada co prawda może zmienić moją decyzję, ale póki co, służę uprzejmie. — Dom otworzył manierkę odpiętą od pasa i poczekał, aż przestaną z niej wypływać bąbelki powietrza.

…Dziękuję…

Teraz nie miał żadnych problemów z wypłynięciem — wystarczyło jedno, i to średnio mocne odbicie od dna. Wynurzył się na powierzchnię i popłynął ku brzegowi.

Jaja przestały w końcu lecieć — ostatnie dwa spadły gdzieś daleko na południu, gdy wychodził na brzeg. Kilka świeżo wyklutych i mokrych szczeniąt wielkości człowieka stawiało w zasięgu wzroku pierwsze niepewne kroki. Tu i ówdzie prawie dorosłe psiaki wyły, unosząc pyski ku chmurom. Rudawa sierść na ich opływowych kształtach lśniła, a siedzący najbliżej jeziora dygotał.

— Psssssst!

Z trawy poderwali się Hrsh-Hgn i nie znany robot z trójką na piersiach… Podbiegli ku Domowi i nie przerywając biegu, złapali go pod ramiona i wrzucili z powrotem do jeziora. W powietrzu zaśmierdziało metanem, i to w takim stężeniu, że Doma zaczęło drapać w gardle.

— Hrsh-Hgn! Isaac cię wydostał, a co z nim?… Ty jesteś Isaac? Co się stało?!

Robot był w połowie pokryty sadzą i lewą rękę miał uszkodzoną. Phnob zignorował pytanie, spoglądając za siebie. Z najbliższego psiaka, a konkretnie z trzech nabrzmień na jego tyłku unosił się dym.

— Szczeniak go ugryzł — wymamrotał. — Było to dość aktywne… Padnij!

Cała trójka dała szczupaka w trawę, a chwilę później z tyłu rozległa się potężna eksplozja. Powiał gorący wiatr, gnając przed sobą chmurę tłustego czarnego dymu, i na moment zapadła ciemność, rozjaśniona potrójnym słupem błękitnobiałego ognia.

Szczeniak, idąc w ślady przodków, którzy od milionów lat w ten sposób uciekali z niegościnnej planety, unosił się w powietrze. Stopniowo nabrał szybkości, wypuścił kółko dymu i gdy Dom odważył się unieść głowę, zniknął w odległym cirrusie.

— Z ulgą muszę stwierdzić, że to sssię nie uda. — Hrsh-Hgn odłożył kulę logarytmiczną.

— Dlaczego? Mamy na pokładzie dwa skafandry i jeden powinien na ciebie pasować — zdziwił się Dom.

Dwie mile na południe kolejny szczeniak wystartował z hukiem i dymem.

— Ujmijmy to tak — odezwał się z przekonaniem Isaac. — Jeśli zaczniemy machać mnemomieczem przed nosem twojej Babci, to przestanie się bawić, a zacznie strzelać. Ciebie pewnie oszczędzi, ale my dwaj… jak sądzisz, jakie mamy szansę?

— Lepsza gotowana owca od pieczonego jagnięcia — dodał phnob.

— Nie mamy paliwa — przypomniał Dom.

— Ani kropli — potwierdził Isaac.

— I to jest jedyny sposób.

Kolejny szczeniak wystartował z hukiem. Hrssh-Hgn obserwował go z mieszanymi uczuciami, co wyraźnie było widać w jego… oczach.

— Nie umiem się obchodzić ze zwierzętami! — jęknął.

Co było równoznaczne z przyznaniem się do porażki. Dom i Isaac spojrzeli po sobie i równocześnie skinęli głowami.

Kwadrans później barka wylądowała obok opuszczonego jachtu. Joan I przyjrzała się zebranym w salonie robotom.

— Było was dwudziestu, a zdołali uciec! — warknęła.

— Robot klasy piątej spowodował nielogiczny ciąg wydarzeń — wyjaśnił Dwunastka.

— Kazał nam liczyć do trzech — dodał Dziewiętnastka.

— A potem nas pobił — zakończył Dwunastka.

— Kiedy wrócimy do cywilizacji, dopilnuję, żeby poddano go lobotomii! — obiecała. — Dlaczego, do cholery, w ogóle zaczęliśmy budować ludzkie roboty?

— Klasa piąta została opracowana, gdyż… — zaczął Dwunastka, ale okazał się wystarczająco inteligentny, by zamilknąć, gdy Joan I spojrzała na niego.

Do kabiny weszły cztery kolejne roboty niosące nieruchomych towarzyszy — Trójkę i Ósemkę.

— Czuję żal — powiedział Dwunastka.

— Niechaj rdzewieją w pokoju — zawtórował mu Dziewiętnastka.

— Kiedy zostaną naprawione, zdegraduję je o klasę! — warknęła. — Rozdzielcie się i do roboty. Nie odlecimy stąd, dopóki ich nie znajdziemy.

Dziesięć mil na południe trzy szczeniaki wystartowały równocześnie. Miały trochę problemów z ustabilizowaniem lotu ze względu na dodatkową wagę, ale poradziły sobie i pomknęły ku gwiazdom.

Hrsh-Hgn jęknął — był na niepewnej orbicie, ale nie da się przyspieszyć negocjacji z sundogiem. Ta, z którą pertraktowali, wisiała nad nim i nazywała się Gully-Triode-stroker-Pledge-Hudsons-bay-Prefe-red.

— Szczenięta dotarły na orbitę bezpiecznie — powtórzył cierpliwie Dom.

…Mimo wszystko był to naganny akt, człowieku. Bezpieczeństwo młodych jest dla nas sprawą najważniejszą…

— Mam z sobą nasienie Chatogastera.

…Przyjaciel jeziora jest naszym przyjacielem, spryciarzu. Spora zapłata na konto sundogów powinna zadośćuczynić przestępstwu, którego jedynie my byliśmy świadkami. Jak się nazywasz?!

— Dom Sabalos.

…Brzmi znajomo. Jednakże Gwiazdy Łańcuchowe leżą na skraju sfery. Będziemy długi czas w międzyprzestrzeni…

— Mamy skafandry próżniowe, a mój przyjaciel prawie dotarł z powrotem do atmosfery — zauważył Dom zwięźle, przyjmując styl rozmówcy.

Przelot przez kosmos był rzeczywiście długi.

Dom powtarzał sobie, że wewnątrz pola sundoga są bezpieczni, ale i tak kurczowo trzymał się futra. Skafander okazał się silnie depresyjny, a iluzje nader nieprzyjemne. Hrsh-Hgn zemdlał. Isaac wyłączył większość obwodów.

To był długi lot.

9

Nie powinny istnieć. Teoretycznie są możliwe, podobnie jak balansowanie igły na końcu włosa, ale gdy ma się do czynienia z czymś takim jak Gwiazdy Łańcuchowe, to można albo klękać, albo się bać.

Charles Sub-Lunar, Galaktyczne wyprawy

Gdy Dom znajdował się w sporej odległości od Gwiazd Łańcuchowych, zastanawiał się, dlaczego wywierają na wszystkich takie wrażenie.

Kiedy prom creapii podleciał bliżej, przestał się zastanawiać i też znalazł się pod wrażeniem. Najprościej opisać można je tak: obwarzanek o średnicy trzech milionów mil, w który zamieniono porządne słońce, połączony niczym ogniwo łańcucha z innymi, identycznymi. A wokół nich orbitujący Minos — planeta uformowana z tysięcy asteroid ściągniętych z okolicy paru najbliższych lat świetlnych. To kolejne osiągnięcie jokerów: Labirynt na Minos.

Nie licząc zmiennokształtnych foteli dostosowujących się do kształtu siedzącego i ekranu, kabina była pusta. Prom z zewnątrz wyglądał imponująco — parokrotnie większy od przeciętnego frachtowca miał zadziwiające, opływowe kształty. Większość jego masy stanowiły generatory osłon i system chłodzenia oraz silnik wystarczający, by przeciwstawić się sile przyciągania gwiazdy — to Dom wiedział, natomiast opływowe linie zaskoczyły go. Dopóki nie uświadomił sobie, że słońca też mają atmosfery.

Świecące obwarzanki wypełniały ekran, potem ich zewnętrzne krawędzie zniknęły, a w końcu został tam tylko jeden. I na niewiele zdała się świadomość, że obraz jest elektroniczny i ściemniony, a wewnątrz ognistego pierścienia nic nie ma. Podświadomość bowiem wyła rozpaczliwie, że spadają w jądro gwiazdy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna strona Słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna strona Słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ciemna strona Słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna strona Słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x