Arthur Clarke - Fontanny raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Fontanny raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fontanny raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fontanny raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2142. Dr Vannevar Morgan, twórca Mostu Gibraltarskiego, uruchamia plany budowy wyciągu kosmicznego — gigantycznej windy do transportu ludzi i ładunków z powierzchni Ziemi na orbitę. Przedsięwzięcie ma być zrealizowane na położonej na Oceanie Indyjskim wyspie Taprobane. Jednak wybrana przez budowniczych góra okazuje się świętym miejscem, zazdrośnie strzeżonym przez tamtejszych kapłanów…

Fontanny raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fontanny raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wycieczka Maxine Duval miała jednak być znacznie krótsza, trudno też byłoby nazwać ją szczególnie komfortową. Niemniej raz skapitulowawszy, Morgan uczynił wszystko, co w jego mocy, aby była to przejażdżka bezpieczna.

„Pająk”, prototyp pojazdu kontrolnego, był na oko bardzo kruchy i przypominał zmotoryzowane krzesło bosmańskie. Odbył już kilka jazd na wysokość dwudziestu kilometrów, dwukrotnie dźwigając podobny ładunek. Natrafiono oczywiście na kilka usterek, tak zwanych „chorób wieku dziecięcego”, ale żadna z nich nie była poważna i ostatnie pięć rejsów przeszło bez żadnych kłopotów. A co mogłoby pójść nie tak? Gdyby zabrakło mocy — rzecz niemal nie do pomyślenia przy tak prostym, bateryjnym systemie zasilania — siła ciążenia sprowadziłaby Maxine na dół, a automatyczne hamulce ograniczyłyby tempo zjazdu. Groźne byłoby jedynie zacięcie się całej maszynerii, zatrzymujące pająka i pasażera w górnych warstwach atmosfery. Jednak Morgan znalazł sposób i na to.

— Tylko piętnaście kilometrów? — zaprotestowała Maxine. — Szybowce latają wyżej!

— Ale wyżej człowiek potrzebuje czegoś więcej niż maska tlenowa. Oczywiście, zawsze możesz poczekać z rok, aż będziemy mieli stosowne skafandry z systemem podtrzymania życia…

— A czemu nie mogłabym nałożyć zwykłego skafandra kosmicznego?

Z sobie wiadomych powodów Morgan nie ustąpił jednak ani o krok. Na wszelki wypadek zadbał też, aby u stóp Sri Kandy znalazł się niewielki latający dźwig z odrzutowym napędem. Jego piloci mieli już sporą wprawę w przeprowadzaniu precyzyjnych operacji i jakby co, bez trudu ściągnęliby Maxine nawet z dwudziestego kilometra.

Wszelako nie było żadnego sposobu, by pomóc komuś zawieszonemu dwa razy wyżej. Na czterdziestym kilometrze rozciągały się obszary niczyje — za nisko na rakiety, za wysoko dla balonów. W teorii rakieta mogłaby, oczywiście, zawisnąć obok taśmy i trwać kilka minut w jednym miejscu, aż do całkowitego spalenia paliwa. Niemniej problemy z nawigacją i manewrem połączenia się z pająkiem nastręczałyby tyle trudności, że Morgan wolał nawet nie myśleć o takiej ewentualności. W życiu podobna eskapada nie miała prawa się udać i pozostawało mieć nadzieję, że żaden producent filmów katastroficznych nie wpadnie na pomysł, aby nakręcić taką antyagitkę. Morgan wolałby obejść się bez niestosownej reklamy.

Maxine Duval wyglądała jak turystka gotowa ruszyć na podbój Antarktydy. W lśniącym, pokrytym metalową folią i ogrzewanym skafandrze podeszła do czekającego w otoczeniu techników pająka. Dokładnie sprawdziła czas. Słońce wzeszło godzinę wcześniej i ukośnie padające promienie powinny pomóc w podziwianiu krajobrazu Taprobane. Jej kamerzysta, młodszy i lepiej umięśniony niż ten poprzedni, nagrywał materiał do późniejszego wykorzystania.

Reporterka przećwiczyła uprzednio wszystko „na sucho”, jak zwykle zresztą. Nie szukając po omacku zapięć, sprawnie przypasała się do konstrukcji i włączyła zasilanie. Odetchnęła głęboko mieszanką z maski i sprawdziła jeszcze wszystkie łącza kamer i mikrofonów. Potem, niczym pilot myśliwski z archiwalnego filmu, uniosła oba kciuki w górę i powoli przyspieszając rozpoczęła wycieczkę.

Zgromadzeni w dole inżynierowie zaklaskali. Był to gest nieco ironiczny; większość z nich odbyła już przynajmniej krótkie przejażdżki na wysokość kilku kilometrów.

— Zapłon! — krzyknął ktoś. — Pojechali!

Szybko niczym brązowa klatka na ptaki (były takie w czasach królowej Wiktorii) pająk wznosił się coraz wyżej.

To chyba podobne do lotu balonem, pomyślała Maxine. Gładko, cicho, bez wstrząsów i wysiłku. Nie, cisza nie była zupełna. Słychać było powarkiwanie motorków napędzających ściskające taśmę rolki. Brakowało jednak kołysania i wibracji, których oczekiwała. Niezwykła taśma, chociaż wątła na oko, była sztywna niczym stalowa sztaba, a żyroskopy wehikułu nie pozwalały na jakiekolwiek odchylenia. Zamknąwszy oczy, Maxine z łatwością mogłaby sobie wyobrazić, że wieża została już ukończona, a ona jest zwykłą pasażerką w kapsule. Nie pora jednak na zaciskanie powiek, tyle jest do zobaczenia… I do usłyszenia. To dziwne, jak daleko niesie dźwięk na tej wysokości. Wciąż dobiegały ją odgłosy rozmów w dole.

Pomachała Vannevarowi Morganowi i poszukała spojrzeniem Warrena Kingsleya. Ku swemu zdumieniu nie znalazła go. Pomógł jej usadowić się w pająku, ale teraz zniknął. Potem przypomniała sobie wzmiankę, że najlepszy aktualnie inżynier od podobnych konstrukcji cierpi sam na lęk wysokości… To chyba nie był złośliwy żart. Ostatecznie każdy ma swoje tajemnice, albo przynajmniej lęki. Maxine nie lubiła, na ten przykład, pająków. Że też musieli tak nazwać ten wehikuł… Ale w potrzebie potrafiła doń wsiąść. Za to nigdy nie poważyła się dotknąć stworzenia, które często spotykała, nurkując w ciepłych morzach: nieśmiałej i niegroźnej ośmiornicy.

Teraz widziała już całą górę, chociaż patrząc wprost z przestrzeni trudno było ocenić właściwie jej wysokość. Dwie nitki zabytkowych schodów wijące się na zboczach mogły równie dobrze oznaczać biegnące po płaskim terenie drogi. Zdawały się być puste na całej długości. Właśnie, w jednym miejscu drogę blokowało zwalone drzewo, jakby natura po trzech tysiącach lat oznajmiała, że zamierza odzyskać swoją własność.

Nie ruszając kamery numer jeden, która skierowana była ku dołowi, Maxine wzięła kamerę numer dwa i objęła nią rozległy krajobraz. Na ekranie pojawiły się pola i lasy, odległe domy Ranapury i ciemne wody wewnętrznego morza. A w końcu Yakkagala…

Przybliżyła obraz Skały Demona, a pojawiły się zarysy zdobiących wierzchołek ruin. Lustrzany Mur i Galeria Księżniczek pogrążone były w cieniu, zresztą z tej odległości i tak niewiele byłoby widać. Jednak Ogrody Rozkoszy jawiły się całkiem wyraźnie.

A co to za białe wachlarze pośród roślinności? Maxine dopiero po chwili pojęła, że patrzy na jeszcze jeden element wyzwania rzuconego bogom przez króla Kalidasę — tak zwane Fontanny Raju. Ciekawe, co pomyślałby ów zazdrosny marzyciel, widząc ją teraz, gdy bez najmniejszego wysiłku wznosi się ku niebiosom.

Niemal od roku nie miała okazji rozmawiać z ambasadorem Rajasinghe. Wiedziona nagłym impulsem zadzwoniła teraz do jego willi. — Cześć, Johan. Podoba ci się Yakkagala z góry?

— Więc w końcu namówiłaś Morgana. Jak tam jest?

— Wspaniale. Inaczej nie da się tego określić. Niesamowite przeżycie. Jechałam, płynęłam i leciałam już wszystkim chyba, co ludzie wynaleźli, ale tym razem jest inaczej.

Cwalem po niebie okrutnym bez szwanku pogonisz…

— Że jak?

— To pewien angielski poeta, wczesny dwudziesty wiek:

Mało mnie wzrusza, czy most przerzucisz nad oceanem, lubo cwałem po niebie okrutnym bez szwanku pogonisz…

— Mnie to wzrusza i czuję się bezpieczna. Widzę już całą wyspę, a nawet wybrzeże Indii. Jak wysoko jestem, Van?

— Dochodzisz do dwunastego kilometra. Maska dobrze przylega?

— Żadnych kłopotów. Mam nadzieję, że nie tłumi mojego głosu?

— Nie obawiaj się, nadal jest jedyny w swoim rodzaju. Jeszcze trzy kilometry.

— Ile mieszanki zostało mi w butlach?

— Dość. A jeśli spróbujesz pojechać poza piętnasty kilometr, to ściągnę cię na dół zdalnym sterowaniem.

— Ani mi się śni. A swoją drogą, gratuluję. To wspaniała platforma obserwacyjna. Możesz mieć rychło kolejkę klientów.

— Już o tym myśleliśmy, ci od satelitów łączności i meteo już robią zakłady. Możemy założyć im czujniki i przekaźniki na dowolnej wysokości. Dołożą się do opłat za dzierżawę terenu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fontanny raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fontanny raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Fontanny raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Fontanny raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x