Arthur Clarke - Fontanny raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Fontanny raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fontanny raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fontanny raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2142. Dr Vannevar Morgan, twórca Mostu Gibraltarskiego, uruchamia plany budowy wyciągu kosmicznego — gigantycznej windy do transportu ludzi i ładunków z powierzchni Ziemi na orbitę. Przedsięwzięcie ma być zrealizowane na położonej na Oceanie Indyjskim wyspie Taprobane. Jednak wybrana przez budowniczych góra okazuje się świętym miejscem, zazdrośnie strzeżonym przez tamtejszych kapłanów…

Fontanny raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fontanny raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Już jesteśmy, Van — powiedział Warren Kingsley, gdy superszybką windą wjechali ostatecznie na splantowany wierzchołek góry. — Jeszcze trochę, a życie mi przez niego zbrzydnie. Przejmij pociechę, póki pora.

— Nie wiedziałem, że tak bardzo interesujesz się inżynierią, Dev. Chłopak spojrzał nań ze zdumieniem i lekkim wyrzutem.

— A nie pamiętasz, wujku, tego meccamaxa, numer 12, którego dałeś mi na dziesiąte urodziny?

— Jasne, jasne. Żartowałem. — Tak naprawdę nie zapomniał o podarowaniu tamtego zestawu konstrukcyjnego, po prostu rzecz chwilowo wyleciała mu z pamięci. — Nie jest ci zimno? — W odróżnieniu od porządnie otulonych dorosłych, chłopak miał na sobie jedynie lekki płaszcz z termostatem.

— Nie, w porządku. Co to za odrzutowiec? Kiedy zamierzasz otworzyć szyb? Mogę dotknąć taśmy?

— Sam widzisz — zachichotał Kingsley.

— Odpowiadam na pytanie pierwsze: to osobista maszyna szejka Abdullaha, jego syn, Feisal, przybył nas odwiedzić. Po drugie, z usunięciem pokrywy zaślepiającej szyb poczekamy, aż wieża sięgnie góry i wniknie do środka, na razie potrzebujemy platformy roboczej i ochrony przed deszczem. Po trzecie, jak chcesz, to możesz dotknąć taśmy… ale nie biegnij! Na tej wysokości to wielce niewskazane!

— W wieku dwunastu lat nie trzeba się tym tak przejmować! — zawołał Kingsley do nagle zwalniającego kroku chłopca. Nie spiesząc się, obaj dołączyli do miejsca zakotwiczenia wschodniej ściany wieży.

Jak tysiące ludzi przed nim, chłopak wpatrywał się w jasnoszarą taśmę wyłaniającą się pionowo z ziemi i biegnącą ku niebu. Podnosił głowę coraz bardziej, aż wyżej już nie mógł. Morgan i Kingsley nie poszli w jego ślady, chociaż nawet po tylu latach pokusa wciąż była silna. Powstrzymali się też przed ostrzeganiem Deva, chociaż wielu widzów tak się zapamiętywało w obserwacji taśmy, aż tracili równowagę i lecieli na plecy. Potem nie byli zwykle w stanie pozbierać się i odejść bez pomocy.

Chłopak był widać odporny na podobne sensacje, bowiem przez prawie minutę wpatrywał się w zenit, jakby miał nadzieję dojrzeć te tysiące ludzi i miliony ton budulca zawieszone tuż ponad błękitem nieba. Potem skrzywił się, zamknął oczy, potrząsnął głową i spojrzał na własne stopy, jakby chciał się upewnić, że wciąż stoi na Ziemi.

Ostrożnie wyciągnął rękę i musnął wąską wstęgę łączącą planetę z nowym księżycem.

— A co by się stało, gdyby pękła?

To było pytanie z brodą. Odpowiedź zaskakiwała większość ludzi.

— Prawie nic. W tej chwili nie jest praktycznie wcale obciążona ani napięta. Gdybyś ją przeciął, zwisłaby tylko, łopocząc na wietrze.

Kingsley skrzywił się z niechęcią. Obaj wiedzieli, rzecz jasna, że to znaczne uproszczenie. W tej chwili każda z czterech taśm napinała się z siłą około stu ton, ale w porównaniu z docelowym obciążeniem (to znaczy obciążeniem po dokończeniu wieży i jej uruchomieniu) było to faktycznie prawie nic. Niemniej nie miało sensu mieszać chłopcu w głowie tyloma szczegółami.

Dev przemyślał to sobie, a potem skubnął taśmę, jakby miał nadzieję wydobyć z niej dźwięk. Usłyszał jednak tylko głuche „klik”, które nie wzbudziło rezonansu.

— Gdybyś potraktował ją młotem kowalskim — powiedział Morgan — i wrócił posłuchać za godzinę, to usłyszałbyś echo wracające od stacji środkowej. — Ale już nie teraz — dodał Kingsley. — Zbyt duże tłumienie na szlaku.

— Nie czepiaj się, Warren. Teraz chodźmy zobaczyć coś naprawdę interesującego.

Przeszli na środek metalowego dysku, który wieńczył górę i niby pokrywa na rondelku zaślepiał wylot szybu. Tutaj, w równej odległości od wszystkich czterech taśm, wznosiła się mała klatka geodezyjna wyglądająca na jeszcze większą prowizorkę niż metalowe podłoże. Kryła teleskop osobliwego projektu, bo skierowany pionowo w górę i wyraźnie niezdolny do przyjęcia jakiegokolwiek innego położenia.

— Najlepiej widać właśnie tuż przed zachodem Słońca, wtedy podstawa wieży jest dobrze oświetlona.

— A jeśli chodzi o Słońce — dodał Kingsley — to popatrz tylko. Widoczność jest nawet lepsza niż wczoraj. — W jego głosie pobrzmiewał niejaki podziw, gdy wskazywał na świetlistą elipsę słonecznej tarczy tonącej w mgiełce na zachodzie. Przytłumiony wieczorną porą blask nie raził już oczu.

Tylu plam na Słońcu nie obserwowano od ponad stulecia, niektóre rozciągały się na prawie połowę tarczy, upodabniając dzienną gwiazdę do istoty chorej na złośliwą chorobę. Ktoś inny mógłby sądzić, że oto Słońce pożera swoje dzieci, planety układu, ale nawet Jowisz nie byłby zdolny uczynić w atmosferze gwiazdy tak dużej wyrwy. Największe plamy liczyły ćwierć miliona kilometrów średnicy i mogłyby pochłonąć setkę globów wielkości Ziemi.

— Dziś w nocy szykuje się kolejny spektakl zorzy. Profesor Sessui i jego wesołki zapewne wszystko dobrze obliczyli.

— A teraz zobaczmy, jak sobie radzą w górze — powiedział Morgan, poprawiając nieco okular teleskopu. — Popatrz, Dev.

Chłopak zerknął w przyrząd.

— Widzę cztery zbiegające się taśmy, które znikają gdzieś w górze — odparł po chwili.

— I nic pośrodku? Znów chwila milczenia.

— Nie. Ani śladu wieży.

— Racja, jest jeszcze sześćset kilometrów nad nami, a teleskop nastawiony jest na najmniejsze powiększenie. Zaraz polecimy w górę. Zapnij pasy. Dev zaśmiał się, słysząc ten staromodny zwrot, który niejednokrotnie słyszał na filmach historycznych. W pierwszej chwili nie zauważył żadnej różnicy, tyle tylko, że obraz taśm nieco się wyostrzył. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, że pędząc wzdłuż osi takiej struktury po prostu musi zawsze widzieć to samo, czyli cztery zbiegające się linie.

Potem, całkiem nagle, pojawił się obraz wieży. Zaskakujący, chociaż przecież spodziewany. Drobna jasna plamka zmaterializowała się pośrodku pola widzenia i rosła coraz większa, dając po raz pierwszy odczuć wielką prędkość zbliżania. Kilka sekund później można już było dostrzec mały krąg, aż złudzenie ustąpiło i oczy i mózg doszły do zgodnego wniosku, że to kwadrat. Dev patrzył wprost na podstawę wieży pełznącej wzdłuż taśm ku Ziemi z szybkością kilku kilometrów dziennie. Same taśmy zniknęły, były zbyt małe, by widzieć je z tej odległości. Jednak umieszczony magicznym sposobem na niebie kwadrat rósł nieustannie, chociaż jego obraz był skutkiem olbrzymiego powiększenia nieco rozmyty.

— Co widzisz? — spytał Morgan.

— Mały jasny kwadrat.

— Dobrze. To spód wieży, jeszcze w pełnym blasku Słońca. W nocy widać go nawet gołym okiem, przynajmniej przez godzinę, aż znajdzie się w cieniu Ziemi. A czy dostrzegasz coś więcej?

— Nieee — odparł chłopak po dłuższej przerwie.

— A powinieneś. W najniższej sekcji wieży przebywa obecnie grupa naukowców. Chcą umieścić tam kilka przyrządów badawczych. Przyjechali ze stacji środkowej. Jeśli przyjrzysz się dokładnie, znajdziesz ich transporter. Jest na południowym szlaku, to znaczy po prawej stronie. Szukaj jasnego punktu, mniej więcej na ćwierci wielkości podstawy wieży.

— Przykro mi, wujku, ale nie mogę go znaleźć. Sam popatrz.

— Może widoczność się pogorszyła… Czasem wieża znika zupełnie, chociaż pogoda jest wciąż wspaniała…

Zanim jednak Morgan zdołał zająć miejsce Deva przy okularze, jego osobisty sygnalizator pisnął dwukrotnie a przenikliwie.

Po raz pierwszy od chwili rozpoczęcia budowy wieży ogłoszono czterogwiazdkowy alarm.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fontanny raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fontanny raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Fontanny raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Fontanny raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x