Arthur Clarke - Fontanny raju

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Clarke - Fontanny raju» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Amber, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Fontanny raju: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fontanny raju»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rok 2142. Dr Vannevar Morgan, twórca Mostu Gibraltarskiego, uruchamia plany budowy wyciągu kosmicznego — gigantycznej windy do transportu ludzi i ładunków z powierzchni Ziemi na orbitę. Przedsięwzięcie ma być zrealizowane na położonej na Oceanie Indyjskim wyspie Taprobane. Jednak wybrana przez budowniczych góra okazuje się świętym miejscem, zazdrośnie strzeżonym przez tamtejszych kapłanów…

Fontanny raju — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fontanny raju», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

40. Koniec jazdy

Nic dziwnego, że zwano to „Koleją Transsyberyjską”. Nawet prosty zjazd w dół od stacji środkowej do podstawy wieży trwał pięćdziesiąt godzin.

Pewnego dnia taka podróż zajmie ledwie pięć godzin, ale ten dzień miał nadejść dopiero za dwa lata, kiedy szlaki otrzymają zasilanie i uaktywnione zostaną pola magnetyczne. Obecnie przemieszczające się wzdłuż wieży pojazdy inspekcji i bieżącej obsługi korzystały ze zwykłych rolek osadzonych we wnętrzu prowadnic. Nawet gdyby ograniczona pojemność akumulatorów pozwalała na rozwinięcie szybkości większej, niż pięćset kilometrów na godzinę, nie byłoby to bezpieczne.

Wszyscy byli jednak zbyt zapracowani, by mieć czas na nudę. Profesor Sessui wraz z trzema studentami obserwował niebo, sprawdzał instrumenty i wciąż wyszukiwali sobie nowe zajęcia. Operator kapsuły, inżynier, oraz jeden steward, którzy wystarczali za cały personel pokładowy, też mieli ręce pełne roboty. To nie był rutynowy kurs. Od czasu rozpoczęcia budowy nikt jeszcze nie zaglądał do „piwnicy”, obecnie odległej o dwadzieścia pięć tysięcy kilometrów od stacji środkowej i tylko sześćset od Ziemi. Aż do tej chwili nie było takiej potrzeby, ostatnio jednak kilka czujników zameldowało o szeregu dysfunkcji. Nic groźnego zapewne, podstawę bowiem tworzyła komora ciśnieniowa o powierzchni ledwie piętnastu metrów kwadrato — wych. Było to jedno z licznych schronień awaryjnych rozmieszczonych w równych odstępach w strukturze całej wieży.

Profesor Sessui wykorzystał wszystkie swoje wpływy (a były one znaczne), aby uzyskać dostęp do tego unikalnego miejsca obserwacyjnego, poruszającego się obecnie przez jonosferę ku Ziemi z szybkością ledwie dwóch kilometrów dziennie. Dowodził, że jest sprawą nader istotną, aby zainstalować tam zespół aparatury zanim jeszcze nadejdzie kolejny szczyt aktywności plam słonecznych.

Aktywność gwiazdy już teraz osiągnęła niespotykany poziom i młodzi asystenci Sessuiego z trudem koncentrowali się na przyrządach; nazbyt rozpraszał ich widoczny za iluminatorami niebieski spektakl. Tak północna, jak i południowa półkula spowite były z wolna falującymi, zmiennymi woalami i strumieniami zielonkawego światła, które musiały budzić podziw, chociaż i tak były tylko dalekim echem fajerwerków właściwych obecnie okolicom biegunowym. Rzadko zdarzało się, aby zorza polarna zawędrowała tak daleko ku równikowi, zwykle ledwo raz na pokolenie widywano ją w pobliżu zwrotników.

Sessui zapędził studentów z powrotem do pracy argumentując, że będą mieli masę czasu na podziwianie widoków w drodze powrotnej na stację środkową. Jednak nawet i profesor stawał czasem na kilka minut przed iluminatorem zafascynowany tym pożarem nieba.

Ktoś nazwał ich projekt badawczy „Wyprawa na Ziemię”, co w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach było prawdą. W miarę jak kapsuła pełzła po ścianie wieży z mizerną szybkością pięciuset metrów na godzinę, bliskość Ziemi dawała znać o sobie. Z wolna narastało ciążenie, począwszy od wynoszącego ledwie połowę grawitacji księżycowej przyciągania właściwego stacji środkowej, po niemal pełne przyspieszenie ziemskie. Dla doświadczonego na kosmicznych szlakach podróżnika musiało to być zaiste dziwne doświadczenie: czuć przyciąganie planety zanim jeszcze weszło się w jej atmosferę. Toż to prawie rewolucja…

Nie licząc narzekań na wyżywienie (steward znosił je ze stoickim spokojem), nic nie zakłócało podróży. Sto kilometrów przed „piwnicą” zaciągnięto hamulce i prędkość spadła o połowę. Na pięćdziesiątym kilometrze ponowiono manewr. Jeden ze studentów rzucił wtedy uwagę: — Głupio byłoby wypaść z torów…

Operator kapsuły (sam nalegał, by nazywać go pilotem) od warknął, że to niemożliwe, bowiem prowadnice kończą się na kilka metrów przed samym dnem wieży, ponadto istnieje cały system buforów, a to na wypadek, gdyby wszystkie cztery niezależne zespoły hamulców zawiodły. Wszyscy zgodzili się natychmiast, że żart był nie na miejscu, świadczył o braku wyczucia sytuacji i o złym smaku.

41. Meteor

Wielkie sztuczne jezioro znane od dwóch tysięcy lat jako Morze Paravany trwało spokojnie omiatane kamiennym spojrzeniem swego twórcy. Mało kto odwiedzał obecnie samotny posąg ojca Kalidasy, ale jego dzieło, jeśli nie sława, okazało się trwalsze od dokonań syna i lepiej też służyło krajowi, żywiącipojąc ponad sto pokoleń ludzkich i niezliczone rzesze ptaków, bawołów, małp i polujących na nie drapieżników. Do tych ostatnich należał nieźle wypasiony lampart o wspaniałej lśniącej sierści, który zaspokajał właśnie pragnienie tuż przy brzegu. Wielkie koty stały się ostatnio aż nazbyt powszednim widokiem, szczególnie że ani trochę nie obawiały się myśliwych. Nigdy jednak nie atakowały ludzi, chyba że zostały rozdrażnione lub zapędzone w ślepy zaułek.

Pewien swego bezpieczeństwa, lampart popijał spokojnie wodę, cienie wydłużały się, a wraz z nimi ze wschodu nadciągał zmierzch. Nagle kot zastrzygł uszami okazując niepokój, chociaż żaden człowiek nie wyczułby najmniejszej zmiany na ziemi, w wodzie czy na niebie. Nic nie mąciło wieczornego uspokojenia.

Dopiero po chwili, dokładnie z zenitu nieba, dobiegł stłumiony gwizd przechodzący z wolna w łoskot przeplatany głuchym wyciem. Odgłos nie przypominał zupełnie huku powodowanego przez powracający wahadłowiec. Gdzieś wysoko błysnęło nagle słońce odbijające się w wypolerowanej, metalowej powie — rzchni. Obiekt był coraz większy i zostawiał za sobą smugę dymu, aż w końcu eksplodował, siejąc szczątkami na wszystkie strony. Niektóre odłamki płonęły. W ciągu kilku sekund poprzedzających katastrofę bystre oko lamparta zdołałoby dostrzec spadający cylindryczny obiekt. Ale kotowaty nie czekał na finał i już chwilę wcześniej zniknął w dżungli.

Nagły grzmot wstrząsnął Morzem Paravany. Gejzer mułu i wody wystrzelił na sto metrów pióropuszem o wiele znaczniejszym niż fontanny z Yakkagali i niemal równie wysokim, jak sama skała. Przez chwilę zawisł na tle nieba, aż uległ przyciąganiu i opadł w spienione wody jeziora.

W jednej chwili zaroiło się nad brzegami od spłoszonego ptactwa wodnego oraz niemal równie licznych nietoperzy. Te ostatnie przypominały przeniesione jakimś cudem do współczesnych czasów pterodaktyle, jednak żywiły się głównie owocami i normalnie pokazywały się dopiero po zmroku. Teraz jednako przerażone ptaki i ssaki kotłowały się na niebie.

Ostatnie echa upadku wygasły w zwartej dżungli i cisza wróciła nad jezioro. Chwilę jeszcze trwało, nim zniknęły wzburzone fale i znów tylko lekkie zmarszczki goniły się z wiatrem pod czujnym acz martwym spojrzeniem Paravany Wielkiego.

42. Śmierć na orbicie

Powiada się, że każda wielka budowa pochłania przynajmniej jedno ludzkie życie. Na pirsach Mostu Gibraltarskiego wyrzeźbiono czternaście nazwisk. Jednak dzięki bezwzględnie egzekwowanym wymogom bezpieczeństwa ofiary wieży były stosunkowo nieliczne. Zdarzył się nawet jeden rok, kiedy nie doszło do żadnego śmiertelnego wypadku.

Był też i taki rok, kiedy zdarzyły się aż cztery wypadki, z czego dwa szczególnie przykre. Nadzorca montażu ze stacji kosmicznej zapomniał pewnego razu, że chociaż pracuje w stanie nieważkości, to jednak nie znajduje się na orbicie. Dotychczasowe doświadczenie go zgubiło. Spadał ponad piętnaście tysięcy kilometrów, aż spłonął jak meteor wchodząc w atmosferę. Niestety, radio miał włączone aż do końca…

To był rzeczywiście zły rok dla wieży. Druga tragedia przyćmiła poprzednią i trafiła na pierwsze strony dzienników. Pani inżynier pracująca na przeciwmasie, daleko poza orbitą synchroniczną, nie zapięła należycie klamry przy pasie bezpieczeństwa i niczym wyrzucony z procy kamień poleciała w kosmos. Nic jej nie groziło, była za wysoko, by spaść na Ziemię i za nisko, by wejść na orbitę ucieczki. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu powietrza miała tylko na dwie godziny. Nie dało się w tak krótkim czasie zmontować ekipy ratowniczej, zatem pomimo gwałtownej reakcji opinii publicznej, nie uczyniono niczego. Ofiara zachowała spokój i wykazała pełne zrozumienie. Przekazała pożegnania i mając powietrza już tylko na trzydzieści minut, rozhermetyzowała skafander. Ciało odzyskano kilka dni później, kiedy nieubłagane prawa mechaniki niebieskiej sprowadziły je z powrotem do perigeum elipsoidalnej orbity.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fontanny raju»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fontanny raju» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arthur Clarke - S. O. S. Lune
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Oko czasu
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Gwiazda
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Die letzte Generation
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Culla
Arthur Clarke
Arthur Clarke - The Fires Within
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Expedition to Earth
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Earthlight
Arthur Clarke
libcat.ru: книга без обложки
Arthur Clarke
Arthur Clarke - Kladivo Boží
Arthur Clarke
Отзывы о книге «Fontanny raju»

Обсуждение, отзывы о книге «Fontanny raju» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x