Fritz Leiber - Wędrowiec

Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Wędrowiec» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2006, ISBN: 2006, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wędrowiec: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wędrowiec»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na ziemskiej orbicie pojawia się, po wyjściu z nadprzestrzeni, olbrzymi obcy statek kosmiczny wielkości małej planety. Zszokowani Ziemianie obserwują jak obcy pojazd zaczyna rozwalać nasz Księżyc, wchłaniając go w siebie…

Wędrowiec — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wędrowiec», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zielone świetliste plamy na nocnej stronie Wędrowca znikały, gdy planeta przechodziła na stronę dzienną — może były jakąś fosforescencją widoczną tylko w ciemnościach. Również, jak sobie przypomniał, na nocnej stronie nie sposób było odróżnić od siebie fioletowych i żółtych plam — a więc zapewne potrzebne było do tego światło słoneczne.

Ponad połowę olbrzymiej żółtej plamy zajmował czarny cień Księżyca, który miał niewątpliwie kształt wydłużającej się elipsy. Przyglądając mu się bacznie, Don zauważył, że blade jasnozielone światła ukazują się stopniowo na bliższej krawędzi cienia — najwyraźniej zielone światła, niewidoczne w świetle słonecznym, przesuwają się wraz z planetą.

Nagle zdał sobie sprawę, jak niesamowita i dziwna jest sytuacja, w której się znajduje — że on sam jest jak muszka zawieszona między czarną śliwką a różowym grejpfrutem, pędząca wraz z nimi przez kosmos.

Wyobraził sobie, że znów jest małym chłopcem. Jest wieczór i mrok zagląda do okna w Minnesocie, a on. Don, opowiada w kuchni matce: Wiesz, mamo, znalazłem w lesie wielką, czarną dziurę. Jestem pewien, że przechodzi aż na drugą stronę Ziemi, bo na dnie widziałem migocącą gwiazdę. Przestraszyłem się i… wiem, że mi nie uwierzysz, mamo, ale biegnąc do domu, ujrzałem za stodołą wielką żółtofioletową planetę.

Otrząsnął się z tych wspomnień. Bez względu na to, jak niesamowita jest sytuacja, z pewnością wydałaby mu się jeszcze dziwniejsza, gdyby przez miesiąc nie przebywał na Księżycu, a później nie przedzierał się przez niego statkiem.

Jego uwagę przyciągnęły białe nici wysuwające się z nosa Księżyca. Skierował statek tak, żeby mieć je przed oczami: wiły się między gwiazdami, najpierw się rozchodząc, potem schodząc, aż wreszcie znikały za fioletowym brzegiem Wędrowca.

Jeżeli nici łączą Księżyc z Wędrowcem, logiczne jest, że muszą łączyć go z biegunem planety. Gdyby były połączone z jakimś punktem na równiku, rozciągnęłyby się i pękły, albo — ponieważ Księżyc porusza się trzy razy prędzej, niż się obraca planeta — oplotłyby Wędrowca.

Połączyłyby! Oplotłyby! — przyłapał się na tym, że myśli o nich jak o prawdziwych niciach, jak gdyby dwa ciała niebieskie, Księżyc i Wędrowiec, były bombkami na choince.

Ale w takim razie czym są te nici?

Śledząc je wzrokiem, spojrzał tam, gdzie zbiegały Się z Księżycem. Baba Jaga wyprzedziła Księżyc, ale wciąż znajdowała się w jego cieniu, razem z nim bowiem zachodziła teraz za Wędrowca. Czarna linia nocy, którą Don po raz pierwszy ujrzał przez otchłań Księżyca, była już w polu widzenia, odcinając sobą fioletowy brzeg horyzontu.

A więc nos Księżyca znajduje się w mroku, a jego miedziana powierzchnia burzy się. Kosmonauta sięgnął do półki po silną lornetkę i nastawił ostrość.

Na wzburzonym nosie Księżyca dostrzegł kilka głębokich szybów, których wnętrza obracały się szybko w kierunku wskazówek zegara. Sprawiały wrażenie wirów w pękającej skale.

Lśniące, białe nici, które w cieniu Księżyca nabierały barwy mosiądzu, wpadały do szybów i wirowały z tą samą prędkością, co ich ściany, zataczając na dnie maleńkie koła. Przy wirujących ośrodkach nici były nieco grubsze. Przypominały trąbę morską lub tornado.

Przy każdym szybie były trzy albo cztery jaskrawofioletowe lub cytrynowe kropki. Don widział już takie kropki na niciach. Przyszło mu na myśl, że najpewniej są to duże siatki kosmiczne z Wędrowca, które wytwarzają pola grawitacyjne.

Wniosek, jaki można było wyciągnąć patrząc na wirujące szyby i wpadające w nie nici, był prosty: materia księżycowa w postaci pyłu, żwiru, a nawet większych kamieni jest w jakiś sposób wysysana i niesiona w kierunku północnego bieguna Wędrowca.

Arab, Pepe i Duży stali nad brzegiem rzeki Hudson paląc wspólnego skręta, gotowi w każdej chwili wrzucić go do brudnej, pokrytej warstwą smaru wody, gdyby ktoś nadszedł niespodziewanie.

Ale nikt nie nadchodził. W mieście panowała wyjątkowa cisza nawet jak na szóstą rano. Duży rzucił byle gdzie niedopałek, Arab zapalił nowego skręta i znów wszyscy trzej zaczęli się zaciągać słodkim dymem.

Kiedy skręcili na północ za gmachy generała Granta, przeszli pod Henry Hudson Parkway i doszli nad rzekę, doznali wielkiego zawodu. Patrząc na zachód, widzieli szare niebo, dalekie falochrony, Edgewater i południowe zbocza Palisades. Poza tym nic więcej.

— Znikła gdzieś — stwierdził Duży. — Może już nawet zaszła.

Roześmiał się i skierował spojrzenie na południe, w stronę grobu generała Granta.

— Jak myślisz, generale? — zapytał Araba.

— Rzeka wezbrała, admirale — odparł Arab i marszcząc czoło zapalił trzeciego skręta.

— Chyba tak — przyznał mu rację Duży. — Patrzcie, woda zalewa dok!

— To nie dok — powiedział pogardliwie Arab. — To zatopiona barka.

— Zwariowałeś!

— Wiem, gdzie znikła! — krzyknął nagle Pepe. — Ta wielka fioletowa kula to połączenie balona z łodzią podwodną. Zaburzyła się. I dlatego woda wezbrała. Bo ona jest na dnie i świeci w głębinach.

Arab i Duży zadrżeli z podniecenia na myśl o dziwacznym zjawisku, Pepe natomiast złapał się za głowę i krzyknął:

— Nie! Czekajcie, to nie tak. To zamrożony wybuch atomowy. Najpierw robią wybuch, a potem zamrażają kulę ognistą. Płynie sobie taka kula najpierw w powietrzu, potem w wodzie, a kiedy się roztopi — bum! miasto wylatuje w powietrze! Patrzcie!

Po przeciwnej stronie rzeki na poziomie wody czerwone słońce odbijało się nisko w oknach budynków. Trzej bracia-narkomani uwierzyli naraz w wymyśloną przez siebie bombę atomową i wpadli w panikę — ogarnął ich nagły lęk, przed którym żaden narkoman nie potrafi się opędzić.

— Uciekajmy! — zawołał stłumionym głosem Arab.

Zawrócili i puścili się pędem w stronę Harlemu.

Jake wydął pogardliwie wargi, spoglądając na rzednący tłum. Wraz z zajściem Wędrowca i stopniowym nastaniem szarego świtu, na Times Square minęło ogólne podniecenie. Na Manhattanie gruzy spowodowane przez trzęsienie ziemi przypominały rumowisko po rozbiórce domu.

Prawie z niedowierzaniem, jakby to wszystko było przedstawieniem teatralnym, przypomniał sobie piosenkę Sally i tupot roztańczonego tłumu oświetlonego fioletowobursztynowym blaskiem potężnego reflektora na niebie. Uśmiechnął się, otworzył szeroko oczy, ale nie patrzył przed siebie — w jego wyobraźni rodził się pewien pomysł, pomysł zbliżony do snu, bo dla Jake'a sen i wyobraźnia były to pojęcia niemal równorzędne.

Sally nagle podeszła z tylu i wsunęła mu rękę pod ramię. Przytulając się do niego, szepnęła do ucha:

— Uciekajmy, zanim ta sfora znów mnie dopadnie. To tylko cztery przecznice stąd.

— Przestraszyłaś mnie, Sal — powiedział niezadowolony. — Właśnie wpadłem na pomysł, jak zarobić kupę forsy. Dokąd mamy iść?

— Niedawno mówiłeś, że nic cię nie jest w stanie przestraszyć. Ha! Zabieram cię na śniadanie do mieszkania Hasseltinea — ja i mój malutki kluczyk. Po tym trzęsieniu ziemi im będę wyżej, tym bardziej będę czuła się bezpieczna.

— Dłużej będziesz spadać — zauważył Jake.

— Tak, ale na mnie przynajmniej nic nie spadnie. Chodź, z pełnym żołądkiem ma się lepsze pomysły.

Wysoko na niebie ukazał się różowawy blask.

Rozdział 16

Brecht chrząknął zadowolony.

— Chętnie bym zjadł jeszcze jedną kanapkę — powiedział.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wędrowiec»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wędrowiec» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Wędrowiec»

Обсуждение, отзывы о книге «Wędrowiec» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x