Connie Willis - Przejście

Здесь есть возможность читать онлайн «Connie Willis - Przejście» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2003, ISBN: 2003, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Przejście: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Przejście»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jedna z rzadkich, niezapomnianych powieści, zarówno dramatycznych, jak i głęboko refleksyjnych oraz pełnych napięcia. Zdumiewająca mieszanka suspensu i nauki. Joanna Lander jest psychologiem prowadzącym badania nad śmiercią. Kiedy decyduje się na udział w projekcie polegającym na symulowaniu śmierci klinicznej, okazuje się, iż może rozwiązać największą tajemnicę życia, albo też stać się ofiarą nauki. Poddaje się jednak eksperymentowi młodego, błyskotliwego neurologa, zainteresowanego symulowaniem śmierci klinicznej za pomocą psychoaktywnego leku…

Przejście — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Przejście», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Ponieważ nikt tego nie wie na pewno. Nikt martwy nigdy nie powrócił do nas, żeby opowiedzieć, jaka jest śmierć.

— Pan Mandrake twierdzi, że on wie. — Maisie zrobiła minę. — Kiedy przyszedł do mnie po reanimacji, powiedział, że dokładnie wie, co się dzieje po śmierci.

— No cóż, to nieprawda.

Maisie kiwnęła uroczyście głową.

— On mówi, że wszyscy ludzie, których się znało i którzy umarli, czekają tam na nas, a potem wszyscy idą do nieba. Myślę, że on chciałby, żeby to była prawda. Nic nie staje się prawdą tylko dlatego, że ktoś chce, aby to było prawdą. Tak jak w wypadku Dzwoneczka.

— Zgadza się — potwierdziła Joanna. — Ale też nic nie staje się nieprawdą tylko dlatego, że ktoś chce, aby było prawdą.

— Więc niebo może istnieć.

— Może — stwierdziła Joanna. — Nikt tego nie wie.

— Oprócz ludzi, którzy zmarli. A oni nie potrafią nam powiedzieć.

Nie, pomyślała Joanna, nie potrafią. Pomimo wysiłków ze strony Richarda i mojej.

— A więc każdy musi się sam przekonać — wywnioskowała Maisie. — I nie może nikogo zabrać ze sobą. Prawda?

Niestety, tak, pomyślała Joanna. Żałuję, że nie mogę pójść z tobą, dzieciaku. Okropnie się czuję ze świadomością, że sama będziesz musiała przez to przejść. Ale każdy musi umrzeć samotnie, bez względu na to, co mówi pan Mandrake.

— Prawda — powiedziała Joanna.

— Chyba, że to katastrofa. Wówczas cała masa ludzi umiera razem. Tak jak podczas pożaru w cyrku w Hartford. Nie mogli uciec, bo klatki dla zwierząt, wie pani, dla lwów i tygrysów, blokowały drogę i wszyscy się popychali i tratowali na śmierć, poza tymi, którzy się udusili od dymu. — Zmarszczyła brwi.

— Wszystko przygotowane! — radośnie wykrzyknęła matka Maisie, wtaczając do pomieszczenia wózek inwalidzki. — Gdy tylko pielęgniarka przyniesie potwierdzenie wypisania ze szpitala, możemy iść. — Zaczęła pomagać Maisie usiąść na wózku. — Wszystko przygotowane!

— Ja też już muszę iść — stwierdziła Joanna. — Do widzenia, dzieciaku. Bądź grzeczna. — Skierowała się z powrotem do laboratorium. Przy recepcji zastała zajętą robotą papierkową Barbarę. Joanna spojrzała za siebie, żeby się upewnić, że Maisie i jej matka jeszcze nie wyszły z pokoju, a następnie zwróciła się do Barbary:

— Matka Maisie twierdzi, że z małą jest lepiej. To prawda?

— To zależy, jak rozumieć słowo „lepiej” — wyjaśniła Barbara. — Zasadniczo jej stan nie uległ zmianie, ale praca serca lekko się poprawiła. Inderon najwyraźniej ustabilizował rytm uderzeń serca, chociaż nie wiem, jak długo Maisie może przyjmować ten lek. Skutki uboczne są niezwykle poważne — uszkodzenie wątroby, nerek, ale zgadza się, matka tym razem nie kłamała. Stan dziecka się poprawił.

— To dobrze. — Joanna odetchnęła z ulgą. — Nie widziała pani na tym piętrze pana Mandrake’a, prawda?

— Nie.

— To jeszcze lepiej — ucieszyła się Joanna. Obydwiema rękami uderzyła w blat, otaczający recepcję. — Na razie.

— O, dobrze, że jeszcze panią spotykam. — Podeszła do nich matka Maisie. — Chciałam podziękować pani za poświęcenie Maisie tak dużo czasu. Ona uwielbia gości, ale wielu z nich lubi rozmawiać na takie smutne tematy, o chorobach i… po prostu ją przygnębiają. Ale ona ogromnie się cieszy, gdy panią widzi. Nie mam pojęcia, o czym rozmawiacie, ale Maisie jest zawsze rozradowana po pani wizytach.

Rozdział 11

„Jezu… Jezu… Jezu…”

Ostatnie słowa palonej na stosie Joanny d’Arc

Joannie udało się dotrzeć do pani Woollam dopiero po godzinie trzeciej. Pan Pearsall się spóźnił, a jego wywiad (zakończony pomyślnie) został przerwany przez telefon od pani Haighton, która najwyraźniej dzwoniła z targów rzemiosła, wciąż bowiem krzyczała do osób o imionach Ashley i Felicia, prawdopodobnie rozwieszających różne przedmioty.

— Ten tydzień nie wchodzi w grę — poinformowała Joannę — ale przyszły… Chwileczkę, tylko wezmę kalendarz… Chyba może być… Nie, ten koniec jest za wysoko.

Pan Pearsall czekał cierpliwie, a Joanna zdawała sobie sprawę, że najwłaściwszą rzeczą byłoby poproszenie pani Haighton o telefon później, lecz miała poczucie, że gdyby to zrobiła, ich kontakty by się urwały.

— O której godzinie ma pani czas w przyszły poniedziałek? — Joanna uśmiechnęła się przepraszająco do pana Pearsalla.

— Poniedziałek, niech sprawdzę… Musi być bardziej pofałdowane…nie, popołudnie nie wchodzi w grę, może rano, zobaczmy… O dziesiątej mam spotkanie Amerykańskiego Akademickiego Stowarzyszenia Kobiet. Czy odpowiadałaby pani za piętnaście dwunasta?

— Tak — potwierdziła Joanna, chociaż na jedenastą umówiła się już z panią Troudtheim. Nawet biorąc pod uwagę jej wizyty dentystyczne, ustalenie terminu spotkania z panią Haighton nastręczało znacznie więcej trudności. — Za piętnaście dwunasta mi odpowiada.

— Za piętnaście dwunasta — powtórzyła pani Haigton. — O nie, patrzyłam na środę, a nie na poniedziałek. Niestety, poniedziałek mimo wszystko odpada.

— Może wtorek?

Następne dziesięć minut Joanna spędziła na wysłuchiwaniu litanii spotkań pani Haighton, przerywanych poleceniami wydawanymi Felicii, aż wreszcie stanęło na tym, że umówiły się na piątek, między zebraniem rady bibliotekarskiej i zajęciami jogi.

— Chociaż jestem niemal pewna, że tego dnia mam jeszcze coś do zrobienia — zastrzegła się pani Haighton.

Joanna odłożyła słuchawkę, zanim jej rozmówczyni przypomniała sobie, co to takiego, i powróciła do rozmowy z panem Pearsallem, który nigdy nie był operowany, nie mówiąc już o śmierci klinicznej.

— Nigdy nie usunąłem wyrostka ani migdałków. Nikt w mojej rodzinie nigdy nie cierpiał na tego typu dolegliwości. Mój ojciec ma siedemdziesiąt cztery lata i nie chorował ani razu.

Pan Pearsall nigdy nie spotkał pana Mandrake’a ani też nie czytał jego książek, a kiedy Joanna spytała go, czy wierzy w spirytualizm, spojrzał na nią lekko wstrząśnięty.

— Czy to na pewno jest badanie o charakterze medycznym?

— Tak — potwierdziła Joanna i dała mu spokój. Musiała jeszcze tylko przygotować plan spotkań i powiedzieć Richardowi o spotkaniu z Mandrakiem.

— On uważa, że usiłujesz ośmieszyć jego badania — oznajmiła.

— Bo to prawda. Jak zareagował na wieść, że ze mną współpracujesz?

— Uciekłam, zanim zdążył mi powiedzieć — pochwaliła się Joanna. — Pewnie będzie chciał wybić mi to z głowy. O ile uda mu się mnie znaleźć — dodała. — Idę na kardiologię, żeby porozmawiać z pacjentem po śmierci klinicznej. Gdyby dzwonił pan Mandrake, powiedz mu, że poszłam zobaczyć się z Maisie.

— Myślałem, że ją wypisano.

— Dobrze myślałeś — potwierdziła Joanna i zeszła na oddział intensywnej opieki kardiologicznej, gdzie poinformowano panią Woollam już przeniesiono do zwykłego pokoju.

Zegarek Joanny wskazywał szesnaście po czwartej, kiedy dotarła pod drzwi, za którymi leżała pani Woollam. Pacjentka spędziła w szpitalu przeszło siedem godzin. Pan Mandrake miał wystarczająco dużo czasu nie tylko na to, aby udaremnić Joannie możliwość przeprowadzenia rzetelnego wywiadu. Mógł wręcz zdążyć zmienić panią Woollam w drugą panią Davenport. Chyba że pani Woollam otrzymała zakaz przyjmowania gości — wówczas także Joanna nie miała szans z nią porozmawiać.

Okazało się, że owszem, panią Woollam można odwiedzać, co potwierdziła Luann. Pacjentka miewała się dobrze. Zatrzymano ją w szpitalu na dwa dni na obserwację.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Przejście»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Przejście» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Connie Willis - Zwarte winter
Connie Willis
Connie Willis - Black-out
Connie Willis
Connie Willis - Passage
Connie Willis
Connie Willis - Rumore
Connie Willis
Connie Willis - All Clear
Connie Willis
Connie Willis - Fire Watch
Connie Willis
Connie Willis - Remake
Connie Willis
Connie Willis - Doomsday Book
Connie Willis
Connie Willis - L'anno del contagio
Connie Willis
Отзывы о книге «Przejście»

Обсуждение, отзывы о книге «Przejście» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x