— Pracuję w Hollywood Video, ale uczę się programowania komputerowego — oznajmił, kiedy Joanna poprosiła go o powiedzenie kilku słów o sobie. — Chodzę na zajęcia w Metro Technical College.
— Może mi pan wytłumaczyć, dlaczego zgłosił się pan na te badania?
— Chcę poznać śmierć.
— Poznać śmierć? — Richard nieznacznie pozieleniał.
— Skąd pan wiedział, że ten projekt wiąże się z badaniami doświadczeń granicznych? — spytała Joanna.
— Jeden człowiek na czacie mi o tym powiedział.
— Kto taki?
— Nie mam pojęcia. Ma nick „Ozyrys”. — Ronald Kelso pochylił się z przejęcia. — Ludzie w naszym społeczeństwie nie rozumieją śmierci. Nawet o niej nie mówią. Udają tylko, że jej nie ma, że im nie grozi, a kiedy zaczyna się o tym rozmawiać, patrzą na ciebie jak na wariata. Czy widzieli państwo film Harold i Maude ?
— Owszem — potwierdziła Joanna.
— To mój ulubiony film. Obejrzałem go chyba ze sto razy, zwłaszcza scenę, w której on się wiesza.
— A więc uważa pan, że te badania… — zaczęła Joanna.
— Niech mi państwo dadzą możliwość poznania śmierci, spojrzenia jej w oczy i przekonania się, jaka naprawdę jest.
— Jeszcze nie zakończyliśmy kompletowania listy uczestników. — Joanna wskazała ręką drzwi. — Zawiadomimy pana.
— Nie wierzę! — wykrzyknął Richard, gdy tylko drzwi się zamknęły. — Jeszcze jeden! Wyglądał najzupełniej normalnie.
— Pewnie jest normalny. Harold i Maude to dobry film, a on nie powiedział niczego, co nie byłoby prawdą. Ludzie w naszym społeczeństwie rzeczywiście nie chcą rozmawiać o śmierci. Naprawdę udają, że jej nie ma i że im nic grozi.
— Chyba nie myślisz poważnie o włączeniu go do badań? — przeraził się Richard.
— Nie. Nieco za bardzo fascynuje go temat przewodni projektu, a jego komentarze dotyczące sceny wieszania brzmiały dość niepokojąco. A przecież mamy zasadę dotyczącą filmów, w których pojawia się problematyka śmierci. — Uśmiechnęła się szeroko.
— To nie jest śmieszne. Ilu ochotników nam zostało? Trzech?
— Czterech. Teraz kolej na panią Coffey. Przyjdzie o dziesiątej.
— Specjalistka od zarządzania systemami danych — rozchmurzył się Richard. — Świetnie. Ma tytuł MBA i pracuje dla Colotechu.
To niczego nie gwarantuje, pomyślała Joanna, chociaż musiałam przyznać Richardowi rację. Biznesmeni z wyższym wykształceniem zwykle nie należeli do wielbicieli filmu Harold i Maude , a pani Coffey prezentowała się niezwykle obiecująco. Miała na sobie stylową czarną garsonkę, a jej dopracowana fryzura i makijaż świadczyły o utożsamianiu się z wizerunkiem kobiety interesów. Kiedy Joanna poprosiła ją o powiedzenie kilku słów o sobie, pani Coffey otworzyła swój notatnik bizneswoman i wyciągnęła starannie złożoną kartkę papieru welinowego w kolorze kremowym.
— Mają państwo moje zgłoszenie, ale przyszło mi do głowy, że resume również się przyda. — Uśmiechnęła się i wręczyła kartkę Richardowi.
— Dlaczego zdecydowała się pani wziąć udział w badaniach? — spytała Joanna.
— Jak pani widzi w moim resume… — Pani Coffey wyciągnęła jeszcze jedną złożoną kartkę i uśmiechnęła się. — Przyniosłam jeszcze jedno, na wszelki wypadek. W mojej pracy należy z wracać baczną uwagę na szczegóły. — Wręczyła papier Joannie. — Jak pani widzi w punkcie „Praca” — wskazała miejsce na kartce — wiele pracuję społecznie. W ubiegłym roku uczestniczyłam w badaniach dotyczących snu, prowadzonych przez Szpital Uniwersytecki. — Posłała Richardowi ciepły uśmiech. — A kiedy pan doktor opisał projekt, pomyślałam, że to brzmi niezwykle interesująco.
— Czy kiedykolwiek miała pani doświadczenia graniczne? — zainteresowała się Joanna.
— Chodzi pani o to, kiedy się niemalże umiera, a następnie widzi tunel i światło? Nie.
— A czy kiedykolwiek doświadczyła pani zjawiska opuszczania własnego ciała?
— Ma pani na myśli to, jak ludziom się wydaje, że fruwają nad swoimi ciałami? — powtórzyła, sceptycznie marszcząc brwi. — Nie.
— Czy miała pani okazję zapoznać się z książkami Maurice’ a Mandrake’a? — Joanna uważnie ją obserwowała, lecz nie dostrzegła choćby śladu zrozumienia, kiedy pani Coffey pokręciła ufryzowaną głową.
Richard poruszył się nerwowo, usiłując nawiązać kontakt wzrokowy z Joanną. Najwyraźniej nie miał wątpliwości co do pani Coffey. Joanna również uznała, że w zachowaniu ochotniczki nie ma nic podejrzanego.
— Gdybyśmy zdecydowali się zaprosić panią do uczestnictwa w badaniach — zaczęła Joanna — w jakie dni moglibyśmy na panią liczyć?
— W środy rano i w czwartki po południu — wyjaśniła pani Coffey — ale najlepsze dla mnie byłyby poniedziałki. Moje moce metapsychiczne są najpotężniejsze w dni rządzone przez boginię Księżyca. To wynika ze współczulnych wibracji harmonicznych.
— Damy pani znać — zakończyła Joanna. Pani Coffey wręczyła obojgu po wizytówce. — Tu są moje numery telefonów do domu i biura oraz komórka. Mogą państwo zawiadomić mnie także pocztą elektroniczną.
— Albo telepatycznie. Chryste Panie! — jęknął Richard, gdy pani Coffey starannie zamknęła za sobą drzwi. — Czy oni wszyscy powariowali?
Mam nadzieję, że nie, pomyślała Joanna i wyciągnęła teczkę pani Troudtheim. Zapisała sobie, żeby zapytać ją, dlaczego dobrowolnie zgłosiła się do badania, na które będzie musiała dojeżdżać aż z Deer Trail. Miała nadzieję, że istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie. Małe miasteczka i wsie w Kolorado słynęły ze sporej liczby osób porwanych przez UFO i wyznawców teorii potajemnego rozczłonkowywania bydła.
— Och, rzecz w tym, że nigdzie nie muszę jeździć — wyjaśniła Joannie. — Dentysta musi solidnie popracować nad moimi zębami, a o tej porze roku nie wiadomo, jaka będzie pogoda następnego dnia, więc zatrzymałam się u syna do czasu, kiedy skończą mi się problemy stomatologiczne. Sama jednak pani wie, jak to jest mieszkać z dziećmi. Pomyślałam, że zgłoszę się do badań i pozwolę mojej synowej odetchnąć ode mnie na jakiś czas. Poza tym nie cierpię siedzieć i nic nie robić.
To nie ulegało wątpliwości.
— Pozwolą państwo, że podczas rozmowy będę szydełkowała? — spytała Joannę na samym początku wywiadu, a kiedy uzyskała pozwolenie, wyciągnęła kłębek wełny oraz na wpół gotowy szal w kolorze pomarańczowo-żółto-zielonym i zaczęła poruszać spracowanymi dłońmi.
Joanna spytała ją o Deer Trail i życie na ranczo. Odpowiedzi pani Troudtheim okazały się wiarygodne i precyzyjne, a kiedy Joanna poprosiła o opisanie rancza, zdumiała ją szczegółowość i plastyczność obrazu ziemi oraz bydła. Gdyby wzięła udział w badaniach, byłaby świetnym obserwatorem. Spore wrażenie wywarł na Joannie także swobodny, przyjacielski sposób bycia i szczera twarz pani Troudtheim.
— Powiedziała pani doktorowi Wrightowi, że nigdy nie miała pani doświadczeń granicznych. — Joanna sprawdziła w notatkach. — Zna pani kogoś, u kogo wystąpiły tego typu wizje?
— Nie. — Pani Troudtheim okręciła włóczkę wokół haczyka szydełka i przeciągnęła ją przez krawędź szala. — Na dzień przed swoją śmiercią moja ciotka stwierdziła, że widziała swoją siostrę — czyli moją matkę — stojącą u stóp jej łóżka, ubraną w długą białą suknię. Moja matka nie żyła wówczas od kilku lat, ale moja ciotka utrzymywała, że ją zobaczyła, białą jak prześcieradło, i wiedziała, że po nią przyszła. A następnego dnia zmarła.
Читать дальше