— Ocalił jej pan życie — stwierdziła, co przypomniało mu o tym, co Maisie powiedziała, a raczej co przemilczała podczas jego pierwszej wizyty.
Zastanawiał się, czy właśnie o tym chciała z nim porozmawiać dziewczynka.
— Czy jej matka była obecna podczas pani wizyty? — spytał Barbarę.
— Tak — potwierdziła i przewróciła oczyma. — Niech pan lepiej zaczeka z odwiedzinami. Kiedy wychodziłam, do pokoju zmierzał pan Mandrake. Na pana miejscu starałabym się go unikać. Ostatnio jest w podłym humorze z powodu Mabel Davenport.
— Mabel Davenport? Chodzi o panią Davenport? — spytał Richard. — Dlaczego? Co takiego zrobiła?
— To znaczy, że nic pan nie słyszał? — Nachyliła się konfidencjonalnie. — Nie uwierzy pan, co się stało. Jego nowa książka, Wiadomości z Tamtej Strony , wychodzi w przyszłym miesiącu.
— Zamilkła z wyczekiwaniem. — Dokładnie dwudziestego.
— Wspaniale — stwierdził Richard, zastanawiając się, dlaczego ta wiadomość wywołała u Barbary tak przebiegły uśmiech.
— No i?
— No i Przekazy z zaświatów wychodzą dziesiątego. Towarzyszyć im będzie ogólnokrajowa kampania promocyjna. Plotka głosi, że książka jest jeszcze bardziej odkrywcza niż dzieło pana Mandrake’a.
— Przekazy z zaświatów ?
— Autorstwa Mabel R. Davenport. Pan Mandrake twierdzi, że wszystko zmyśliła. Z kolei ona głosi, że kazał jej opowiadać o rzeczach, których nigdy nie widziała, a poza tym nic nie zrozumiał z tego, co mu mówiła. Podobno Świetlisty Anioł nie istnieje, nie ma retrospekcji życia, tylko złocista aura, dająca moce parapsychiczne, które pani Davenport rzekomo posiada. Z jej słów wynika, że skontaktowała się z Houdinim i Amelią Earhart. Niemożliwe, aby pan o tym nie słyszał. Wiadomość o tym zdarzeniu obiegła wszystkie brukowce. Pan Mandrake się wściekł. Tak więc spotkanie z Maisie przełożyłabym raczej na dzisiejsze popołudnie.
Richard posłuchał tej rady, lecz kiedy wpadł do Maisie, zastał tam panią Sutterly. Odniósł wrażenie, że dziewczynka chciałaby porozmawiać z nim na osobności, więc tylko pomachał jej od drzwi i wrócił wieczorem, ale wtedy i przez kilka kolejnych dni w pokoju tłoczyli się goście, lekceważąc zasadę o dwóch odwiedzających na raz. Poza tym Richard również był zajęty. Musiał udać się na spotkanie z dyrektorem działu badań i rozważyć propopozycje finansowania dalszych prac nad zastosowaniem theta-asparcyny. W rezultacie zadowolił się telefonicznym kontaktem z oddziałem intensywnej opieki kardiologicznej i wysłuchaniem informacji o stanie Maisie.
Wiadomości od pielęgniarek okazały się niemal równie optymistyczne jak wieści matki Maisie. Nic nie wskazywało na to, aby organizm dziewczynki odrzucił przeszczep, ilość płynu w jej płucach stale się zmniejszała. Poza tym Maisie powróciła do normalnych posiłków (o czym poinformował go Eugene, który jako osoba komponująca jadłospis Maisie, wziął osobistą odpowiedzialność za jej apetyt).
Kiedy Richard wpadł do niej z wizytą w poniedziałek, na miejscu zastał cały personel oddziału pediatrycznego, a we wtorek i w środę przy łóżku czuwała pani Nellis. Wreszcie w piątek przypadkiem spotkał matkę Maisie, kiedy opuszczała intensywną terapię, po drodze ściągając maskę i fartuch.
— Świetnie się składa, że spotykam pana doktora — pośpiesznie przywitała Richarda. — Muszę się zobaczyć z doktorem Templetonem i bałam się, że zostawię Maisie z… — Spojrzała wymownie w stronę drzwi do jej pokoju. — Ale wiem, że mogę panu zaufać, bo na pewno zadba pan o to, aby rozmowa miała optymistyczny i budujący charakter.
Wszedł do środka, zaciekawiony, przed kim ma bronić dziewczynkę. Miał nadzieję, że nie przed Mandrakiem. Na szczęście okazało się, że nie. Przy łóżku stał pan Wojakowski, w masce i w czapce baseballowej.
— …i zrobił to, położył bombę prosto na środku pokładu startowego Shokaku — opowiadał pan Wojakowski.
— I już wtedy nie żył? — spytała rozentuzjazmowana Maisie.
— Już wtedy nie żył. Ale udało mu się to zrobić. — Pan Wojakowski podniósł wzrok. — Witam pana doktora. Właśnie opowiadałem Maisie o Jo-Jo Powersie.
— Nie wiedziałem, że się znacie — zdziwił się Richard.
— Pan Wojakowski zrobił identyfikator, który dostałam od pani Joanny — wyjaśniła Maisie. — Pływał na Yorktown i zna niesamowite historie.
Richard pomyślał, że nie da się zaprzeczyć. Poza tym zdaje się, że znalazł doskonałe audytorium. Szkoda, że nikt na to nie wpadł wcześniej.
— Zajrzałem tylko na moment — stwierdził Richard. — Chciałem sprawdzić, jak się miewasz.
— Bardzo dobrze — odparła. — Siostra Vielle przyniosła mi plakat z Aniołków Charliego, a prawnik mojej mamy dał mi ten balon. — Wskazała srebrny balonik z motylem. — Eugene dał mi to. — Wyciągnęła spod poduszki jaskraworóżową czapkę baseballową z fioletowym napisem: „Wróciłam zza grobu i idę się bawić”. Richard się roześmiał.
— Wiem — powiedziała Maisie. — Uważam, że jest niesamowita, ale mama nie daje mi jej nosić. Mówi, że powinnam myśleć o pozytywnych rzeczach, a nie grobach i takich tam. Wszyscy mnie odwiedzili oprócz pani Kit. Nie mogła przyjść przez swojego wujka, ale powiedziała, że jutro dostanę od was wszystkich niespodziankę.
Naprawdę?, zdziwił się w myślach Richard.
— Co to takiego? — spytała Maisie. — Wydaje mi się, że mam już dość dużo balonów. I pluszowych misiów.
— To niespodzianka. Musisz zaczekać do jutra. — Richard pomyślał, że zadzwoni do Kit i dowie się, o co chodzi.
— Zdaje się, że macie sobie sporo do powiedzenia, więc na mnie już pora — oświadczył pan Wojakowski.
— Niech pan zaczeka! — zaprotestowała Maisie. — Musi mi pan opowiedzieć o ostrzelaniu Yorktown. — Odwróciła się do Richarda. — Japończycy myśleli, że okręt zatonął, więc trzeba go było bardzo szybko naprawić.
— W ciągu trzech dni — dodał pan Wojakowski i znowu usiadł. — „Trzy dni!”, powtórzył cieśla okrętowy i cisnął młotkiem tak mocno, że przebił grodź na wylot. Na to kapitan portu mówi: „No to ma pan jeszcze jedną dziurę do załatania”, i…
Nawet nie zauważyli, kiedy Richard opuścił pokój. Pan Wojakowski okazał się doskonałym partnerem dla Maisie.
Richard zatelefonował do Kit, kiedy tylko znalazł się w laboratorium.
— Maisie powiedziała Vielle, że zawsze marzyła o pójściu na wieczór smakołyków — wyjaśniła Kit. — Postanowiłyśmy więc zorganizować dla niej przyjęcie. Pielęgniarki pozwoliły nam skorzystać z sali konferencyjnej oddziału intensywnej opieki kardiologicznej jutro o czwartej. Musiałyśmy bardzo długo je przekonywać do tego pomysłu. Nie wiem, czy mógłbyś przynieść jakieś kasety. Vielle sugerowała Wulkan albo Płonący wieżowiec .
— A co z mamą Maisie? — zaniepokoił się Richard.
— Nie ma problemu. O szesnastej ma spotkanie z Danielsem, Duttonem i Walshem. Stara się uzyskać zgodę na wciągnięcie Maisie do badań klinicznych nad nowych lekiem wspomagającym przyjmowanie przeszczepów.
Richard pożyczył kasetę z Wulkanem , a ponieważ nie było Płonącego wieżowca , zdecydował się na Twistera .
— Lubimy katastrofy, co? — odezwał się niski chłopak, wręczając mu taśmy. — Powinien pan pożyczyć Titanica.
— Już go oglądałem — odparł Richard.
Gdy dotarł na oddział intensywnej terapii kardiologicznej, Kit i Vielle były już w pokoju Maisie. Miały na sobie maski i fartuchy, a Maisie nie mogła usiedzieć na miejscu z radości.
Читать дальше