— To prawda — przyznała Vielle. — Joanna mogła wpaść na niego przypadkiem, a jeśli tak, potrafiłby nam wyjaśnić, w której części szpitala to się stało i dokąd się udawała.
Richard pomyślał, że na pewno uciekała jak najdalej od Mandrake’a.
— Rzeczywiście — zgodził się.
— Joanna mogła natrafić na coś w swoich relacjach — ciągnęła Vielle. — W efekcie przyszło jej do głowy, aby wyjść i kogoś o to spytać, ale mogła też coś znaleźć i pójść szukać ciebie. W takim wypadku odpowiedź kryłaby się w relacjach.
— Wówczas poszłaby do laboratorium, a stamtąd do gabinetu doktor Jamison na siódmym piętrze, a nie schodziła na drugie w zachodnim skrzydle — wyjaśnił Richard.
— Racja. Zaraz, Kit powiedziała, że zadzwoniła i powiedziała o książce. Może Joanna postanowiła po nią podjechać i zeszła na parking, a potem przypomniało się jej coś z relacji? Nie, wtedy też nie skierowałaby się do zachodniego skrzydła.
— Poza tym stwierdziła, że nie sądzi, aby znalazła czas, aby odebrać książkę przed wyjściem z pracy.
— A jeśli zmieniła zdanie? — zasugerowała Vielle.
— Wcale się nie zainteresowała książką — sprzeciwiła się Kit. — Za pierwszym razem, gdy ją znalazłam, Joanna bardzo się ucieszyła i chciała natychmiast do mnie jechać. W dniu jej śmierci odniosłam wrażenie, że w ogóle jej to nie obchodzi.
— Co mówiła? — spytał Richard. — Mogłabyś dokładnie powtórzyć jej słowa?
— Powiedziała, że jest bardzo zajęta i nie wie, kiedy będzie mogła wpaść — stwierdziła powoli Kit, usiłując sobie przypomnieć. — Mówiła: „Tu jest koszmarne zamieszanie”, ale sprawiała wrażenie raczej zakłopotanej i zajętej.
— Jak mówiła? — dopytywał się Richard.
— Jakby była nieobecna. Kiedy powiedziałam jej o książce, odniosłam wrażenie, że nie ma pojęcia, o czym mówię. Wydawała oddalona, przejęta. Na pewno nie podniecona ani szczęśliwa.
— I nie powiedziała, dlaczego jest zajęta ani nad czym pracuje?
— Nie — zawahała się Kit, odwracając wzrok od Richarda.
— Jednak coś powiedziała — domyślił się. — Musimy to usłyszeć, nawet jeśli to coś złego. Co mówiła?
Kit bawiła się słomką w swojej coli.
— Spytała mnie, czy znalazłam jakieś informacje na temat pożarów na Titanicu.
— Pożarów? — powtórzyła z niedowierzaniem Vielle. — Titanic zderzył się z górą lodową, a nie spłonął.
— A paliło się tam coś? — zaciekawił się Richard.
— Tak i nie — stwierdziła Kit. — W kotłowni numer sześć tlił się ogień w węglu, zanim jeszcze statek wypłynął na morze, poza tym paliło się w kominkach w przedziałach pierwszej klasy i w palarni, lecz poza tym nie.
— Wspomniałaś, że Joanna chciała, abyś znalazła jakieś informacje na ten temat. Wcześniej pytała cię o ogień albo pożary? — dopytywał się Richard.
— W dniu, w którym znalazłam książkę — potwierdziła Kit. — To znaczy, kiedy znalazłam ją po raz pierwszy. Trafiłam na nią cztery dni wcześniej, ale kiedy Joanna po nią przyjechała, wujek ponownie ją ukrył.
— I wtedy spytała cię o ogień na Titanicu?
— Tak.
Richard pomyślał, że cztery dni później Joanna wciąż była na tym samym tropie. Tylko jakim?
— Tego dnia widziałam, jak wsiadała do taksówki — przypomniała sobie Vielle. — Wyglądała tak, jakby się strasznie śpieszyła, nie włożyła płaszcza ani nie wzięła torebki. Kit, kiedy do ciebie przyszła, miała na sobie płaszcz?
— Nie, tylko sweter — odparła Kit. — Ale nie przyjechała taksówką, tylko swoim samochodem.
— I spytała cię o ogień na Titanicu? — dowiadywał się Richard.
— Tak, powiedziałam, że nic o tym nie wiem, ale mogę sprawdzić.
— Jesteś pewna, że przyjechała swoim samochodem, nie taksówką? — zdziwiła się Vielle.
— Tak, bo bardzo się śpieszyła przy wyjściu. Kiedy zeszłam na dół po bezskutecznych poszukiwaniach książki, oznajmiła, że musi iść, wyszła i wsiadła do samochodu, nawet się nie żegnając. Uznałam, że zdenerwowała się czymś, co powiedział jej wujek — czasami mu się zdarza, kogoś urazić, nic na to nie poradzi, jest chory — albo tym, że nie mogłam znaleźć podręcznika.
Vielle pokręciła głową.
— Była zdenerwowana już w chwili, gdy ją widziałam. Ciekawe, dokąd jechała taksówką? O której do ciebie przyjechała?
— O drugiej.
— Na pewno? — Vielle zmarszczyła brwi.
— Tak. Zdumiałam się na jej widok. Wcześniej utrzymywała, że nie uda się jej wyjść z pracy aż do późnego popołudnia. Dlaczego pytasz?
— Bo wsiadła do taksówki piętnaście po pierwszej. Musiała gdzieś pojechać, wrócić, przesiąść się do samochodu i dotrzeć do ciebie. Jak daleko od szpitala jest twój dom?
— Dwadzieścia minut drogi samochodem.
— Dwadzieścia minut. To oznacza, że bez względu na to, dokąd jechała taksówką, mogła dotrzeć tylko kilka przecznic dalej. Co się znajduje w promieniu kilku przecznic od szpitala?
— Vielle, do czego zmierzasz? — odezwał się Richard. — Sądzisz, że nie w dniu śmierci, ale już cztery dni wcześniej Joanna dowiedziała się czegoś ważnego?
— Albo poznała część jakiejś istotnej informacji, a przez trzy kolejne dni usiłowała dowiedzieć się reszty lub potwierdzić to, co odkryła. I to ma jakiś związek z pożarem na Titanicu.
— Ale na Titanicu nie wybuchł pożar — zaprotestowała Kit. — A przynajmniej nie taki pożar, o jaki chodziło Joannie. Kiedy powiedziałam jej o kotłowni numer sześć, spytała mnie, czy bardzo się tam dymiło, a gdy zaprzeczyłam, chciała wiedzieć, czy paliło się gdzie indziej. Wcale nie wydawała się podniecona, raczej zmartwiona i zdenerwowana. Vielle, a kiedy wsiadała do taksówki, sprawiała wrażenie podekscytowanej?
— Nie — stwierdziła stanowczo Vielle. — Widziałam ją tego wieczoru, gdy wróciła i wyglądała tak, jakby dotarły do niej złe wieści. Martwiłam się o nią. Uznałam, że eksperymenty wpędzają ją w chorobę.
A po czterech dniach, rozentuzjazmowana i szczęśliwa pobiegła na spotkanie własnej śmierci, pragnąc coś przekazać Richardowi.
— Skończył pan już? — rozległ się głos. Richard się odwrócił. Przy ich stoliku stała bufetowa, ponuro pokazując palcem jego kawę.
Skinął głową, a kobieta porwała filiżankę oraz kubeczki po coli i wytarła stół szarą ścierką.
— Pora kończyć. Zamykamy za dziesięć minut — obwieściła i demonstracyjnie stanęła przy drzwiach.
— Potrzebujemy więcej czasu — stwierdziła Vielle.
— Raczej więcej informacji — sprostował Richard. — Musimy się dowiedzieć, dokąd poszła w szpitalu.
— I dokąd pojechała taksówką — dodała Vielle.
— Nie wiemy, co robiła na drugim piętrze w zachodnim skrzydle, czego szukała w relacjach…
— I co się wydarzyło między nią i moim wujkiem, kiedy poszłam na górę — uzupełniła Kit.
— Jak myślisz, przypomni sobie? — zastanowił się Richard.
— Trudno powiedzieć. Niekiedy proste, bezpośrednie pytanie, zadane normalnym tonem… Spróbuję.
— Chciałbym też, żebyś przejrzała podręcznik i sprawdziła, czy jest tam coś o Titanicu.
— Przecież Joanna przestała się interesować książką — zaprotestowała Kit.
— Możliwe, ale nie da się wykluczyć, że przypomniała sobie to, co zapomniała, i przestała potrzebować podręcznika — rozważał Richard. — Spróbuj też znaleźć jak najwięcej informacji o ogniu i pożarach. Statek przechylał się coraz bardziej. Może w jednej z kabin upadła świeca, zapalając zasłony.
Читать дальше