— Przemówienie pana Mandrake’a było po prostu cudowne — ciągnęła pani Dirksen. Wjechała na parking przy szpitalu. — Pan też tak uważa?
— Dziękuję za podwiezienie — odparł Richard i popędził na skróty do laboratorium.
Przysunął krzesło do szafki, wszedł na nie i sięgnął ręką najdalej, jak potrafił. Nic nie znalazł. Pomacał otwartą dłonią brzegi szafki, a potem przysunął rękę do ściany i z powrotem.
Wyczuł pod palcami kawałek kartonu. Podważył go paznokciami i podniósł. Okazało się, że to różowo-czerwono-złota pocztówka, przedstawiająca zachód słońca w tropikach, z zarysami palm na tle jasnopomarańczowego oceanu. Odwrócił ją, nieco przestraszony, co przeczyta, lecz to nie Joanna napisała wiadomość.
Na górze pocztówki widniały wyraźne, ostro zakończone litery, układające się w słowa: „ Pretty Woman, Tytani, Co kryje prawda ”. Druga część wiadomości również nie wyszła spod pióra Joanny. Ktoś inny nabazgrał tak niewyraźnie, że z trudem dawało się cokolwiek odczytać. „Świetnie się bawimy. Szkoda, że Cię tu nie ma”.
Wiadomość z zaświatów.
Usiadł na krześle, podłączył telefon i wyszukał numer Kit Gardiner.
— Kit — odezwał się, kiedy podniosła słuchawkę. — Chciałbym, żebyś przyszła do szpitala. I wzięła ze sobą książkę.
„Powiedz mi, czy cokolwiek już kiedyś zrobiono”.
Słowa często powtarzane w zapiskach Leonarda da Vinci
Spotkali się w bufecie. Richard zadzwonił do Vielle natychmiast po zakończeniu rozmowy z Kit i właśnie pielęgniarka wybrała to miejsce, gdyż chciała być bliżej oddziału na wypadek nagłego wezwania.
— O ile jest otwarty — stwierdziła. — W co wątpię.
Ku ich zdumieniu, bufet był czynny. Richardowi przyszło do głowy, że Joanna nigdy by w to nie uwierzyła, i na myśl o niej po raz pierwszy nie poczuł ukłucia w brzuchu.
Bufet okazał się prawie pusty. Zapewne dlatego, że wszyscy uważają, iż jest zamknięty, uznał, idąc po kawę. Vielle wyjaśniła jednak, że wszyscy poszli na warsztaty poświęcone radzeniu sobie ze stresem pourazowym. Zapłacili ubranej na różowo i wyraźnie zirytowanej kasjerce, a następnie zasiedli przy stoliku w rogu, gdzie czekała już na nich Kit.
— No tak — zaczęła Vielle, stawiając przed sobą colę. — Od czego zaczynamy?
— Spróbujemy odtworzyć to, co Joanna robiła tego dnia — wyjaśnił Richard. — Po raz ostatni widziałem ją w jej gabinecie. Zajmowała się spisywaniem relacji. Poszedłem poinformować ją, że umówiłem się z doktor Jamison na spotkanie o pierwszej i że wrócę na sesję z panią Troudtheim. Wpadłem do niej o wpół do dwunastej. Parę minut po pierwszej powiedziała panu Wojakowskiemu, że ma mi coś ważnego do powiedzenia, coś tak istotnego, że nie mogła z tym czekać na mój powrót do laboratorium, chociaż wyraźnie zaznaczyłem, że przyjdę przed drugą.
— Ja też z nią rozmawiałam około wpół do dwunastej — odezwała się Kit. — Zadzwoniłam do niej tuż przed albo zaraz po waszym spotkaniu. Chciałam jej przekazać, że znalazłam książkę, którą kazała mi odszukać.
— I jak się zachowywała? — zainteresował się Richard.
— Sprawiała wrażenie zajętej i rozproszonej.
— Ale nie podekscytowanej? — wtrąciła się Vielle.
Kit pokręcili głową.
— Pan Wojakowski twierdzi, że kiedy ją spotkał, strasznie się śpieszyła i była bardzo podniecona — wyjaśnił Richard. — Diane Tollafson widziała ją, jak zbiegała po schodach na oddział nagłych wypadków. A zatem co takiego robiła w ciągu tej brakującej półtorej godziny?
— W ciągu godziny — sprzeciwiła się Vielle. — Rozmawiałam z Susy Coplis. Twierdzi, że widziała, jak o pierwszej Joanna wsiadała do windy. Wtedy też się śpieszyła.
— Była podekscytowana? — spytał Richard.
— Trudno powiedzieć — odparła Vielle. — Susy widziała Joannę od tyłu, ale szła do tej samej windy i też się śpieszyła, bo przedłużył się jej lunch. Joanna poruszała się tak prędko, że zanim Susy dobiegła do windy, drzwi się zamknęły.
— Widziała, na które piętro pojechała Joanna?
— Tak. — Vielle potwierdziła z zadowoleniem. — Musiała stać i czekać, aż kabina po nią wróci. Powiedziała, że Joanna pojechała prosto na siódme piętro.
— Co tam się mieści? — zaciekawiła się Kit.
— Gabinet doktor Jamison — wyjaśnił Richard. — Najwyraźniej pojechała tam, żeby mnie odszukać, i znalazła notatkę zostawioną na drzwiach przez doktor Jamison, która napisała, że idzie na oddział nagłych wypadków. Joanna założyła, że ja też się tam udałem.
— A zatem szła właśnie tam, kiedy spotkała pana Wojakowskiego — podsumowała Kit.
— Zgadza, się — przytaknął Richard. — Na którym piętrze widziała ją Susy?
— Na drugim, w zachodnim skrzydle — odparła Vielle.
— OIOM jest w zachodnim skrzydle, prawda? — spytał Richard, a Vielle potwierdziła kiwnięciem głowy. — Zawiadamiałaś Joannę o jakichkolwiek pacjentach, którzy byli reanimowani tego ranka?
— Nie, tego dnia… tego ranka nie reanimowaliśmy nikogo — poprawiła się Vielle, a Richard uświadomił sobie, że chodzi jej o akcję ratowania Joanny.
— Ale jakiś pacjent mógł zapaść w stan śmierci klinicznej po tym, wysłano go na górę, prawda? — stwierdził nagle Richard. — Czy tego ranka mieliście jakieś zawały? Albo wylewy?
— Nie pamiętam. Sprawdzę, czy tego dnia zdarzyły się jakieś wypadki zagrożenia życia pacjenta — zanotowała sobie Vielle. — Poza tym sprawdzę, czy ktoś był reanimowany na OIOM-ie lub na kardiologii. Gdyby tak było, jedna z pielęgniarek mogła zadzwonić do Joanny i ją o tym zawiadomić.
— A podczas rozmowy z takim pacjentem Joanna mogła się dowiedzieć czegoś istotnego — uzupełniła Kit.
— No właśnie — potwierdził Richard. — Czy istnieje jakiś sposób, aby sprawdzić, czy tamtego dnia zachodziła konieczność reanimowania jakiegoś pacjenta, niekoniecznie na tych dwóch oddziałach? — zwrócił się do Vielle.
Potwierdziła skinieniem głowy.
— A może Joanna po prostu rozmawiała z pacjentem, którego relacją już dysponowała? — zasugerowała Kit. — I wtedy dowiedziała się czegoś nowego? Albo podczas czytania relacji nasunęło się jej jakieś pytanie i poszła z nim do jednego z pacjentów? Mówiłeś, że spisywała właśnie nagrania, kiedy ją widziałeś.
Richard potwierdził ruchem głowy.
— Wiesz, czy jacyś jej dawni pacjenci wciąż są w szpitalu? — spytał Vielle.
— Pani Davenport — odparła, lecz Richard szczerze wątpił, Joanna dobrowolnie poszłaby na spotkanie z panią Davenport. Kogo jeszcze wspominała w rozmowach? Panią Woollam. Nie, pani Woollam zmarła. Będzie musiał sprawdzić spisane przez Joannę relacje. Istniało niewielkie prawdopodobieństwo, aby osoba, która w ciągu ostatnich tygodni znalazła się w szpitalu i miała doświadczenia graniczne, wciąż tu była. Obecna polityka ubezpieczalni to wykluczała. Mimo to zanotował sobie, aby wyszukać w archiwum Joanny nazwiska badanych.
— Wciąż pozostaje nam do wyjaśnienia to, co Joanna robiła przez godzinę — stwierdził. — Vielle, nie znalazłaś nikogo, kto widziałby ją wtedy?
— Jeszcze nie — padła odpowiedź.
— A Maurice Mandrake? — spytała Kit. Richard i Vielle spojrzeli na nią jednocześnie.
— Na pogrzebie wspominał, że rozmawiał z Joanną.
— Kłamał — odpowiedzieli zgodnym chórem.
— Wiem, że kłamał w sprawie tego, co usłyszał od Joanny, ale możliwe, że naprawdę ją spotkał.
Читать дальше