— Nie musimy przechodzić obok i patrzeć na nią, prawda? — przeraziła się niższa pielęgniarka.
— Ja tego na pewno nie zrobię — zadrżała Eileen i usiadła na ławie. Jej obydwie koleżanki postąpiły podobnie. Richard stał przez chwilę, wpatrując się w trumnę i zaciskając pięści. W końcu podszedł bliżej. Kiedy zatrzymał się przy otwartym wieku, przez dłuższy czas bał się podnieść wzrok. Obawiał się, że na twarzy Joanny pozostał wyraz grozy i paniki, lecz wyglądała spokojnie.
Jej głowa spoczywała na atłasowej poduszce w kolorze kości słoniowej. Włosy zmarłej ułożono wokół głowy w obco wyglądające loki. Sukienka również wyglądała nieznajomo — miała wysoki koronkowy kołnierz, a na piersiach leżał srebrny krzyż. Białe ręce Joanny skrzyżowano na klatce piersiowej, ukrywając uszkodzoną aortę i cięcie po sekcji zwłok.
Obok Richarda przystanęła siwa kobieta.
— Wygląda tak naturalnie — westchnęła.
Naturalnie. W kostnicy wsunięto jej okulary zbyt wysoko na nasadę nosa i nałożono róż na białe policzki, a pozbawione krwi usta zamaskowano grubą warstwą czerwonej szminki. Joanna nigdy w życiu nie używała szminki takiego koloru. Nigdy w życiu.
— Jest taka spokojna — zamyśliła się siwa nieznajoma. Richard spojrzał z nadzieją na oblicze Joanny, licząc, że to prawda. Niestety, poszarzała, pokryta makijażem twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Stał w miejscu jeszcze przez chwilę, wpatrując się w Joannę otępiałym wzrokiem. Wreszcie Eileen zdecydowała się pójść po niego i zaprowadzić go do ławy. Usiadł. Pielęgniarka sugerująca mu lekturę Dziesięciu kroków wychyliła się zza Eileen i wręczyła mu jakąś broszurkę. Na okładce widniał tytuł: „Cztery wskazówki, jak przetrwać pogrzeb”. Organista uderzył w klawisze.
Weszła Kit, prowadząc wysokiego, siwiejącego mężczyznę. Towarzyszyła im Vielle. Wszyscy troje usiedli kilka rzędów dalej.
— Czyj to ślub? — zainteresował się mężczyzna, a Kit przysunęła się do niego i coś szepnęła. Nic dziwnego, że w laboratorium nie wstrząsnęły nią jego słowa. Codziennie stykała się z podobnymi potwornościami.
Jedną z nich był pogrzeb. Solista odśpiewał Stoję na brzegu Jordanu , a potem pastor wygłosił kazanie o konieczności dostąpienia zbawienia „póki jeszcze jest czas, gdyż nikt nie zna dnia ani godziny, kiedy nagle staniemy przed Bożym sądem”.
— Jak głosi Pismo Święte — oznajmił — kiedy ten sąd nadejdzie, ci, którzy wyznali swoje grzechy i przyjęli Jezusa Chrystusa jako swojego zbawiciela, dostąpią wiecznego żywota, ale ci, którzy go odrzucili, zostaną skazani na wieczne potępienie. A teraz, proszę otworzyć książeczki do nabożeństwa na Pieśni 458. Pieśń 458 zaczynała się od słów: „Bliżej Ciebie, Panie”. Richard doszedł do wniosku, że dłużej tego nie zniesie, i rozejrzał się z rozpaczą w poszukiwaniu drogi ucieczki. Okazało się, że był z obydwu stron zablokowany przez stojących ludzi.
Pastor szeroko rozpostarł i opuścił ręce.
— Proszę usiąść — powiedział. — A teraz, kolega i oddany przyjaciel Joanny chciałby powiedzieć kilka słów o jej życiu. — Skinął głową panu Mandrake’owi, który wstał, trzymając w dłoni plik kartek, i wyszedł na środek. Kiedy się zbliżał do trumny, odwrócił się i uśmiechnął uspokajająco do siostry Joanny.
Gdyby Richard potrzebował jakiegoś dowodu na to, że Joanny już tam nie ma, że jest oddalona o całe lata i oceany od tego miejsca, że tkwi uwięziona na Titanicu — otrzymał go.
Gdyby Joanna tu była, nie leżałaby biernie na udrapowanym atłasie, z zamkniętymi oczyma i założonymi rękoma. Nie czekałaby spokojnie na przybycie Mandrake’a. Wyskoczyłaby z trumny i popędziła w stronę podium dla chóru, a stamtąd wypadłaby przez boczne drzwi, wykrzykując to samo, co powiedziała pierwszego dnia: „Jeśli przyjdzie mi z nim rozmawiać, zabiję go”.
Nie poruszyła się. Mandrake podszedł do trumny, spojrzał na Joannę, a z jego ust wciąż nie znikał ten wstrętny uśmiech. Następnie pochylił się, aby ucałować ją w czoło. Richard musiał poruszyć się gwałtownie, jakby chciał wstać, bo Eileen wyciągnęła rękę, położyła ją na jego ramieniu i przytrzymała go stanowczo.
Mandrake stanął w mównicy i oparł dłonie na jej krawędziach, uśmiechając się lizusowsko do zebranych.
— Byłem przyjacielem Joanny Lander — zaczął. — Być może jej najlepszym przyjacielem.
Richard spojrzał na Vielle. Kit trzymała ją mocno za rękę.
— Mówię to — ciągnął Mandrake — nie tylko bowiem z nią współpracowałem, tak jak wielu z państwa, ale też dzieliłem z nią jeden cel, wspólną pasję. Oboje poświęciliśmy życie odkrywaniu tajemnicy śmierci. Tajemnicy, która dla niej przestała być tajemnicą. — Uśmiechnął się łagodnie do trumny. — Oczywiście wszyscy mamy swoje wady. Joanna zawsze się śpieszyła.
Tak, aby przed panem uciec.
— Niekiedy wyrażała zbytni sceptycyzm — oznajmił i zachichotał, jakby wspominał o zabawnej przywarze. — Sceptycyzm to zaleta…
Skąd pan to wie?
— Lecz Joanna często przesadzała i odmawiała dania wiary dowodom, które nie pozostawiały cienia wątpliwości. Dowodom na to, że śmierć to nie koniec. — Znowu posłał zebranym uśmiech. — Możliwe, że czytali państwo moją książkę Światło na końcu tunelu .
— Nie do wiary — mruknęła Eileen. — Wykorzystuje pogrzeb do zareklamowania swojej książki.
— Jeśli państwo ją czytali, wiadomo państwu, że śmierci nie należy się obawiać. Nawet jeśli tym z nas, którzy pozostali, umieranie wydaje się bolesne i przerażające, w rzeczywistości jest inaczej. Oczekują nas bowiem nasi ukochani oraz Świetlisty Anioł. Wiemy o tym z ust tych, którzy widzieli światło, widzieli najbliższych. Wiemy o tym dzięki wiadomościom przyniesionym z Tamtej Strony.
Uśmiechnął się nieszczerze do trumny.
— Joanna w to nie wierzyła. Należała do sceptyków: sądziła, że doświadczenia graniczne to halucynacje, wywołane endorfinami i niedoborem tlenu. — Machnął ręką, jakby się opędzał od takich myśli. — Właśnie dlatego jej wyznanie, wyznanie sceptyka, ma tak ogromną wagę.
Zrobił dramatyczną przerwę.
— Słyszałem ostatnie słowa Joanny. Wypowiedziała je do mnie na chwilę przed śmiercią, kiedy zmierzała na spotkanie swojego tragicznego losu. Joanna szła korytarzem do windy, która miała ją zawieźć na oddział nagłych wypadków. Czy wiedzą państwo, co wtedy zrobiła? — Umilkł wyczekująco.
Rozejrzała się z przerażeniem, szukając klatki schodowej, żeby uciec, dopowiedział w myślach Richard.
— Powiem państwu, co zrobiła — kontynuował Mandrake. — Zatrzymała mnie i oznajmiła: „Panie Mandrake, chciałam panu powiedzieć, że miał pan rację w sprawie doświadczeń granicznych. To wiadomość z Tamtej Strony”.
— „Czyżby więc widziała pani, co się kryje po Tamtej Stronie?”, spytałem, a odpowiedź wyczytałem z jej twarzy, promieniującej radością. Przestała wątpić. „Miał pan rację, panie Mandrake”, rzekła. „To wiadomość z Tamtej Strony”. Takiegoż lepszego dowodu potrzeba na to, że czeka nas życie po śmierci? Sama Joanna nam to powiedziała, wydając ostatnie tchnienie, wypowiadając ostatnie słowa.
Ostatnie słowa, pomyślał Richard. Podczas wieczoru smakołyków Joanna stwierdziła: „Dlaczego ludzie w filmach zawsze mówią coś w rodzaju: Mordercą jest… Bum! Wystarczy pomyśleć, że przecież gdyby mieli coś ważnego do powiedzenia, zaczęliby od tego”.
Читать дальше